JustPaste.it

Relacja z wycieczki do Wybrzeża szkieletów w Namibii

Wybrzeże Szkieletów to posiana wrakami statków, śmiertelna dla ludzi pustynia, będąca domem dla wielu gatunków gadów i ssaków tak wielkich jak nosorożce, lwy i nawet słonie.

Wybrzeże Szkieletów to posiana wrakami statków, śmiertelna dla ludzi pustynia, będąca domem dla wielu gatunków gadów i ssaków tak wielkich jak nosorożce, lwy i nawet słonie.

 

Po wylądowaniu w Windhoek, szybka odprawa celna, przejazd na lotnisko Eros Airport. Tam przesiadka i lot awionetką w kierunku Swakopmund. Nad zatoką Conception Bay przelecieliśmy na niskim pułapie nad wrakiem statku Eduard Bohlen. Po lądowaniu mieliśmy jeden cały dzień na zwiedzanie Swakopmund - nadmorskiego miasteczka letniskowego z czystymi ulicami ozdobionymi wysokimi palmami. Pozostałość po typowej, spokojnej prowincji kolonii niemieckiej. Najpierw postanowiliśmy dobrze się najeść. W Swakopmund jest ponad 50 restauracji, fakt ten wpłynął na panującą opinię że podaje się tutaj najlepsze niemieckie dania w całej Namibii. Wybraliśmy znakomity Swakopmund Brauhaus na ulicy Sam Nujoma Avenue słynący z golonki ze świeżym pieczywem i kiszoną kapustą. W 2010 roku miejsce to spłonęło doszczętnie, ale parę miesięcy przed naszym przyjazdem zostało otwarte ponownie. Następnego dnia zrobiliśmy zakupy i napisaliśmy wiadomości do znajomych z kafejce internetowej. Śmieszne jest pochodzenie nazwy miasta Swakopmund, pochodzi ona od słowa w języku Nama Tsoakhaub co można przetłumaczyć jako odbytnica. Rzeka Swakop podobno strasznie śmierdzi kiedy jest dużo deszczów. Wysokie wody niosą wiele rozkładających się mułu, roślin i martwych zwierząt.

Pierwsza atrakcja naszej wycieczki to przelot nad kolonią uchatek na Cape Cross. To właśnie tutaj wylądował w 1486 roku pierwszy Europejczyk, Diego Cao, żeglarz w służbie króla Portugalii. Niegościnna kraina przez cztery stulecia nie wzbudzała żadnego zainteresowania i dopiero pod koniec XIX wieku stała się ekonomicznym centrum dzięki wielkiej ilości uchatek. W 1895 roku mieszkało tutaj około 100 osób zajmujących się zbieraniem guana i polowaniem na foki. W 1903 roku pokłady guana i pogłowie uchatek zmniejszyły się, dlatego stało się nieopłacalne trzymanie tam ludzi.
Kolonia uchatek południowoafrykańskich jest naprawdę liczna, żyje tutaj około 80 tysięcy tych interesujących zwierząt. Panujący tutaj odór jest niewyobrażalny. Po godzinie pobytu całe twoje ciało i ubranie cuchnie fokami. Poza tym zwierzęta są fascynujące. Wylegują się na słońcu lub baraszkują w wodzie. Krzyczą, czasem walczą ze sobą. Małe foki trzymają się matek, groźba śmierci czeka na nie na każdym kroku. Są rzeczywiście rozkoszne, ale swoich pierwszych urodzin dożyje jedynie mała część z nich. Przez swoją niezaradność łatwo padają ofiarą rekina, orki albo szakala.

Następnie lot w kierunku wschodnim, nad pustynią, do formacji Ugab przypominającej wyglądem 'księżycowy krajobraz' z wieloma czarnymi, granitowymi skarpami wyrastającymi z białej pustyni. Lądowanie na kempingu Kuidas w Huab Valley, w Damaraland, gdzie zatrzymaliśmy się na noc. Nocą oglądaliśmy przez teleskop namibijskie gwiaździste niebo. Było to wspaniałe doświadczenie. Nigdy w życiu nawet nie wyobrażałem sobie że może istnieć tyle odległych galaktyk. Następnego ranka poszliśmy na pieszą przechadzkę do zabytkowych rycin wykonanych przez Buszmenów i zobaczyliśmy ciekawe okazy unikalnej dla tego regionu roślinności. Dowiedziałem się o niesionych przez wiatr nasionach traw, które pod wpływem wilgoci z mgieł wkręcają się w piasek, niby korkociąg. Trudne do uwierzenia, ale kiedy polizałem jedno z tych nasion, zaczęło się kręcić na mojej dłoni. Pozostałą część przedpołudnia spędziliśmy na podziwianiu czerwonych i purpurowych skał na Karoo Sequnce.

Zobaczyliśmy też Welwiczję, czyli roślinę spokrewnioną z sosną nie przypominające jednak pod żadnym względem drzewa ze względu na trudne warunki jakie panują na pustyni Poranna mgła już dawno podniosła się, więc mogliśmy ponownie wystartować. Obserwowaliśmy z góry uchatki i nadbrzeżne wydmy po drodze do Terrace Bay na terenie Skeleton Coast Park. Najbardziej znane wraki statków spoczywają przy tej części wybrzeża, pamiętam tylko Montrose i Henrietta – pozostający jeszcze w całości. Przed lądowaniem, przelecieliśmy jeszcze ponad białą równiną i z zalesioną południową częścią z czterema czarnymi nosorożcami. W Terrace Bay przesiadka na landrovera i wyjazd na zwiedzanie okolicy. Złote wydmy ciągnące się kilometrami miały jakby powtarzający się purpurowy deseń większych ziarenek piasku. Odgłosy dochodzące z wydm były głośniejsze niż się spodziewałem ale mogą podobno być jeszcze silniejsze.

Na lokalnej plaży podziwialiśmy wielokolorowe kamienie składające się z agatu, lawy, granitu i wiele innych. Warte zobaczenia były stare kości wieloryba rozrzucone wzdłuż plaży, ponad znakami po przypływach.

Wybrzeże Szkieletów jest jednym z najbardziej tajemniczych miejsc miejsc w Namibii najbardziej i urzekających. Jego niezrozumiała wielkość i izolacja, odstraszała pierwszych europejskich marynarzy, dzięki czemu ten zakątek Namibii zdołał utrzymać się z dala do europejskiej kolonizacji przez tyle wieków. Dzisiaj, te same uczucia mają raczej odmienny skutek, ciągną szukających przygód turystów do zdradliwego wybrzeża i śmiertelnej pustyni.

Nie łatwo jest zrozumieć pasję turystów do do tego zakątka świata. Co kryje się za urokiem pustyni, co ciągnie podróżników na zabójcze piaski pełne duchów żeglarzy, odkrywców, turystów umarłych z pragnienia i wyczerpania.

Nie trudno się domyśleć że nazwa wybrzeża pochodzi od szkieletów statków, wielorybów, antylop i niestety ludzi, którzy z różnych powodów znaleźli się na tym bardzo niegościnnym terenie.

Niebezpieczne prądy, gęste mgły, sile wiatry i sztormy były przyczyną licznych tragedii. Świadczą o nich wraki ponad dwudziestu statków wyrzuconych na zdradliwy brzeg. Rozbitkowie w tym bezludnym i niegościnnym miejscu byli zwykle skazani na śmierć. Jak na ironię przy odrobinie szczęścia w tym śmiertelnym regionie można znaleźć ametysty, agaty i nawet diamenty.

 

Są chwile kiedy Wybrzeże Szkieletów przytłacza swoją mocą, napawa trwogą i z całą surowością obnaża bezsilność człowieka, ale są też i momenty kiedy działa na niego kojąco, zapewniając atmosferę spokoju. Wybrzeże Szkieletów to niezwykle osobliwa pustynia, niebezpieczna dla ludzi ale dająca schronienie wielu gatunkom gadów, owadów i nawet wielkich ssaków takich jak czarne nosorożce, lwy i słonie czyli zwierzęta, które potrafiły genialnie przystosować się do ekstremalnych warunków. Pozyskują one niezbędną do życia wilgoć z obfitej tutaj rosy.

Unosząca się nad Atlantykiem gęsta mgła utrzymuje się zwykle do południa, kiedy temperatura dochodzi do 38°C. Właśnie skroplona mgła dostarcza wodę wystarczającą do przeżycia wielu gatunkom roślin i zwierząt. Gekony zlizują skondensowaną wilgoć ze swojej skóry, a jeden z gatunków chrząszcza przed świtem ustawia się na głowie i rozkłada szeroko skrzydła. Wilgoć pokrywająca jego ciało skrapla się i spływa małymi kanalikami wprost do otworu gębowego. W czasie jednej takiej sesji, może on zgromadzić ilość wody dochodzącą do aż do 30% wagi jego ciała. Słonie zaś kopią głębokie otwory w wyschniętych korytach rzek docierając w ten sposób do wody.

Turyści indywidualni mogą dojechać tylko do Terrace Bay. Dalej już trzeba starać się o specjalne pozwolenia, 100 km dalej, kończy się droga i jedzie się prawdziwymi bezdrożami. Tylko doświadczeni turyści z silnymi samochodami 4X4 z wysokim zawieszeniem w konwoju co najmniej trzech pojazdów mogą myśleć o zwiedzaniu tych terenów.

Niestety my musimy opuścić już Wybrzeże Szkieletów i podróżować dalej, w kierunku Koakolandu zobaczyć plemiona Himba.