JustPaste.it

Droga do celu

Całe nasze życie składa się z  krótkich momentów. Jest jak puzzle, jak układanka. Jak coś co budujemy cały czas.

Bywaja jednak chwilę, gdy wydaje się nam, że warto zyć dniem dzisiejszym i nie przejmowac sie podjętymi decyzjami w myśl zasady: żyje się raz. A potem okazuję się, że właśnie tych decyzji żałujemy najbardziej. Bo nawet jeśli zdarzą się sytuacje, których żałujemy, miejmy siłę i odwagę przyznać się do naszych słabostek, a nie udawać, że nic się nie stało.

Może czasem rzeczywiście warto ponieść sie emocjom, zaczarować chwili i popłynąć wraz z prądem robiąc coś głupiego, coś zupełnie innego niz do tej pory. Może spontaniczność jest w naszym zyciu potrzebna. Bo cóż innego jak nie ona nadaje dreszczyk naszemu zyciu? Ale dziś, kiedy pozwoliłam sobie stanąc na moment z boku, kiedy przyjrzałam sie ludziom w biegu, koleżankom na studiach i kolegom z bliskiego grona, zrozumiałam, że nie ma nic wazniejszego niż budowanie swojej przyszłości.

Jeszcze wczoraj uważałam, że warto zyć tylko tym co jest teraz. Przecież każdy z nas kiedyś umrze. Co nam po długoterminowaych planach?? cóż nam po tym skoro nie znamy dnia ani godziny?? Cóż nam po majątku, po reputacji, po przyjaźniach, miłościach skoro wszyscy kiedyś wylądujemy zagrzebani w ziemi, zapomniani, nie wniowszy nic w historie ludzkości.

Ale dziś zrozumiałam, że trzeba mieć cele. Bo to właśnie te cele, te marzenia, które mieliśmy jako małe dzieci nadają barwy naszemu życiu. Tylko one pozwalają nam powstawać z upadków czasem nawet bardzo bolesnych, których każdy z nas doznaje. Tylko wiara w swoje możliwości i marzenia powoduję, że znajdujemy w sobie siłę, której nieraz innym brak. I co z tego, że nie wszystkie nasze marzenia się spełnią, a cele okażą się z biegiem czasu zupełnie inne. Ważne jest to do czegoś dążymy. Że żyjemy a nie tylko istniejemy. Że mamy o co walczyć, o co się starać. Że za kilka lat nie będziemy musieli pokazywać swojej narzeczonej/ narzeczonemu fotek z zapijaczonej imprezy, gdzie byliśmy nieprzytomni i nic nie pamiętali, tylko piękne zdjęcia z dyplomem w ręku z naszą pełną uśmiechu twarzą. Fotkę na której jest prawdziwa radość, z tego co osiągnęliśmy. Prawdziwa a nie z przyklejonym uśmiechem na wskutek alkoholu.

Widziałam wielokrotnie tych ludzi walczących za wszelką cenę o pragnienia. Widziałam walkę studentów prawa, którzy zakuwali po nocach, i studentów medycyny nie majacych wielokrotnie nawet czasu na spotkanie z dawno niewidzianymi znajomymi. Nie rozumiałam ich. Dla mnie rodzina i przyjaciele zawsze byli najwazniejsi. Nie zawsze walczyłam o swoje marzenia. A może po prostu nie wierzyłam w to, że moje moga się spełnić?

Dziś zaczęłam rozumieć, że to jaka będę za kilka lat zależy tylko od mnie. Mogę przebywać w towarzystwie elokwentnych ludzi i nadal pozostawać dzieckiem w środku, a mogę być wśród tych pyskatych imprezowiczów, którzy wszystko mają gdzieś i nie zmieniać się przez nich, tylko walczyć o swoje ideały. Wszystko zależy ode mnie.

Zrozumiałam, że to kim jesteśmy powoduje, że takich ludzi przyciągamy do siebie. Nie musimy być piękni i bogaci, żeby spotkać swoją miłość wśród cenionych osób, ale musimy mieć coś do powiedzenia i szanować nie tylko ich ale i samych siebie. Całe życie. Nie tylko przez chwilę. By móc im dorównać. By móc z dumą reprezentować swoją teraźniejszość, plany na przyszłość, ale także przeszłość, której nie będziemy się wstydzić.

Przychodzi taki moment kiedy zastanawiasz się czy to co robisz ma sens. Jest cieżko, trudno, nic sie nie układa. Poddajesz się. Mówisz sobie" co mi po tym? po co walczyć? przecież wiadomo, że niektórzy i tak są juz od chwili poczęcia spisani na straty.

A dziś czuję, że każdy ma takie momenty. Nawet ci studenci prawa, nawet ci wielcy ludzie, których uważa się za autorytety. Ale oni sie nie poddaja. Bo wiedzą, że nie moga przegrać ze swymi słabościami. I walczą o siebie. Wiedzą, że te wysiłki, smutki, łzy są warte tej walki. Wiedzą, ktorą drogą iść, ale przede wszystkim zdają sobie sprawę z tego, że nie sam cel, ale droga do niego jest najważniejsza.

I zrozumiałam, że całe życie budujemy swoją historię. Nikt nigdy nie zauważy, nie doceni i nie pochwali nas jesli bedziemy stali w punkcie wyjscia. Dlatego myślę, że nawet kiedy upadniemy, nawet jesli zawali sie nam cały świat, trzeba isc dalej. Nie oglądając się za siebie. Nie zagłębiając się w bólu jaki nas spotkał. Rozpocząć nowy rozdział. Iść dalej wierząc i ufając sobie samym, z nadzieją, że może nie od razu, ale w końcu dojdziemy tam, gdzie tak bardzo chcemy.