JustPaste.it

Masowa produkcja matołów

Czterolecie pani minister Hall to umasowienie produkcji wykształconych idiotów. Użytecznych idiotów.

Czterolecie pani minister Hall to umasowienie produkcji wykształconych idiotów. Użytecznych idiotów.

 

Ponieważ my, wyborcy, już wiemy, że pani min. Hall otrzymała zakaz od pana premiera debatowania w, według jednych-dziupli, wedłuch innych-fortecy PiS-u, opiszę tu, z konieczności, pokrótce stan naszej edukacji po kadencji pani minister.

Generalnie: Czterolecie pani minister to umasowienie produkcji wykształconych idiotów.

Ekipa minister Hall przyjęła założenie, iż najważniejsze są statystyki upowszechnienia edukacji w Polsce na coraz wyższych etapach, co postanowiono osiągnąć poprzez obniżanie wymagań dla naszych uczniów. Można zauważyć, iż wg minister Hall szkoła polska powinna dostosowywać się do uczniów i ich oczekiwań, czyli jeżeli np. uczniowie mało czytają, to nie będziemy od nich wymagać, aby czytali całe książki, a jedynie ich fragmenty. Zresztą generalnie nowa podstawa programowa w każdym obszarze kształcenia obniża stawiane uczniom wymagania. Dodatkowo dla poprawienia statystyk i kreowania "szkoły przyjaznej" od dwóch lat umożliwiono uczniom szkół średnich promocję do klasy programowo wyższej nawet z ocenami niedostatecznymi. Warto także zauważyć, iż po minister Hall pozostanie system oceny pracy szkół kompletnie marginalizujący uzyskiwane przez nie efekty kształcenia. Ów system jest zresztą nieustannie eksponowany jako jedno z większych osiągnięć obecnej ekipy MEN.


Tak więc polskie szkoły nie są już oceniane przede wszystkim za jakość kształcenia ale za jego masowość, dostępność i “przyjazność” dla ucznia.

Wymagający nauczyciel jest już złym nauczycielem. Ma on bowiem być “przyjazny”. Jeśli nie jest dość przyjazny szkoła się go pozbywa. Dlatego, że szkodzi jedynie ważnym statystykom. Statystykom przyjazności.

Jeśli przyjazność ta jest odpowiednio daleko posunięta uczniowie bardzo  często nazywają bakałarzy chu..., a bakalarki piz..... I to jest dobre. Jest też jeszcze lepsze gdy szczególnie przyjaźni uczniowie polewają belfrów fekaliami, zakładają im kosze na głowy a krzesła smarują gównem. Odpowiednio przyjazny nauczyciel rozumie przecież, że młodzież musi się wyszaleć. To przecież oczywiste...

A jeżeli już, tak jak w przypadku tegorocznej matury okazywało się, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem jakości kształcenia, to dokonano zmian w strukturach komisji egzaminacyjnej, co sprawi, iż za rok będzie można odtrąbić sukces, wcześniej odpowiednio obniżając poziom trudności zadań egzaminacyjnych.

Tak na marginesie, konsekwencja i determinacja minister Hall winna wzbudzać podziw.

Przystępując do generalnych zmian administracji oświatowej oświadczyła, iż potrzebne jest jej wojsko i zgodnie z tym "zmilitaryzowała" Centralną Komisję Egzaminacyjną, stawiając na jej czele urzędnika i polityka, a nie osobę niezależną, zajmującą się diagnostyką edukacyjną


Tak więc nie jest już ważne co uczeń umie. Ważne jest ilu z nich pozytywnie zdaje egzaminy. To znakomicie wygląda w tabelkach i statystykach. No i nie stresuje ani ucznia, ani nauczyciela, ani rodziców. I to też jest słuszne, bo po co się stresować?

Następną, nie mniej ważną zasługą pani minister jest obniżenie wieku rozpoczęcia edukacji dzieci, najczęściej argumentowane koniecznością dziejową i braniem przykładów z innych państw rozwiniętych.

Postulat i uzasadnienie jak najbardziej słuszne. Tyle, że pani minister zapomina o pewnym drobiazgu. A nawet o dwóch. Po pierwsze-kadry, po drugie-baza. To, że obecnie nie ma w Polsce ani jednego ani drugiego niespecjalnie stresuje panią minister bo... Jakoś to będzie. No i jest... Budowanie domu od dachu jest wszak naszą, polską specjalnością. Nie tylko w dziedzinie edukacji.

Po kadencji minister Hall pozostanie nam szkoła kształcąca na coraz niższym poziomie, o coraz niższych wymaganiach, ale niezmiennie wysoko oceniana przez urzędników. Warto poza wszystkim zadumać się nad niebywale optymistycznymi raportami z ewaluacji pracy szkół i fatalnymi efektami kształcenia, jakie mogliśmy zaobserwować w
trakcie tegorocznych egzaminów zewnętrznych. Jednak w metodzie oceny jakości pracy szkół wprowadzonej przez ekipę minister Hall efekty kształcenia to margines zainteresowań ewaluatorów, dużo bardziej pochłania ich np. kwestia "atmosfery w szkole".


Powyższe oczywiście nie wyczerpuje tematu. Jest jedynie zasygnalizowaniem niewielu z bardzo wielu problemów.

Np. Całkowicie leży system kształcenia nauczycieli. Dziś świeżo upieczony mgr, ma, jak najbardziej, papierowe kwalifikacje do uczenia innych tyle, że w rzeczywistości tak się do tego nadaje jak pani Hall do ministrowania.

Nie wiedza czyni nauczyciela nauczycielem tylko, wierzcie mi, wcele nie powszechna umiejętność przekazywania tejże!

Można być mędrcem nad mędrce i jednocześnie być idiotą, nie nauczycielem. I to na każdym poziomie kształcenia!

Przypomnijcie sobie szkołę. Ilu, po latach, potraficie wymienić nauczycieli, których nie zapomnicie? Którzy was fascynowali? Których lekcje pamiętacie? A ilu was “uczyło”?

Z własnego więc doświadczenia każdy może odróżnić artystę od wyrobnika. A szkoła potrzebuje artystów, mistrzów jak żaba dżdżu. Bo od nich wiele zależy. Bardzo wiele!

A co mamy najczęściej? Sfrustrowane pindy i facetów bez jaj. Już sama feminizacja zawodu jest głębokim nieszczęściem. I dla tych kobiet i dla ich uczniów. Oczywiście, że tak nie jest zawsze i tak nie jest wszędzie. Ale tak jest najczęściej. A być nie powinno.

I tak nie jest w tzw. krajach rozwiniętych.

Polska szkoła od kilkudziesięciu lat jest poddawana ustawicznej reformie. Reformie od Sasa do Lasa. Reformie dla reformy. Bez całościowego planu. Bez wizji. Bez korelacji między poziomami edukacji. Bo... Bo jakoś to będzie.

A czy pani minister Hall, zapatrzona na zachodnie wzory choć ich nie znająca(to też takie polskie) zastanowiła się, jako minister tak postępowego rządu, nad fundamentalną sprawą odejścia od nieludzkiego, anachronicznego, postsowieckiego wzoru edukacji w systemie klasowo-rocznikowym? Bo, pani minister, taki wzrór nie istnieje już nigdzie od Odry na zachód. Nigdzie!

Nie da się sensownie zrobić niczego bez całkowitej zmiany systemu oświaty. Zmiany widzianej całościowo. Zmiany układającej w przyczynowo-skutkowy związek poziomy edukacji, oparte nie na wieku ucznia-studenta a na posiadanych przez niego umiejętnościach, zasobie wiedzy i indywidualnych kompetencjach.

Mam nadzieję, iż w dalszej części kampanii wyborczej będziemy mieli do czynienia z podjęciem rzeczywiście fundamentalnych dla naszej oświaty kwestii i sformułowaniem programu kształcenia w naszych szkołach samodzielnie myślących obywateli, a nie konsumentów.

I nie trzeba tu wyważać żadnych drzwi. Trzeba tylko zmienić myślenie. I mentalność.

Niekoniecznie w tej kolejności...

PS

Cytaty pochodzą od Jerzego Lackowskiego.

Jerzy Lackowski: Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. Były wojewódzki kurator oświaty w Krakowie (1990 - 2002), były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, były członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, były radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.