JustPaste.it

Mamy beznadziejnych kierowców !

Artykuł pochodzi z serwisu www.nerwoos.pl


Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, drodzy kierowcy, czy czasami wasze zachowanie na drodze nie jest beznadziejne? Czy rozważyliście kiedykolwiek możliwość, że Wasze decyzje mogą powodować pogorszenie płynności ruchu a nawet doprowadzać do niebezpieczny sytuacji? Temat jest bardzo szeroki, ale dzisiaj przedstawię Wam kilka typów kierowców, których mam nieprzyjemność spotykać podczas pokonywania trasy Wrocław - Poznań.

Abyście mieli obraz sytuacji, przedstawię pokrótce realia drogowe. Zarówno Wrocław jak i Poznań w chwili obecnej nie posiadają obwodnic. Są takowe budowane i najpóźniej w połowie przyszłego roku będą one otwarte do ruchu, co pozwoli zaoszczędzić (w zależności od pory dnia) nawet godzinę czasu na przejazd przez te miejscowości. Miasta łączy droga krajowa nr 5 zahaczająca m.in. o takie miasta jak Rawicz czy Leszno. Część miejscowości na tej trasie (np. Kościan) posiada już obwodnice, jednak niezliczona ilość mniejszych miejscowości z ograniczeniami, nagromadzenie fotoradarów (a w zasadzie pustych obudów gotowych do uzbrojenia), duże nasilenie ruchu, a przede wszystkim jeden pas ruchu w danym kierunku na niemal całej długości trasy powoduje, że pokonanie, strzelam, 150-160 km trasy, może być strasznie frustrujące. Przejdźmy do 'typów' kierowców, których spotykacie zapewne codziennie, ale w przypadku pokonywania długich odcinków dopiero potrafią dopiec!

1. Ja się boję wyprzedzać.

Ten typ kierowcy charakteryzuje się tym, że nie chce, nie musi lub boi się wyprzedzać. Jest oczywiście opcja czwarta - możliwości bolidu nie pozwalają na przeprowadzenie bezpiecznego manewru wyprzedzania, ale nie o tych dziś będzie mowa.

Problemem z kierowcami którzy wyprzedzać nie chcą jest w zasadzie jeden. Kiedy zdarza się sytuacja, że na trasie za samochodem ciężarowym, jadącym, powiedzmy, z prędkością 70 km/h ustawi się 5-6 takich kierowców, to kierowca który chce wyprzedzić ową ciężarówkę staje najczęściej przed koniecznością wyprzedzania wszystkich tych pojazdów jednocześnie. Dlaczego? Ponieważ nasi wspaniali kierowcy jeżdżą niemal 'zderzak w zderzak', co w cywilizowanych krajach jest niedozwolone i nie do pomyślenia. Ponadto na naszych drogach rządzących się barbarzyńskimi prawami panuje odwieczna obawa, że, nie daj Bóg, 'ktoś się wciśnie przede mnie'. Wyprzedzanie kilku pojazdów jednocześnie wymaga dłuższego odcinka wolnej od pojazdów z naprzeciwka drogi, przez co wyprzedzania takie są rzadkością. I albo pacjent w razie draki będzie próbował się wciskać między owe pojazdy, jadące 'zderzak w zderzak' (powodując nerwowe przyhamowywania wszystkich po kolei), albo będzie się wlókł za wszystkimi.

2. Mnie się nie spieszy.

To drugi przypadek, który najczęściej spotykam w dni niedzielne, a więc wtedy kiedy najczęściej trasę pokonuję w kierunku Wrocławia. Tutaj sprawa jest prostsza, ale wcale nie oznacza to, że mniej wkurzająca. W niedzielę realizowane są pewne schematy, które funkcjonują w całej Polsce, a i pewnie poza granicami kraju. W niedzielę ruszamy na 'obiady u mamusi', odwiedziny rodziny, znajomych, wypad do kościoła i inne sytuacje. Jak już wspomniałem wcześniej, trasa ta usłana jest wioskami wszelkiej maści, gdzie na skrzyżowaniach dzielnie włączają się do ruchu mieszkańcy tych bądź okolicznych wiosek. Ponieważ przeważnie im się nie spieszy bo nie mają przed sobą wizji spędzenia połowy dnia w samochodzie, nie osiągają dozwolonej na trasie prędkości (a przeważnie między miejscowościami jest to 90 km/h), tylko jadą sobie spokojnie 50-60 km/h skutecznie wyhamowując innych. Jak również wspomniałem powyżej, trasa jest przeważnie mocno ruchliwa, więc potencjalne wyprzedzenie takiego pojazdu nie jest sprawą prostą. A nawet jeśli już wyforsujemy przed niego, najprawdopodobniej za chwilę natrafimy na kolejną taką sytuację.

Przypomina mi się w tym momencie sprawa sprzed kilku lat, jaka miała miejsce, bodajże, na Mazurach. Kierująca pojazdem kobieta została ukarana mandatem za niebezpieczne ograniczenie prędkości, ponieważ na trasie z prędkości przelotowej 90 km/h zwolniła przed łukiem drogi do 50 km/h, a miała to nieszczęście, że jechał za nią partol drogówki. Oczywiście tamta sytuacja była bez precedensu - było już po zmroku, kierująca nie znała tej trasy i dla zachowania bezpieczeństwa zwolniła. W moim osobistym odczuciu nie powinna zostać ukarana. Niemniej jednak - co do zasady - zgadzam się z interpretacją przepisów - jeżeli nie ma powodów do ograniczania prędkości znacznie poniżej dopuszczalnej, to takie zachowanie powinno być karane.

3. Łojezu - fotoradar!

Trzeci przykład jest chyba najbardziej denerwujący. Ponieważ na trasie znajduje się duża ilość słupów pod fotoradary, po niemal każdej niebieskiej tablicy informującej o takim urządzeniu prędkość podróżowania gwałtownie spada. Nie ma w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że kierowcy zwalniają w takich sytuacjach:

1. zaraz za tablicą 'fotoradar' ale jeszcze kilkaset metrów przed faktycznym ograniczeniem prędkości;
2. do 50 km/hw sytuacjach kiedy fotoradar jest ustawiony na wyższej prędkości (np. 70 lub 90 km/h).

Jak bardzo trzeba być ograniczonym w dostrzeganiu, analizowaniu i dostosowywaniu się do oznakowania, żeby zwalniać do 50 km/h jeśli można poruszać się z prędkością niemal dwa razy wyższą! Ja rozumiem - większość fotoradarów ustawiona jest na 'pięćdziesiątkach', ale to nie jest żaden argument do tłumaczenia 'bo mi się wydawało że tutaj też tyle trzeba'. Ludzie - trochę wyobraźni!

Przy okazji wspomnę jeszcze o jednej rzeczy, która jest regulowana przepisami dot. produkcji pojazdów, z tego co mi wiadomo, od wielu lat. Ponieważ jest to informacja zasłyszana, a też nigdy nie podążyłem jej tropem dalej, nie należy jej traktować jako pewnik. Tym niemniej, jak się okazuje, sprawdza się ona w praktyce.

Producenci pojazdów są zobowiązani skalować prędkościomierze w określony sposób. Jeżeli pojazd porusza się z prędkością rzeczywistą 50 km/h, prędkościomierz winien wskazywać 60 km/h. Przy 80 km/h będzie to 90 km/h, a przy 110 km/h - 120 km/h. Tym niemniej należy pamiętać, że prędkościomierze te są wyskalowane dla oryginalnego rozmiaru ogumienia przy określonym stanie zużycia bieżnika. Różnica prędkości rzeczywistej dla danej prędkości na prędkościomierzy może wynosić nawet 4% (!) dla opon nowych a mocno zużytych.


Ponieważ artykuł rozrósł się już do zatrważających rozmiarów i zapewne niewielu z Was go przeczyta w całości, na tym kończę dzisiejszą wyliczankę zachowań kierowców permanentnie łamiących wszelkie reguły dobrego zachowania na drodze. Temat jest rozwojowy, więc zapewne pojawią się w przyszłości dalsze jego rozwinięcia o kolejne rozważania.

Zróbcie rachunek sumienia - zastanówcie się czy kiedykolwiek wasze zachowanie na drodze nie było takie, że z czystym sumieniem moglibyście się wpisać do którejś z powyższych grup. :)