Szczęście trudno znaleźć,ale zgubić za to bardzo łatwo
O duchach i gwiazdach szczęśliwych
Matka prowadziła krętą ścieżką przez wzgórze zarośnięte piołunem, na zboczu był głęboki dół. Tu leżą niechrzczeni bolszewicy z 1920 roku, twój ojciec z nimi walczył, powiedziała. Ich dusze pokutują i straszą, nie wchodź tam! Była zabobonna jak każda baba na wsi, wierzyła w czary mary i piekielne moce.
Ale mimo to, kiedyś tam wlazłem. Nic, prócz pustego gniazda nie było. Nie taki diabeł straszny jak go malują, myślałem wspinając się po zboczu i kiedy głowa wystawała z jamy niewidzialna siła przytuliła do ziemi, ściągnęła na dół. Ze strachu narobiłem w portki. Wykaraskałem się na wierzch, to zawirował wiatr, jak rój pszczół uniósł suche liście w gorę, a potem porwał i mnie, spadłem na ziemię rozbijając nos.
Nastała cisza , niebo błękitne bez chmurek, drzewa nie kołysały się, na rzece płynęła spokojnie woda. Do domu wróciłem migiem z rozbitym nosem i śmierdzącymi portkami. W domu nic o tym nie mówiłem. Miejsce to omijałem jak diabeł święconą wodę!
Każdy śmiałek ponoć miał podobne perypetie. W nocy chowałem się pod kołdrę, ale wyobraźnia widziała niechrzczonych, rogate łby poszturchiwały w bok i budziły ze snu. Dorośli straszyli tymi bolszewikami, a ksiądz w kościele i pop w cerkwi po drugiej stronie rzeki wznosili modły o spokój ich duszy... Źli ludzie straszą i po śmierci - mówiono. Odprawiano czary mary, by najdalej ich odpędzić od zagród.
Najlepsza w tym była garbata babcia spod lasu, co mieszkała z wnuczkiem. Paliła jakieś zioła i szeptała "a kysz, a kysz", a ludzie kładli jej do koszyka jajka i osełki masła, żegnając się dziękowali za pomoc.
Ale potwory się lęgły w głowach dzieci i dorosłych jeszcze długo, zaczęły dopiero znikać za okupacji, kiedy przekonano się, że nie ma gorszego diabla niż człowiek, piekło czyni i ogniem nienawiści poraża drugiego, pali żywcem, wykłuwa oczy.,wyrywa złote zęby
Wtedy z utęsknieniem czekałem na powrót ojca z Łotwy. A kiedy wrócił zapytałem -Tato, bolszewicy są niewidzialni? - Ależ nie - odpowiedział - moja szabla widziała ich głowy z daleka. - A duchy straszą? - Ludzi należy się bać, jak dorośniesz to zrozumiesz, że na ziemi piekło zrobią,, gaszą gwiazdy nadziei . A nad rzeką, trąba powietrza ciebie uniosła, a nie żaden bolszewik, każdego lata tak się dzieje.
Ale bałem się , spałem z ojcem, jego głośne chrapanie odpędzało piekielne moce, łowiłem z nim ryby we śnie, słuchałem opowieści o pracy u Łotysza.
Wieczorem mama śpiewała o szczęśliwej gwiazdce, a ojciec przygrywał na harmonii. Błądziłem wzrokiem po niebie szukając jej . A piosenka leciała po łąkach, na wzgórza i rzekę. Słuchały jej ryby i ptaki, niebo i ziemia. Sąsiedzi siadali na ganku i też nucili patrząc tęsknym wzrokiem na roziskrzone niebo.
Biedni szukają szczęścia w niebie śpiewała, prosiła gwiazdę o lepsze jutro. Kończyła koncert słowami "pokazują gwiazdy innym, a swojej nie mogą znaleźć, szukają cale życie i umierają w nieświadomości. Mamy dawno nie ma, a słowa jej wciąż żywe.
W dzieciństwie błagałem aniołów o gwiazdkę. I szukałem jej w szkole, w miłości, pracy, alkoholu. I kiedy liście na drzewie życia pożółkły i wiatr je strąca, dostrzegłem ją dopiero w sobie.
I mniej cierpię, nie piję alkoholu i wierzę, że poszukiwanie radości na zewnątrz prowadzi na manowce, a niespełnione oczekiwania wtedy rozczarowaniem i okazją do picia i mordobicia.
"Czasu nie zatrzymam i straconego nie wskrzeszę, natomiast każdą chwilę mogę wykorzystać dla siebie bez , zazdrości i złości! Złość to mszczenie się na własnym zdrowiu przez głupotę innych. "Na ziemi więcej głupoty niż gwiazd na niebie i nikt jej nie policzy, a ileż przez nią goryczy-śpiewała wtedy mama!
Mam ogród, hamak i rybki w oczku wodnym - to jest moje szczęście , i tam jakoby słyszę śpiew mamy z tamtych lat. I czuję jak goreje jej gwiazda w moim sercu.
Przekonuje , że życie wędrówką udaną jest , gdy cel uświęca środki! W takiej niezwyklej podroży, co odnawia życie warto być.
Kiedy księżyc w ogrodzie, a maciejka pachnie i obok hamaku leżą psy Ben i Saba - świadomość bycia sobą koi niby balsam.
Zatapiam się w OGRODZIE, UCZUCIE SYMBIOZY z NATURĄ odbieram jak mleko z piersi matki i całuję jej słowa o gwiazdach z dzieciństwa!
Warto mieć hamak i ogród marzeń! Człowiek bez marzeń, to ryba bez wody. Na szczęścia, jak na chleb, trzeba umieć zapracować, śpiewała wtedy matka.
Na ziemi są ważni, ważniejsi i nietykalni i chłopcy na posyłki też są, przyniosą, wyniosą jak trzeba to pod dywan zamiotą.
Jednym gwiazdy patrzą w oczy, drugim wiatr w nie wieje. Jedni pod górkę, pochyleni przez życie całe, kozy wchodzą na nich becząc, a drudzy drwią z nich.
Mama , prostolinijna analfabetka z odciskami na dłoniach śpiewała o tym rzewne piosenki