JustPaste.it

Judaszowa pseudosensacja

Ewangelia Judasza miała wywrócić chrześcijaństwo do góry nogami. Fakt, powywracało się, ale nie w chrześcijaństwie, a głowach tych, którzy tak myśleli, twierdzili i pisali.

Ewangelia Judasza miała wywrócić chrześcijaństwo do góry nogami. Fakt, powywracało się, ale nie w chrześcijaństwie, a głowach tych, którzy tak myśleli, twierdzili i pisali.

 

Zainspirowany artykułem Hamiltona Starszego o Judaszu, tylko gwoli jego uzupełnienia, a nie konkurencji, postanowiłem opublikować poniższy artykuł.

* * *

Na tydzień przed świętami wielkanocnymi roku 2006 „Gazeta Wyborcza” doniosła na pierwszej stronie o sensacyjnym odkryciu rękopisu — rzekomej relacji Judasza z ostatnich dni życia Jezusa. Rękopis ten nazwano Ewangelią Judasza. Jej główne przesłanie sprowadza się do twierdzenia, że wbrew temu, czego na temat apostoła-zdrajcy uczą znane nam ewangelie kanoniczne, Judasz wcale nie był zdrajcą, lecz wiernym uczniem Jezusa, wyznaczonym przez samego Mistrza do wydania Go na śmierć. Według tej ewangelii, Jezus miał rzekomo zapewniać Judasza, że wybrał go do tego zadania, gdyż przewyższał pozostałych apostołów i ostatecznie będzie nad nimi panował. W jej świetle Judasz to nie tyle zdrajca, co niezrozumiany bohater, wysłannik Boga przyczyniający się do zbawienia ludzkości.

Mimo iż autorzy informacji przyznają, że treść rękopisu pochodzi dopiero z II wieku n.e. i że ewangelia ta powstał w środowisku gnostyckiej sekty kainitów (dlatego już od czasu swego powstania uważany był w Kościele za herezję), nie przeszkadza im to w zdecydowanym, choć niekonsekwentnym twierdzeniu, że jest to wiarygodne, autentyczne i oryginalne dzieło „pierwszych chrześcijan”. Sugeruje się też, że chrześcijanie pierwszych wieków zaczytywali się tym rękopisem aż do czasu, gdy rzekomo został zakazany na soborze nicejskim w 325 r. wraz z kilkudziesięcioma innymi podobnymi ewangeliami.

Artykuł pełen jest sformułowań mających przekonać czytelników, że oto mają do czynienia z prawdziwą sensacją, „największym odkryciem archeologicznym ostatnich 200 lat”, które być może „zachwieje prawdami chrześcijańskiej wiary”. Za tym nowym spojrzeniem na Judasza ma nawet przemawiać dotychczasowe „milczenie Kościoła” w jego sprawie czy powoływanie się na przychylne Judaszowi (lub choćby tylko wyrażające wątpliwości dotyczące tej postaci) opinie niektórych katolickich duchownych, uczonych i publicystów. Całości dopełnia przytoczenie głosów domagających się rehabilitacji Judasza, gdyż — nie wiedzieć czemu — miałoby to przyczynić się do poprawy stosunków chrześcijańsko-żydowskich i „rozwiązałoby problem braku miłosierdzia ze strony Jezusa wobec jednego z apostołów”.

Papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie, ale czytelnicy niekoniecznie, więc starczy już przytaczania szczegółów tej pseudosensacji medialnej. A ostra ocena bierze się z następujących przyczyn.

 

Gnostycy to nie chrześcijanie

Po pierwsze, fakt istnienia rękopisu zwanego Ewangelią Judasza nie jest żadną sensacją. Pisał o niej już w II wieku n.e. biskup Ireneusz w traktacie „Przeciwko herezjom”. To on pierwszy ujawnił, że rękopis przypisywany Judaszowi w rzeczywistości jest dziełem gnostyckim. Nie ma więc nic wspólnego ani z pierwszymi chrześcijanami — bo tych należy raczej łączyć z I wiekiem n.e. i Kościołem apostolskim — ani z chrześcijaństwem w ogóle. Co prawda gnostycy i wcześni chrześcijanie żyli w jednej czasoprzestrzeni, używali tego samego języka, posługiwali się podobnymi pojęciami (choć je inaczej pojmowali), ale mieli ze sobą tyle wspólnego, co dziś przewodniczący Lepper z prezesem Balcerowiczem. Dlatego utożsamianie tych grup ze sobą, jak to czynią autorzy judaszowej pseudosensacji, jest poważnym nadużyciem. Gnostycyzm (od greckiego słowa gnosis — poznanie) był bowiem prądem myślowym powstałym w II i III wieku n.e. na bazie różnych koncepcji pochodzących z filozofii hellenistycznej, judaizmu i chrześcijaństwa, jednak jego istota była chrześcijaństwu obca. Sami kainici zaś Boga Biblii, występującego w Starym Testamencie pod imieniem Jahwe, uznawali za złą moc, niższą od innego, dobrego Boga. Oddawali cześć biblijnym antybohaterom — tym, którzy występowali przeciwko Bogu Biblii, czyli m.in. Kainowi, Ezawowi i Judaszowi. Nie uznawali również prawa moralnego.

 

Prawdziwy rękopis fałszywego Judasza

Po drugie, należy odróżnić oryginalność, autentyczność i wiarygodność odnalezionego rękopisu jako dokumentu literackiego faktycznie pochodzącego od gnostyków z II wieku n.e. od treści tego dokumentu, która z perspektywy uznanych ewangelii jest całkowicie niewiarygodna. Jej przesłanie jest absolutnie sprzeczne z nowotestamentowym objawieniem. Co bowiem o Judaszu mówią prawdziwe ewangelie? Według nich, Judasz był jednym z dwunastu apostołów [1], ich skarbnikiem, ale nieuczciwym, gdyż podkradał powierzone mu pieniądze [2]. To on za 30 srebrników zaproponował arcykapłanom wydanie Jezusa [3] i stanął na czele zgrai, która przybyła pojmać Zbawiciela, wskazując Go pocałunkiem [4]. Był to akt zdrady i sprzeniewierzenia się służbie i apostolskiemu posłannictwu [5], wynik bezpośredniego działania szatana na umysł i serce Judasza [6]. Jezus wiedział, że Judasz może coś takiego zrobić, i dlatego przestrzegał go przed tym [7]. Wreszcie powodowany wyrzutami sumienia z powodu skazania Jezusa na śmierć, zwrócił pieniądze i popełnił samobójstwo [8]. Nie ma tu w ogóle mowy o jakiejś sekretnej umowie między Jezusem a Judaszem, o Jezusowej inspiracji czy zleceniu Judaszowi wydania Go. Judasz nie jest tu bohaterem ani wiernym uczniem. Gdyby nim był, gdyby „zdradził” na zlecenie Jezusa, to dlaczego miałby popełniać samobójstwo? Nie mówiąc już o tym, że próba ukazania Judasza jako lepszego od innych apostołów i tego, który z woli Jezusa miałby kiedyś nad nimi panować, jest całkowicie sprzeczna z obrazem Jezusa i wzajemnych relacji, jakich oczekiwał od swoich uczniów i jakie miały panować w Jego królestwie. Jezus przeciwstawiał się wszelkim próbom wywyższania się uczniów czy sporom o pierwszeństwo [9]. Duch wywyższania się nad innych to duch antychrystusowy, duch szatana, który powiedział kiedyś: „Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy. Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym” [10]. Duch Chrystusa zaś to duch samouniżenia. Chrystus, „chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” [11]. Już to porównanie wystarczy, by przekonać się, jaki duch inspirował autorów pseudoewangelii Judasza — ten sam, który inspirował jej bohatera do zdradzenia Jezusa.

 

Boże, zbaw wszystkich!

Po trzecie, rozważania nad rehabilitacją Judasza wpisują się w pewien współczesny trend powszechnego usprawiedliwiania wszystkich za wszystko pod hasłem Bożego miłosierdzia, które miałoby obejmować nawet tych rozkoszujących się grzeszeniem. Nie ma już miejsca na dokładniejszą analizę tego trendu, wystarczy powiedzieć, że to fałszywy kierunek, gdyż Biblia wcale tak nie uczy. To rodzaj szantażu. Szantażowanym jest tu sam Bóg, przed którym stawia się wybór — albo zgodzi się na zbawienie (usprawiedliwienie) wszystkich bez względu na to, co zrobili i co uważali, a wtedy ludzie łaskawie uznają, że faktycznie jest On miłosierny, albo Bóg się na to nie zgodzi, a wtedy przypisze Mu się brak miłosierdzia, okrucieństwo i wszystko, co najgorsze. Biblia rzeczywiście uczy, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale też tego, że oczekuje od grzeszników upamiętania, czyli nawrócenia się. Bóg umiłował świat tak, że dał za niego swego jedynego Syna, ale to wcale nie znaczy, że zbawieni będą wszyscy;. Spośród tych, do których dotrze poselstwo o zbawieniu w Jezusie, zbawieni będą tylko ci, którzy uwierzą w ofiarę Syna Bożego [12]. W tej tendencji do wywyższania miłosierdzia Bożego kosztem Jego sprawiedliwości następny w kolejce do usprawiedliwienia czeka Piłat, potem oskarżyciele Jezusa. A jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że już niedługo doczekamy się tekstów oczekujących od Boga (działającego przez chrześcijańskie Kościoły) usprawiedliwienia Hitlera (w imię pojednania niemiecko-żydowskiego), Stalina (żeby ostatecznie pogodzić komunizm z chrześcijaństwem), Mao Tse-tunga, Pol Pota, obowiązkowo Osamy bin Ladena, no i w końcu samego szatana [13]. Jak wszystkich, to wszystkich.

Olgierd Danielewicz  

 

[Artykuł został opublikowany w miesięczniku „Znaki Czasu” 5/2006].

 

[1] Zob. J 6,71; 12,4. [2] Zob. tamże 13,29; 12,6. [3] Zob. Mt 10,4; 26,14; Mk 3,19; 14,10. [4] Zob. Mt 26,47; Mk 14,43; Łk 22,47-48; J 18,2-5; Dz 1,16. [5] Zob. Łk 6,16; Dz 1,25. [6] Zob. Łk 22,3; J 13,2. [7] Zob. Mt 26,25; Mk 14,21; J 13,26. [8] Zob. Mt 27,3. [9] Zob. Mt 20,20-28. [10] Iz 14,13-14. [11] Flp 2,6-8. [12] Zob. J 3,16. [13] Faktycznie taki posulat już został wysunięty. Chodzi o tzw. apokatastazę — pogląd głoszący ostateczną odnowę świata materialnego oraz ostateczne zbawienie wszyskich istot rozumnych, łącznie z szatanem. W Polsce zwolennikiem apokatastazy jest ks. W. Hryniewicz, autor „Nadziei zbawienia dla wszystkich” (Lublin 1989).   

 

 

Autor: Olgierd Danielewicz