JustPaste.it

"To, co mnie żywi, niszczy mnie"

Pieszczotliwie "Ana". Kochana, wielbiona, pożądana, znienawidzona. Mami, otumania, uzależnia. Zabija powoli. O kim mowa? O anoreksji, oczywiście.

Pieszczotliwie "Ana". Kochana, wielbiona, pożądana, znienawidzona. Mami, otumania, uzależnia. Zabija powoli. O kim mowa? O anoreksji, oczywiście.

 

Fakty i mity

 

Anorexia nervosa, inaczej jadłowstręt psychiczny, została uznana za chorobę cywlizacyjną XXI wieku. W rzeczywistości jej przejawy odnotowywano już wieki temu, po raz pierwszy w starożytnej Grecji. Kapłanki niektórych bóstw celowo głodziły się dla zachowania odpowiednich proporcji ciała. Faktem jest jednak, że schorzenie to praktycznie nie występuje w biednych społeczeństwach. Wydaje się, że jest uwarunkowane dobrobytem. Tam, gdzie jedzenie jest na wagę złota, nikt umyślnie go sobie nie odmawia.

Anoreksja częściej dotyka kobiet, ale nie jest to regułą. Zdarzają się przypadki zachorowań mężczyzn, zwłaszcza młodych. Wiek także nie chroni przed jadłowstrętem. Odchudzają się zarówno nastolatki, jak i osoby dojrzałe. Na największe ryzyko są jednak narażone dorastające dziewczyny, które nie do końca akcpetują swoje ciała lub zmiany, jakie w nich zachodzą.

Nie jest prawdą, że anoretyczki niczego nie jedzą. To zależy od indywidualnego przypadku. Niektóre z nich rozpisują sobie ilość i godziny posiłków, inne ograniczają je do minimum. Jedne spożywają kilkaset kalorii dziennie, inne potrafią przetrwać na zaledwie kilkudziesięciu. Część chorych katuje się ćwiczeniami, część natomiast przeciwnie, unika ich.

Tych, którzy wpadli w sidła najgorszej z diet, możemy podzielić na dwa typy: restrykcyjny i bulimiczny. Ten pierwszy charakteryzuje się bezwględną kontrolą pokarmu, który przyjmujemy. W tym drugim występują wymioty, poprzedzone atakami głodu i wyrzutami sumienia. Podczas jednego napadu bulimicznego chory jest w stanie pochłonąć kilka, bywa, że nawet kilkanaście tysięcy kalorii.

 

Spowiedź Anonimowej Anorektyczki

 

"Zaczęło się prozaicznie - mówi A.A. - Przyszła wiosna, zrobiło się ciepło, a ja, ku swojemu przerażeniu, przestałam się mieścić w letnie ubrania. Nie byłam gruba, nawet nie przy kości, chciałam jedynie schudnąć trochę przed wakacjami. Już prawie mi się udało, ale po świętach wielkanocnych znowu przytałam. Wtedy postanowiłam porządnie się za siebie zabrać. Przez kilka miesięcy, kiedy chodziłam do szkoły, nie było mi trudno unikać jedzenia. Rodziców zapewniałam, że jadłam na mieście. Do szkoły brałam jedynie mały jogurt, czasem jeden batonik musli, który musiał wystarczyć mi na osiem godzin. Jakaś sałatka, wieczorem dwie kanapki, tak żyłam. Od czasu do czasu zmagałam się z gwałtownym apetytem, co przeważnie kończyło się atakiem na ciasteczka. Potem żal do siebie, wściekłość i trzysta brzuszków. I jeszcze parę przysiadów. I bieg po schodach. Mało, mało, mało... Mimo takiego sposobu odżywania, pozwalałam sobie czasem na małe grzeszki, więc nie schudłam drastycznie. Do wakacji ubyło mi pięć kilo, idealnie, myślałam. Na początku chciałam pozbyć się tylko dwóch, ale teraz nie było już odwrótu. Panicznie się bałam, że jeśli zacznę jeść normalnie, natychmiast przytyję. Więc ścinałam kalorie coraz bardziej. I bardziej. Przez dwa tygodnie jadłam około sześciuset. Piłam specjalne herbatki, stosowałam środki na przeczyszczenie. Mama była bezradna. Próbowała namówić mnie do normalnych posiłków, ale jakoś zawsze udawało mi się wymigać. A jeśli nawet nie, bez skrupułów oszukiwałam, kombinowałam, chowałam jedzenie. Musiałam. Z lustra bezwstydnie spoglądało na mnie tłuste prosię. Gdybym mogła, wycięłabym sobie ten tłuszcz, z brzucha, z ud. Nieważne, że tylko ja go widziałam. On tam był. Szydził ze mnie. Płakałam przed zwierciadłem, płakałam w ramionach mamy, której znikałam w oczach, płakałam w przebłysku zdrowego rozsądku, gdy uświadomiłam sobie, że stąpam po równi pochyłej."

 


 

Choroba duszy i ciała

 

A.A. rozpoczęła długą, trudną i żmudną terapię. "Nie było łatwo - przyznaje. - Chciałam się leczyć, ale nie chciałam jesć. Przez dwa miesiące walczyłam z moim psychiatrą, aż w końcu miał mnie dość." Oddział. To zabrzmiało jak wyrok.

Na trzy miesiące zamknięto ją za murami szpitala psychiatrycznego. Odcięto od rodziny, znajomych, szkoły - ale też od środowiska, w którym narodziła się anoreksja, Kiedy ją przyjmowano, ważyła trochę ponad 40 kilo, a więc o 11 mniej niż na początku diety. Mimo to, jej stan zdrowia był znacznie lepszy niż pozostałych dziewczyn.

"Było nas kilka. K., która zaczęła się odchudzać razem ze swoją bliźniaczką, a teraz obie przebywały w różnych szpitalach, została moją pierwszą koleżanką. Malutka, drobniutka, z każdym dniem się rozrastała. Była w stanie zjeść wszystko, byle jak najszybciej opuścić to miejsce. Z jej siostrą było gorzej. Mówiła, że woli umrzeć niż coś przełknąć. Dla takich jest tylko jedno rozwiązanie - sonda. Karmią cię przez taką rurkę, którą wprowadzają prze gardło albo nos. Podobno to jedno z najgorszych uczuć na świecie. Z kolei Aga była licealistką, której kości prześwitywały przez trzy warstwy ciuchów. Tuliła się do kaloryfera, bo jej własne cialo nie wytwarzało już ciepła. Basia, osiemnaście lat, 37 kilogramów. Uczennica, o ironio, szkoły gastronomicznej. Jej przewód pokarmowy był w tragicznym stanie, w szpitalu musiała przechodzić lewatywy."

Takie historie można mnożyć, każda z nich jest inna, ale wszystkie, bez wyjątku, łączy jedno - fizyczne i psychiczne cierpienie. Chore dokonują wyboru pomiędzy tym, co dla nich dobre, a tym, co je wyniszcza. Kłopot w tym, że to drugie jest przeważnie jedyną drogą, która wydaje się bezpieczna.

 

Mechanizm uzależnienia

Z anoreksją jest trochę jak z alkoholizmem czy narkomanią, choć przeważnie ma nieco inne podłoże. Odchudzanie stanowi ucieczkę od kłopotów. Kontrola tego, co się je, pomaga utrzymać równowagę w chwiejnym i niestabilnym życiu. Brak pewności siebie, kompleksy, to wszystko przyczynia się do rodzącej się nienawiści do samego siebie. Przeniesiona na ciało, prowadzi do aktów masochizmu, a czasami również do zaburzeń odżywiania.

Dużo mówi się o tym, że na jadłowsręt zapadają głównie perfekcjonistki, Wiele w tym racji, ale nie do końca. W rzeczywistości najabrdziej narażeni są ci, którzy z jakichś powodów czują wewnętrzny przymus udowodnienia czegoś sobie i światu. Dzieci, które sądzą, że muszą zapracować sobie na miłość i uwagę rodziców. Ludzie niedocenieni lub upokorzeni przez otoczenie. Tacy, którym mają wrażenie, iż nie panują nad swoim życiem. Czyli, podsumowując, niemalże każdy z nas. Żeby jednak popaść w anoreksję trzeba spełnić jeszcze jeden warunek - posiadać niezwykle silną wolę. Oto zaleta, która potrafi nieoczekiwanie obrócić się przeciwko człowiekowi i uczynić go swoim niewolnikiem.

 

Śmierć z wyboru

 

Warto pamiętać o tym, że anoreksja jest poważną chorobą, nie zaś fanaberią. Nie należy też kojarzyć jej wyłącznie z modelkami czy tancerkami, bo dotyka rokrocznie tysięcy ludzi na całym świecie. W znacznej części przypadków kończy się śmiercią, w pozostałych prowadzi do innych schorzeń, często również do bezpłodności. Odsetek samobójstw wśród anorektyczek jest czteroktornie wyższy niż w innych grupach społecznych.

Pierwsze symptomy takie jak wypadanie włosów, łamliwość zębów i paznokci, zaburzenia krążenia, wycieńczenie organizmu, zaburzenia gospodarki jelitowej, to jedynie początek. Niedwydolność nerek, wątroby, serca, to ciąg dalszy. Osteoporoza może powodować kruszenie kości. Ponadto, ciało anorektyczki, pozbawione warstwy tłuszczu, zaczyna porastać meszkiem. Takich objawów nie moożna zbagatelizować. Do wyjścia z tej przyoadłości konieczne jest odpowiednie leczenie. Pozostawiona sama sobie, osoba chora najprawdopodbniej umrze.

 

Tytułem zakończenia

Nadchodzą ciepłe dni, wiele z nas, dziewcząt, zechce zrzucić co nieco po zimie. Kolorowe magazyny zaleją nas dietami cud, telewizja będzie usiłowała  nam sprzedać magiczne środki na odchudzanie. Warto w tych dniach pamiętać o umiarze. Lepiej opierać się trendom na głodówki, jeść racjonalnie, dbać o swój organizm. Wystrzegajmy się pułapki, jaką jest gubienie kilogramów. Miejmy na względzie, iż to złudne dążenie do doskonałości może nas zaprowadzić na granice obłędu. Doceńmy piękno zdrowego ciała. Chude nie znaczy lepsze. Czasami chudość bywa przekleństwem.