JustPaste.it

Czy socjalistę można czegokolwiek nauczyć?

To może być duża przyjemność. Wyobraźcie ją sobie: niespiesznie, powoli i ze smakiem, po najkrótszej przymiarce, ile tylko sił - kopnąć socjalistę w zadek.

To może być duża przyjemność. Wyobraźcie ją sobie: niespiesznie, powoli i ze smakiem, po najkrótszej przymiarce, ile tylko sił - kopnąć socjalistę w zadek.

 

Czy  socjalistę  można  czegokolwiek  nauczyć?

Odpowiedź na to pytanie jest o wiele trudniejsza, niżeli nawet samo nauczanie socjalistów. Już nie wspominam, że w tym przypadku teoria i praktyka to są rzeczy jeszcze bardziej różne od tych, które są normalnie różne.

Weźmy zwykłe kopnięcie w zadek. Każdy to wie, że wykonane z odpowiednią celnością i siłą, ono musi zaboleć. Wie to nawet socjalista. Z tym, że on to wie raczej teoretycznie. W tej swojej teorii socjalista od razu musi dodać, że  kopnięcie jest czasami społecznie uzasadnione, a nawet konieczne. Osobliwie, gdy jest ono – to kopnięcie – wymierzone przez odpowiedni ludowy organ.

Zwracam uwagę na kilka niezbędnych dla socjalisty sformułowań: na to, że społecznie, na to, że wymierzone i na to, że ludowy organ.

Po pierwsze, określenia „społeczne” w ogóle nikt nie rozumie. Za żadne skarby. Wyjaśniam więc, jak rozumie to socjalista. Nie, nie tak, że spontanicznie lud komuś daje kopniaka. To byłby lincz, a więc niedopuszczalne. „Społecznie”, to znaczy po prostu, że coś dzieje się zgodnie z wolą socjalisty. Przynajmniej pod jego czujnym nadzorem.

Po drugie, kopniak ma być wymierzony, czyli ma go być tyle a tyle, nie mniej i nie więcej. Ile? Tyle, ile orzeknie socjalista.

Po trzecie, ludowy organ – to jest taka rzecz, o której decyduje lud. Lud to nie motłoch. Lud – to jest to, czym kieruje socjalista. Jeśli socjalista nie kieruje, to nie jest w porządku. Porządek musi być. Socjalistyczny.

W kwestii kopniaka, coraz bardziej popularnym jest pogląd, że należy jak najspieszniej uraczyć kopniakiem socjalistę. W ramach nauki praktycznej. I to wszystkich socjalistów, nie tylko jednego. Właśnie uraczyć, nie wymierzyć. Bo podobno socjaliści potraktowani kopniakiem wykazują spory zapał do nauki.

 

5b69b5536bd329fd26ce68018bb4e3d1.jpg

 

 

Bieda polega na tym, że wiedza o takim sposobie nauczania socjalistów to już prawie atawizm, w każdym razie bardzo niejasne wspomnienie z bardzo zamierzchłych czasów. Obecnie socjaliści, którzy akurat są u władzy, na wszelki wypadek w ogóle zabronili kopniaków, te na boisku wyjąwszy. Szczególnie zabronione są kopniaki w celach dydaktycznych.

Ściśle pisząc, to w celach socjaliści z upodobaniem sami wymierzają te kopniaki. Właśnie w dydaktycznych celach.

Ale o tych rozmaitych socjalistycznych celach nie będę za wiele tu pisał, gdyż to należy do niesłychanie obszernego zakresu wiedzy z dziedziny ciupologii stosowanej. Dodam jedynie, że jest ona stosowaną przede wszystkim przez powszechnie uwielbianych humanitarystów.

Jak się ma humanitarysta do socjalisty? Ano tak się ma, że socjalista jest szczytową odmianą humanitarysty. Rzeczy, które ongiś ani się nie śniły humanitarystom, socjaliści obecni wprowadzają w życie. Tak się to ma.

Rozumiem, że chcielibyście dowodów na to. Czyli, chcielibyście mieć te dowody przed nosem, całkiem bez myślenia.  Niby  nasz Darkwater. Znaczy, jesteście jak ci socjaliści, choć może tak się nie nazywacie. Ale socjalistą można być i bez nazwania. Nawet można się nazywać zupełnie inaczej, co niczego nie zmienia. Sam zapach socjalisty jest taki, że da się wyczuć natychmiast.

Zresztą, wszystko to już wcześniej, dawno wyjaśniłem. Tych dowodów też całą masę przytoczyłem, więc nie chcę się powtarzać. Zapytam tylko tak: czy jakiemuś humanitaryście przyśniło się kiedyś prawo wyborcze dla małp?

No, sami widzicie.

 

a0f6424007df3eba8d7f851645439458.jpg

 

 

 

 

Co do tej kwestii podstawowej, zawartej w pytaniu „czy socjalistę można czegokolwiek nauczyć?”, też sami już widzicie, że można owszem, ale należy wpierw zapewnić ku temu odpowiednie warunki. Pamiętając o różnicach między teorią i praktyką. Już napisałem, że socjalista jest raczej teoretykiem.

Przykładowo, w Boga to on nie wierzy. Przynajmniej całkiem się go nie boi. To nic, że na msze chodzi regularnie. Każdy biskup robi to samo, odróżnia teorię od praktyki. Jedyne, co naprawdę wyznaje, to są pobożne życzenia. Kto od kogo się uczył, niezupełnie wiadomo.

Za to wiadomo świetnie, że gdy się coś socjaliście spodoba, on to od razu wprowadza w życie. Na przykład proste ogórki i banany. Albo mecze całkiem bez kibiców. Albo wojsko bez żołnierzy. Albo sam już nie wiem: drogi bez samochodów, czy samochody bez dróg. Długo by wyliczać.

Rzecz w tym, że co by socjalista nie wymyślił, zawsze jest najpiękniejsze w teorii, za to całkiem do kitu w praktyce. On to ma po swoim wielkim guru, niejakim Karolu Marksie. Ten ci dopiero był teoretykiem!

Pocieszające jest, że życie wiele zniesie. Nawet stulecie socjalizmu. To już całkiem niedługo, w 2017 roku. Ale bać się tego nie trzeba. Bo jeśli jakoś przeżyliśmy apokalipsę, tym bardziej przeżyjemy głupie stulecie.

Niejaki pan Hawranek, gdy mu zagroziło, że niebawem doczeka się komunizmu, podobno odpowiedział: "Ja se ne boim, ja mam rakowinu".

 

A uczyć socjalistę, to może być duża przyjemność. Wyobraźcie ją sobie: tak niespiesznie, powoli i ze smakiem, po najkrótszej przymiarce, ile tylko sił – kopnąć socjalistę w zadek…

O, niech się każda blondynka schowa!

 

bb9559ed51c3bba7168e8bb326fa50e4.jpg