JustPaste.it

Być, czy nie być fit - oto jest pytanie

Zdrowe odżywianie, dbanie o linię, obowiązkowe odwiedziny w siłowni czy na basenie. Dziś być fit to nie tylko styl życia, ale i obowiązek. Czy łatwo mu sprostać...?

Zdrowe odżywianie, dbanie o linię, obowiązkowe odwiedziny w siłowni czy na basenie. Dziś być fit to nie tylko styl życia, ale i obowiązek. Czy łatwo mu sprostać...?

 

4bd29faf1f913a40d229191e99f8a603.jpg

Dzisiaj nie wypada być zwykłym śmiertelnikiem. Cheeseburger na lunch? Zbrodnia! Marsz zamawiać lekkostrawną sałatkę. Umierasz ze zmęczenia po pracy? Gdzie, do windy?! Przecież nawet pani w reklamie z usmiechem na ustach wbiega lekko po schodach, podczas gdy smutni, szarzy „zwykli ludzie” wybierając windę zatrzymują się pechowo pomiędzy piętrami. Należało im się, nie są fit, niech siedzą. Sobotni wieczór przed telewizorem z piwkiem? Co za obciach, przecież karnety na fitness i basen czekają. A pilates to co, pies? Sam się nie zrobi! Drink? Tylko z Colą Light, co z tego, że smakuje jak odrdzewiacz.

Jesteś fit, albo nie istniejesz

Współczesne kanony urody wymagają od nas bycia idealnymi. Kobieta ma być szczupła, piękna, zadbana w każdym calu. Wolne chwile spędza nad kawą z odtłuszczonym mlekiem, na obiad je sałatkę, ma perfekcyjny makijaż w każdej sytuacji – ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Mężczyzna? Zawsze idealnie ubrany, z „kaloryferkiem” na brzuchu, popija espresso, a rano wyciąga adidasy i idzie pobiegać do okolicznego parku.

Media kreują pewien rodzaj stylu życia – zdrowego i idealnego stylu życia. Chudnij. Ćwicz. Nie pal. Pływaj. Bądź idealny. Niby słusznie, ale czy da się zrealizować taki zamysł w codziennym życiu? Czy bierne spędzanie wolnego czasu to wstyd? Czy hamburger to obciach, a wieczór przed TV – zbrodnia?

Podjęłam wyzwanie

I postanowiłam być fit. Nie, żeby to miała byc rewolucyjna zmiana w moim życiu – nadwagi nie mam, makijaż robić potrafię. Ot, postanowiłam sprawdzić, jak to jest żyć zdrowo.

Krok pierwszy – dieta. Oczywiście zdrowa. Sałatki, gotowanie na parze, woda mineralna, precz z kawą (no chyba, że bezkofeinowa i z odtłuszczonym mlekiem). Bez durnowatych przegryzek w ciągu dnia. Zamiast batonika – marchewka. Zamiast hambuksa na obiad – danie przyniesione z domu, oczywiście przygotowane zdrowo.

Wszystko pięknie, dopóki nie okazało się, że batonik pozwalał na doładowanie baterii, a nad marchewką boleśnie odczuwam spadek energii w połowie dnia... Wszystko pięknie, dopóki nie okazało się, że po powrocie do domu nie mam siły na gotowanie, a trzeci dzień z rzędu ogórkowej nie zniosę. Wszystko pięknie, dopóki nie okazało się, że bez prawdziwej kawy ani rusz!

Sport to zdrowie?

Może zatem wyjdzie mi ze sportem? Bieganie szybko okazało sie ponad moje siły – rano nieprzytomna, wieczorem zbyt zmęczona. Rowerem do pracy? Cudowny sposób... na nabycie nieprzyjemnego zapaszku utrzymującego się caly dzień. Basen? Kilka wizyt w osiedlowym przybytku basenowym zaowocowało nieprzyjemnym swędzeniem w okolicy... hm, nazwijmy ją mocno bieliźnianą. Wierne stosowanie Lacibios Femina na szczęście szybko pomogło, ale uwierzcie mi, dziwnie żyć ze świadomością, że jestem osobą po przebytej infekcji okolic intymnych. Nawet Samantha Jones z „Seksu w Wielkim Mieście” takowych nie miewała – ja zaś byłam tylko na basenie!

Czy zdrowy styl życia jest dla każdego?

Eksperymentem poczułam się niesamowicie zmęczona. Zdrowy styl życia, bycie fit – albo nie są dla każdego, albo nie są do zrealizowania w pewnych warunkach – na przykład długiej i męczącej pracy w korporacji. Pozostaje pytanie – czy naprawdę mam się czuć gorsza dlatego, że jestem szczęśliwsza wcinając od czasu do czasu hamburgera, popijając niezdrowy napój i wybierając przejażdżkę rowerem raz w tygodniu w sobotę, zamiast porannego, codziennego biegania?

Z byciem fit jak z kanonami urody. Warto, ale... nie dajmy się zwariować!