JustPaste.it

Legendy Kornwalii

Kornwalia jest niezwykłym miejscem, pełnym, zapierających dech w piersiach, pobudzających wyobraźnię, okoliczności przyrody.

Region ten słynie z bogactwa fantastycznych opowieści o gigantach, syrenach, skrzatach i innych mitycznych stworzeniach. Tutaj fikcja miesza się z historią, uzupełnia ją, tworząc wspólnie, niezwykle barwne dzieje regionu.

de68a1141992414af3eba84ed9b409a3.jpg

                                                                                                         Król Artur

Najbardziej znaną legendą dotyczącą historii Kornwalii jest ta o królu Arturze, jest to bowiem najsławniejszy mityczny król związany z Brytanią. Jego pierwowzorem był wódz celtycki mający (podobno) wybudować swoja siedzibę Camelot w Kornwalii. Jego ojcem miał być Uther Pendragon, król Brytanii, który dzięki pomocy czarnoksiężnika Merlina zdobył królową Igrane. Uther przybrał postać męża Igrane - księcia Kornwalii - Gorloisa, który przebywał na wojnie.

Z ich miłości narodził się Artur.

Według umowy, którą zawarł król Uther z Merlinem, dziecko zostało oddane czarnoksiężnikowi zaraz po narodzeniu. Kiedy Artur dorósł, przypadkiem wyrwał Miecz Anglii wbity w niewyjaśnionych okolicznościach w skałę. Według legendy, królem miał zostać ten, kto wyciągnie ów miecz. Inni ochotnicy nie byli w stanie tego dokonać i w ten sposób prawda o pochodzeniu Artura wyszła na jaw.

Rządy Artura były czasem pokoju i rozkwitu Brytanii. Król zebrał drużynę składającą się z najdzielniejszych rycerzy królestwa i wyznaczył im honorowe miejsca przy okrągłym stole. Za żonę pojął zaś niezwykłej urody szkocką księżniczkę Ginewrę.

Królowa została przyłapana na romansie z jednym z rycerzy Artura, Lancelotem, za co czekała ją kara śmierci, Lancelotowi udało się ją jednak w ostatniej chwili uratować.

Gdy wydawało się, że rządy Artura są niezagrożone pojawił się Mordred - syn siostry Artura. Chcąc zdobyć koronę, rozpoczął wojnę z królem. Gdy doszło między nimi do starcia, zadali sobie nawzajem śmiertelne rany. Umierający Artur nakazał by jeden z jego rycerzy - Bedivere wziął jego miecz - Excalibur i wrzucił do pobliskiego jeziora, oddając go Pani Jeziora - czyli tej, od której dostał ten niezwykły dar, po tym jak oręż, który przyniósł mu koronę złamał się.

W chwili, w której miecz wpadał do wody, Bedievere ujrzał rękę, która chwyciła go i wciągnęła pod wodę. Ciało konającego króla zostało zabrane magiczną łodzią na wyspę Avalon. Ale, według legendy, Artur ma powrócić, jeśli Brytania znajdzie się w potrzebie.dd129b9eaab253664a798bfd73d5d68e.gif

                                                                                                               Excalibur

Kornijskie legendy o gigantach i skrzatach mogą mieć swoje podłoże w różnicach wzrostu jakie podobno miały występować między Celtami (giganci) a ludźmi epoki brązu (skrzaty).

Według ludowych podań St.Michael’s Mount - wyspa niedaleko Penzance, została zbudowana przez giganta. Według innej legendy około roku 495 pojawił się na niej św. Michał Archanioł, co zostało upamiętnione budową klasztoru przez Benedyktynów.

O innym gigancie- Bolsterze, opowiada smutna historia: Mimo swej siły i potęgi oraz tego, iż rozpiętość jego kroku wynosiła 6 mil, nie wywarł dobrego wrażenia na św. Agnieszce, w której nieszczęśliwie się zakochał. Ponieważ z natury olbrzymi nie są dobrzy dla ludzi, św. Agnieszka wymyśliła sposób na pozbycie się niechcianego zalotnika i uwolnienie okolicznej ludności od terroru Bolstera.

Zażądała od niego dowodu miłości jakim miało być wypełnienie dziury w klifie w Chapel Porth jego własna krwią. Agnieszka, w przeciwieństwie do giganta wiedziała, że dziura nie miała dna i Bolster wykrwawił się na śmierć. Jeszcze dziś woda w Chapel Porth bywa zaplamiona na czerwono...

Kornijscy święci słyną ze swojej odwagi i istnieje wiele opowieści o ich walecznych czynach. Najsłynniejszym, zaraz po św. Piranie, jest św. Petroc - pogromca ostatniego kornijskiego smoka.

Wracając jednak do gigantów. Najokrutniejszym i najzłośliwszym z nich był Gniew z Portreath. Zamieszkiwał ogromna pieczarę, którą marynarze nazywali jego szafką. Gdy wychodził ze swej kryjówki, łapał dłonią płynące statki, przywiązywał je do swojego pasa i wracał z łupem do pieczary. Z kamieni, jakie rzucał w kierunku statków uciekających przed nim, uformowała się niebezpieczna rafa.

Marynarzy schwytanych przez giganta spotykał straszny los - byli pożerani przez niego na kolację...

Kryjówka giganta - szafka mimo, że straciła swój dach, przetrwała do dzisiaj - można ją obejrzeć w miejscowości St. Ives.11e4ed223a5e7c7f7232d2cdf172d5e4.jpg

                                                                                            St Michael`s Mount

Swoje miejsce w legendach ma też Jack, Pogromca Giganta. Swoje miano zawdzięcza pokonaniu giganta Cormorana z St. Michael’s Mount. Wykopał on  ogromny dół niedaleko Morvah, zamaskował go i zwabił tam dokuczliwego olbrzyma poprzez użycie jego rogu. Gdy Cormoran wpadł do dziury Jack przykrył ją głazem, uniemożliwiając tym samym wydostanie się z niej. Za ten bohaterski czyn został sowicie wynagrodzony. A głaz stoi do dzisiaj w Morvah.

Żeglarze zawijający do kornijskich portów opowiadali często historie o napotkanych w drodze syrenach. Najsłynniejszą była syrena z Zennor. Pewnego dnia ludzie z tej miejscowości zauważyli w okolicy kościoła piękną nieznajomą. Nikt nie wiedział kim ona jest, ani skąd pochodzi. Ona natomiast zakochała się w chórzyście - synu lokalnego dziedzica, Mateuszu Trawelli.

Pojawiała się w okolicy regularnie, aż pewnego dnia uwiodła Mateusza i zniknęła bez śladu. Nikt nie spotkał jej przez lata do momentu gdy, pewnej niedzieli, wynurzyła się z fal w zatoce Pendower. Zdziwionym marynarzom, którzy rozpoznali w niej nieznajomą z Zennor poleciła by podnieśli kotwicę, gdyż blokuje ona wejście do jej domu.

W Zennor znajduje się również Skała Czarownic, gdzie w wigilię nocy przesilenia letniego spotykają się wszystkie wiedźmy by odprawiać swoje czary. Legenda głosi, że jeśli chce się zostać czarownicą i tym samym stać się odpornym na wszystkie nieszczęscia, należy dotknąć skałę dziewięć razy o północy.

Wiedźmą, znaną w całej Kornwalii, była niejaka Madgy Figgy. Miała swoja własną półkę skalną na południowy zachód od St.Levan. Przesiadywała tam rzucając zaklęcia na nieszczęsne statki miotające się na wzburzonych morskich falach. Kiedy morze rzuciło statek o skały Madgy wzbijała się w powietrze, podlatywała do wraków i wybierała dobra z nich pochodzące.7e53ee374f870fdc2796e03c7aec241b.jpg

                                                                                                           Bedivere

Człowiekiem, a raczej duchem, o którym opowieści rozeszły się poza granice Kornwalii, jest Jan Tregeagle z wrzosowisk Bodmin.

Jan był nieuczciwym i chciwym służącym Lorda z Lanhydrack. Okradał on zarówno swojego pracodawcę jak i jego poddanych zawyżając wysokość opłat czynszowych. Jego duszę miał ścigać sam diabeł ze swoimi psami. Jan, po śmierci, został bowiem skazany na wykonywanie różnych prac m.in. noszenie worków z piaskiem z Porthleven do Manzion i wysypywanie ich zawartości u ujścia rzeki Coben - tworząc tym samym plażę w Loe Bar.

Mitycznymi stworzeniami, o których mówią ludowe opowieści są skrzaty przynoszące szczęście domowi w którym mieszkają, ale jednocześnie potrafiące płatać złośliwe figle np. sprawiają, że krowy tracą mleko oraz ludzie gubią się na dobrze sobie znanej drodze.

Jedyną radą w tej ostatniej sytuacji jest założenie swojego ubrania tyłem naprzód - wtedy sztuczki skrzatów tracą swoją moc. Bardziej niebezpieczni od skrzatów potrafią być za to Sprigganie - leśne stworzenia, które niszczą uprawy na polach, straszą samotnie podróżujących, tak aby przypadkiem nie chcieli szukać skarbów pilnowanych przez nich, a nawet potrafią porywać dzieci!

Nie należy również zapomniać o knockersach, czyli stworzeniach zamieszkujących kopalnie i wyrobiska. Górnicy traktują je z szacunkiem bowiem źle jest ich rozzłościć, pamiętają o ich karmieniu i nie gwiżdżą w nocy by im nie przeszkadzać.

W Kornwalii z prawie każdym miejscem a nawet skałami, rzekami i klifami wiąże się jakaś legenda: Jak choćby z Wyspami Scylli położonymi na zachód od Lands End, które, podobno, są jedynie wierzchołkami góry strąconej w morze.

Z kościołem Towednack i jego przysadzistą wierzą, której budowie zapobiegł sam diabeł...

Z kościołem św. Winwaloea w Poundstock i jego mrożącą krew w żyłach piracką historią czy kościołem św. Katarzyny z Bodmin Moor i ślubami bez wcześniejszych zapowiedzi oraz z pustą dzwonnicą kościoła Forrabury....

Słowem dziwów ci tam dostatek...

…..................................................................................................................................................................................................................................

W Kornwalii spędzę kilkanaście najbliższych dni. Być może spotkam tam jakąś syrenę... A może odnajdę miecz Króla Artura?

Gdybym się nie odzywał, to wiecie gdzie mnie szukać:-)

 

PS

Nie wiem o co "kaman", ale mam okrutne problemy z edytorem. Nie mogę zamieszczać zdjęć przecudnej urody... A nabyłem zajefajny aparat. I, jak wrócę, chciałbym pochwalić się dorobkiem z samonauki fotografowania. I co! I dupa blada:-)