JustPaste.it

Wielkie intrygi nadal w cenie - Hrabia Monte Christo

Nienawiść zaślepia, gniew ogłusza, a ten, kto pragnie zaspokoićżądzę zemsty, może przypadkiem napić się goryczy.Dumas ojciec

Nienawiść zaślepia, gniew ogłusza, a ten, kto pragnie zaspokoićżądzę zemsty, może przypadkiem napić się goryczy.Dumas ojciec

 

Nienawiść zaślepia, gniew ogłusza, a ten, kto pragnie zaspokoić
żądzę zemsty, może przypadkiem napić się goryczy.

Dumas ojciec
Ciągle powstają listy najważniejszych książek w historii literatury powszechnej, najciekawszych filmów filmografii światowej, po wysłuchania audiobooka „Hrabia Monte Christo” przestaje dziwić fakt, iż właśnie ta pozycja znajduje się zarówno w bestsellerach traktujących o książkach, jak i obrazach kinowych. Dumas stworzył utwór zawierający nie tylko niesamowitą fabułę, jako pisarz dokonał czegoś większego (przynajmniej w moich oczach), a  mianowicie wspaniały kalejdoskop postaci, z tak charakterystycznymi cechami, że mogą służyć przykładem niejednemu współczesnemu pisarzowi.

Interpretacja pana Marka Walczaka jest bezbłędna, pomimo trudnego słownictwa, wielokrotnie złożonych zdań, zajmujących czasami dziewięć linijek maczku (sic!) lektor doskonale się sprawuje. Charakterystyczne cechy nadane poszczególnym bohaterom (ksiądz Faria, Caderousse) dodają pewnego rodzaju smaczku, dzięki czemu powieść płynie i miejscami nie sposób się od niej oderwać. Nie bez powodu wydawnictwo na okładce pudełka zamieściło peany na cześć aktora czytającego miedzy innymi „Potop”. Opinie słuchaczy potwierdzają, tylko to, czego możemy spodziewać się po tak uznanym lektorze, jak Walczak. Pozytywnym zaskoczeniem była także okładka i pudełko, gdyż audiobook oprócz przeźroczystego opakowania zapakowany jest w dodatkowe tekturowe pudełko. Kupujący zyskują dodatkową ochronę, a wydawca miejsce, gdzie może wpisać informacje dotyczące książki francuskiego pisarza.

Każdy z dociekliwszych czytelników książki Dumas’a zapewne już wie, iż „Hrabia Monte Christo” to nie tylko czysta imaginacja autora. Tak naprawdę jeden z najbardziej znanych pisarzy francuskich posłużył się prawdziwą historią. Pierre Picaud stał się pierwowzorem głównego bohatera, tak wspaniale naszkicowanego przez Dumas’a ojca. Ten francuski szewc został wtrącony do więzienia z powodu fałszywego donosu jego trzech „przyjaciół”. Oskarżony o bycie angielskim szpiegiem spędził siedem lat w więzieniu, tam poznał współwięźnia, który naprowadził go na ukryty skarb. Picaud pod innym nazwiskiem wrócił do Paryża i zemścił się na swoich „kompanach”. Oczywiście nie była to tak wymyślnie uknuta intryga, jak w książce „Hrabia Monte Christo”, Pierre zabił swoich dwóch prześladowców i przy próbie morderstwa trzeciego, sam zginął.

Pomimo, iż pomysł autora nie jest oryginalny, to jednak to co zostało nadbudowane na początkowym koncepcie jest nieszablonowe i nietuzinkowe. Dodam jeszcze, iż powiązanie akcji z faktycznymi wydarzeniami historycznymi zapewnia książce pewną ciągłość oraz świadomość, że utwór gdzieś zmierza, a nie pląta się i mota nie dochodząc do żadnych konkluzji. Konkretne umiejscowienie w czasie nadaje cech autentyczności oraz skłania czytelnika do dowiedzenia się więcej o sytuacji politycznej Europy XIX wieku. Powieść to nie tylko przekrój społeczny, i historyczny tamtego okresu, to także ukryta krytyka ustroju politycznego, władzy sądowniczej, oraz wyższych klas dziewiętnastowiecznej Francji.

„Hrabia Monte Christo” to klasyk, który każdy powinien mieć szansę poznać, nie jest to mdła historyjka, o jakiej często zapominamy, jest problematyczna i kontrowersyjna, to powieść bumerang – wraca się do niej zarówno w ponownej lekturze, jak i w dyskusjach. To do niej właśnie czytelnicy porównują inne lektury. Nie znam nikogo, kto żałowałby spędzenia kilkudziesięciu godzin spędzonych na czytaniu powieści Dumasa.  

Wbrew pozorom to właśnie główny bohater często mnie irytował i to z dwóch skrajnie różnych powodów: jego początkowej bezgranicznej naiwności dziecka (którym w sumie był), a potem z powodu niesamowitej sztuki snucia intryg, wiążącej się z niepospolitą inteligencją Edmunda. To był chyba jeden minus całej powieści – bo pierwszy głupiutki i cierpiący za miliony chłopczyk przeobraził się w bezwzględnego konstruktora wielkiego planu zemsty. Zaledwie w przeciągu jednej chwili – w momencie kiedy zdał sobie sprawę, za sprawą księdza Farii, kto krył się za całym złem, jakie mu zostało wyrządzone Dantes dostępuje objawienia i zmienia się całkowicie. Jednakże taki właśnie zabieg pozwolił mi się dłużej zadumać nad charakterem głównego bohatera i pomysłem samego pisarza. Przecież każda książka musi mieć swoich złych bohaterów, a gdy są to zwykłe typki spod ciemnej gwiazdy, powieść przestaje być interesująca i zmienia się po prostu w operę mydlaną. Myślę, że cała sztuka powinna tkwić w tworzeniu postaci nie „białych” i „czarnych” lecz „szarych”. Konwencja tworzenia bohaterów dobrych i złych powinna się kończyć na bajkach dla najmłodszych, bo tylko dzieci potrzebują schematów. Człowiek dorosły nie szuka już wzorów zachowań, lecz, według mojej opinii, szuka granic, punktów gdzieś pomiędzy fascynujących i nie dających się umieścić w żadnym zbiorze, jest tak jakby pomiędzy liczbami rzeczywistymi i nierzeczywistymi.

Dantes i Monte Christo to dwa różne charaktery mieszczące się w jednej postaci. Ta pierwsza młoda, głupio naiwna dusza, poprzez swoją łatwowierność  jest stale raniona, jednak ta druga, bezwzględna, przede wszystkim zadaje ból tylko sobie, a radości może sprawić jej tylko nieprzejednana zemsta okraszona bezwzględnością. Jedynym rozsądnym wyjściem, do którego w końcu dochodzi schizofreniczny bohater jest przebaczenie, a raczej zapomnienie, i o dziwo czytelnika nie irytuje fakt, iż tak proste z pozoru rozwiązanie nadchodzi Dantesa/Hrabiego dopiero po prawie pięćdziesięciu godzinach słuchania.