JustPaste.it

Ratujcie! Zostałem opętany!

Przypomniałem sobie ostatnio o Antychryście, nakręconym przez cenionego przeze mnie reżysera, Larsa von Triera. A wtedy w głowie obok obrazów z filmu, z wiadomych powodów, pojawiły się słowa oskarżające go o satanizm. No tak, w końcu niektórzy sztukę biorą zbyt dosłownie.

 

 

charl-las.jpgCzy Antychryst to film pokroju Egzorcysty? Nie. Czy jest to Lot nad kukułczym gniazdem? Nie. To może chociaż da się go porównać do Czarnego łabędzia? Nie. Antychryst to bez wątpienia film oryginalny. Tematycznie nie sposób porównywać go do dzieł innych twórców z dziedziny kinematografii, pozostaje tylko zestawienie go z filmami samego von Triera. Jednak w tym artykule nie chcę zajmować się tematem porównaniami filmowymi, a jedynie poddać ten jeden wolnej i skromnej interpretacji. Ponadto warto również odnieść się do tematu oskarżeń o satanizm i inne oszczerstwa. Prawdopodobnie wielu z was, czytelników tego artykułu wie doskonale, o czym opowiada ten obraz i to właśnie z takiego założenia zamierzam wyjść, pisząc te słowa. Pragnę również zwrócić uwagę na kilka artystycznych zabiegów, które pokażą, że Antychryst nie jest kultywowaniem Diabła na ekranie, nie ma na celu wywołania wyłącznie pierwotnych odczuć, jakimi karmią nas horrory.

 

 

Najważniejszą sceną filmu jest scena otwierająca go, w której, podczas stosunku rodziców, ich dziecko wypada przez okno, a czego świadkiem jest matka (dowiadujemy się o tym dopiero pod koniec). To zdarzenie drastycznie wpływa na jej psychikę, jest bodźcem, który uwalnia mroczną energię kobiety, najprymitywniejsze ludzkie odczucia. Ma z tym związek zainteresowanie 8d0fb840771f83b9488e8a70a3f23c3e.jpgbohaterki; przez długi czas starała się spłodzić książkę o kobietach, które palono na stosach za ich umiłowanie natury, za rzekomy kult Szatana. Odnajdując w sobie zalążek tych mrocznych sił, jaki posiada każdy z nas (co dowiedli psychologowie i psychiatrzy), coraz bardziej zagłębia się ona w świat opisywany, coraz dokładniej analizuje nie tyleż socjologiczny wymiar problemu, lecz wiarę tych kobiet w to, co przed wiekami zakazane. Coraz bardziej oddana Naturze, zaczyna postrzegać swego syna jako dziecko Zła, co sugerują zdjęcia chłopca, na których ma on założony prawy but na lewą stopę i lewy but na stopę prawą. W kulturze przyjął się bowiem ten symbol, jako znak charakterystyczny dziecka Szatana - Antychrysta. Nie da się ukryć, że matka jest w pełni odpowiedzialna za śmierć syna, co sprawia, że rozumie ją ona, jako uśmiercenie dziecka nie tylko swojego, lecz dziecka Natury, której kultowi się oddała. To pozwala postrzegać problematykę filmu nie przez pryzmat wiary, a przez pryzmat analizy psychologicznej. Natomiast sam temat antychrześcijański jest tylko otoczką pozwalającą ukazać zagadnienie analogiczne do religijnego fanatyzmu, jest więc nie kultem Zła, lecz odpowiedzią na stygmaty i inne nielogiczne doznania ludzkości. To, co oparte na wierze, jest wszak parte na doznaniach emocjonalnych, więc niewiele z logiką ma wspólnego. Tak samo Antychryst pozostaje niezrozumiały i pozwala odbierać go instynktami. Jest to jednak droga ślepców i nie prowadzi donikąd. Pozwala jedynie cieszyć zmysły doskonałym obrazem, bać się lub irytować, bo wygląda na to, że odczucia religijne zostały obrażone. Czyż nie jest absurdem ocenianie sztuki takimi imperatywami, kiedy ta od wieków stara się od tego uwolnić?

 

 

Jestem świadom, iż wielu nadal oskarżać będzie Antychrysta, jeśli nie o satanizm, to chociaż o bluźnierstwo, ale ja odsyłam osoby preferujące taką perspektywę do słów powyższych, bo powoływanie się na symbole religijne i wykorzystywanie ich w sposób niezgodny z zasadami tejże religii jest niepoprawny i zasługuje na tępienie wyłącznie wśród osób wierzących, a Lars von Trier do nich nie należy. Biblia jest tylko utworem literackim, który warto wykorzystać dla celów artystycznych - takie podejście do zagadnienia proponuje wielu, nie tylko reżyser tego kontrowersyjnego obrazu. I to powinno wzbudzać w nas szacunek dla tych twórców sztuki, którzy nie boją się otwartości myślenia i podważania tego, co od lat uznawane jest za niepodważalne. W końcu - pozwolę sobie na posłużenie się metaforą - dlaczego nie dotykać gówna, jeśli badanie go pomaga zdefiniować nasze dolegliwości? Argumentem przeciw temu ma być wyłącznie jego nieczystość lub smród? Dziękuję bardzo, ale jestem głodny wiedzy i świadomości. Aby to osiągnąć nie boję się odsunięcia od bezpiecznego konformizmu i oskarżeń nawet o głupotę.

4aeaa00cc598c2420a87a0046262c371.jpg