JustPaste.it

Keith

Dwa przeciwieństwa na płaszczyźnie życia, czyli "Keith".

Dwa przeciwieństwa na płaszczyźnie życia, czyli "Keith".

 

20aea7639698983162e6b41e7dd845d2.jpg 

Dwa przeciwieństwa na płaszczyźnie życia, czyli "Keith".

 

Żyją w różnych światach. Natalie - trenująca tenis dziewczyna z idealnym życiem, którym kierują rodzice. Przyjaciele, imprezy, idealny chłopak, sukcesy... Keith - dziwny, szalony, wychodzący poza ramy życia chłopak. Żyje sam z ojcem... Do tego skrywa pewną tajemnicę...

 

Podobno nic nie jest dziełem przypadku. Spotkanie Keith i Natalie również. Pozorna lekcja chemii, dobranie się w pary (przypadkowe) i wspólny projekt. Keith i Natalie muszą spędzić trochę czasu by poświęcić czas na projekt, który jest dla dziewczyny szansą na zyskanie ważnego stypendium. Keithowi jest to obojętne... w zasadzie jak wszystko w około. Natalie już na początku zauważa, że chłopak jest inny niżeli wszyscy. Mimo to spotyka się z nim. Intryguje ją jego niecodzienne zachowanie i styl bycia. W czasie jednego ze spotkań Natalie zostaje zaskoczona tym jak bardzo Keith jest odmienny. Nie rozumie tego dalej, co powoduje, że brnie w znajomość z nim. W pewnym momencie wywraca swe życie do góry nogami, gdy okazuje się, że kocha Keitha...

 

Niestety Natalie nie wie wszystkiego. Chłopak jest śmiertelnie chory. Jest to lekcja życia dla Natalie, która postanawia walczyć o uczucie... Mimo tego, że miałoby trwać "chwilę".

Jej życie zmienia się pod wpływem Keitha. Dziewczyna rozumie, że nie jest szczęśliwa w swoim życiu. Właściwie w życiu swego ojca. To on wykreował jej codzienność. Tenis, szkoła, stypendium - to miały być cele Natalie. Keith wywrócił jej hierarchię do góry nogami. Pokazał, że w życiu ma możliwości. Powinna z nich korzystać by być szczęśliwym człowiekiem. Powinna robić to, co kocha, to, co chce, bo życie jest zbyt krótkie na chodzenie wytyczonymi szlakami...

 

Przesłanie filmu mnie przekonuje, lecz nie wnosi nic nowego do mojego życia.

Chwilę po obejrzeniu i zastanowieniu się doszłam do wniosku, że film bardzo przypomina mi "Szkołę uczuć". Owszem, że są różnice znaczące... ale schemat ten sam.

Ogólnie film polecam. Idzie się popłakać.