JustPaste.it

Opętani przed świtem

Polacy są zaiste narodem niezwykłym. Historia, nasza nauczycielka prezentuje na swojej wirtualnej stronie niesłychanie bogaty zestaw dowodów na to, że nawet największe narodowe wiktorie odniesione przez Polaków, nie tylko nie przysporzyły im żadnego pożytku, ale nawet przynosiły niekiedy niepowetowane szkody. Dziś każdy średnio wyedukowany w Polsce, za godne czesne magister przynajmniej słyszał o tym, że okupione  krwią i potem wspaniałe zwycięstwo pod Grunwaldem niewiele zaszkodziło Krzyżakom z powodu opieszałości zwycięzców i braku u nich ochoty do dokończenia wojennego dzieła. Pobity na głowę żywioł niemiecki utrzymał, więc swoje potężne zamki i w oparciu o tę nienaruszoną infrastrukturę stworzył z biegiem czasu potężne Prusy, które w stosownej, dziejowej chwili dokonały pospólnie z innymi sąsiadami trzech kolejnych rozbiorów Rzeczpospolitej, wymazując państwo polskie z mapy Europy. Nie inaczej było ze znakomitą wiktorią wiedeńską odniesioną nad Turkami, która uratowała przed zagładą monarchię Habsburgów, kolejnego, późniejszego naszego zaborcę.

To odległe czasy, które jak się na ogół rodakom wydaje nie mają dla naszego pokolenia większego znaczenia. Może mają rację? Niestety nie można tego samego powiedzieć o skutkach II wojny światowej, z której Polska rzekomo wyszła zwycięsko, tracąc jak na ironię większą cześć majątku narodowego, znaczną część terytorium i kilka milionów obywateli. Na dodatek wystawiając z własnej, nieprzymuszonej woli na zagładę swoją całą swoją stolicę i jej intelektualne elity.

Najdziwniejszym, wprost kuriozalnym przypadkiem polskiej nieudaczności była jednak pokojowa rewolucja z lat 1980-89, która de facto dała początek rozpadowi światowego systemu komunistycznego. W rezultacie tego dziejowego przełomu zainicjowanego na Wisłą światowy kapitalizm powrócił po kilkudziesięciu latach komunistycznego eksperymentu na terytorium równe ćwierci powierzchni kuli ziemskiej przechodząc przy okazji w wyższą formę rozwoju zwaną globalizmem.

Zakrawa przy tym na kpinę fakt, że siła sprawcza tej wiekopomnej przemiany, wielkoprzemysłowa klasa robotnicza rozpadła się i całkowicie straciła polityczne znaczenie, pod naporem najczęściej nieuczciwej prywatyzacji państwowego majątku Podczas manewrów na historycznym poligonie odrodziły się natomiast stare demony antysemityzmu, fanatyzmu religijnego i operetkowego nacjonalizmu. Na fali społecznych przemian wypłynęło z mroku zapomnienia kołtuństwo, ciemnota i zabobon. Rozkwitła na nowo wiara w cuda, przepowiednie, wróżby i prawdy objawione.

Wydaje się, że odpowiedzi na zasadnicze pytanie o genezę owej, bardzo specyficznej cechy nieudaczności Polaków, jako społeczeństwa należy szukać właśnie w tym wywodzącym się z mroków Średniowiecza zespole mentalnym tkwiącym w świadomości zdecydowanej większości naszych rodaków. Nie trzeba mocniejszych na to dowodów od histerii wywołanej na tle katastrofy smoleńskiej. Wystarczy popatrzyć na te tłumy nawiedzonych, pielgrzymujących z pochodniami za swoim guru na Krakowskie Przedmieście. Posłuchać wypowiedzi udzielanych mediom przez nabuzowanych emocjami uczestników tych mistycznych zgromadzeń, żeby pozbyć się wątpliwości, co do twierdzenia, że Polska póki, co nie ma żadnych szans na dołączenie do racjonalnie myślących narodów Europy, przynajmniej do czasu aż ożywczy powiew znad Atlantyku przewietrzy rubaszne, sarmackie czerpy.

  Zamiast korzystać z niepowtarzalnej szansy modernizacyjnej, która spadła nam jak z nieba wraz z formalnym dołączeniem do Zachodniego Świata bijemy historyczną pianę pozwalając wodzić się za nos współczesnemu następcy Wernyhory i wspierającemu go nawiedzonemu redemptoryście z Torunia, ludziom opętanym nie tylko o świcie. Tracimy czas, który, nie będzie nam już dany po raz wtóry.

  Ze scen odgrywanych od roku przed Pałacem wyziera niestety obraz Polaka katolika, jako człowieka mściwego, nietolerancyjnego, pełnego nienawiści do swoich bliźnich. Powinni się poważnie zastanowić nad tym kapłani podający tym, najwierniejszym swoim owieczkom „Ciało Chrystusa” każdego dnia sankcjonując w ten sposób a nawet nagradzając najgorsze cechy ludzkiej osobowości.

  -Jaki naród takie jego bohatery – chciałoby się ironicznie skomentować szaleńcze próby wyniesienia na piedestał człowieka małego formatu, którego pewne mniej znaczące osiągnięcia nie zatrą w historycznej pamięci działań szkodliwych dla modernizacji kraju i jego rangi w zjednoczonej Europie.

  Pomimo tego potężnego balastu kołtuństwa, zacofania i obskurantyzmu może się jednak zdarzyć, że w walce o rząd dusz sukces odniosą ku narodowej chwale i społecznej korzyści postępowe i twórcze siły witalne naszego narodu. No chyba, że rozfanatyzowanym „prawdziwym Polakom” chcącym odwrócić bieg historii uda się zachęcić do głosowania, ową milczącą, obciążoną gnuśnym balastem stagnacji większość. Fortuae cetera, mando.