JustPaste.it

Teoria ewolucji - prawda czy fałsz?

Czy wielki przełom w postaci teorii Darwina to jedna wielka mistyfikacja?

Czy wielki przełom w postaci teorii Darwina to jedna wielka mistyfikacja?

 

1. Wstępik

                Wysnuta przez Darwina teoria, że człowiek pochodzi od małpy, była zdecydowanym przełomem w nauce. Owszem, był to zdecydowany przełom. Szkoda tylko, że w świetle najnowszych odkryć, pomimo tak bardzo rozwiniętej technologii, tak naprawdę nikt nie jest w stanie jednoznacznie określić, na ile to jedno krótkie zdanie jest prawdziwe. Gdyby przypadkowo spotkaną na ulicy osobę spytać o zgodność teorii ewolucji z religią, nikt nie potrafiłby logicznie wyjaśnić swojej wiary w Boga i jednocześnie poparcia dla ewolucji. W znacznej większości przykładów kreacjonizm, czyli wiara w stworzenie świata przez Boga, kłóci się z darwinowskimi poglądami i nijak nie da się ich połączyć. Dwa wykluczające się wzajemnie fakty nie mogą jednocześnie zaistnieć, więc albo człowiek zostaw stworzony, albo wyewoluował z rybek, małpek, szczurków, wodorostów czy czegośtam jeszcze innego. Dochodzimy więc do wniosku, że ktoś się myli. Tylko kto?

2. Jak powstał człowiek?

                To pytanie od dawna prześladuje ludzi nauki, usiłujących wymyślić i potwierdzić wiarygodnymi dowodami teorię najbardziej odpowiadającą rzeczywistości. Według Biblii, człowiek został stworzony z niczego, w szóstym dniu stwarzania świata. Ale zaraz, naukowcy nie odrzucają ostatecznie teorii kreacjonizmu, ani Kościół nie 7c233a27032740f55ed169fcd3f2329a.gifodrzuca teorii Darwina. W takim razie obie są prawdziwe? Czyli człowieka stworzył Bóg, ale też człowiek wyewoluował z innego organizmu? W takim razie Adam był małpą? Czy może jednokomórkowcem? Ale zaraz, jak w ogóle powstało życie? Z bulionu, o którym mówią naukowcy, czy też było stworzone przez Boga piątego i szóstego dnia?

3. Antropogeneza

                Przyjrzyjmy się schematowi rozwoju człowieka proponowanemu przez naukę, znanemu wszystkim mniej lub bardziej ze szkoły, encyklopedii i programów popularnonaukowych. Przodków rodzaju homo można upatrywać w żyjących ponad 3 mln lat temu australopitekach, takich jak a. afarensis. Za najstarszego przedstawiciela rodzaju homo uważa się zwykle człowieka zdolnego (homo habilis) z przełomu pliocenu i plejstocenu. Wyznacza on początek tendencji do rozrostu mózgu – jego puszka mózgowa miała już pojemność ponad 600 cm3, podczas gdy u typowych australopiteków nie przekraczała 400-500 cm3. Dalsza ewolucja człowieka w plejstocenie wiązała się ze zwiększeniem rozmiarów ciała, powiększeniem mózgu i redukcją szczęki. Zmianom anatomicznym towarzyszyło doskonalenie struktury społecznej, umożliwiające polowanie na dużą zwierzynę oraz postęp kulturowy, umożliwiający ekspansję nowych siedlisk. Już u progu plejstocenu, prawie 2 mln lat temu, wczesny Homo zasiedla Azję, a milion lat temu jest już w Europie. Rozmaitym znaleziskom plejstoceńskich praludzi nadawano odrębne nazwy rodzajowe i gatunkowe, ale większość z nich można zaliczyć do szeroko pojętego Homo erectus. Na tym etapie człowiek opanował ogień (do odstraszania drapieżników, obróbki pożywienia, wytwarzania narzędzi i ogrzewania w lodowcowym klimacie). W ciągu ok. miliona lat pojemność mózgu zwiększyła się z ok. 800 do 1200 cm3. W późnym plejstocenie (ok. 200 tys. lat temu i później) Europę i Bliski Wschód zamieszkuje człowiek neandertalski – rodzima forma praczłowieka o krępej budowie ciała przystosowanej do mroźnego klimatu i mózgu nieco większym (ok. 1500 cm3) od człowieka współczesnego, ewoluującego równolegle w Afryce. Anatomicznie nowoczesny Homo sapiens dociera na Bliski Wschód ok. 100 tys. lat temu, a na południe Europy (tzw. człowiek kromanioński) – ok. 40 tys. lat temu. Neandertalczycy wymierają podczas ostatniego zlodowacenia (ok. 30 tys. lat temu).

4. Co to jest ewolucja?

                Ewolucja to powolny, nieodwracalny i kierunkowy proces rozwoju organizmów, którego efektem jest coraz większa różnorodność, złożoność i organizacja świata żywego i któremu podlegają całe populacje, a nie pojedyncze osobniki.

                Teoria ewolucji Darwina, nazywana teorią doboru naturalnego, powstała po długim i dogłębnym procesie tentegowania w głowie, została przedstawiona przez Karola Darwina w dziele "O powstawaniu gatunków" w 1858. Opierała się na kilku podstawowych prawach:
- zmienności powszechnej i bezkierunkowej, które mówi, że gatunki charakteryzuje duża zmienność dziedziczna i niedziedziczna, jedynie zmiany dziedziczne mają znaczenie w ewolucji,
- olbrzymiej różnorodności organizmów, które mnożą się w postępie geometrycznym,
- walki o byt, która jest mechanizmem ograniczającym nadmierną liczbę organizmów, walka o byt może się odbywać bezpośrednio między dwoma różnymi gatunkami w układzie ofiara - drapieżnik lub pośrednio, w obrębie jednego gatunku w wyniku konkurencji o tę samą niszę ekologiczną,
- dziedziczenia, które mówi, że osobniki które przeżyły przekazują korzystne cechy swemu potomstwu,
- doboru naturalnego - w walce o byt przeżywają osobniki najlepiej przystosowane, formy pośrednie wymierają, co prowadzi do coraz większej rozbieżności cech w następnych pokoleniach i powstania z czasem form bardzo różniących się od form wyjściowych i powstawania nowych gatunków. Wnioskiem wypływającym z tych założeń jest konieczność zmiany częstości występowania genów w populacji – taka, że geny warunkujące korzystniejsze cechy zwiększą swoje występowanie. Z ewolucją związane jest zagadnienie powstawania nowych gatunków, czyli procesu specjacji. Wyróżniamy dwa interesujące nas rodzaje specjacji: powstawanie nowego gatunku z jednego lub z połączenia dwóch istniejących gatunków.

06a772750e363e196cd5a6ea619549ac.jpg

5. Obalenie

                Wykorzystując dowolnie wybraną definicję z dowolnie wybranej dziedziny, która jest praktycznie niemożliwa do dokładnego zbadania, bardzo łatwo jest człowiekowi wykształconemu sformułować własną teorię, przedstawić kilka twierdzeń, uznając je za niepodważalne dogmaty i stać się sławnym. Dlatego warto zwrócić uwagę, jak coś o czym wszyscy są święcie przekonani ma się do rzeczywistości, aby uniknąć omamienia przez szarlatanów wykorzystujących ludzką naiwność. Zaproponowane przez Darwina wyjaśnienie powstawania zmian ewolucyjnych było tak proste i logicznie udokumentowane, że szybko zostało przyjęte przez większość biologów („teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!”). Można to jednak światowi nauki wybaczyć, oczy naukowców zostały zamydlone przez „dowody” dostarczane w kolejnych latach: rzekome szczątki brakujących ogniw ewolucji, łączących człowieka z małpą, które później okazywały się tylko kolejnymi oszustwami, lub przedstawianie prawdziwych szczątków zwierząt uznanych za brakujące ogniwa, którymi się później nie okazywały.

Teoria doboru naturalnego zakłada stopniowe przystosowywanie się organizmów do panujących warunków i wymieranie form pośrednich, jednak do dziś nie ma ani jednego udokumentowanego przypadku znalezienia organizmu z częściowo rozwiniętym organem, wszystko co powstało było od razu w pełni ukształtowane. Oprócz tego, wszystkie zmiany powodujące powstawanie nowych gatunków miałyby być powodowane przez mutacje genowe. Wszystko pięknie, tylko jest jeden problem… jak często zdarzają się mutacje wpływające pozytywnie na rozwój organizmu? Praktycznie nigdy. Czy w takim razie możliwe jest powstanie tak ogromnej różnorodności organizmów żywych, nawet na przestrzeni milionów lat? Weźmy za przykład lwa. Współcześni ludzie znają dokładnie takie same lwy jak ci sprzed stu, dwustu, może nawet tysiąca, dwóch tysięcy lat, więcej? Dzieci obecnych lwów również pozostają lwami i trudno, żeby zmieniły się w coś innego. W obecnym świecie nie obserwuje się absolutnie żadnych zmian ewolucyjnych. Ktoś powie, do tego potrzeba czasu. Jak długo w takim razie musi się zmieniać jednokomórkowy organizm, aby zmienić się w lwa, skoro na przestrzeni setek, tysięcy lat nie dało się zauważyć żadnych, nawet najmniejszych, zmian? Inny przykład, którym posługiwał się Darwin, to przesławne zięby z Galapagos. Na przykładzie zmian w kształcie dziobów zięb z różnych wysp przedstawił proces przystosowywania jako początek powstawania nowych gatunków. Była to jednak tylko kolejna nieudolna próba poparcia swoich założeń. My i dziś mamy takie przykłady, chociażby psy. Rasy, choćby radykalnie się różniące, mają nadal cechy wspólne kwalifikujące je do jednego gatunku. Chihuahua, bokser, doberman – wszystkie te zwierzęta były, są i pozostają psami. Trudno oczekiwać, żeby nagle jakiemuś bernardynowi wyrosły kopyta i zaczął się zmieniać w kozę. Problem z wytłumaczeniem pojawia się jednak w przypadku naocznych dowodów w postaci zaawansowanych krzyżówek genetycznych, d10d2910194c226cbff8c3d87c7ecf1c.jpgjaką jest np. lygrys (ang. liger), czyli hybryda lwa i tygrysa. Problem jednak znika, gdy się okazuje, że najczęściej wyniki takich krzyżówek są bezpłodne, a w naturze występują bardzo rzadko, w dodatku tylko u bardzo podobnych do siebie gatunków, poza tym w wyniku krzyżówek nie powstają żadne nowe cechy, których nie byłoby wcześniej u jednego z osobników. Kardynalnym błędem Darwina było przyjęcie ewolucji za fakt, którego nie trzeba udowadniać, dogmat, o który opierały się wszystkie kolejne wymyślane przez niego prawa. Co do samego człowieka, z datowania wykopalisk wynikałoby, że niektóre gatunki małp uważane za kolejne etapy rozwoju człowieka żyły jednocześnie, a homo sapiens pojawił się po prostu znikąd. Ale tak naprawdę nie do końca można wierzyć datowaniu metodą izotopu węgla promieniotwórczego, bo jest bardzo niedokładna, a niektórzy twierdzą nawet, że w ogóle nie działa dla znalezisk starszych niż kilka tysięcy lat, więc nie możemy uznać za prawdziwe żadnych dowodów kopalnych. Wniosek: różnorodność istnieje, proces przystosowywania jest prawdopodobny, a ewolucji nie ma. Człowiek nie mógł wyewoluować z żadnego innego organizmu.

6.             Kreacjonizm

                Przechodzimy zatem do drugiej teorii, czyli kreacjonizmu. Głosi ona, że zarówno człowiek jak i cały świat zostały stworzone przez Boga, najwyższą, najpotężniejszą, nieomylną istotę. Pięć dni zajęło mu stworzenie Kosmosu, Ziemi i wszystkiego na niej, a szóstego dnia „(...) rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi.”. Argumentów na potwierdzenie swoich racji kreacjoniści mają bardzo dużo, żaden jednak nie jest choćby odrobinę wiarygodny. Najbardziej znanym jest niemożliwość przypadkowego powstania tak pięknego i doskonałego świata. Ziemia, planeta na której żyjemy, gdyby znajdowała się jakieś 5% bliżej Słońca, oceany by się wygotowały, 1% dalej – zamarzłyby. W obu przypadkach życie nie byłoby możliwe. Współpraca wszystkiego co istnieje: człowiek oddycha tlenem znajdującym się w atmosferze, która nie mogłaby istnieć w potrzebnej nam formie przy odrobinę mniejszej lub większej sile grawitacji. Potrzebny nam do życia tlen jest produkowany przez rośliny, które żyją dzięki energii słońca i substancjom pochodzącym z ziemi, a także dwutlenkowi węgla, pochodzącemu od innych żywych organizmów. I tak dalej, i tak dalej. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, że to, co my nazywamy cudami, zdarza się bardzo często, a w skali wszechświata – cały czas. Wygrana w lotka to jedna szansa na 13 983 816. Mimo tak małej szansy, w losowaniu z 30 marca 1994 stwierdzono aż 80 wygranych I stopnia, a w 1995 roku w Olsztynie ten sam gracz trafił dwie "szóstki" w odstępie dwóch tygodni. Czy zatem powstanie jednej planety, nawet idealnie zharmonizowanej, w przeliczeniu na nieskończoną liczbę zdarzeń we wszechświecie, jest tak bardzo nierealne, że wymagałoby boskiej interwencji? Okazuje się więc, że argument ten można bardzo łatwo obalić, powołując się na prosty, przyziemny przykład. Encyklopedia PWN mówi, że cud to „zjawisko niewytłumaczalne za pomocą praw naukowych, w religiach interpretowane jako interwencja sacrum w ziemską rzeczywistość”, czyli jeśli nie umiemy czegoś wyjaśnić, religia obróci to na swoją korzyść jako potwierdzenie istnienia istoty wyższej. Człowiek jest jednak istotą mocno ograniczoną i nie wszystko jest w stanie zbadać i zrozumieć. Zamiast więc znowu przyjmować coś za pewnik, lepiej cierpliwie poczekać, aż możliwe będzie naukowe wytłumaczenie wszystkich zjawisk. Gdyby istota wyższa chciała nam coś przekazać, powiedzieć, zrobiłaby to bezpośrednio i zrozumiałym dla nas sposobem.

Alternatywą dla  kreacjonizmu jest tzw. inteligentny projekt, czyli współczesny wariant tradycyjnego argumentu teleologicznego na istnienie Boga, zmodyfikowanego tak, by uniknąć wskazania projektanta co do natury lub tożsamości. Wygodne wyjaśnienie – jakaś siła sprawcza zadziałała, ale ludzie są póki co zbyt ograniczeni, by móc ją poznać, zbadać, wyjaśnić.