Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela. Czy zawsze?
Von den Elben - http://www.youtube.com/watch?v=UJ2WmWTZffc&feature=related
Losy bitwy były już przesądzone. Ci, którzy mogli jeszcze uciec z pola, to uciekali. Ci, którzy leżeli ranni to konali lub czekali na wyrok z rąk wroga. Jednak w mało widocznym miejscu, schowało się jeszcze dwóch ludzi, z czego jeden z nich był ciężko ranny, a drugi miał możliwość ucieczki. Obaj darzyli siebie wzajemną przyjaźnią.
Kiedy ten zdrowszy zauważył, że do podjęcia decyzji i ocalenia życia zostało mu niewiele czasu, tak rzekł do drugiego:
- Jeżeli wybiorę miłość do Ciebie mój przyjacielu i zostanę tutaj z Tobą, to kiedy zjawi się wróg, obydwóch nas spotka śmierć z jego ręki. Jeżeli wygra strach i wezmę nogi za pas, zostawiając Ciebie samego, to do końca życia będzie przytłaczał mnie wstyd.
Na te słowa odpowiedział drugi:
- Jeżeli odejdziesz, to prędzej umrę z tęsknoty za Tobą, aniżeli od miecza wroga. A jeżeli natomiast zostaniesz tu ze mną, to po drugiej stronie będzie mi wstyd, że zabrałem Ciebie ze sobą.
Jak postąpić w podobnej sytuacji? Pytanie to, o bardzo delikatnej materii, nurtuje mnie od kilku dni. Czy lepiej jest iść własną drogą, czy też poświęcić się dla dobra innych, nawet gdy tak naprawdę nie wiemy, czy im to pomoże ? A może nasze poświęcenie jeszcze tylko bardziej skomplikuje im życie...?
Czy wykorzystując mózg podejmujemy samodzielne decyzje dotyczące naszego życia? A może to tylko iluzja, bo tak naprawdę postępujemy według naszego wewnętrznego scenariusza. Ale kto go napisał? I jak można go odczytać?
Kto postępuje zgodnie z wewnętrznym głosem, rozwija w sobie silę i pewność siebie.
Każdemu zdarzyło się już powiedzieć: nie wiem dlaczego – ale po prostu musiałem tak postąpić...!
Michael Mary psycholog z Hamburga stwierdza, że "każdy człowiek ma wewnętrzny scenariusz". Właśnie on motywuje ludzi do działań, które są dla ich otoczenia niespodzianką, zaskakują, lecz często ranią też osoby najbliższe.