JustPaste.it

O Marii S.

3 grudnia 2010 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie.

3 grudnia 2010 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie.

 

c075e1ebbfd934d372a0049f46b24c28.jpg

 

3 grudnia 2010 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie.

" W setną rocznicę przyznania Marii Skłodowskiej-Curie Nagrody Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie nowych pierwiastków polonu i radu, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej postanawia oddać hołd jednemu z najwybitniejszych  naukowców naszych czasów, którego przełomowe odkrycia przyczyniły się do światowego rozwoju nauki.[  ] "



Maria Skłodowska - Curie - była jednak nie tylko wybitnym naukowcem, ale także ..... bardzo atrakcyjną kobietą.

Po raz pierwszy młodziutka Maria zakochała się podczas swojego pobytu w domu rodziny Żórawskich, gdzie po ukończeniu gimnazjum pracowała jako guwernantka u państwa Żórawskich, przez trzy lata z niezłą pensją 500 rubli rocznie (plus utrzymanie), co pozwalało zapomnieć o materialnych kłopotach zarówno jej, jak i studiującej w Paryżu siostrze. Obie obowiązywała umowa, w myśl której Maria pomagać będzie Broni, a po skończeniu przez nią studiów medycznych późniejsza pani doktor Bronisława Dłuska wspomoże Marię w jej studiach. Zakochała się w pierworodnym synu państwa Żurawskich - Kazimierzu. Miłość ta była odwzajemniona i Kazimierz Żórawski ( późniejszy wybitny matematyk i profesor kilku wyższych uczelni, w tym Uniwersytetu Jagiellońskiego ( a w latach 1917-1918 jego rektor), współtwórca krakowskiej szkoły matematycznej ) zamierzał się zaręczyć, to jednak spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem rodziny. Kazimierz uległ presji rodziny. Uboga dziewczyna nie mogła liczyć na akceptację. Skończyło się głębokim rozczarowaniem,  poczuciem odrzucenia,utratą pracy i myślami samobójczymi. 


Jednak przeznaczenie powiązało losy rodziny Żórawskich i Skłodowskich. Bratanek Marii, Władysław, ożenił się z siostrzenicą Kazimierza Marią Rykowską, a ich syn, Jacek Skłodowski,brał udział w Powstaniu Warszawskim w 1944 r. i zmarł na wskutek odniesionych ran.


Wkrótce nadszedł czas wyjazdu z Polski. Skłodowska zdała egzaminy wstępne na wydział fizyki i chemii paryskiej Sorbony jako pierwsza kobieta w historii. Była wyjątkowo zdolną studentką, w której talent uwierzyli jej wykładowcy. Wkrótce skontaktowano ją z wybitnym fizykiem Antonim Becquerelem, pod którego przewodnictwem rozpoczęła studia doktoranckie, pracując w jednym laboratorium z Piotrem Curie, swoim przyszłym mężem.


Ich miłość nie zaczęła się romantycznie. Piotr zadedykowano jej pracę naukową po tytułem: "Symetria w polach elektrycznych i magnetycznych". Zwykła kobieta uznałaby to chyba za obelgę. Maria jednak zwykłą kobietą nie była. Czuła się zaszczycona. I tak wszystko się zaczęło. Wkrótce oświadczył się jej. Nim jednak doszło do ślubu, Maria wróciła do Warszawy, chcąc kontynuować pracę naukową w ojczyźnie. Jednak możliwości w ówczesnej Polsce były dość mizerne, a zapewne i tęsknota za Piotrem nakazały jej wrócić do Francji. Symetria w polach elektrycznych i magnetycznych przełożyła się na symetrię w ich życiu osobistym.


„Każde z nas zrozumiało, że nie znajdzie lepszego towarzysza życia” - pisała w swoich dziennikach. W 1895 roku wraz z Piotrem wzięli ślub cywilny, co spowodowało spore niezadowolenie obu rodzin, spodziewających się ceremonii kościelnej. Maria była jednak zadeklarowaną ateistką. W prezencie ślubnym Maria i Piotr otrzymali m.in. pieniądze na dwa wspaniałe bicykle ( rower wynaleziono 10 lat wcześniej ), które płosząc konie,  zyskiwały sobie spore rzesze zwolenników, zwłaszcz wśród ludzi młodych. Nie wypadało to jednak poważnym naukowcom. To świadczy o ich stosunku do konwenansów i stereotypów.

Marię denerwowało purytańskie zgorszenie niezbyt przyzwoitą pozycją na siodełku, dla niej i dla Piotra rower okazał się przydatny nie tylko jako środek transportu w Paryżu, ale również jako pojazd, dzięki któremu mogli od czasu do czasu tanio zwiedzać różne zakątki Francji, jeżdżąc w góry, nad jeziora lub  morze, ciesząc się swoją miłością.

Jeszcze przed obroną pracy doktorskiej Skłodowska w 1903 r otrzymała wraz z mężem i Becquerelem Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki.

Jako wyjątkowa kobieta i wybitny naukowiec, stała się niezwykłą osobistością. Gdziekolwiek się nie pojawiała, otaczali ją dziennikarze. Szczęśliwe życie prywatne powodowało, że popularność jej nie przeszkadzała. Szczęście nie trwało jednak długo. 
W 1906 roku doszło do tragicznego wypadku – Piotr Curie zginął. Ironia losu. Wyszedł spotkać się ze swoim wydawcą, biuro było zamknięte na skutek strajku, po czym z otwartym parasolem wkroczył na ruchliwą jezdnię. Wpadł pod kopyta dwóch koni ciągnących ciężki wóz. Relacje francuskich gazet były wstrząsające, w wyniku uderzenia jego czaszka rozpadła się na killkanaście kawałków.


Okazano jej finansowe wsparcie, a Sorbona zaoferowała jej pozycję kierownika katedry, która powstała specjalnie z myślą o jej mężu. Była pierwszą kobietą we Francji, która zrobiła doktorat z fizyki, a teraz pierwszą która objęła katedrę w Sorbonie. Kupiła dom pod Paryżem, gdzie staruszek teść-wdowiec,  opiekował się jej córeczkami. Superfilantrop i miliarder Andrew Carnegie ( na różne cele, wydał ponad 350 milionów dolarów ), poruszony jej historią, przyznał stypendia naukowe pracownikom jej laboratorium, co zapewniło Marii dużą niezależność badawczą.

„Jakież to smutne i beznadziejne! Byłbyś szczęśliwy, widząc, jak wykładam na Sorbonie,  i ja sama zrobiłabym to tak chętnie dla Ciebie. Ale czynić to zamiast Ciebie… Mój Piotrze, czyż mogło przyśnić się coś bardziej okrutnego?” - pisała potem w swoich dziennikach.


Była zrozpaczona, po kilkunastu dniach zaczęła prowadzić dziennik, w którym rozmawiała  z Piotrem. Do roku 1990 dziennik był niedostępny. Ten nietłumaczony nigdy na język polski i niepublikowany nigdzie w całości dokument znajduje się w sali manuskryptów Biblioteki Narodowej w Paryżu. 


Oto kilka fragmentów :


30 kwietnia 1906 r.

Drogi Piotrze, którego nigdy już tu nie zobaczę, chcę z Tobą pomówić. W ciszy tego laboratorium, gdzie nigdy nie myślałam znaleźć się sama, bez Ciebie. Najpierw chcę przywołać w pamięci ostatnie dni, jakie przeżyliśmy razem. Wyjechałam do Saint Remy w Wielki Piątek 13 kwietnia. Sądziłam, że to dobrze zrobi Irenie, a także, że łatwiej będę się tam mogła zająć Ewą bez mamki. O ile dobrze pamiętam, ranek spędziłeś w domu i wymogłam na Tobie obietnicę, że dołączysz do nas w sobotę wieczór. (...) 


Nazajutrz oczekiwałam Cię w St. Remy, nie byłam jednak pewna, czy Cię zobaczę. Wysłałam Irenę, żeby wyjechała Ci na spotkanie na rowerze. Przyszliście we dwójkę, Irena cała we łzach, ponieważ wywróciła się i zraniła w kolano. Biedne dziecko, Twoje kolano już prawie się wygoiło, za to ojciec, który Ci je opatrywał, już nas opuścił. 

(...) Poszliśmy szukać kwiatów i oglądaliśmy niektóre z nich wspólnie z Ireną. Ułamaliśmy też kilka gałązek kwitnącej mahonii i zrobiliśmy wielki bukiet jaskrów, które tak lubiłeś. Zabrałeś nazajutrz ten bukiet do Paryża i on żył jeszcze w chwili, w której Ty już byłeś martwy. (...)


Następnego dnia rano byłeś zmęczony (...) Rankiem usiadłeś na łące (...) Irena uganiała się z małą, okropną siatką i próbowała łapać motyle. Twierdziłeś, że i tak żadnego nie złowi, tymczasem ku jej ogromnej radości próba się powiodła. Namówiłam ją, by darowała motylowi wolność. Usiadłam blisko, a następnie oparłam się o Ciebie. Było nam dobrze, miałam z lekka ściśnięte serce, bo widziałam Twoje znużenie, ale jednocześnie czułam, że jesteś szczęśliwy.

Ja sama natomiast miałam uczucie, którego tak często doświadczałam ostatnio, że nic już nas nie niepokoi. Przepełniał mnie spokój i wielka tkliwość, jaką darzyłam wspaniałego towarzysza życia, który był ze mną. Czułam, że moje życie należy do niego. Moje serce wypełnione było miłością do Ciebie, mój Piotrze. Byłam szczęśliwa, czując, że tu obok Ciebie, w tym pięknym słońcu, z widokiem na cudowną dolinę, niczego mi nie brak. To dawało mi odwagę i wiarę w przyszłość. Nie wiedziałam, że 
nie ma dla mnie przyszłości. (...)

Niezbyt dobrze pamiętam, co zdarzyło się rano [19 kwietnia]. Wychodziłeś, spieszyłeś się,byłam w tym czasie zajęta dziećmi. Wyszedłeś, pytając mnie z dołu, czy przyjdę do laboratorium. Odpowiedziałam Ci, że nie mam pojęcia i żebyś nie zawracał mi głowy. I wtedy właśnie wyszedłeś. Ostatnie zdanie, z jakim zwróciłam się do Ciebie, nie było więc 
zdaniem pełnym miłości i uczucia. Ujrzałam Cię ponownie już martwego. (...)

Wchodzę do salonu. Mówią mi: "On nie żyje". Czy można pojąć podobne słowa? Piotr nie żyje, ten sam, którego widziałam, jak w dobrej formie wychodził dziś rano z domu, ten sam, którego miałam nadzieję trzymać w ramionach wieczorem. A teraz zobaczę go martwego, i to już koniec, na zawsze. Bez przerwy powtarzam Twoje imię "Piotrze, Piotrze, Piotrze, mój Piotrze". To go niestety nie wróci. Odszedł na zawsze, zostawiając po sobie pustkę i rozpacz. 


1 maja 1906 r.

W sobotę rano złożyliśmy Cię do trumny. Podtrzymywałam Ci głowę, gdy Cię przenoszono. Prawda, że nie chciałbyś, by robił to kto inny?  Pocałowałam Cię (...). Włożyliśmy do Twojej trumny kilka kwiatów oraz mój mały portrecik"małej grzecznej studentki", jak mnie nazywałeś, i który tak lubiłeś. To ten portret powinien Ci dotrzymać towarzystwa w grobie, ponieważ jest to wizerunek tej, którą wybrałeś,tej, która miała szczęście podobać Ci się na tyle, że nie wahałeś się zaproponować jej,
by dzieliła z Tobą życie, mimo że widziałeś ją zaledwie kilka razy. (...)

Po ulicy chodzę jak zahipnotyzowana, nie dbając o nic. Nie zabiję się, nawet nie pragnę popełnić samobójstwa. Czyż jednak wśród tych wszystkich pojazdów nie znajdzie się taki, który sprawi, że podzielę los mojego ukochanego? (...)


Proponują mi Twoją spuściznę, mój Piotrze, Twój wykład i kierowanie Twoim laboratorium. Zgodziłam się. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

7 maja 1906 r.

Wczoraj byłam na cmentarzu. Nie mogłam zrozumieć słów "Piotr Curie" wyrytych w kamieniu. Bolało mnie słońce i piękno przyrody. Zakryłam twarz welonem, żeby na wszystko patrzeć poprzez krepę.

11 maja 1906 rano

Mój Piotrze, wstaję po nocy dość dobrze przespanej, stosunkowo spokojna, ale nie mija nawet kwadrans, a oto znów mam ochotę wyć jak dzikie zwierzę. 

Kwiecień 1907

To już rok. Żyję dla Twoich dzieci, dla Twojego starego ojca. Czuję nadal żal, choć przytłumiony. Spoczywa na mnie wielki ciężar. Jakby to było dobrze zasnąć i już się nie obudzić. 

Moje kochane dzieci są jeszcze tak małe. Jakże ja jestem zmęczona. Czy będę miała jeszcze kiedykolwiek odwagę pisać? [... ]

Kilka lat później, w 1911 roku, tylko dwóch głosów zabrakło jej do tego, aby stała się jednym z czterdziestu członków Akademii Francuskiej i jedynym płci żeńskiej.  Bardziej na to zasługiwała, niż wielu z tych, którzy głosowali. 


W tym samym czasie prasa rozpisywała się na temat jej domniemanego romansu z Paulem Langevinem.  Ten francuski naukowiec opuścił wcześniej swoją żoną i czwórkę dzieci. Ponoć ich romans trwał niespełna rok. Był nagłośniony, tym bardziej, że Paul Langevin był od Marii o 4 lata młodszy !  Prasa brukowa prześcigała się w opisywaniu najbardziej plugawych szczegółów z jej życia. Wyssane z palca " opowieści " zamieniły jej życie w koszmar.

 

 

 

Maria oburzona agresywną reakcją prasy Maria wystosowała list do kilku redakcji, w którym napisała: 

„ Zgodnie z przysługującym mi prawem zażądam tytułem odszkodowania znacznych sum, które spożytkuję na badania naukowe”. Obawiając się procesu, redaktor naczelny jednej z najbardziej popularnej gazety we Francji, szybko przysłał jej list, w którym napisał:

„Teraz nie mogę pojąć, jak szaleństwo mego zawodu mogło mnie przywieść do tak haniebnego czynu”. 

Nagonka prasy skończyła się i do procesów nie doszło. Był to jednak bardzo zły okres w jej życiu.

I znowu przeznaczenie zakreśliło koło. Michel Langevin, wnuk Paula ożenił się z Heleną Joliot,  wnuczką Marii Skłodowskiej-Curie. Oboje byli, podobnie jak ich rodzice i dziadkowie, naukowcami ( fizykami nuklearnymi). Helene Langevin-Joliot jest obecnie emerytowaną dyrektorką badań w Centre national de la recherche scientifique w Paryżu.

Maria Skłodowska-Curie zmarła 4 lipca 1934 roku w alpejskiej klinice Sancellemoz w Passy na białaczkę spowodowaną zbyt wysokimi dawkami promieniowania pochłoniętymi podczas badań.

W świecie nauki była wielokrotną rekordzistką, łamiąc wiele stereotypów , będąc :

- pierwszą kobietą, która zdobyła doktorat z fizyki
- pierwszą kobietą profesorem uniwersytetu
- jedyną kobietą, która dwukrotnie otrzymała nagrodę Nobla
- jedynym człowiekiem na świecie, który otrzymał nagrodę Nobla w dwóch dziedzinach ( chemii i fizyki )


 W uznaniu jej zasług w roku 1995 Maria Skłodowska-Curie została pierwszą kobietą pochowaną pod kopułą paryskiego Panteonu. Odznaczona została także Legią Honorową.

Po JEJ śmierci Albert Einstein napisał : 

" była  jedynym  niezepsutym  przez  sławę  człowiekiem,  pośród  tych,  których  przyszło  mi  poznać. "

 

 

 

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych