JustPaste.it

Jak rozumieć teorię względności?

Teoria względności jest trudna do zrozumienia tylko ze względu na opisywaną przez siebie względność. Teoria ta opowiada o tym, że to, co tradycyjnie, w codziennym życiu bierzemy za pewnik i coś niezmiennego według niej jest zmienne i niepewne. Nasze przyzwyczajenie do tego, że codziennie jest mniej więcej tak samo sprawia, że względność tego „tak samo” wyjawiana przez teorię względności wydaje się niezrozumiała. Z tego bierze się niezrozumienie tej teorii. W istocie nie jest to niezrozumienie, bo teoria relatywizmu jest prosta. Trudność pojawia się pomiędzy naszym przyzwyczajeniem a sugestią tej teorii mówiącą o tym, że to nasze przyzwyczajenie jest względne, bo zależy tylko od tych względnych warunków, które co dzień spotykamy. Można nawet powiedzieć, że każdy kto próbował zrozumieć teorię względności zrozumiał ją, ale stwierdził, że nie rozumie jej, bo ona zasugerowała nowe spojrzenie na codzienny świata jak zupełnie relatywny. Tymczasem ruszając co dzień do wyznaczonych sobie zadań każdy stwierdza, że one są. Są wciąż te same i o tyle, o ile są, to są trwałe i pewne. Dlatego doszedł do zdziwienia zastanawiając się nad teorią relatywizmu i stwierdził przed sobą, że jej nie rozumie. Tymczasem to bardzo proste, a relatywność własnych zadań widoczna jest już w tym, że sami sobie je zadajemy, ale i dlatego bo zależy od ogromu czynników, które je współtworzą tworząc możliwość – podstawę zaistnienia takich pomysłów i zadań.

Teoria względności mówi nam po prostu, że wszystko jest względne, wszystko poza nią samą. Może to zabrzmieć zabawnie kiedy ktoś mówi, że wie i ma wszystko najlepiej w sytuacji kiedy my tego nie wiemy i trudno nam sprawdzić, ale w tym przypadku jest to uzasadnione i sprawdzić się pozwala. Teoria względności jest teorią wysoce abstrakcyjną, właściwie jest najbardziej abstrakcyjna jak tylko może coś być, bo opisuje wszelką zjawiskowość z pozycji ponad zjawiskowej. Teoria ta jest ponad wszystkimi zjawiskami, bo opisuje jedną wspólną regułę jak zjawiska następują. Wszystkie mieszą się w niej, a ona wszystkie przekracza i obejmuje. Dlatego może właściwszą nazwą dla niej byłaby „Teoria absolutu” - wskazanie na Absolut, Świadomość, Boga jest tutaj uzasadnione.

Teoria ta mówi o tym, że istnieje tylko jeden czynnik w całym istnieniu, który przejawia się w dwóch postaciach. Pierwszy to siła, dynamika, zdolność, moc nazywany energią. Drugi to oporność, bierność, bezwładność, niezdolność, który nazywany jest masą. Wszystkie zjawiska zasadniczo obejmują i wyjaśniają współoddziaływanie tych dwóch elementów między sobą, bo w każdym zjawisku następuje przekształcenie bezwładności w aktywność lub aktywności w bezwładność. Czyli zasadniczo w każdym zjawisku można wykazać, że masa zmienia się w energię lub energia w masę i nic więcej. Cała reszta zmian towarzyszących, to tylko sposoby przejawiania się tej zmiany głównej, właściwie to inne współwystępujące przemiany energii i masy.

Twierdzenia mówiące o nierozumieniu teorii względności bazują na abstrakcyjności tej zasadniczej przemiany energii i masy w każdym zjawisku. Bo dostrzeżenie abstrakcyjnej energii i abstrakcyjnej masy jest trochę trudniejsze względem dostrzeżenia zmiany konkretnego przedmiotu, w którym i który podlega zmianie poprzez energię i masę. Trudność bazuje choćby na tym, że siły konstruujące naszą codzienność wydają się być tak duże i często ponad nami, że nie wiemy jakie one są i nie widzimy siły większej mogącej tą codzienność zmienić, tym bardziej zmienić ją łatwo. Ale to wynika tylko z nieznajomości tych sił z tego, że nie wiemy gdzie się one zaczynają, dokąd biegną i jaki mają rozmiar naprawdę, a przede wszystkim, co nimi kieruje. Teoria względności mówi o tym, że są siły zdolne zmieniać codzienność i tkwią one w samym zjawisku, w codzienności. Ponieważ ta siła, to po prostu zmiana tendencji, która pojawia się wtedy kiedy jedna przemiana dochodzi do szczytu, wypełnia się i przechodzi w swoją odwrotność. To opisuje ta teoria kiedy mówi, że masa przemienia się w energię, a kiedy ulega jej całkowicie i dochodzi do szczytu, to dany proces kończy się i następuje zmiana tendencji, bo rozpoczyna się nowy proces przemiany o odwrotnym przebiegu. Na przykład roślina najpierw rośnie, ale kiedy osiąga swoją dojrzałą postać, to zaczyna obumierać. Albo kiedy rozpoczyna się proces rozszczepiania atomów, to rozwija się on coraz bardziej, aż wszystkie atomy ulegają rozbiciu. Wtedy kończy się ten proces. W tym przypadku jednak mamy do czynienia ze świadomie wywołanym procesem, nie wynikającym z procesów powstających naturalnie bez udziału człowieka. Dlatego nie znajduje on tak łatwo odczytywalnej i bezpośredniej kontynuacji jak wzrost i zanik rośliny. W środowisku naturalnym i w całym istnieniu „emceki” wyrażające pojedyncze procesy przemiany są ze sobą połączone tak, że rozwija się najpierw jeden i kiedy kończy się wraz z wypełnieniem przemiany, to stwarza nowy stan, który jest początkiem nowej przemiany, itd., wciąż po każdym wychodzi następny. W przypadku rozszczepienia atomów także. Wraz z powstaniem stanu ich całkowitego rozszczepienia, kiedy ich przemiana dobiega szczytu, powstaje nowy stan podlegający nowej przemianie. Tym stanem są radioaktywne pozostałości, które według tego samego procesu, „emceka” ulegają stopniowemu przekształceniu w inne coś, bo tym procesem przemiany jest przekształcenie promieniotwórczych pozostałości w coś jeszcze innego.

W przypadku naszej codzienności, układu w jakim znajduje się nasza cywilizacja poprzez wydawać się może silny i coraz silniejszy układ gospodarczo – ekonomiczny, poprzez silną i wzajemnie powiązaną politykę międzynarodową i narodową, utrwalone tradycją i obyczajowością układy społeczne, wyglądające na trwałe układy kulturowe, religijne i wszelkie inne układy - to wszystko wydaje nam się silne i trwałe. Ale widzimy w tym jednocześnie dynamizm, ten właśnie jest przekształceniem, które następuje według E=mc2. W zasadzie każdemu trudno jest wyobrazić sobie, aby coś mogło to zmienić, przynajmniej takiej siły nie widzimy. Jednak z własnego doświadczenia i historii znamy takie czynniki. Weźmy za przykład choćby dekadencję wieszczącą nadchodzącą zmianę, bo dekadencja to stan znudzenia zapraszający zmianę. Właśnie dekadencja jest punktem wypełnienia się przemiany, przejścia pomiędzy „emcekami.” Kiedy to, co rozwijane wcześniej zostało tak poznane i tak wszechstronnie doświadczone, że zaczęło się nudzić i zaczyna być tym czego się już nie chce. Pewni ludzie trzymają się tego, bo mają w tym coś więcej, jakiś udział, choć ich to też nudzi, Ale ci, którzy nie mają użytku w takim stanie są czynnikiem wywołującym zmianę, bo to w nich rodzi się nowy pomysł, który jest eksponowany i rozwijany wywołując nowy okres w jakiejkolwiek dziedzinie, choć zwykle słowo „dekadencja” używamy w odniesieniu do sztuki.

W tym widać istnienie teorii względności szczególnie wyraźnie, w punkcie przemiany kiedy następuje przejście. W stanie kiedy zaczyna pobrzmiewać dekadencja mamy sytuację, w której wcześniejsza niewiedza o rozwijanym poglądzie rozwinięta zostaje w wiedzę i dalej eksponowana staje się dekadencka. To sytuacja kiedy początkowy pomysł np. kulturalny wyeksploatowano, znamy jego energię w rozmaitych przejawach, które są już znane i nie wnoszą czegoś nowego, dlatego jego początkowa energia stała się masą, dekadencką nudą. Pojawia się znudzenie, udawanie, sztuczne odtwarzanie, sztuczne, bo tylko powtarza się wyeksploatowany pomysł. Przejście (kolejne) zaczyna się w tym punkcie i wywołują je ci, którzy najmniej korzystają z istniejącego stanu ci, którzy nie mają przyzwyczajenia do niego. Oni chcąc wydobyć się z dekadenckiej nudy – ułudy i skostniałego układu, zaczynają myśleć i wymyślać coś nowego. Powstają nowe akty twórczości przejawiające w różny sposób nowy pogląd, zaczyna się wzrost nowej energii ożywiającej i rozbijającej stary układ, bo nowa idea – energia ożywieniem zaczyna przyciągać coraz więcej ludzi, którzy eksponują ją coraz bardziej na większą skalę. Poziom energii – idei wzrasta, maleje poziom masy – nudy i nieznajomości nowej idei, proces E=mc2 rozwija się.

Teorię relatywizmu widać szczególnie dzisiaj w naszym codziennym życiu. Od setek lat tworzymy obyczajowość i tradycję. Te miały nam służyć jako grunt bezpieczeństwa i równowagi pomiędzy ludźmi i w świecie w ogóle, aby młodzi i starzy tworzyli ze sobą stabilny układ i nie tylko oni. Wyznawcy tej samej lub podobnej obyczajowości łatwo dochodzą do zrozumienia przyjmując odpowiednią postawę z góry do jakiej przyzwyczaili się oczekując jej wzajemnie od siebie. Ale obecnie obyczajowość ulega coraz większej relatywizacji. Młodzi ludzie i nie tylko zaczynają jawnie podważać to, co tradycyjnie uznane jest za źródło pewności i stabilności społecznej. Religia traci autorytet, kultura, ojciec i matka, dziad i babka, to samo dotyczy różnych instytucji i różnych ludzi. Choć wszystko to było od początku kształtowane na autorytety, które wzmacniały potwierdzenia pochodzące od ojca, matki, księdza, nauczyciela, czy policjanta. Wszystkie te instytucje jak i zwykłe drobne zachowania i opinie pochodzenia obyczajowego ulegają relatywizacji. To wszystko jest wzrostem pewnego procesu - E=mc2, który uświadamia nam jako całej cywilizacji, że istotą wyznaczającą równowagę społeczną jest Prawda, nie tworzenie autorytetów przez ich utrwalenie z czasem. Tym bardziej, że wszystkie autorytety wraz ze swoimi słusznymi wypowiedziami za plecami sobie przeczą, a wmawiają tym, u których posłuch wywołują, że są autorytetami nawet grzmiąc groźnie czasem. Te głosy oburzające się na autorytety i relatywizujące ich autorytarność nie tyle dążą do ich obalenia, bo w istocie nie o to chodzi. Ale widząc, że autorytet jest taki publicznie dążą do obnażenia jego sztuczności i zakłamania, które ukrywa za plecami albo, które niechcący zdarzy się publicznie. Dążą do tego, aby ukazać, że istotą tworzącą dobre stosunki społeczne jest Prawda. Choć świadomie zazwyczaj tego nie wiedzą, tak jak nie wiedzą podważane autorytety broniąc się przed podważeniem. Obyczajowość i tradycja jak dobrze wiemy są czymś bardzo względnym, my tu dobrze czujemy się we własnej, inni we własnej, a nawet jedni i drudzy zamieniają swoją obyczajowość na inną i też im jest dobrze skoro w niej żyją. Nierelatywną istotą jest bowiem Prawda to, że można mieć taką albo inną obyczajowość, zachowywać się jedynie tak, aby tworzyć zgodę z innymi ludźmi. Obyczajowość jest przedmiotem zmiany ma masę – to, co ciąży i energię – to, co rozwija się. Prawdą w tym E=mc2 jest c2, stała wpatrzona w samą siebie, która tak potwierdza swoją prawdziwość, odbijając się w sobie osiąga Absolutność identycznością. Wszystko pozostałe jest tworzywem reguły zmienności, tego Absolutu, powstało ze zmienności i w zmienność prowadzi następując według reguły i jej obrazu - E=mc2.

 

 

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/