JustPaste.it

Śmiertelnie poczciwy porucznik

Peter Falk. Niejedna rola. Niejedna nominacja. Niejedna nagroda. I jedna wielka legenda. Porucznik Columbo.

Peter Falk. Niejedna rola. Niejedna nominacja. Niejedna nagroda. I jedna wielka legenda. Porucznik Columbo.

 

peter-falk.jpg
Porucznik Columbo złożył broń.
Jeśli można tak to określić. Bo nigdy jej przecież nie używał. Słabo zresztą strzelał.
Peter Falk nigdy już nie włoży swego słynnego prochowca i nie podjedzie pod kolejną ekskluzywną rezydencję wysłużonym peugeotem 403, by przeprowadzić śledztwo. Śledztwo, którego wyniku od początku mogliśmy być pewni.
Peter Falk, który podbił serca kinomanów jako najbardziej niepozorny policjant w historii telewizji - zmarł w czwartek, 23 czerwca, w wieku 83 lat.
Jeszcze dwa tygodnie temu myślałem, by napisać Wam coś o tym ciepłym, tak niepowtarzalnie ciepłym aktorze... Jakoś nie zebrałem się. Dziś nadszedł ku temu czas, choć nie takich chciałem okoliczności, i nie takiego nastroju.
Tydzień temu zdecydowałem oglądać od początku ten bardzo długi, bo jedenastoczęściowy serial. Niedawno skończyłem oglądać tę ostatnią, jedenastą serię odcinków. Wróciłem do początku. Do pierwszego odcinka. Przy drugim - za kilka dni - będzie już inaczej niż dotąd.
Ktokolwiek ogląda telewizję czy chodzi do kina - a przynajmniej robił to w przeszłości - z pewnością może wymienić kilku aktorów, którzy ujęli go szczególnie. Może grą? Mistrzostwem? Może poczuciem humoru i szlachetnymi czynami, jeśli taki wizerunek podarowali im scenarzyści?
Magnetyzmem? Urodą?
Od dawna uważam, że każdy aktor - nawet największy mistrz - będzie odsłaniał przynajmniej małą cząstkę siebie - prawdziwych, przypisanych jego duszy emocji - przy okazji roli. Czy ktoś może w ogóle nie być sobą tak w 100%?
Niemożliwe.
Z aktorami jest trochę jak z ludźmi z prawdziwego otoczenia. Jednych się lubi, drugich nie. Często te uczucia budują się dosłownie w kilka pierwszych sekund. Ze zmianą raz określonego stosunku idzie już trochę mozolniej. Dlaczego? Bo wszyscy emanujemy programem naszej duszy. Bagażem jej doświadczeń. Porządkiem panującym w sercu. Sygnały wychodzą z dłoni, twarzy, oczu, głosu, z wypowiadanych słów. Z całości.
Petera Falka polubiłem natychmiast. Za co?
Czy za fantastyczną, niepowtarzalną rolę porucznika?
Porucznika, którego nazwać można śmiertelnie niebezpiecznym - lecz ja byłbym raczej za określeniem śmiertelnie poczciwy porucznik.
A może za to, że stanowił szczęśliwą dla niego - i dla nas - część wyjątkowo dobrego pomysłu na kryminalny serial?
Na pewno tak.
Ale nie tylko. I nawet: nie przede wszystkim. Peter Falk emanował czymś, co powodowało we mnie uczucie ciepła, co przynosiło mi humor, co napełniało optymizmem. Nigdy nie masz takich generatorów zbyt wiele, a fakt, że od części z nich dzieli Cię szklany ekran i dystans tysięcy kilometrów - nie ma żadnego znaczenia.
Nie ma też żadnego znaczenia stosunek do telewizji, której niektórzy przecież nie oglądają, i nie ma znaczenia - najmniejszego - podział wartości na realne, wirtualne i baśniowe... Emocję wyzwoli wszystko, jeśli tylko na to pozwolisz. I tak samo pokrzepi Cię i napełni światłem radości wszystko, na co się otworzysz. Nic nie ogranicza generatorów. Zwłaszcza emitujących ciepło i wspaniały, łagodny humor.
Dystans i zatrzaśnięte bramy widzi tylko rozum. Serce może obejść je wszystkie z prędkością światła.
Wszyscy jesteśmy wspólnotą skłóconą nad mrzonkami. Nad niezrozumieniem spraw. A przecież wszyscy dążymy do świata spokojnego, łagodnego, pozbawionego pędu i presji międzyludzkich.
Łagodność. Spokój. Ciepło. Peter Falk - głównie jako porucznik Columbo - rozjaśniał, relaksował i radował mnie za każdym razem, gdy widziałem go na ekranie. Nigdy nie głowiłem się nad tym fenomenem. Dlaczego miałbym to robić? Wyznaczone nam role, doświadczenia i przestrzenie życiowe nie zmieniają przecież jednej, najważniejszej zresztą rzeczy: wszyscy dzielimy jedną planetę. Każdy z nas wnosi swoją energię każdej jednej istocie wcielonej na Ziemi.
I nie trzeba czynić aktów świętych i wzniosłych pod samo niebo, by obdarować drugiego człowieka odrobiną radości.
Odrobina paliwa nie uczyni maszyny wystarczającą pożyteczną, ale odrobina radości może uruchomić nieskończony proces szczęśliwego życia.
Dlatego warto rozrzucać tę radość wokół... Czy karmiliście kiedyś ptaki? Zamiast chleba chwyćcie za drobiny radości spływające z Waszych dusz - i rozrzucajcie je.
Jej energia dotrze nawet do ludzi, których nigdy nie ujrzymy.
Tak cudowne są prawa życia.
Peter Falk prawdopodobnie nigdy nie planował rozsiewać radości. Najwyraźniej jednak nigdy nie miał nic przeciwko temu, skoro ujął tysiące tysięcy serc, w tym moje.
Fascynował mnie od wielu lat. Jak dobry, wierny druh, którego się zna - mimo niepoznania. Właśnie dlatego nawiązałem do roli porucznika aż w dwóch swoich opowiadaniach.
Dlatego dziś czuję smutek. Jest to duży smutek człowieka odłączonego od generatora.
Smutek - który wszak jutro przejdzie. Przecież nie ma spotkania bez rozstania - ale też nie ma rozstania bez powrotu. W kole życia nie ma dróg ślepo zakończonych.
A generatory raz uruchomione nigdy nie zamierają. Ten, który Peter Falk zostawił po sobie, będzie wspierał ludzi tęskniących za ciepłem.
.
Poruczniku. Jeszcze tydzień temu podziwiałem pańską przenikliwość, gdy rozwiązywał Pan kolejną zagadkę zbrodni. Tak, widziałem już Pana nad tym wcześniej, ale cóż to ma za znaczenie?... Pan wie, że wracałem do Pana. Teraz wiemy to obaj.
Poruczniku. Gdziekolwiek Pan jest, proszę uściskać ode mnie swojego Basseta.
Dziękuję za wszystko. Do zobaczenia.