JustPaste.it

Duże kłopoty małej Esmeraldy

Książka przygodowa dla dzieci z ilustracjami.

Książka przygodowa dla dzieci z ilustracjami.

 

a8ffd588cefa0558159374ce507ded44.jpg

 

Mała  Esmeralda

 

 

Ilustracje wykonał  Tomasz Steifer

 

 

Główni bohaterowie opowiadania:

 Esmeralda

 kot Puszek

 jej przyjaciόłka Alicja

 jej brat Roderyk

 

 

Rozdział I

Esmeralda stała przy oknie i wyglądała na zewnątrz. Było lato i jeszcze się nie ściemniło, chociaż dochodziła już όsma wieczorem. Przez otwarte okno dochodziły odgłosy bawiących się dzieci: śmiech, krzyk i nawoływania. Firanka, lekko poruszona wiatrem, dotknęła smutnej twarzy Esmeraldy. Ach, jak bardzo pragnęła być tam, wśrόd tych roześmianych dziewczynek, ale niestety one nie chciały bawić się razem z nią. Dwie duże łzy wypłynęły z jej niebieskich oczu i wolno spływały na dόł po policzkach. Esmeralda była sama w domu. Jej o dwa lata starszy brat, Roderyk, jeszcze nie wrόcił z pływalni, zaś rodzice pojechali zrobić zakupy. Esmeralda już dawno odrobiła zadane na jutro lekcje, a potem uporządkowała na biurku swoje książki i zeszyty. W myślach przez cały czas zadawała sobie pytanie: "Dlaczego dziewczynki nie chcą się bawić ze mną? Dlaczego? Co ja takiego złego zrobiłam lub powiedziałam? Czy to może z powodu mojego dziwnego imienia? Raczej nie, bo przecież Roderyk też ma starodawne imię, lecz nikt nie wyśmiewa go z tego powodu i ma mnόstwo kolegόw do wyboru do koloru. Coś jest ze mną nie tak, ale co?"  Esmeralda podeszła do szafy na ubrania stojącej w przedpokoju, żeby zobaczyć się w dużym lustrze. Uważnie przyglądała się samej sobie od stόp do głόw. Nie dostrzegła niczego nienormalnego: długie, jasne włosy zebrane z tyłu w koński ogon jak u wielu dziewczynek, nos nie za długi ani nie za krόtki, uszy nie za duże ani nie za małe, najnormalniejsze na całym świecie czerwone usta, dwoje ramion i dwie dłonie z czystymi paznokciami oraz dwie nogi. Tylko jej oczy były zaczerwienione, ale to z powodu płaczu i pocierania w nich piąstkami. Ubranie także nie mogło być tego przyczyną, bo Laura miała dokładnie taką samą spódniczkę w krateczkę, a każdy ją lubił i chętnie bawił się z nią. Nieprzerwanie wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, jednak absolutnie nie mogła znaleźć odpowiedzi na swoje pytanie.

c2f7be76d00ddbb21066e701eb6293c3.jpg

Odgłos  trzaskających drzwi wyrwał ją z zamyślenia.  Roderyk wrόcił do domu. "Jemu to jest dobrze",  westchnęła. Jej brat był uwielbiany przez kolegόw z klasy. Każdy chciał się z nim bawić i przynależeć do jego paczki. Roderyk był wysportowanym i bystrym chłopcem, ktόry nie dałby sobie napluć w kaszę. Nie tak dawno temu, przez przypadek, Esmeralda podsłuchała w szkolnej toalecie rozmowę dwόch nieznajomych dziewcząt ze starszej klasy. Rozmawiały o Roderyku. Ich zdaniem był super i obie skrycie podkochiwały się w nim. Esmeralda nikomu o tym nie powiedziała. Była dumna ze swojego brata, ale nie dawała mu tego po sobie poznać.

– Czy mama i tato już są? – zapytał Roderyk.

– Nie, jeszcze nie – odpowiedziała odwrόcona do niego plecami. Absolutnie nie chciała, żeby zobaczył jej zapłakane oczy.

– To dobrze, w takim razie wrόciłem na czas – odpowiedział zadowolony z siebie.

– Nie wrόciłeś na czas! Spόźniłeś się! Powinieneś być w domu już godzinę temu – stanowczo stwierdziła.

– Nie przyczepiaj się, nie truj – skwitował i zaczął myszkować po lodόwce. Urwał spory kawał kiełbasy, wziął dwie bułki i nalał sobie pełną szklankę mleka. Tak zaopatrzony udał się do swojego pokoju."Brrrr", Esmeralda wzdrygnęła się z obrzydzenia.

– Jak możesz aż tak dużo zjeść i w dodatku popijać zimnym mlekiem? –  zapytała go. Udał, że nie usłyszał jej pytania. Nie miał najmniejszej chęci kłόcić się ze swoją młodszą siostrą. Mleko i mięso były potrzebne jego mięśniom, a poza tym był okropnie głodny. Esmeralda podążyła za nim i przypatrywała się, jak obie bułki i kiełbasa w mgnieniu oka zniknęły w jego żołądku.

– Jak tam było dzisiaj na pływalni? – zapytała. Biedna spędziła całe popołudnie sama w domu i bardzo chciała usłyszeć jakieś nowinki i plotki. Roderyk spojrzał spode łba na swoją siostrę. Już chciał powiedzieć: "To co dzieje się na pływalni, to są sprawy typowo męskie, top secret dla takich smarkuli jak ty", ale kiedy dostrzegł jej w dalszym ciągu lśniące od łez oczy,  rozmyślił się. Zaczął opowiadać, bo nie chciał sprawiać jej przykrości. Żałował Esmeraldy. Nie była lubiana w klasie i zawsze sama musiała spędzać wolny czas. Lecz musiał przyznać, że często sprawiała wrażenie sieroty nie z tej ziemi. Ucieszył się, gdy w połowie jego opowiadania, rodzice wrόcili do domu. Mόgł wreszcie przestać wymyślać niestworzone historie i upiększać to, co się wydarzyło, tylko po to, żeby sprawić Esmeraldzie przyjemność i wywołać radosny uśmiech na jej twarzy. Na pływalni trzeba było ciężko, bardzo ciężko trenować, aby stale polepszać wyniki i nie działo się nic interesującego, ani też śmiesznego, a przynajmniej nie tak często jak życzyłaby sobie tego Esmeralda.

– Pόźniej dokończysz mi opowiadać – powiedziała, dając mu do zrozumienia, że chce aż do samego końca wysłuchać jego relacji z pływalni, i że Roderyk nie uwolni się od niej tak łatwo. Pobiegła do kuchni, gdzie rodzice rozpakowywali zakupy.

– Popatrz, co dla ciebie kupiliśmy – powiedziała mama. Esmeralda zobaczyła duże, kartonowe pudło w rękach ojca. 89981e57ef55ecb66f70d729cad91085.jpg

– Chodź, rozpakujemy je wspόlnie –  zaproponował ojciec.

Esmeralda była zaskoczona. Nie spodziewała się żadnego prezentu,  albowiem jej urodziny były trzy miesiące temu, a na przyjście Świętego Mikołaja trzeba było jeszcze długo czekać. Ojciec otworzył pudło i Esmeralda zobaczyła w nim hulajnogę.

– Prawdziwa hulajnoga! – wykrzyknęła piskliwym głosem. Wszystkie metalowe części błyszczały. Wykonane z jaskrawo żόłtej gumy trzymania na kierownicy i deska pod nogę uśmiechały się do niej. Czerwona tylna lampa patrzyła zachęcająco. Esmeralda dała jednego buziaka mamie i jednego buziaka ojcu. Była bardzo szczęśliwa. Posiadanie hulajnogi było niezwykle popularne wśrόd dzieci i młodzieży. Każdy chciał mieć hulajnogę.

Roderyk pośpieszył w kierunku kuchni, skąd dochodziły do niego odgłosy zamieszania. Esmeralda wyprόbowywała nową hulajnogę na środku dużego pokoju. Tylko tam była wystarczająca ilość miejsca, żeby mόc choć trochę pojeździć.

–  Roderyku, dla ciebie także coś mamy –  zwrόciła się do chłopca matka. Schyliła się i podniosła z podłogi torebkę. Otworzyła portfel i podała mu dwa bony na zakup płyt.

– Nie wiemy dokładnie jakie grupy i jakich artystόw lubisz, więc pomyśleliśmy, że lepiej będzie jak sam dokonasz wyboru – powiedział ojciec.

– Fajnie. Strasznie fajnie. Dzięki, w ten sposόb mogę powiększyć swoją kolekcję – odpowiedział uradowany. Roderyk zbierał płyty kompaktowe i miał ich już około czterdziestu sztuk.

Tuż przed pόjściem spać Esmeralda oparła hulajnogę o swoje łόżko. Tak bardzo się cieszyła, że trudno było jej pożegnać się z hulajnogą i iść spać. Leżąc już w łόżku wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła kierownicy.

Kiedy Esmeralda i Roderyk już spali, rodzice rozmawiali ze sobą na temat minionego dnia.

– Esmeralda spędziła dzisiaj cały dzień w domu. Nie poszła na powόrko bawić się razem z innymi dziewczynkami – powiedziała zrozpaczona matka.

– Myślałem, że od kiedy się przeprowadziliśmy ten problem przestał istnieć, że znalazła sobie już nowe koleżanki  – odpowiedział ojciec.

– Nie, nic się nie zmieniło na lepsze. Do tej pory Esmeralda nie znalazła koleżanki i dzieci nie chcą bawić się razem z nią. Podczas ostatniej wycieczki szkolnej Esmeralda sama siedziała w autobusie. Nasze dziecko jest takie smutne. Powiedz mi, co my możemy zrobić w tej sprawie? Jak jej możemy pomóc? – matka zapytała ojca.

– Nie mam zielonego pojęcia, nie wiem. Może idź i porozmawiaj z jej wychowawczynią? –  zaproponował zdenerwowany ojciec.

– Wychowawczyni mόwi, że nasza cόrka jest bardzo nieśmiała i dlatego z takim trudem nawiązuje kontakty z innymi dziećmi.

– Moja cόrka, to dobra dziewczynka – powiedział i dodał, że przyjdzie czas, że i Esmeralda znajdzie prawdziwą koleżankę. – Co komu po fałszywej przyjaźni? – zapytał retorycznie.

– Ach, nam dorosłym łatwo jest tak powiedzieć. Dla dziecka to całkiem co innego. Ono chce bawić się, śmiać się, stroić żarty i wygłupiać się, a to nie jest możliwe, jak nie ma się przyjaciόł i nie przynależy się do żadnej grupy.

Obydwoje rodzice bardzo martwili się tym, że ich najukochańsza cόrka nie miała koleżanek. Nie mogli też zrozumieć, dlaczego tak właśnie było.

–  Kupię jej dużą torbę słodyczy, żeby rozdała dzieciom w klasie – zadecydowała matka. 6b86d2abc918e286ccfcc1129b5d225f.jpg

– Czy na prawdę uważasz, że to zmieni coś na lepsze? –  z nieukrywanym powątpiewaniem w głosie zapytał ojciec.

 

Rozdział II

Następnego dnia po lekcjach Esmeralda wyszła pojeździć na hulajnodze. W parku wykonała bez problemu kilka okrążeń dookoła klombu z kwiatami i bardzo się z tego ucieszyła. Teraz nie była już sama. Towarzyszyła jej hulajnoga. Po chwili na placu pojawiły się inne dzieci. Dostrzegła wśrόd nich znajome twarze i pomachała ręką do dziewczynek, ale one nie odpowiedziały. W związku z tym wykonała jeszcze kilka okrążeń.

c83bc30d7a283c864dc00057d04d4e0e.jpg

Dziewczynki z zazdrością patrzyły na jej hulajnogę. Wymyśliły podstępny plan i wysłały najmłodszą z nich do Esmeraldy.

– Hej, Esmeralda! Możesz pobawić się razem z nami pod warunkiem, że będziemy mogły pojeździć na twojej hulajnodze – zawołała przez szczerbate zęby.

Niczego nie podejrzewając, Esmeralda uwierzyła w ich dobre zamiary i od razu przystała na ich, w jej oczach, niewinną propozycję. Była szczęśliwa, że może choćby i przez chwilę przynależeć do ich paczki. W mgnieniu oka dziewczynki odebrały jej hulajnogę i zaczęły jeździć dookoła klombu. Szybko, szybciej, jak najszybciej, jedna po drugiej wskakiwały na hulajnogę. Nie zwracały uwagi na ostre krawężniki, kamienie ani kałuże pozostałe po deszczu, ktόry padał w nocy. Esmeralda aż zaniemόwiła i tylko biernie przyglądała się ich poczynaniom. Jeżeli to była cena, ktόrą musiała zapłacić za ich towarzystwo, to była to cena o wiele za wysoka. Hulajnoga nie była ich własnością, więc nie martwiły się, że zostanie porysowana, ubrudzona czy uszkodzona podczas ich brutalnych wyczynόw. Na koniec najwyższa z dziewcząt, dla ktόrej hulajnoga była za mała, wykonała zbyt szybki obrόt kierownicą, wywrόciła się i wpadła do małego jeziorka. Była strasznie zła na hulajnogę, no i oczywiście na Esmeraldę. Kopnęła z całej siły hulajnogę i odeszła jak gdyby nic się nie stało. Inne dziewczynki podążyły wiernie za swoją przywόdczynią. Odeszły, pozostawiając Esmeraldę samą sobie. Ze łzami w oczach Esmeralda podbiegła do jeziorka i wyciągnęła hulajnogę z zamulonej wody. Hulajnoga była cała w błocie, a piękna, czerwona, tylna lampa potłukła się. Esmeralda prόbowała chusteczką do nosa powycierać hulajnogę. Teraz jej hulajnoga swoim wyglądem w niczym nie przypominała tej, ktόrą wczoraj dostała w prezencie. "Jak mogłam być taka głupia, po raz kolejny oszukały mnie", pomyślała. Jej małe serce pękało z rozpaczy i bόlu. Esmeraldzie nie udało się wejść ukradkiem do domu. Jej mama zdążyła już wrόcić z pracy i gotowała obiad.

– Esmeraldo! Co się stało?! – wykrzyknęła przestraszona matka na jej widok.

– Ach, nic takiego. Wywrόciłam się na hulajnodze i rozbiłam tylne światło – skłamała.

Mama z niedowierzaniem pokiwała głową. Trudno jej było uwierzyć w opowieść Esmeraldy. Tyle faktόw nie zgadzało się ze sobą. Hulajnoga była brudna i popsuta, ale jej ubranie nie było poplamione,  a kolana nie były pokrwawione. Jeszcze tego samego dnia ojciec umył dokładnie hulajnogę i zamalował farbą wszystkie rysy. Nie był zły na córkę ani na nią nie krzyczał, a mimo tego Esmeralda nie mogła powstrzymać płaczu.

– Już dobrze, dobrze. To się może przytrafić każdemu –- powiedział. Jutro kupię tylne światło i hulajnoga będzie jak nowa. Tylko następnym razem bądź bardziej ostrożna – dodał ojciec.

Esmeralda postawiła hulajnogę w rogu swojego pokoju i delikatnie dotknęła wszystkich uszkodzonych miejsc. "Tak mi przykro. To moja wina. Nie powinnam  pożyczać im ciebie", powiedziała po cichu do swojej hulajnogi. Przysłowie, ktόre mόwi, że kłamstwo ma krόtkie nogi, całkowicie sprawdziło się w przypadku Esmeraldy. Ich sąsiadka widziała całe zdarzenie i niczego nie owijając w bawełnę opowiedziała o wszystkim mamie Esmeraldy.

– Odebrały jej hulajnogę, proszę pani. I jeździły jak szalone po całym parku, tak, że przestraszeni przechodnie zmuszeni byli uskakiwać na boki z chodnika.

– To wcale nie było tak. Esmeralda prόbowała za wszelką cenę, ale bez większego rezultatu, załagodzić nieco relację sąsiadki. – Ja sama pożyczyłam im hulajnogę.

– Ach, Esmeraldo, prawdziwych przyjaciόł nie potrzeba przekupywać – powiedziała mama.

Esmeraldzie było bardzo przykro. Poprosiła mamę, aby nic, absolutnie nic o tym całym zdarzeniu nie mόwiła ani ojcu, ani Roderykowi. Okrutnie wstydziła się tego co się stało.

 

Rozdział III

Tego dnia była sobota i Esmeralda nie musiała iść do szkoły. Za oknem świeciło słońce i było ciepło, tylko w oddali na niebie można było dostrzec ciemne chmury przepowiadające burzę. Esmeralda zapytała mamę, czy może wyjść na podwόrko i pojeździć na hulajnodze.

– Nie – odpowiedziała mama. – Dzisiaj pόjdziesz razem ze mną na targ. Wczoraj wystarczająco już nabroiłaś.

Pojechały razem tramwajem w kierunku centrum miasta. Tam, na rynku, miał miejsce coroczny wielki kiermasz i targ. W tym dniu można tu było spotkać wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Ludzie z okolicznych wiosek przyjeżdżali, aby sprzedawać jajka, warzywa i owoce oraz wiklinowe koszyki. Zaś ludzie z miasta handlowali antycznymi lampami, meblami i starymi książkami. Esmeralda z mamą przechodziły między niezliczonymi kolorowymi kramami oferującymi odzież, buty, torby, kapelusze, parasolki i wszelakie inne towary. Matka mocno trzymała Esmeralę za rękę, bo zgubić się tutaj oznaczało praktycznie tyle, co pόźniej szukać igły w stogu siana. Esmeraldzie zawsze bardzo podobała się wędrόwka między kramami i oglądanie rzeczy wystawionych na sprzedaż. Można było całymi godzinami przechadzać się, a i tak nie odkryło się wszystkiego, co miał do zaoferowania kiermasz. Mama kupiła kilka świeżych jajek i trochę warzyw. Esmeralda pomagała jej w dźwiganiu siatek z zakupami. Właśnie w tym momencie, kiedy mama płaciła za woreczek z suszonymi pestkami dyni, Esmeralda usłyszała miauczenie kota. Odwrόciła się i zobaczyła dwόch mężczyzn stojących w cieniu pod daszkiem między dwoma kramami. Jeden był wysoki, chudy i nieogolony. Drugi był niski i gruby, o ogorzałej, czerwonej twarzy. Esmeralda wspięła się na palce i zajrzała do wiklinowego kosza, ktόry ten wysoki trzymał w rękach. Ujrzała w nim małego, czarnego kotka. Kotek prόbował wydostać się z kosza. Mężczyzna spojrzawszy na niego zgromił go swoim wzrokiem. Kotek zrozumiał ten gest i zastygł w bezruchu. Esmeralda wiedziała, że na kiermaszu sprzedaż kotόw i psόw była surowo zabroniona. Dlatego też ci dwaj stali nieco na uboczu, aby nie rzucać się w oczy.

Mężczyźni rozmawiali i nie zdawali sobie sprawy z tego, że jedna mała dziewczynka uważnie się im przysłuchuje.

– Trzy pozostałe już sprzedałem – powiedział ten wysoki do tego grubego.

– Ten jest czarny, więc nikt go nie kupi. Ludzie uważają, że czarny kot przynosi nieszczęście – skwitował grubas ochrypłym głosem.

– Jak nikt go dzisiaj nie kupi, to …–  powiedział ten wysoki i w odrażający sposόb przeciągnął palcem po gardle.

Esmeralda przestraszyła się i ze strachu aż wstrzymała oddech.

– Rozejrzę się jeszcze raz dookoła, być może uda mi się coś zarobić w tym tłumie – powiedział grubas i poruszał swoimi krόtkimi, tłustymi palcami w sposόb, ktόry absolutnie nie spodobał się Esmeraldzie. Prawdę mόwiąc na ten widok pokryła ją gęsia skόrka.

61229575c44be5c000e2bca605c4191c.jpg

Mama zdążyła już zapłacić i pociągnęła ją w kierunku następnego kramu. Esmeralda posłusznie poszła za matką, ale jej myśli pozostały przy małym, czarnym kocie. Mama popatrzyła na zegar znajdujący się na ratuszowej wieży. Dochodził kwadrans po godzinie drugiej.

– Musimy się pośpieszyć. Wieczorem przychodzi z wizytą ciocia Bernadetta, a przedtem muszę jeszcze upiec placek ze śliwkami – powiedziała do Esmeraldy.

– Całkiem zapomniałam, że ciocia dzisiaj nas odwiedzi – odpowiedziała.

– Wcale mnie to nie dziwi. Nie wiem, gdzie jest dzisiaj twoja głowa, ale na pewno nie tutaj – stwierdziła mama, uśmiechając się do córki.

Kiedy opuszczały kiermasz Esmeralda odwrόciła się kilka razy i popatrzyła w kierunku miejsca, w ktόrym stał sprzedawca kotόw. Przez tłum innych ludzi nie mogła go jednak dostrzec.

Jak tylko wrόciły do domu mama zaraz zabrała się do pieczenia placka. Śpieszyła się, bo nie pozostało zbyt wiele czasu do przyjazdu ciotki.

– Idę do siebie do pokoju, trochę poczytam – zakomunikowała Esmeralda i pomachała czasopismem dla dziewcząt, ktόre dopiero co kupiły w kiosku. Szybko pobiegła do swojego pokoju i wbrew przyzwyczajeniu zamknęła za sobą drzwi. Wspięła się na krzesło i zdjęła z najwyższej pόłki w biblioteczce skarbonkę w kształcie rόżowego prosiaczka. "Gdzie jest kluczyk? Gdzie ja go schowałam?", zapytała w myślach samą siebie. Nie mogła sobie przypomnieć, więc otwierała szufladę po szufladzie i przewracała wszystko do gόry nogami w poszukiwaniu klucza od skarbonki. "Wreszcie", westchnęła z ulgą, gdy zobaczyła kluczyk na dnie trzeciej i ostatniej szuflady biurka. Otworzyła skarbonkę i policzyła pieniądze, kilka banknotόw i całą masę monet. "Czy tyle wystarczy?", zastanawiała się z powątpiewaniem. "Ile może kosztować mały kotek?" Był to nie lada problem dla małej dziewczynki, jaką była Esmeralda. Wepchnęła wszystkie pieniądze do kieszeni swetra i poszła do pokoju brata. Roderyka tam nie było.

– Mamo! Mamo! Gdzie jest Roderyk? – krzyknęła.

– Co się dzieje? Dlaczego tak krzyczysz?

– Ach, nic. Nic wielkiego. Chciałam od niego coś pożyczyć, ale nie mogę tego znaleźć.

– Roderyk jest na pływalni i wrόci o piątej.

– Dopiero o piątej? – zapytała zawiedziona. "Nie może być, wtedy będzie już za pόźno", pomyślała, ale powiedziała do matki coś zupełnie innego. – Ja, ja …  – jąkała się. – Ja jeszcze raz sama tego poszukam – oznajmiła i pobiegła z powrotem do pokoju brata.

Także i tym razem zamknęła za sobą drzwi. Dobrze wiedziała, gdzie stała skarbonka Roderyka w kształcie starodawnej, amerykańskiej lokomotywy, ale naprawdę nie chciała ukraść jego oszczędności. Chciała poprosić go o pożyczenie jej pieniędzy, w razie potrzeby błagać go na kolanach. Była gotowa oddać mu nawet podwόjną sumę, aby tylko przekonać go, żeby pożyczył jej te pieniądze. Nie miała czasu do stracenia. Wsuwką do włosόw Esmeralda sprόbowała podważyć wieczko skarbonki. Wieczko ani drgnęło, więc sprόbowała jeszcze raz i jeszcze raz … aż w końcu cienki plastik roztrzaskał się na wiele drobnych kawałkόw.

61330ec9ba31a2a7247319fef8d6bace.jpg

"Oj, zepsułam jego skarbonkę! Oj, oj, kiedy uda mi się to wszystko odkupić?!", pomyślała jednocześnie oprόżniając zawartość lokomotywy na biurko Roderyka. Szybko policzyła pieniądze. Nie było tego zbyt wiele, jak na taką dużą skarbonkę. Sądząc po rozmiarach lokomotywy, spodziewała się znacznie większej kwoty, ale z drugiej strony wszystkim było wiadomo, że Roderyk nie oszczędzał fanatycznie grosza do grosza. "Miejmy nadzieję, że teraz już mi wystarczy", pomyślała z nadzieją i wepchnęła pieniądze do kieszeni. Obrόciła się na pięcie i nie usunąwszy śladόw włamania i kradzieży, cicho otworzyła drzwi. Przez garaż wyszła przez nikogo nie zauważona na zewnątrz.

 

Rozdział IV.

Na skrόty przez trawnik pobiegła na przystanek tramwajowy. Samotnie czekała na jego przyjazd. Kiedy po kilku minutach nadjechał tramwaj, to wysiadło z niego wiele osόb, a wsiadła tylko Esmeralda. Drżącym głosem poprosiła kierowcę o bilet do centrum. Zdziwiony popatrzył na nią. "Może myśli, że nie mam przy sobie pieniędzy?",  pomyślała. Wsadziła rękę do wypchanej drobniakami kieszeni i położyła banknot na kasie. "Zapomniałam płaszczyka i parasolki, pewnie dlatego tak mi się uporczywie przygląda", Esmeralda ucieszyła się, że znalazła wyjaśnienie.

Było dużo wolnych miejsc, więc Esmeralda usiadła przy oknie. Barczysty mężczyzna w ciemnych okularach i z brodą, ktόry do tej pory stał przy oknie, podszedł bliżej i usiadł na przeciwko niej,  uważnie ją obserwując. Esmeralda już chciała pokazać mu język, gdy  przypomniała sobie, jak mama pouczała ją, że to bardzo niegrzecznie. "Może to podrywacz dzieci?", przyszło jej ni stąd ni zowąd do głowy. " Ech, porywacz dzieci", poprawiła się. Nie wiedziała dlaczego, ale  bała się go. Ucieszyła się ogromnie, gdy na następnym przystanku do tramwaju weszło kilka nowych osόb. Starsza pani z ogromnym pudłem owiniętym w papier ze sklepu z zabawkami usiadła obok Esmeraldy.

– Co taka mała dziewczynka jak ty robi sama w tramwaju? – rozpoczęła rozmowę.

– Nie jestem sama – skłamała Esmeralda. – Nie jestem tak całkiem sama – poprawiła się. –Moja ciocia czeka na mnie na przystanku – powiedziała bardzo zadowolona za swojego genialnego wykrętu.

– Aaa – odpowiedziała przeciągle starsza pani i pokiwała głową z siwymi włosami. – W takim razie wszystko jest w porządku, bo świat jest zbyt niebezpieczny dla małych dziewczynek, aby mogły samodzielnie podrόżować. Ja jadę w odwiedziny do mojego wnuczka –  rozgadała się na całego. – Kończy dzisiaj cztery lata. Kupiłam dla niego w prezencie czerwony samochόd ciężarowy. Jest zapakowany w to pudło – oznajmiła starsza pani i zastukała cieniutkim, kościstym palcem w wieko pudła.

W międzyczasie barczysty mężczyzna z brodą cały czas gapił się na Esmeraldę. Tak jej się przynajmniej wydawało, bo przez duże, ciemne szkła jego okularόw nie mogła dostrzec jego oczu, aby potwierdzić swoje przypuszczenie. Esmeralda siedziała jak na szpilkach. Starsza pani nieprzerwanie rozprawiała o swoim wnuku Filipie. Mówiła, jaki to on był mądry, i jaki to on był sprytny. Esmeralda jednym uchem słuchała, a drugim uchem wypuszczała tą jej paplaninę.

– Ja już tu wysiadam – Esmeralda niespodziewanie przerwała ten niekończący się monolog starszej pani.

– Baw się dobrze – powiedziała na zakończenie i przez okno pomachała Esmeraldzie ręką na pożegnanie.

Esmeralda wraz z grupą ludzi czekała, aż zapali się zielone światło, po czym razem z innymi przeszła na drugą stronę ulicy i pobiegła w kierunku rynku. Na kiermaszu było teraz mniej tłoczno, niż kiedy była  tu razem z matką. Niektόrzy sprzedawcy powoli zaczęli zwijać już swoje kramy. Rozglądała się dookoła w poszukiwaniu właściwej drogi prowadzącej do sprzedawcy kotόw, gdy nagle dostrzegła po lewej stronie tego brodatego mężczyznę z tramwaju. „O, nie! Tylko nie on!”, wykrzyknęła w myślach. "Byłam pewna, że nie wysiadł na moim przystanku", stwierdziła i tak szybko, jak tylko było to możliwe schowała się w grupie przechodniόw, aby ukryć się przed porywaczem dzieci. Udało jej się zmylić go, ale zgubiła też drogę do sprzedawcy kotόw. Sporo czasu kosztowało ją, zanim ponownie znalazła właściwy rząd kramόw. Sprzedawca kotόw stał teraz sam, schowawszy się nieco głębiej pod daszkiem, albowiem właśnie zaczął kropić drobny deszcz. Znudzonym wzrokiem patrzył dookoła i od czasu do czasu popijał piwo z butelki. Esmeralda podeszła do niego, zadarła głowę do gόry, aby mόc patrzeć mu prosto w oczy i powiedziała zdecydowanym głosem:

– Chcę go kupić.

Mężczyzna odstawił na bok butelkę z piwem, ale nic nie odpowiedział.

– Ile on kosztuje? – powtόrzyła głośno niczym  prawdziwy biznesmen podczas rozmόw handlowych.

Mężczyzna wymienił cenę nieco wyższą niż kwota, ktόrą Esmeralda miała w obu kieszeniach swetra.

– To wszystko, co mam – powiedziała i wyjęła z kieszeni swetra pieniądze, kładąc je w koszu tuż obok małego, czarnego kotka, ktόry już od dawna nie spał i z  zainteresowaniem jej się przyglądał.

0555ea26cc68d62d8e797015a24dbbb3.jpg

– Weź go sobie – powiedział mężczyzna i wepchnął jej kota do rąk. Po czym zniknął tak szybko, jakby rozpłynął się w powietrzu.

Esmeralda nie zdążyła nawet podziękować mu, jak przystało na zakończenie udanej transakcji handlowej. Mały kot zachowywał się grzecznie. Obracał głowę, aby nie tracić jej z oczu. Jego sierść była czarna jak smoła, krόtka i bardzo gęsta. Miał ciemnozielone, lekko skośne oczy.

–  Jesteś taki tajemniczy, mόj kochanie. Na pewno pochodzisz gdzieś z bardzo daleka – powiedziała, pogłaskała go po łebku i schowała kotka  pod swetrem, aby ochronić go przed chłodem i deszczem. Plac, na ktόrym odbywał się kiermasz, pustoszał. W oddali Esmeralda zobaczyła dwόch policjantόw patrolujących rynek. "Ach, więc to dlatego sprzedawca kotόw tak szybko się ulotnił. Chciał uciec przed policjantami", pomyślała i opuściła rynek idąc tuż obok przysadzistej kobiety z małym chłopczykiem, udając jakgdyby wszyscy troje byli tu razem. Także i ona bała się spotkania z policjantami. Po opuszczeniu rynku pobiegła na przystanek tramwajowy, albowiem padał coraz mocniejszy deszcz, a z daleka dochodziło coraz wyraźniejsze grzmienie. Będąc już na przystanku i czekając na przyjazd tramwaju, poczuła jak lodowato zimne były jej stopy. Popatrzyła w dόł i dopiero wtedy zauważyła, że miała na nogach miękkie domowe pantofle. Były całkiem  mokre.

"A, więc to dlatego ci wszyscy ludzie tak dziwnie mi się przyglądali, teraz już wiem", uświadomiła sobie Esmeralda. Nadjechał tramwaj i weszła do środka.

– Ja poproszę na ulicę Dę…. – tu kichnęła. – bową – dokończyła. Bezskutecznie szukała biletu w kieszeniach swetra. Obie kieszenie były całkiem puste. Łamiącym się głosem i ze łzami w oczach poprosiła. – Zgubiłam swόj bilet, czy mogłabym pojechać bez biletu?  Kierowca zaczerpnął głęboki oddech i brodą wskazał jej krzesło. Pod wąsem, pokiwawszy głową, narzekał półgłosem.

– Nie rozumiem, że twoi rodzice wyrażają na to zgodę. Taka mała i podrόżuje sama po dużym mieście.

Esmeralda usiadła w samym rogu, tak, aby nikt nie widział, że ma na stopach przemoczone do ostatniej nitki kapcie. Kiedy wyszła z tramwaju padał rzęsisty deszcz i od czasu do czasu błyskawica rozjaśniała pociemniałe niebo. Na kałużach tworzyły się bąble od ogromnych kropli deszczu.

8e8b1aef0118330cf476657a2819bf1a.jpg

W kuchni było zapalone światło, a samochόd ciotki stał przed domem. Esmeralda weszła ukradkiem do środka i poszła prosto do swojego pokoju. Położyła kotka na łόżku. Ręcznikiem osuszyła włosy i przebrała się tak szybko jak nigdy dotąd. Kotek z zaciekawieniem rozglądał się dookoła, zainteresowany nowym otoczeniem. Esmeralda pogłaskała go czule.

– Na całe szczęście, ty jesteś suchy – powiedziała i kichnęła. – Mόj malutki, jesteś taki puszysty i milutki. Jeszcze nie wymyśliłam dla ciebie imienia – powiedziała i zamyśliła się głęboko. – Puch, puszek. Puszek będzie pasowało do ciebie  – stwierdziła. –  Muszę cię ukryć – zadecydowała. Schyliła się i wyciągnęła spod łόżka pudełko po butach. Wyjęła z niego słoiki z farbami, ktόre w nim przechowywała i położyła na dnie małą poduszeczkę. – To będzie twoje nowe legowisko – oznajmiła Puszkowi i położyła go na poduszeczce. – Pod łόżkiem będziesz bezpieczny – wyjaśniła Puszkowi, ktόry przez cały ten czas patrzył na nią i uważnie jej słuchał.

– Esmeraldo, przyjdź tutaj! Ciocia Bernadetta już u nas jest –  rozległo się z kuchni wołanie mamy Esmeraldy.

– Do zobaczenia – powiedziała do Puszka i złożyła mały pocałunek na jego rόżowym nosku.

 

Rozdział V.

– Dzień dobry ciociu Bernadetto – powiedziała Esmeralda i przywitała ciotkę nieznacznie dygając. Natychmiast wbiła w ziemię wzrok, gdy  tylko zobaczyła brata.

– Z tobą muszę pόźniej zamienić kilka słόw – groźnie wyszeptał Esmeraldzie prosto do ucha Roderyk, a to nie oznaczało dla niej nic dobrego.

Mama wniosła do pokoju duży, okrągły i jeszcze ciepły placek ze śliwkami. Wspaniały zapach ciasta wypełnił gościnny pokόj.

f73b992b227c9f1b46cbbea9962cb5d2.jpg

–Czego się napijecie? – zapytała mama.

– Ja chcę szklankę mleka – zadecydowała Esmeralda ku zdziwieniu całej rodziny,  albowiem każdy dobrze wiedział, że nie przepadała za mlekiem, a wręcz przeciwnie bardzo mleka nie lubiła.

Cichcem Esmeralda opuściła pokόj z do połowy pełną szklanką mleka w rękach i poszła prosto do swojego pokoju.

– Puszek, Puszek – zawołała cichuteńko.

Puszek wyszedł spod łόżka. Był taki mały i chudziudki.

– Tylko popatrz, co dla ciebie przyniosłam – powiedziała i nalała do zagłębienia w dłoni trochę mleka, ktόre Puszek wylizał swoim rόżowym języczkiem. Był głodny i chciało mu się pić. Handlarz wcale się o niego nie troszczył. Mleko było świeże i smaczne. Puszek napełnił swόj brzuszek i natychmiast usnął, gdy tylko Esmeralda położyła go z powrotem do pudełka. Po raz pierwszy od wielu dni nie dokuczał mu ani głόd, ani chłόd.

– Śpij spokojnie, mόj kochany – powiedziała do niego Esmeralda i wsunęła pudełko pod łόżko. W tym samym momencie ktoś otworzył drzwi do jej pokoju. Był to Roderyk.

– Chodź ze mną, chcę ci coś pokazać – powiedział srogo i Esmeralda posłusznie podążyła za nim.

– Czy możesz mi powiedzieć co to wszystko znaczy? – zapytał,  wskazując na zniszczoną i całkowicie pustą skarbonkę na biurku.

– Wszystko ci wyjaśnię, tylko proszę nie mόw o niczym rodzicom – wyszeptała. – Zwrόcę ci wszystkie pieniądze co do grosza i kupię ci nową skarbonkę – powiedziała błagalnym głosem. – Jak chcesz, to dam ci dodatkowo moją hulajnogę – dorzuciła, aby go ostatecznie przekonać i udobruchać.

– Co mi po twojej hulajnodze? – stwierdził wzruszając ramionami.

– Chciałam cię poprosić, żebyś mi pożyczył, ale nie było cię w domu, a mnie się strasznie śpieszyło – Esmeralda prόbowała wszystko wyjaśnić bez podawania przyczyny swojego haniebnego czynu.

– Co się z tobą dzieje ostatnimi czasy? Czegoś takiego nigdy bym się po tobie nie spodziewał – powiedział.

Esmeralda ponownie spuściła ze wstydu głowę na dόł. Nie miała już nic więcej do powiedzenia. Wiedziała, że Roderyk stracił do niej zaufanie i było jej z tego powodu ogromnie przykro. Najchętniej oddałaby mu wszystkie pieniądze od zaraz. Niestety nie miała ani grosza.

Puszek był dobrze wychowanym kotem, ale po wypiciu mleka strasznie zachciało mu się siusiu. Rozejrzał się dookoła. Niestety nigdzie nie mόgł znaleźć kociej toalety. Zdecydował, że zrobi to w kąciku przy biblioteczce. Wieczorem, po umyciu rąk, buzi i zębόw, Esmeralda poszła do swojego pokoju, aby położyć się spać. Cieszyła się, że Roderyk nie poskarżył się na nią rodzicom, że nikt nie zauważył, jak sama pojechała na targ i wrόciła stamtąd cała mokra, oraz że nikt nie odkrył obecności Puszka. Duża kałuża koło biblioteczki niemile ją zaskoczyła. Esmeralda wytarła plamę, po czym zaczęła szukać plastikowego pojemnika nadającego się na toaletę dla Puszka. Całkiem zapomniała o tym, że koty też muszą robić siusiu.

– Popatrz Puszku, tutaj możesz się wysiusiać  – powiedziała do niego i postawiła pojemnik w kąciku. Tak jak każdego wieczoru, także i tym razem mama Esmeraldy przyszła do jej pokoju pocałować ją na dobranoc i zgasić światło.

– Coś tak dziwnie tutaj pachnie  – zauważyła, ale Esmeralda przemilczała jej uwagę. Jak tylko mama opuściła jej pokόj, weszła pod łόżko i wzięła Puszka na ręce. On cicho zamiauczał i polizał ją po policzku. Leżąc obok siebie usnęli. W środku nocy Esmeralda obudziła się. Kilka razy kichnęła i zakaszlała. Zawsze, gdy obudziła się w środku nocy, była bardzo przestraszona i od razu wołała do siebie mamę, ale teraz, kiedy Puszek był tuż obok, nie bała się. Puszek wskoczył na parapet i przyglądał się przez okno ciemno granatowemu niebu pokrytemu tysiącami błyszczących gwiazd. Także Esmeralda podeszła do okna, aby popatrzeć.

– Noc jest taka piękna. Nie mam najmniejszego powodu, abym jeszcze dłużej bała się ciemności – powiedziała do samej siebie Esmeralda, zauroczona pięknem nocy i pogłaskała Puszka.

a7468da1efbf2acf4a7a783a36b23986.jpg

 

Rozdział VI.

Następnego ranka mama Esmeraldy razem z ciotką Bernadettą przygotowywały dla wszystkich domownikόw śniadanie. Ciotka smażyła boczek, a mama ubijała jajka na jajecznicę.

– Pόjdę obudzić Esmeraldę – powiedziała ciotka i ochoczo ruszyła w kierunku jej pokoju. Otworzyła drzwi i stanęła jak zamurowana, gdy  zobaczyła Puszka śpiącego obok Esmeraldy.

– Potwόr! Dzika bestia! – krzyknęła i odwrόciwszy się w mgnieniu oka zaczęła uciekać. Pozostali domownicy podbiegli do ciotki Bernadetty panicznie wrzeszczącej na całe gardło.

– Tam, tam – powiedziała i wskazała ręką na pokόj Esmeraldy. Obudzona jej krzykiem Esmeralda szybko schowała Puszka pod łόżko.

– Esmeraldo, co tu się dzieje? –  zapytała mama.

– Nic, mamo, kompletnie nic… Ja… ja… – jąkała się Esmeralda,  namyślając się, co by tu powiedzieć, aż wreszcie wymyśliła.  – Obok mnie na poduszce leżał mόj miś i ciocia pomyślała, że to było prawdziwe zwierzę. Na potwierdzenie swoich słόw wzięła z pόłki nad łόżkiem brązowego, pluszowego misia.

– To było czarne i ruszało się! Nie jestem ślepa i jeszcze nie zwariowałam! – krzyczała ciotka, wymachując rękami.

– Esmeraldo. Proszę nam natychmiast wszystko wyjaśnić – rozkazał rozeźlony ojciec.

– I co tu tak śmierdzi? – dodała mama.

W tej sytuacji Esmeralda nie wiedziała, co ma dalej zrobić. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię, oczywiście razem z Puszkiem. Na szczęście nie musiała niczego wyjaśniać. Puszek sam wyszedł spod łόżka i miaucząc zaczął ocierać się o nogi jej mamy.

– Wielkie nieba! Przecież ja jestem uczulona na kocią sierść! – wykrzyknęła ciotka i trzymając się rękami za głowę szybko wybiegła z jej pokoju.

b4573c58990a251c2ee73dbf57dd0101.jpg

Mama wzięła Puszka na ręce i przyjrzała mu się dokładnie.

– On jest niedożywiony i na pewno jest chory  – oznajmiła, po czym zwrόciła się do cόrki z pytaniem. – Skąd go masz?

Esmeraldzie nie pozostało już nic innego, jak tylko powiedzieć prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

– Kupiłam go na kiermaszu – tym stwierdzeniem rozpoczęła swoje opowiadanie. Rodzice byli na nią źli, że nie przyszła najpierw do nich po radę.

– Przecież po to nas chyba masz? – powiedział ojciec. Poza tym byli zgodni co do tego, że była jeszcze za mała, aby mogła sama jeździć tramwajem do centrum miasta.

– Bałam się, że nie pozwolicie mi wziąć go do domu – powiedziała cała zalana łzami Esmeralda.

Wbrew jej przypuszczeniom rodzice pozwolili jej zatrzymać kota. Za karę zmniejszyli jej kieszonkowe do końca roku o połowę. Po usłyszeniu tej decyzji rodzicόw Roderyk o mało co nie rozpłakał się. "Teraz to już mogę pożegnać się z moimi pieniędzmi", przemknęło mu przez myśli.

– W poniedziałek po lekcjach zabierzesz Puszka na kontrolne badanie do weterynarza. Nie wygląda mi on na całkiem zdrowego – rozkazała mama i postawiła Puszka na podłodze. Puszek nie zdawał sobie sprawy z całej tej afery wokόł jego osoby. Cieszył się jak szalony, że znajduje się w centrum zainteresowania aż tylu osόb. Nie był do tego przyzwyczajony.

– Nie wiem, gdzie mieszka weterynarz – powiedziała zrozpaczona Esmeralda.

– Jak umiesz sama pojechać do centrum miasta, to i tego potrafisz się dowiedzieć. To jest twόj kot i ty musisz się nim opiekować – powiedział groźnie ojciec i wszyscy wyszli z jej pokoju.

Esmeralda została sama z Puszkiem. Nie całkiem nieoczekiwanie ciotka Bernadetta odjechała, nie jedząc śniadania. Nie chciała tego kota już dłużej widzieć na oczy. Od kontaktu z kocią sierścią dostawała na twarzy i rękach czerwone, swędzące krosty.

Teraz, gdy każdy już wiedział o istnieniu Puszka, wszystkie drzwi w całym domu stały dla niego otworem. Udał się więc na zapoznawczą wędrόwkę.

W pokoju Roderyka znalazł skόrzaną piłkę, wspaniałą do zabawy oraz ostrzenia sobie pazurkόw.

5ede2fd81f474293330eb04f08ff497b.jpg

W garażu, będącym prawdziwym krόlestwem ojca, schował się przed Esmeraldą w jednym z wielu starych pudeł, ktόre tam stały. Będąc w dużym pokoju od razu wskoczył na kanapę, aby towarzyszyć całej rodzinie przy oglądaniu telewizji. Niestety bardzo szybko usnął na kolanach u Esmeraldy. Ale tak najbardziej, to spodobało mu się w kuchni. Unoszące się w powietrzu zapachy jedzenia nęciły jego nosek. Szybko zorientował się, że gdy tylko połasi się do nόg mamy Esmeraldy, to zaraz dostanie od niej smaczny kąsek i zostanie pogłaskany po łbie.

 

Rozdział VII

Zaraz po lekcjach Esmeralda wrόciła do domu. Poszukała w książce telefonicznej adresu najbliższego weterynarza, po czym z bijącym jak oszalałe sercem, odważyła się zatelefonować, aby umόwić się na spotkanie. Wsadziła Puszka do pudełka i wyruszyła w drogę do weterynarza. Już siedząc w tramwaju, uświadomiła sobie, że wcale nie tak łatwo było zachowywać się jak dorosła osoba. Kiedy wyszła z tramwaju nie mogła znaleźć właściwej ulicy i aż dwukrotnie musiała pytać się o drogę przechodniόw. Aż wreszcie dotarła na miejsce. W poczekalni u weterynarza siedziały cztery osoby: otyła pani z mopsikiem, wysoki pan z groźnie wyglądającym dobermanem, chłopczyk z dwoma ptaszkami w klatce i dziewczynka z białym krόlikiem w plastikowej skrzynce. Esmeralda usiadła obok nieznajomej dziewczynki, aby znajdować się jak najdalej od pana z psem. Bała się, że jego pies może pogryźć Puszka, a nawet pożreć go.

6fbc05fd43491869adab5dbc53d5d7f5.jpg

–Cześć – nieznajoma dziewczynka z króliczkiem w skrzynce  rozpoczęła rozmowę.

– Cz…, Cz…, Cześć – odpowiedziała zdziwiona Esmeralda. Nie spodziewała się, że ktoś może do niej zagadać.

– Ja jestem Alicja, a ty jak masz na imię? – zapytała niezniechęcona jąkaniem się Esmeraldy.

– Nazywam się Esmeralda – odpowiedziała Esmeralda obawiając się, że Alicja zaraz zacznie się naśmiewać z jej starodawnego imienia, tak jak miało to regularnie miejsce w szkole, ale Alicja tylko skinęła głową i zadała kolejne pytanie.

– Co za zwierzątko masz u siebie w pudełku?

– Małego kotka.

– Czy mogę go zobaczyć? – zapytała z nieukrywanym zaciekawieniem i Esmeralda ostrożnie otworzyła pudełko.

475eb7e8a0afebb4f8207b34cdaeb121.jpg

– Ależ on jest piękny! – stwierdziła Alicja i wzięła kotka do rąk.

– Jak on się nazywa? – zapytała.

 – Puszek, bo … – Esmeralda chciała jej wyjaśnić, ale okazało się to całkiem nie potrzebne.

– Wiem, bo on ma taką gęstą i puszystą sierść – dokończyła jej zdanie Alicja.

Esmeralda uśmiechnęła się do niej. Przestała się bać i trząść ze strachu. Cieszyła się, że spotkała Alicję. Siedziały rozmawiając, a czas oczekiwania w kolejce minął w mgnieniu oka. Esmeralda opowiedziała Alicji, w jaki sposόb znalazła Puszka i kupiła go od handlarza, dyskretnie przemilczając fakt kradzieży pieniędzy ze skarbonki Roderyka. Alicja pokazała Esmeraldzie swojego krόlika o imieniu Herman. Herman był już stary i bardzo często chorował. Nie słyszał zbyt dobrze. Rozpoznawał wszystko i wszystkich poprzez zapach. Okazało się, że Alicja chodziła do tej samej szkoły, co Esmeralda, ale do o dwa lata starszej klasy. Kiedy asystentka weterynarza zawołała Alicję, ta szybko napisała numer swojego telefonu na wieczku pudełka. Rozpromieniona Esmeralda z wypiekami na twarzy uświadomiła sobie,  że jeszcze nigdy wcześniej nie rozmawiała tak szczerze z żadną inną dziewczynką. Esmeralda powtórzyła w myślach kilkanaście razy numer telefonu Alicji i znała go już z pamięci,  gdy jej nowa koleżanka wyszła z gabinetu weterynarza.

– Muszę wracać do domu, ale jutro poszukam cię w szkole -powiedziała Alicja i dodała na zakończenie -Masz ładne imię, tajemnicze i nietuzinkowe. Dawno temu przeczytałam bajkę o krόlewnie Esmeraldzie. Powiedziawszy to Alicja pomachała na pożegnanie i już jej nie było. Esmeralda o mało co nie otworzyła buzi ze zdziwienia. Wreszcie mogła pochwalić się rodzicom i Roderykowi, że znalazła prawdziwą przyjaciółkę, całkiem przez przypadek, czekając w kolejce do weterynarza. W głębi ducha była przeszczęśliwa. Tak głęboko zamyśliła się, że asystentka weterynarza musiała zawołać ją aż trzy razy, zanim wreszcie dotarło do Esmeraldy, ze przyszła kolej na nią i Puszka. Weterynarz był młodym mężczyzną. Dokładnie zbadał Puszka. Zajrzał nawet do jego oczu, uszu i pyszczka. Dał mu też dwa zastrzyki przeciwko zakaźnym chorobom. Puszek przestraszył się igły, ale mimo tego, przez cały czas badania zachowywał się bardzo dzielnie i nawet nie pisnął. Weterynarz zawyrokował, że wszystko było z jej kotkiem 'pico bello'. Esmeralda wyszła od weterynarza bardzo zadowolona.

– Hej, Puszku, wszystko jest w porządku – wykrzyknęła z radości i pobiegła na przystanek tramwajowy. Teraz wszystko wydawało jej się łatwiejsze niż poprzednio. Po powrocie do domu okazało się, że każdy z domownikόw zainteresował się Puszkiem. Mama Esmeraldy kupiła dla niego trzy miseczki: jedną na wodę, drugą na mleko i trzecią na suchy pokarm. W garażu ojciec wykonał dla niego drewnianą skrzyneczkę, w ktόrej Puszek mόgł spać na miękkiej poduszce. Nawet Roderyk na polecenie mamy udał się do sklepu z artykułami dla zwierząt i kupił dla niego specjalną obrożę, która miała za zadanie  chronić go przed pchłami. Na obroży zawieszony był mały, złoty dzwoneczek. W taki oto sposόb Puszek stał się oficjalnym i przez każdego zaakceptowanym członkiem rodziny. Esmeralda głaskała Puszka do pόźna w nocy. Z wrażenia nie mogła zasnąć. Tak wiele wydarzyło się w ciągu tych kilku ostatnich dni. Myślała o Alicji i powątpiewała, czy też na pewno odszuka ją następnego dnia w szkole. "Jestem od niej o prawie dwa lata młodsza, a ogόlnie znanym faktem jest, że ucznoiwie z wyżsych klas pogardzają żόłtodziobami z młodszych klas", przejmowała się w myślach.

 

Rozdział VIII.

Podczas długiej przerwy Alicja weszła do klasy Esmeraldy i jak gdyby nigdy nic pomachała do niej przyjaźnie ręką. Wcale się nie wstydziła rozmowy z młodszą od siebie dziewczynką. Alicja miała wiele koleżanek, a mimo to zawsze znajdowała czas, żeby zobaczyć się z Esmeraldą. Zaprzyjaźniły się. Umawiały się na wspόlną zabawę w parku, jazdę na hulajnodze, rowerze oraz na niedzielny seans dla dzieci w kinie. Rodzice Esmeraldy bardzo polubili Alicję i chętnie widywali ją u siebie w domu. Roderyk cieszył się podwόjnie. Po pierwsze cieszył się, że jego siostra wreszcie znalazła sobie koleżankę, a po drugie cieszył się, że nie musiał jej już opowiadać o swoich kolegach, i że Esmeralda nie narzucała mu swojego towarzystwa tak często jak to dawniej bywało. Nie mόgł tylko zrozumieć co taka fajna dziewczyna jak Alicja widzi w jego siostrze, ale musiał przyznać, że od czasu kolegowania się z Alicją, Esmeralda zmieniła się na lepsze i to o wiele.

W międzyczasie Puszek przemienił się z chudziutkiego kotka w rozkosznego grubaska z tłustym brzuszkiem, aż wreszcie stał się dorosłym kotem i niezastąpionym kompanem całej rodziny. Kiedy Esmeralda była w szkole, on leżał sobie na swojej poduszce drzemiąc, ale kiedy tylko zegar na kościelnej wieży wybił drugą po południu, wskakiwał na parapet i wyglądał przez okno na ulicę.

148bba0284a0826eb7819d501ccc0f63.jpg

Szukał Esmeraldy wśrόd innych dzieci wracających ze szkoły do domu a kiedy tylko ją dojrzał biegł szybko do drzwi, aby ją przywitać swoim mruczeniem i ocieraniem się o jej nogi. Dla niego Esmeralda była najmilszą dziewczynką na całym świecie. Nawet ciotka Bernadetta nie mogła się nadziwić kiedy zobaczyła zdjęcie Puszka. Dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu tej afery, ktόrą wtedy zrobiła. Chcąc naprawić popełniony błąd kupiła dla Puszka w prezencie plastikowy pojemnik przeznaczony dla kotόw do podrόżowania.

Esmeralda i Alicja już układały plany na przyszłe wakacje. Chciały razem pojechać do babci Alicji, mieszkającej w gόrach. Niestety tuż przed Świętym Mikołajem Alicja przyszła bardzo smutna i powiedziała, że wkrόtce jej rodzice przeprowadzają się do stolicy, i że ona musi przeprowadzić się razem z nimi, czy tego chce, czy też nie. Esmeralda rozpłakała się. Każdy na swόj sposόb zmartwił się tą wiadomością.

– Zapomnijmy choć na chwilę o mojej przeprowadzce i chodźmy do miasta pokupować prezenty mikołajowe. Udekorowane centrum wygląda tak pięknie i wesoło – zaproponowała Alicja, żeby choć trochę pocieszyć Esmeraldę.

– Ach – westchnęła Esmeralda i zdjęła z wieszaka swόj czerwony, zimowy płaszcz.

– Ja nie mogę kupić w tym roku żadnych prezentόw. Muszę oddać Roderykowi pieniądze, ktόre od niego pożyczyłam, aby mόc kupić Puszka.

– Prezent nie jest najważniejszy, tak na prawdę liczą się tylko dobre uczynki – powiedziała jej przyjaciόłka.

– Już od dawna poszukuję skarbonki dla Roderyka. Ta poprzednia była szczegόlna i do tej pory nie udało mi się znaleźć rόwnie pięknej – Esmerala zwierzyła się Alicji.

– Jaka to musi być skarbonka? – zapytała Alicja i Esmeralda opisała jej wygląd lokomotywy-skarbonki.

– Wiesz, wydaje mi się, że wiem, do ktόrego sklepu powinnyśmy pόjść.

– Naprawdę? –  z niedowierzaniem w głosie zapytała się Esmeralda.

– Musimy zajrzeć do sklepu dla modelarzy – powiedziała Alicja.

– Nie wiem gdzie taki sklep się znajduje.

– Ale ja wiem. Byłam tam wielokrotnie razem z moim tatą. On jest modelarzem i buduje takie małe samoloty – wyjaśniła Alicja.

Pojechały tramwajem do centrum miasta. Mama Esmeraldy pozwoliła im na to, pod warunkiem, że będą bardzo uważać przy przechodzeniu przez ulicę. W sklepie dla modelarzy, w przeszklonych regałach stały niezliczone miniaturowe modele samolotόw, pociągόw, ciężarόwek i samochodόw. Na pόłkach leżały kolorowe pudełka i pudła wszelakich rozmiarόw. Na samym środku sklepu stał olbrzymi stόł z makietą prawdziwego miasta, z lotniskiem, i ze stacją kolejową. Wzdłuż ulic stały miniatury domόw i drzew. Po ulicach jeździły malutkie samochodziki a na chodnikach zostały ustawione małe figurki dorosłych i dzieci. Całość była posypana białym proszkiem, niby śniegiem, tak aby wszystko wyglądało jak w rzeczywistości zimową porą. Pociągi jeździły dookoła platformy. Przyjeżdżały na stację gwiżdżąc już z daleka, aby po krόtkim postoju odjechać. Wykonywały okrążenie dokoła stołu i przez most nad rzeką ponownie zakręcały w kierunku stacji kolejowej. Dla Alicji nie było to nic nowego. Dla Esmeraldy wszystko było nowe i ciekawe, i nie mogła się napatrzeć.

– Chyba znalazłam coś odpowiedniego – powiedziała Alicja i wskazała palcem na jedną z pόłek. Tam, za szklaną szybą stała skarbonka w kształcie najnowszej, superszybkiej lokomotywy.

e875ebe33b8169a45c9055dec47fbc2e.jpg

– Ta jest rzeczywiście przepiękna, ale skarbonka Roderyka była modelem starodawnej lokomotywy – powiedziała zasmucona Esmeralda.

– Skarbonki w kształcie starodawnych lokomotyw zostały już wysprzedane – poinformował je sprzedawca, kiedy zwrόciły się do niego z prośbą o pomoc.

Alicja przekonała Esmeraldę, że to wcale nie musi być identyczna skarbonka, o ile będzie rόwnie piękna. Model najnowszej lokomotywy wydawał jej się nie mniej interesujący, co model najstarszej lokomotywy i Alicja była pewna, że Roderykowi na pewno się spodoba. Esmeralda ucieszyła się, że już dłużej nie będzie musiała szukać po sklepach. Z nową skarbonką zapakowaną do pudełka owiniętego w kolorowy papier i przewiązanego wstążką wyszły ze sklepu. Następnie udały się do sklepu muzycznego. Alicja chciała kupić dla siebie płytę swojego ulubionego zespołu, ale okazało się, że wszystkie egzemplarze zostały już wysprzedane, tak ogromnie popularny był ten zespόł. Alicja była zawiedziona, ale prόbowała nie tracić optymizmu i pełna nadziei weszła do drugiego sklepu muzycznego. Także i w tym sklepie nie było już ani jednej płyty. Taka sama sytuacja powtόrzyła się w kilku następnych sklepach.

– No, trudno – powiedziała Alicja i uśmiechnęła się do Esmeraldy, ktόra martwiła się z tego powodu znacznie bardziej niż ona sama.

Po powrocie do domu, podczas kolacji Esmeralda opowiedziała o ich wspόlnej wyprawie do miasta. Wieczorem położyła paczuszkę i pieniądze na biurku Roderyka. Nie było jej łatwo oszczędzać każdy grosz, ale udało jej się uzbierać całą sumę. Teraz mogła patrzeć Roderykowi prosto w oczy, a on mόgł ponownie obdarzyć ją swoim zaufaniem. Alicja miała rację. Nowa skarbonka spodobała się Roderykowi. Stwierdził, że w zasadzie wcale nie było to potrzebne. Uważał, że jest już za duży na to, żeby jeszcze mieć skarbonkę. Nie wierzył, że jego siostra spełni swoją obietnicę.

Teraz Esmeralda martwiła się już tylko przeprowadzką Alicji. Głaskała Puszka, ktόry leżał na jej kolanach smacznie śpiąc i od czasu do czasu wielka łza wypływała z jej oczu.

 

Rozdział IX.

Przez ostatnie dni Esmeralda i Alicja starały się jak najwięcej czasu spędzić wspόlnie. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia Alicja przyszła się pożegnać. Duży samochόd ciężarowy załadowany meblami był już w drodze do jej nowego domu. Esmeralda płakała i nie mogła wydobyć z siebie ani słowa.

– Nie przenoszę się na koniec świata – powiedziała, aby choć trochę rozweselić Esmeraldę. – Będziemy do siebie pisać i telefonować – dodała.

– To nie jest to samo – odpowiedziała Esmeralda i na nowo wybuchnęła płaczem.

– To dla ciebie, taki mały prezent od nas – powiedział Roderyk i wręczył Alicji płytę kompaktową jej ulubionego zespołu.

574eba9983a847945d319f3b6ceb4392.jpg

Alicja była jednocześnie i zdziwiona, i szczęśliwa. Dziękując pocałowała nie tylko Esmeraldę ale i jej brata.

– Wszystkie płyty zostały wysprzedane. Jak udało ci się ją zdobyć?! –  zwrόciła się do niego z tym pytaniem.

– Mam swoje własne sposoby – odpowiedział tajemniczo.

Esmeralda nie była mniej zdziwiona niż Alicja. O niczym wcześniej nie wiedziała.

– Będzie mi ciebie brakowało. Nie ma wielu takich Esmerald na tym świecie –  stwierdziła Alicja.

– Wiem to – odpowiedziała Esmeralda, ktόra w tym momencie pomyślała o swoim dziwacznym imieniu. Ale Alicja mόwiąc te słowa miała na myśli zupełnie co innego. Dla Alicji, Esmeralda była najfajniejszą koleżanką.

Kiedy tylko Alicja weszła do samochodu, aby razem z rodzicami pojechać do ich nowego miejsca zamieszkania, zaraz włączyła stereo. A kiedy tylko płyta skończyła się, natychmiast ponownie wciskała przycisk. Tęskniła za Esmeraldą i w głębi duszy bała się tego nieznanego, czekającego na nią w nowym mieście. Jej rodzice milczeli. Wiedzieli, jak trudno ich cόrce było pożegnać się z najlepszą przyjaciόłką. Słuchali piosenek razem z nią, chociaż to wcale nie był ich ulubiony styl muzyki. Znali już na pamięć kolejność wszystkich utworόw i bolały ich uszy. Alicja wysłuchała płyty ze cztery razy, zanim ich samochόd zatrzymał się przed wejściem do nowego domu.

Po wyjściu Alicji, Esmeralda, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca, wałęsała się w tę i z powrotem po swoim pokoju. Jeszcze tego samego dnia  wieczorem zaczęła pisać swόj pierwszy mejl do Alicji. Puszek leżał na jej biurku pod lampą i spał. Esmeralda rozpoczęła: "Ja już tak ogromnie tęsknię za tobą, podczas kiedy ty dopiero co dotarłaś do nowego miejsca zamieszkania". Każdego dnia dopisywała do mejla nowy fragment, a na czwarty dzień klikając wysłała do Alicji całkiem długi list.

5aad5ea056b0f61d5a034a02e087d702.jpg

– Na szczęście mam jeszcze ciebie tuż przy sobie – powiedziała do Puszka i złożyła pocałunek na jego małym nosku. Puszek obudził się i przeciągnął przednie łapki. Esmeralda wzięła go na ręce i mocno przycisnęła go do siebie. Głaskała go po łebku, a on zadowolony wyciągał do gόry szyję. Położyła kota u siebie na kolanach. Puszek zwinięty w kłębuszek przymrużył oczy. Mruczał ze szczęścia i tylko od czasu do czasu poruszał nieznacznie końcem swojego ogona.

– To nie prawda, że czarne koty przynoszą nieszczęście – powiedziała Esmeralda i czule pogłaskała swojego czarnego kota.

 

Koniec