JustPaste.it

W łazniach i lasach

Okrutny czas szpeci nas,wspomnienia tylko młode zostawia

Okrutny czas szpeci nas,wspomnienia tylko młode zostawia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 





Ciotka Ani nacierała plecy  korzeniem tataraku   , chłostała witką brzozową,a gorąca para od pieca kamiennego usta zatykała., a potem biegała  ze mną   do  rzeczki ,popływać ,a . bezzębne baby   rechotały, jałowa krowa biegnie. Tak nazywano bezdzietną

. Uważano za czarownicę , błędne pomyki zapalała na moczarach  -powiadały i ostrzegały dziewczynki ,że która ją dotknie ,też zostanie jałową,bocian nie przyniesie dzieci

Dlaczego nie przyniesie-pytałem ?

Dorośniesz to się dowiesz-zbywała krotką odpowiedzią mama

Ale urodziła trojaczki  , mąż z radości popijał i grał na bałałajce

- mój   korzeń tataraku to sprawił , opowiadałem na wsi i chwaliłem się ,że widziałem łasiczki i zwisające cycki znachorki.

Za dużo paplasz , pójdziesz do   wujka, z nim będziesz chodzić do łaźni-zadecydowała mama

Łaźnia  stała   pod lasem  i pachniała żywicą  .  Kamienny piec rozgrzewały sosnowe drewienka. , borowiki  na nim piekły się   , siostrzeniec   patykiem  ,kładł je na liść klonu  i zapraszał do jedzenia.

Kiedy słonce chowało się za lasem przychodzili ,ciotka z kubełkiem i  wujek  z   dorastającą Tamarą  ,chlustała ona kubełkiem wodę na rozgrzane kamienie , miotełkami  brzozowymi  okładaliśmy się na wzajem ,,jak ciocia Ania wybiegała do zimnej wody ,wieczorna mgła pełzła   po łące i zasłaniała uciekającą. ,złapcie mnie ,wolała.

  Korzeniem tataraku   zrobiłem  dziecko -szepnąłem jej  na huśtawce Śmiała się ,"jutro  pokażę, czym się robi,tylko mocniej huśtaj,

-, lecę do nieba.,wołała ,,kiedy wiatr zadzierał spódnicę , wyczuwała ,że obserwuję jej łasiczkę, prosiła huśtaj,aż do gwiazd.

Miała szesnaście lat  , z rozpuszczonymi warkoczami była podobna do cioci Ani.

Spałem z nią w stodole , bratanek chrapał, jak lokomotywa i puszczał bąki .Tamara moją ręką gładziła łasiczkę i wierzgała nogami rozrzucając siano ,jakby chciała wgnieść ją gdzieś tam.,a potem westchnęła., odwróciła się  pupą gorącą jak ten piec  w łaźni  

. Leżałem osłupiały,a   gwiazdy  przez dziurawy dach  zaglądały w oczy, pogrążały    w senne marzenia. Poranne słońce   zrywało z legowisk,  na stole były już skibki chleba i świeże mleczko od krasuli

Z kim chcesz iść na grzyby- pytała  ciocia?

ze mną pójdzie  powiedziała Tamara, uważaj na  cygankę",żebyś znów nie narobiła  wstydu-ostrzegała grożąc palcem!.

Biegliśmy do lasu, spod nóg uciekały zające ,. bociany zjadały żabki i udawały,ze nas nie widzą.

.Który bocian przyniósł ciebie,zapytałem ? Ten co siedzi w spodniach mojego ojca  ,śmiejąc się dotknęła mojego ptaszka i wepchnęła do wody , jak rusałka płynęła za mną śpiewając”jestem czarownicą ,cygańską mam moc ,,a słowa  te powtarzał las

Na brzegu przewróciła   na wznak ,  zabawimy się w konika powiedziała, klepiąc po pośladkach poganiała wio,wio, nie widziałem  jej twarzy ,a czułem tylko gorący dotyk  ,   słodszy od miodu ,a wio wio zamieniało się w pojękiwanie   .Nie boj się,to cygańska zabawa,to dopiero początek,pocieszała.

Zapach czeremchy i tataraku mąciły zmysły, uda jej , jak imadło  ściskały moją dłoń i drżały .  Nie wyciągaj ręki, prosiła i tobie zrobię dobrze. I ssała jak cukierek,aż serce jak skrzydełka skowronka co nad nami dzwonił zadrżało,a potem prowadziła  w żyto.,tam nikt nie zobaczy.-mówiła .Naga w śród chabrów wgniatała  mnie   w miedzę i  robiła to samo  , a chabry na skrzydłach skowronka do nieba leciały. I kiedy było po wszystkim, powiedziała,że  nauczy zabawy „ty mnie ,a ja tobie”

U cyganów dziewczynki  od dziesięciu  lat tak  się bawią,szeptała  i wędrowała  niżej pępka , aż usta  gorące wessały mnie  jakby  całego i zamieniły w chabry i śpiew skowronka

. Jeleń   na skraju lasu porożem machał ,dzięciol pukał w sosnę , a usta  zanurzały w  bajeczne rewiry... szeptała , całuj  jak cyganka, pachniała poziomkami i zielem  i , słonce chwało się za drzewa,,a twarze nasze  były blisko

To  pożegnanie ,jutro przyjedzie ojciec po ciebie. W milczeniu wracaliśmy , grzyby w koszyku pachniały.  gładziła mnie  po plecach.

 

Długo was nie było , cyganka napatoczyła się ,zapytała matka .Szukaliśmy jajek czarnej czapli ,odpowiedziałem,kłamiąc jak z nut..Zuch z ciebie,pochwaliła  .

 

Jechałem z ojcem  furmanką, łaźnia chowała za wzgórzem, mgła pełzła po łąkach i jakby  zasłaniała siostrzenicę. Goncie mnie , dolatywał jej niby  głos do moich  uszy

Cygańskie sny budziły w nocy, co ci jest ,pytał ojciec ?Skowronek nad miedzą śpiewał odpowiadałem .

 

.Lasy   potem zaroiły się od    partyzantów ,rabowali  żywność ,rodzina ich przymierała głodem.. Pewnego razu niosłem żywność ,ale zabrali ,przybiegłem  z pustym koszykiem, ciocia przędła na wrzecionie.,a  wujek z dziećmi ziemniaki zbierał w majątku

.Zanocuj,będzie  raźniej, powiedziała.

Ujadanie psa i stukanie w drzwi  zerwało nas ze snu. Otwierać,rozlegał się  groźny  rozkaz . O Boże - jęknęła ciotka - to leśni

Do mieszkania wdarli się jak burza. Zapalaj lampę!Nie mam powiedziała  ciotka Ty suko ,krzyknął  dryblas  w skórzanej kurtce przyciskając pistolet do piersi -zapalaj świecę! Księżyc oświetlił ich zarośnięte , złe twarze.

Zapaloną gromnicę postawili na stole,a mnie wepchnęli na piec i  kazali cicho siedzieć.   Rozbieraj się  ,jeśli chcesz żyć! Zdjęła przez głowę lnianą sukienkę i zakryła ją piersi. ,wstydzi się!No,no..prawiczka . w lesie pod mężem rży jak kobyła, partyzantów budzi. Pchnęli na łózka i wchodzili na  nią jeden za drugim. Płakała i prosiła nie róbcie tego, nie chcę.. nie !

Potem przestała  błagać ,a tylko jęczała...No widzisz daliśmy ci masła z chlebem -odchodząc powiedział ten w skórzanej kurtce..Naga,jak nieżywa leżała,a krople potu spływały jej z czoła. Gromnica  powoli gasła , nie mogłem zasnąć .W głowie kłębiły się dziwne myśli, .balem się ze ciotka  umrze! Kiedy  się obudziłem była  przy stole  w  nowej sukience i czerwoną kokardką we  włosach Na stole  gorąca zupa ze szczawiu i moje ulubione grzyby,jedz zachęcała  Przytuliła  do siebie,i gładząc po głowie prosiła :" nikomu nie mów o tej  nocy ..proszę cię syneczku.." Dobrze ciociu nie powiem.

Na łódce płynąłem z ojcem na ryby ,jak było z partyzantami u cioci, wypaplałem w szczegółach. Wujek jej porachował kości ,wyjeżdżając do Polski wstydziłem się z nią pożegnać\. Tej polanki i lasu już nie ma , nie ma , domy nasze zrównały z ziemią.,ale miłość cygańska we wspomnieniu została .

W 1957 roku mama odwiedziła rodzinne strony. Ciotka z wujem pracowali  w kołchozie, siostrzenic umarł od wódki ,a Tamara urodziła córkę nieznanego partyzanta .  Na  fotografii,  była , tak bardzo  podobna do matki ,ze   zapach tataraku ogarnął, dzięciol pukał w sosnę ,a  kłosy zbóż zaszumiały. Gruba i brzydka baba z  gromnicą  była  dziewczynką z huśtawki. Okrutny   czas ,szpeci nas ,tylko wspomnienia młode zostawia!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Cw