JustPaste.it

Krucjata

W numerze 11 (1082) tygodnika "Angora", pojawił się wywiad z niejakim Mirosławem Szypowskim zatytułowany "Oddajcie naszą własność".

W numerze 11 (1082) tygodnika "Angora", pojawił się wywiad z niejakim Mirosławem Szypowskim zatytułowany "Oddajcie naszą własność".

 

9d819d2dd8465cddad8992a9488c1709.jpg

 

Człowiek ten, którego aktywność daje o sobie znać od lat, przedstawia sobą typowy przykład bezrefleksyjnego kamienicznika, żywcem wyjętego z czasów pani Dulskiej. Dla niego wszystko jest jasne, Państwo Polskie istnieje po to i zmiana ustroju, która nastąpiła jakiś czas temu dokonana została po to, aby zaspokoić właścicieli nieruchomości.

Nie ma znaczenia, że w okresie ostatnich siedemdziesięciu dwóch lat w Polsce zaistniały procesy, jakie nie mają precedensu w całej historii naszej ojczyzny. Najpierw najbardziej barbarzyńska wojna w historii ludzkości przeorała Polskę i zlikwidowała jedną piątą jej mieszkańców, powodując niewyobrażalne straty przy których obecne tsunami w Japonii, to przysłowiowy mały pikuś (z całym szacunkiem dla tragedii i rozpaczy Japończyków). Potem dokonał się przewrót społeczny, także nie mający precedensu w naszej historii. Okazuje się, ze mogą się walić trony, ginąć narody, a prawo własności jest ważniejsze niż wszystkie prawa boskie.

Dla ludzi, którzy nie znają historii, bądź nie wyciągają z niej wniosków, chciałbym przypomnieć, że pomimo całej nienawiści do spuścizny Wielkiej Rewolucji Francuskiej Ludwik XVIII nie ośmielił się cofnąć jej skutków w zakresie zmian własnościowych i dlatego panował spokojnie do śmierci. Natomiast kiedy jego brat
i następca Karol X, ultras na tronie Francji, pod wpływem, takich ówczesnych, tamtejszych Szypowskich zaczął w oparciu o „święte prawo własności” restytuować majątki szlachty, to lud się wkurzył i pogonił całe to towarzycho, kończąc definitywnie panowanie Burbonów we Francji. Najjaśniejszy pan wiał z Paryża, aż się za nim kurzyło, przebrany za babę, jak nie przymierzając jakiś senator RP. Historia vita memoriae, magistra vitae myślę, że przynajmniej niektórzy politycy, kierują się to paremią i dlatego nie spieszą się z zaspokajaniem szypowskich zachcianek. Już widzę polityków, którzy odważyliby się zaproponować cofnięcie skutków reformy rolnej, huragan nie zmiata tak szybko, jak oni zniknęliby ze sceny.

Przy okazji jeszcze jeden wykwit intelektu ówczesnych ultrasów, do polecenia naszym aktywistom przewodniej siły. Karol X wprowadził karę śmierci za świętokradztwo, podczas gdy u nas dalej za takie straszliwe przestępstwo można zapuszkować zwyrodnialca zaledwie na marne dwa lata. Horrendum!     

Trzeba jednak przyznać, że nasz pryncypialny reprywator, to w sumie ludzkie panisko, albowiem jak łaskawie sam stwierdza: „Oczywiście nasze roszczenia dotyczą tylko obecnych granic Polski”. Już widzę ulgę malującą się na obliczu dzielnego psychiatry i Naczelnego Wodza w jednym. Nie będzie musiał ruszać swoich hufców na Wschód, aby Szypowskiemu zadość uczynić. Tym bardziej mu ulżyło, że po rozpędzeniu Wojska Polskiego pozostał mu do dyspozycji jedynie pułk podstarzałych
i nie zawsze, jak się ostatnio okazało trzeźwych generałów, a w miejsce znanego
z piosenki „starozakonnego baonu sanitarnego”, batalion kapelanów. Szeregowców jest tyle, że jeden pucybut przypada na trzech generałów. I kim tu walczyć, kiedy całe zdolne do noszenia broni wojsko (będzie tego ze 2 tysiące) w Afganistanie.

Pan Szypowski z nieukrywaną niechęcią pisze o kościele kat. „który kierując się własnym interesem, zupełnie zapomniał o swoich owieczkach”. Z jednej strony nie może przełknąć faktu, że „Episkopat nigdy nie poparł reprywatyzacji, mimo że Kościół sam odzyskał gigantyczne nieruchomości”,  a z drugiej marzy mu się wejście w buty kościoła i uzyskanie jakiejś normy generalnej dla wszystkich kamieniczników, takiego peerelowskiego dekretu o nacjonalizacji à rebours.   

Byłaby to furtka do odzyskania nie koniecznie tego co swoje, tak jak kościół dostał „zwrot” „zagrabionego” majątku z kilkuset procentową nadwyżką. Bez żadnej możliwości kontroli tej, jak się obecnie okazuje, kryminalnej, paserskiej operacji ze strony organów demokratycznego państwa. Riplay takiego, kompromitującego nas
w oczach cywilizowanych społeczeństw, rozwiązania „prawnego” jest obiektem zabiegów i marzeń byłych właścicieli.

Każdy, kto zainteresował się bliżej tematem kondycji finansowej przedwojennych właścicieli, zwłaszcza ziemskich, (odsyłam tu do reportaży z tego okresu Melchiora Wańkowicza, o którym wszystko można powiedzieć, tylko nie to, że był fanem komuny) wie iż przytłaczająca ilość nieruchomości, zwłaszcza ziemskich, była
w przededniu wojny zadłużona do 90 % swojej wartości. Gdyby nie wojna, to znaczna część tych majątków zostałaby zlicytowana na poczet wierzytelności banków, skarbu państwa (za niezapłacone podatki), czy zwykłych lichwiarskich pożyczek, a ich właściciele podzieliliby los spauperyzowanej drobnej szlachty
i bezrolnego chłopstwa. I oto zjawia się dzielny krzyżowiec reprywatyzacji i głosi: – Oddać wszystkim, nie sprawdzając „czyje co je”.

Tego rodzaju akty „sprawiedliwości dziejowej” na milę cuchną wszeteczną komuną. Jeżeli już w ogóle miałoby dojść do takiego, moim zdaniem nieusprawiedliwionego aktu rozrzutności ze strony Państwa Polskiego, to powinno się to odbywać na drodze sądowej (od której tak skwapliwie uciekał kościół, wiedząc że przy zastosowaniu jawnych, cywilizowanych procedur, nigdy nie wyrwał by tyle od państwa), która umożliwiłaby weryfikację roszczeń i zapobiegła ukrzywdzeniu spadkobierców przedwojennych wierzycieli zadłużonych majątków (w tym Skarbu Państwa, który jest dobrem wspólnym wszystkich Polaków).   

Jeżeli miałoby w ogóle do tego dojść! A jest wiele argumentów przeciw i to bardzo poważnych. Obok powołanego wyżej zadłużenia, na przykład pytanie dlaczego uprzywilejowani mają być tylko ci, których majątki leżały w obecnych granicach Polski? A ci zza Buga to od macochy? A co z tymi których domostwa zostały obrócone w perzynę w wyniku działań wojennych, a ziemia pocięta transzejami, naszpikowana żelastwem i zaminowana? Im się nic nie należy? A dlaczego nie odebrać chamom ziemi rozparcelowanej w ramach reformy rolnej i zwrócić wielmożnemu państwu? Co do ostatniego to myślę że na ten temat cwany krzyżowiec nawet by się nie zająknął, bo już słyszy kucie kos i chóralny męski śpiew: „Mamy racławickie kosy, Kościuszkę Bóg zwoli”.

Druga wojna uczyniła z Polski niezorany ugór i przetrzebiła Polaków. Kraj dźwignął się z ruin wysiłkiem i nakładem większości obywateli. Piszę nakładem, ponieważ to właśnie praca zwykłych ludzi, opłacana przez dziesiątki lat znacznie poniżej jej rzeczywistej wartości. finansowała odbudowę Polski i pozwoliła stworzyć gospodarkę, z której wyprzedaży od ponad 20 lat m.in. żyjemy. I oto zjawia się naburmuszone panisko i mówi nam, że będziemy zwracać zgodnie z regułą „na kogo wypadnie na tego bęc”, pod warunkiem wszakże, „bęc” trafi na niego. To może doliczmy każdemu za pracę w PRL-u brakującą część poborów i zwróćmy wszystkim? Jak krzyżowiec, to i babcia też.

Jeszcze dwie sprawy. Pochylił się pan reprywator z troską nad dolą byłych właścicieli Wilanowa, których przodkowie wielce byli dla rozbiorów Polski zasłużeni. Jak widać ta międzynarodówka wspólnych interesów „nie zna granic ni kordonów”.
I drugie, odnośnie zwrotu lasów odsyłam ponownie do Wańkowicza, opisuje on jak twardo urzędnicy państwowi musieli bronić ówczesne lasy przed pazernymi właścicielami, którzy gdyby im pozwolono w krótkim czasie zamieniłyby Polskę  w step szeroki.

A przy okazji może ktoś mi ktoś wytłumaczy, co ma państwo Izrael do majątku pozostałego po obywatelach polskich. Nie wystarczy już, że musimy transferować nasz majątek do państwa Watykan?

 

Centus