JustPaste.it

Msza szalonego kapelusznika

W niedzielę szóstego marca miałem okazję uczestniczyć we Mszy Świętej z Udziałem Dzieci w kościele parafialnym pod wezwaniem świętej Jadwigi Śląskiej w Rybniku.

W niedzielę szóstego marca miałem okazję uczestniczyć we Mszy Świętej z Udziałem Dzieci w kościele parafialnym pod wezwaniem świętej Jadwigi Śląskiej w Rybniku.

 

kapelusznik

 Unikam zasadniczo udziału w takich Mszach, gdyż nie lubię infantylizacji religii w ogólności, a liturgii w szczególności. Ta konkretnie celebracja nie była jednak taka zła, jak się obawiałem i oprócz licznych minusów, miała również wiele plusów, zwłaszcza na tle innych "Mszy dziecięcych". Pozwolę sobie wyliczyć jedne i drugie, poczynając od plusów.

 

Oto więc owe plusy:

-części stałe, w tym pierwsza forma aktu pokutnego, były normalne, tak jak w mszale, a nie zastąpione infantylnymi wierszykami.

-Czytania obsługiwali dorośli lektorzy w albach, śpiewał diakon.

-Jedna czwarta śpiewów w czasie Mszy to tradycyjne pieśni kościelne.

-Treść kazania była katolicka i dostosowana do okresu liturgicznego, czyli przedpościa. Mówiono o grzechu, który przedstawiony został jako wewnętrzny brud, o konieczności oczyszczenia z tegoż w Sakramencie Pokuty, o wartości wielkopostnych praktyk pobożnych, takich jak Droga Krzyżowa, czy Gorzkie Żale.

 

Minusów jest niestety więcej:

-Forma kazania. Nie mam oczywiście nic przeciwko kazaniu w formie rozmowy kilku kapłanów, rozmieszczonych w różnych miejscach kościoła. Jest to przecież jak najbardziej katolicka, tradycyjna i starodawna praktyka, sięgająca swoimi korzeniami czasów głębokiego średniowiecza. W wielu starych kościołach możemy znaleźć po dwie, a nawet po trzy ambony. Oczywiście wolałbym, żeby byli oni w komżach i stułach, a nie samych tylko sutannach, ale w dzisiejszych czasach totalnego rozwolnienia w Kościele i z sutanny należy się cieszyć. Bardziej już niepokoją wprowadzone do kazania elementy spektaklu teatralnego. Co prawda, to również nic nowego, bo w Kościele przedtrydenckim zdarzało się to nieraz, ale z takimi elementami trzeba być bardzo ostrożnym, aby nie naruszały one powagi miejsca. W czasie omawianej Mszy powaga ta została niestety mocno naruszona. W kaznodziejskiej inscenizacji została wykorzystana postać brudnego mężczyzny w kapeluszu. To, że był on brudny, jest w pewnym sensie usprawiedliwione, bo wynikało wprost z fabuły kazania. Chodziło o ukazanie ciągu analogij między brudem zewnętrznym, a brudem wewnętrznym, a następnie pomiędzy myciem ciała, a sakramentem Pokuty i tak dalej. Z tejże fabuły nie wynikało jednak nic, co usprawiedliwiałoby ustrojenie delikwenta w kapelusz. Mężczyzna noszący kapelusz, czy inne prywatne nakrycie głowy w kościele, a szczególnie podczas trwania Mszy Świętej, ciężko obraża Pana Boga, bez dwóch zdań.

-Modlitwa wiernych w formie spontanicznych wypowiedzi dziecięcych ochotników nie obyła się, jak można się było spodziewać, bez takich kuriozów jak "módlmy się za wszystkich świętych". Byłem przez lat kilka oazowiczem i nie uważam modlitwy spontanicznej za zło samo w sobie. Kiedyś byłem nawet jej entuzjastą. Uważam jednak, że sens jej stosowania w liturgii istnieje tylko w małych, jako tako uformowanych modlitewnie grupach, takich jak Oaza właśnie, czy Duszpasterstwo Akademickie. Stosowanie jej wśród osób nieprzygotowanych może być szkodliwe. -Użyto "II Modlitwy Eucharystycznej z Udziałem Dzieci". Jeszcze kilka lat temu nie czyniłbym z tego zarzutu, gdyż uznałbym, że lepsza już ta infantylna modlitwa, aniżeli oklepana dwójeczka, pozbawiona odniesień do Ofiary Krzyżowej Jezusa, a używana na 90% Mszy w naszym kraju. Sytuacja się jednak zmieniła. Modlitwy Eucharystyczne z Udziałem Dzieci zostały, z racji swojej infantylności, wycofane przez Stolicę Apostolską z użytku liturgicznego. Ich użycie we Mszy jest absolutnie zabronione. Byłem więc świadkiem poważnego nadużycia.

-Dwie trzecie śpiewów stanowiły nieliturgiczne piosenki wykonywane przy akompaniamencie kilku gitar przez grupkę dziewcząt stojących w prezbiterium.

-Do tego dochodzą dwa poważne nadużycia, obecne w tym kościele permanentnie, nie tylko na Mszach dla dzieci. Po pierwsze kielich trafia na ołtarz bez obowiązkowego welonu. Niekiedy zdejmują go ministranci jeszcze przy kredencji, niekiedy zaś nie ma go już od początku Mszy. Po drugie koło ołtarza stoją trzy świece, zamiast obowiązkowych dwóch, czterech lub sześciu.

 

Mszy dziecięcej na Nowinach daleko oczywiście do ekscesów ze smokiem (rzekomo przyjaznym) mających miejsce w innym mieście naszej diecezji, ale niestety równie daleko do pobożnie odprawionej Mszy Świętej, zgodnej ze wszystkimi normami liturgicznymi. Oczywiście uczestnicy nowińskiej celebracji wynieśli z niej bez wątpienia wiele łask wynikających przedewszystkiem z faktu, że była ona, podobnie jak każda Msza Święta, bezkrwawym uobecnieniem Ofiary Krzyżowej. Wiele pożytku mogą też przynieść duszom wiernych prawidłowo wygłoszone czytania, katolickie w treści kazanie, czy tradycyjne pieśni. Jednocześnie jednak wymienione nadużycia liturgiczne, mogą przynieść wiele szkód duchowych w postaci zgorszenia i osłabienia a nawet utraty wiary.