JustPaste.it

Jesienią, o wiośnie…

Hm… I ta kromka chleba z miodem, u Mamy, czy pokropiona wodą i posypana cukrem, u Babci, to była poezja smaku i rozkoszy.

Hm… I ta kromka chleba z miodem, u Mamy, czy pokropiona wodą i posypana cukrem, u Babci, to była poezja smaku i rozkoszy.

 

kalamarz-36.jpg

 

Poranna mgła usiadła spokojnie na trawie, a z dala słychać było śpiew ptaków.

Te wspaniałe trele przypomniały mi okres młodości, więc zadumałem się troszeczkę, nad minionymi laty, gdy jeszcze, jako młodzik, w krótkich portkach biegałem po łące i zrywałem w miejscach niebezpiecznych, bazie.

ec84da167bbd3cc7f404cdf982865901.jpg

Choć oko już nie to samo, a węch został przytłumiony zębem umykającego czasu, to jednak w nozdrza moje, wpadł zapach wspomnień z tamtych lat.

Oczami wyobraźni dostrzegłem chłopca, dla którego szelest liści wydawał się tajemniczy, ale również i groźny.

Malec ten, swą młodą główkę, zaprzątniętą miał wizjami tak wspaniałymi, jak tylko dziecko to potrafi sobie wyimaginować. Dzikie ostępy Australii, czy groźne dżungle Afryki, przemierzał razem ze swym Przyjacielem, Tomaszem Wilmowskim. Zresztą, ów Tomek, nie tylko był jego Przyjacielem. Młodzi ludzie w całej Polandii, z zapartym tchem połykali każdą kartkę jego przygód.

1db028f705ab7a7782432eba9d4c96d0.jpg

Hm… I ta kromka chleba z miodem, u Mamy, czy pokropiona wodą i posypana cukrem, u Babci, to była poezja smaku i rozkoszy.

Jednak myśli chłopca, o którym piszę, zdecydowanie biegły w kierunku nieznanym. Może jeszcze wtedy o tym nie wiedział…, lecz poszukiwania, jak to chłopiec w tym wieku, rozpoczął od patrzenia w gwiazdy.

3608175d22cfab1dbaec2ea93f6b241d.jpg

Jak to chłopiec w tym wieku? Nie, chłopców w wieku, o którym piszę, nie interesowały gwiazdy, komety i nieogarnięta czeluść kosmosu. Chłopcy, w wieku, o którym piszę, trzymali się raczej twardo planety Ziemi i nie dawali się ponieść wyobraźni, przynajmniej, aż tak wielkiej i bujnej.

Tak, ten młodzik był inny.

Nawet  nieudolnym wzrokiem, czasami szukał Kogoś, kto swymi farbami nadał temu światu, kolory zaiste, subtelne, a także ostre i budzące grozę.

----

Ten kojący serce, bukiet wspomnień, przerwał, lecz tylko na moment, deszcz. Z rozrzewnieniem przyglądałem się maleńkim kroplom wody spływającym z listka na listek, aż na ziemię, gdzie mrówki z zapałem przebijały się przez wodne bańki, by nasycić się, ``żywotnym nektarem``.

----

Ciepła ziemia, piasek, igliwie, ścieżka w lesie i ten sam chłopiec, leżący na brzuchu i przypatrujący się dziwom nad dziwy.

Oto mrówki walczące z pająkiem, zajadle i ostro, jak na komendę, jak na rozkaz…

I ta czarna chmura… I ten sam deszcz, i ten wicher, co za chwilę się zerwie, chłoszcząc malca po twarzy i ratując życie pająkowi.

----

I łza, która poturlała się po twarzy autora.

----

Mijałem uliczki z dawnych lat. Lecz jakże one są nieładne. Takie czyste i wymalowane. A gdzie patyna czasu, gdzie rdza, gdzie wystające, zbutwiałe pnie?

I ta droga taka równa i już nie tak pachnąca ziemia. I trawa, już nie tak soczysta.

Nie ma już tych samych mrówek, nie ma pająka, ani chłopca z tamtych lat.

----

Jest za to mężczyzna przeglądający się w lustrze…

Twarz już lekko poorana i usta wykrzywione, a włosy w srebrzystej poświacie.

Tylko ciągle te same, młode i śmiejące się oczy. One potrafią ożywić to, czego od dawna już nie ma. Tymi oczami patrzy na mnie chłopiec, który jako młodzik, w krótkich portkach biegał po łące i zrywał w miejscach niebezpiecznych bazie, który swym nieudolnym wzrokiem, czasami szukał Kogoś, kto farbami nadał temu światu, kolory subtelne, a także ostre i budzące grozę.

----

Chłopiec szukał, a mężczyzna po wielu latach znalazł.

Pewnego dnia, zapukał do moich drzwi Przyjaciel i ofiarował mi Siebie. Znalazłem dzięki Jego Łasce perłę i nie mam zamiaru jej ukrywać.

Dokładnie tak, jak w Biblijnej przypowieści.

Tak ułożyło się moje życie. I choć jak wspomniałem, nie ma już tego chłopca sprzed wielu lat, to radość w sercu człowieka, którego włosy przyprószył pierwszy szron, jest zaiste dziecięca i szczera, ponieważ wreszcie znalazł sens swego istnienia.

I, jak obserwowana przeze mnie mrówka, przebijała się przez wodną bańkę, by nasycić się ``żywotnym nektarem``, tak ja podobnie do niej, pragnę tego ożywczego napoju, który może dać mi tylko Zbawiciel i Stwórca świata – Pan Jezus Chrystus.

I znowu łza. Tym razem, łza radości.