JustPaste.it

Czy komornik nie ma nerwów?

Chore przepisy i eksmisje

Chore przepisy i eksmisje

 

f218f408ddf8a7623715f3a11ea91cb1.jpg

Komornik i jego ekipa zawsze zachowują się rzeczowo i spokojnie, sprawiają wrażenie beznamiętnych i niezwykle kompetentnych. Wydaje się, że nie zauważają brudu i smrodu w opróżnianym lokalu, a przecież muszą go widzieć i czuć. Z pewnością są bardzo odporni psychicznie i zdeterminowani. Zauważyłem także, że eksmisji podejmują się przeważnie komornicy młodzi, na ”dorobku”. Związane jest to z tym, że eksmisja lokatora w Polsce jest sprawą bardzo skomplikowaną i nie do końca legalną, więc komornicy z dużym stażem pracy wolą zarabiać pieniądze w pewniejszy sposób.

Nasze chore prawo trzeba zręcznie obchodzić, żeby eksmisję wykonać. W chwili obecnej nie wolno na przykład nikogo eksmitować na bruk, więc eksmituje się lokatora do jakiegoś taniego hotelu, a później hotel wyrzuca go na ulicę już nie jako lokatora, tylko jako nie płacącego klienta. Oczywiście taka operacja nie jest tania, komornik życzy sobie sporej opłaty, hotel również pobiera opłatę za samo wyrażenie zgody na przyjęcie eksmitowanego, a trzeba jeszcze zapłacić za kilka noclegów.

Wydawałoby się, że na taką eksmisję stać tylko zamożnych właścicieli budynków. Zdarzają się jednak właściciele tak zrozpaczeni i zdeterminowani, że zapożyczają się, żeby wreszcie pozbyć się uciążliwego lokatora. Nie płacący czynszu lokator demoralizuje resztę mieszkańców budynku, którzy również przestają płacić. Poza tym często dewastuje lokal i inne części budynku.

Nawet tylko asystując podczas eksmisji nie płacącego lokatora trzeba być przygotowanym na olbrzymie emocje. Za każdym razem są to złe emocje, które uwalniają się w ludziach na skutek silnego stresu. Eksmisja zawsze oznacza dramat ludzki i nigdy nie da się zachować podczas niej spokoju umysłu. Nawet jeżeli przygotowując się do tej czynności nakażemy sobie spokój i nawet jeżeli podczas eksmisji, mimo wyzwisk i złych spojrzeń, zachowujemy zewnętrzny spokój, nasz umysł zawsze jest wciągany w rozgrywający się konflikt. Nie dziwię się właścicielom prywatnych budynków, że nie chcą brać udziału w eksmisjach i unikają ich jeżeli tylko mogą, wysyłając zarządcę lub pełnomocnika.

Są oczywiście eksmisje bardziej i mniej nieprzyjemne, podczas każdej jednak pojawia się złość, rozpacz i czasami rozwiązania siłowe. Wszystkie te elementy nadają im cech spektakularnych wydarzeń i często przyciągają tak zwaną prasę. Jest taka grupa „dziennikarzy”, którzy zlatują się do eksmisji jak muchy do ścierwa i karmią swoje aparaty ludzkim nieszczęściem. Najbardziej ekscytuje ich rozpacz eksmitowanego i rozwiązania siłowe.

Najemcy innych lokali w budynku reagują na eksmisję różnie. Jest to uzależnione od tego czy sami nie mają jakiś zadłużeń ale również od tego jakiego rodzaju ludźmi są eksmitowani. Czasami wszyscy mieszkańcy odczuwają ulgę gdy pozbywają się współlokatorów, którzy wywoływali burdy i ciągle stwarzali zagrożenie pożaru lub wybuchu gazu, zwłaszcza, że dłużnicy często używają butli z propanem.

Wynika to z prostej kalkulacji. Gazownia odcina dostawę za każdą zaległość, żeby nie dopuścić do narastania zadłużenia i demontuje gazomierz, więc dłużnik zamiast spłacić kilkaset złotych gazowni, kupuje za kilkadziesiąt złotych butlę i sam ją sobie podłącza. Raz lepiej, innym razem gorzej. Taka butla to bomba w rękach niedoświadczonego użytkownika. Współlokatorzy takiego mieszkańca, zwłaszcza gdy ten często jest pijany, kładąc się spać zastanawiają się czy dożyją do rana.

To co jest dramatem dla eksmitowanego i co odbiera on jako osobistą krzywdę z punktu widzenia właściciela lokalu lub budynku jest zakończeniem gehenny, trwającej czasami kilka lat. Podczas całego okresu narastania długu nie dość, że nie dostawał on żadnych pieniędzy, to jeszcze musiał płacić od tych pieniędzy – których nawet nie widział – podatek dochodowy. Tak sprytnie jest skonstruowana ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych.