JustPaste.it

Przemyśl to!

Pytanie tylko, czy jest w ogóle... co?

Pytanie tylko, czy jest w ogóle... co?

 

Zacznijmy zatem od pewnej bajeczki... 

http://www.youtube.com/watch?v=eSa1mmUNaBs&feature=player_embedded 

Bez tego nie ruszymy :) 

Napatrzyli się? Ja wiem... wiem! Dobro dzieci, bo ono jest najważniejsze! Nie ma już chyba mocniejszego argumentu, dla którego by warto trzymać rodzinę w kupie. Przynajmniej jestem ślepy na tak przyziemne sprawy jak wspólne mieszkanie, kredyty... no nie wiem co tam jeszcze, nie chce mi się myśleć. 5 minut temu to obejrzałem i mnie tak natchnęło. A miałem pisać o zwykłych zbitych szybach...

Kiedy się temu głębiej przypatrzeć, to czy warto tworzyć związek z idiotką? Ok... albo z idiotą? No warto? Jeśli w obojgu ludziach te przesławne motylki już dawno w brzuszku pozdychały, to jakie niby "dobro" przekażą oni dziecku?

Jakie wartości mogą wnieść do jego życia... niekochający się wzajemnie rodzice? Kiedy starsza siostra straszyła mnie, a miałem wtedy jakieś 7 lat, że rodzice się rozwodzą, popłakałem się. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić, przecież to straszne! Kiedy rok później powtórzyła ten numer, kazałem jej iść do diabła, bo byłem już duży! Przecież chodziłem już do szkoły na tyle długo, by po raz pierwszy się w kimś zakochać, po raz pierwszy kogoś zdradzić i po raz pierwszy kogoś... rzucić.

A tak na poważnie, to jest gdzieś taka granica, którą dobrze znamy. Jest taki wiek, u każdego jest inaczej, kiedy dziecko będzie już w pełni samodzielne, że oczywiście zmartwi się rozwodem swoich rodziców, jednak nie będzie to dla niego w żaden sposób odczuwalne. No to weźmy dzieci. Jeden z moich najlepszych kumpli, znamy się od lat, miał taki problem.

Jego rodzice rozstali się, gdy on miał może 4 latka. Pamięta zatem mamusię, pamięta tatusia i... drugą mamusię. Ale co jest ważniejsze, pamięta mamusię, która go kocha i pamięta tatusia, który też go kocha. Co więcej, żadne z nich nigdy nie powiedziało o sobie źle. Można z kulturą? No można. Można.

Pozwoliłem sobie ZACYTOWAĆ, bo nie każdy się pewnie zainteresuje ich stroną www.

"Rozwód to zbudowanie w dziecku trwałego przeświadczenia o niemożności tworzenia trwałych, stabilnych związków międzyludzkich. To zabicie w nim nadziei, na to, że możliwe jest trwałe, niezachwiane szczęście między ludźmi."

W życiu nie widziałem bardziej manipulacyjnego zdania, które dla mnie jest najzwyczajniej w świecie debilne. A czym są relacje pomiędzy rodzicem a dzieckiem? Nie są związkiem międzyludzkim? Nie są trwałe? Zabicie nadziei? Wychodzę z założenia, że rodzice mogą być nieszczęśliwi w związku, ale przed dzieckiem muszą udawać, że jest wszystko ok. Powodzenia.

Twoje dziecko NIE musi być takie jak ty. Może właśnie będzie doceniać związek? To takie przeświadczenie, że jeżeli ojciec jest alkoholikiem, syn też będzie. A będzie? Niekoniecznie.

Tego jest więcej.

http://www.rozwodprzemyslto.pl/czym-bedzie-rozwod-dla-twoich-dzieci/

Te statystyki, skąd oni to biorą? Jakby tak trudno było zrozumieć, że 70% społeczeństwa to barachło żyjące z zasiłku, plebs, który PO PROSTU nie interesuje się swoimi dziećmi. Wówczas nie sam rozwód jest przyczyną tych statystyk. "Jak pokazują badania", heh.

Zatem twórców tej reklamy jak i działaczy kampanii dotyczącej akcji przeciwko rozwodom, zapytam teraz tak oto:

Jaką bajkę zapamiętają dzieci, kiedy skaczący sobie do gardeł rodzice się... nie rozwiodą?