JustPaste.it

Za króla Sasa

Rządził naszym krajem okrągłe trzydzieści lat, a więc śmiało można go zaliczyć do najdłużej panujących królów Polski, kim był August III, nasz bodaj najsłabiej znany władca?

Rządził naszym krajem okrągłe trzydzieści lat, a więc śmiało można go zaliczyć do najdłużej panujących królów Polski, kim był August III, nasz bodaj najsłabiej znany władca?

 

 

   Rządził naszym krajem okrągłe trzydzieści lat, a więc można go śmiało zaliczyć do najdłużej panujących królów Polski. Dodajmy do tego, iż owe trzydzieści lat było w zdecydowanej większości czasem pokoju, w którym Rzeczpospolita rozwijała się gospodarczo, zaś liczba jej ludności wzrosła niemal dwukrotnie. Powstało wówczas wiele szkół o nowoczesnym, oświeceniowym programie edukacyjnym, co więcej miasta, takie jak Warszawa, czy Gdańsk, pod długim okresie upadku zaczęły się wreszcie rozwijać – w stolicy budowano pałace, zaczęto też wreszcie brukować ulice.

   A jednak, choć powyższe statystyki wyglądają nie najgorzej, bardzo niewielu z nas wie, kim był ów August III, bodaj najsłabiej znany król Polski, do spółki może z Aleksandrem Jagiellończykiem, czy Władysławem IV? Odpowiedź na powyższe pytanie jest tym trudniejsze, że o wspomnianym władcy nie wiemy prawie nic, a to co wiemy jest często jedynie zlepkiem niejasnych uprzedzeń i porzekadeł. Spróbujmy się zmierzyć chociaż z kilkoma z nich.

1)      Uzurpator. Powiedzmy sobie szczerze, elekcja Augusta III na króla Polski nie odbyła się, oględnie mówiąc, w najlepszym stylu. Kilka dni wcześniej na nowego władcę został wybrany bowiem, i to miażdżącą przewagą głosów, teść króla Francji Stanisław Leszczyński. Pal licho, że stronnicy Leszczyńskiego śpiesząc się na polu elekcyjnym złamali w  przynajmniej jednym miejscu prawo – faktem niezaprzeczalnym pozostaje, iż w 1733 roku to on, a nie syn poprzedniego monarchy z dynastii Wettynów, dysponował w Rzeczypospolitej realnym poparciem szlachty, zaś przyszły August III nigdy by nie zdobył władzy bez pomocy wojsk swojego elektoratu saskiego oraz rosyjskich.

Czy jednak Wettyn był, patrząc z perspektywy czasu, aż tak złą alternatywą dla Leszczyńskiego? Sas miał poparcie bliskiego cesarstwa Habsburgów, a także Rosji, sojusznicy natomiast polskiego konkurenta – Francja, Hiszpania – znajdowali się daleko. Taki układ międzynarodowy nie wróżył dobrze rządom Leszczyńskiego, nawet gdyby jego wybór na króla w końcu przeszedł. Należałoby także dość zdecydowanie porzucić w tym miejscu tradycyjne przeciwstawienie Leszczyńskiego, jako męża opatrznościowego, leniwemu i złemu do cna Sasowi. August III był mimo wszystko człowiekiem niezwykle pracowitym i obowiązkowym, bliższe zaś przyjrzenie się Stanisławowi I trochę od niego odstręcza – był on raczej leniuchem, a także politycznym oportunistą, co udowodnił już podczas Wojny Północnej, która po raz pierwszy wyniosła go na tron w Warszawie.

2)      Noc saska. W powszechnym mniemaniu epoka rządów Augusta II i jego syna Augusta III to okres totalnego upadku kultury i edukacji na ziemiach Polski, upadkowi któremu dopiero późniejsza epoka stanisławowska postawiła tamę.

Nie jest to opinia sprawiedliwa. Obydwaj Wettynowie byli bowiem wybitnymi mecenasami sztuki, choć każdy z nich na swój sposób. O ile August II spełniał się poprzez monumentalne założenia architektoniczne, takie jak Oś Saska, wystawne imprezy oraz jedyną w swoim rodzaju kolekcję porcelany w Europie, wielką miłością Augusta III była muzyka. To na jego dworze, tak drezdeńskim, jak i warszawskim tworzyli wybitni kompozytorzy, tacy jak Jan Sebastian Bach, Christian Benda, Johann Adolf Hasse, a więc absolutna muzyczna śmietanka kontynentu. Władca chętnie też otaczał mecenatem malarzy, to on jako pierwszy sprowadził, na razie tylko do Saksonii, Bernarda Belotto, zwanego Canalettem, malarzowi Pietro Rotariemu zaś zawdzięczamy świetne portrety dużej rodziny Augusta III.

Za panowania króla Sasa, a nie za Stanisława Augusta Poniatowskiego powstały w Polsce Biblioteka Załuskich oraz Collegium Nobilium Stanisława Konarskiego. Również kolegia jezuickie oraz pijarskie zaczęły powoli dostosowywać swoje programy nauczania do oświeceniowych wymogów.

3)      Rzeczpospolita karczmą zajezdną. Sformułowanie to, użyte swojego czasu przez wybitnego historyka Władysława Konopczyńskiego, stało się z czasem synonimem bezradności Rzeczpospolitej i jej bierności wobec gwałtów coraz bardziej agresywnych sąsiadów. Jego geneza sięga czasów tzw. Wojny Siedmioletniej, kiedy to pół Europy prowadziło ze sobą wojnę, a wojska pruskie, rosyjskie i austriackie okresowo nawiedzały tereny Wielkopolski oraz Prus Królewskich. Wystarczy jednak spojrzeć na mapę, żeby zauważyć jak niewielkie to były tereny w porównaniu do ówczesnych rozmiarów naszego kraju, nie mówiąc już o rozmiarach zniszczeń, bez porównania mniejszych niż na przykład w Prusach i reszcie Rzeszy Niemieckiej. Król Polski starał się zachować w trakcie wojny neutralność, pomimo iż Prusy napadły i zajęły jego rodzinną Saksonię na samym początku konfliktu. Owa neutralność nie była jednak bezwarunkowa, gdyż dwór Augusta III i duża część polskiego społeczeństwa po cichu wspierała Austrię i Rosję. Nie tylko dostarczała im furaż, żywność oraz miejsca pod magazyny, nieraz za bardzo okrągłe sumki, rosyjski feldmarszałek Piotr Sałtykow otrzymał nawet Order Orła Białego za swoje zwycięstwo pod Kunersdorfem w 1759 roku.

   Oczywiście autor niniejszego artykułu nie chciałby sprawiać wrażenia, iż uważa Augusta III Wettyna za władcę wybitnego, czy też szczególnie uzdolnionego. Popełnił on bowiem dużo błędów. Za bardzo ufał swojemu pierwszemu ministrowi hrabiemu Henrykowi Brühlowi, który koniec końców okazał się mieć chyba trochę więcej głowy do interesów niż do polityki zagranicznej. W swojej rządach okazał się król Polski również zbyt powolnym i prostolinijnym władcą, by móc sprostać takim drapieżnikom sceny międzynarodowej, jak Fryderyk II Hohenzollern, czy caryca Elżbieta. Niemniej zarówno on, jak i cała epoka, którą reprezentuje zasługują na miejsce w naszej świadomości historycznej, jest to bowiem nasze dziedzictwo w takim samym stopniu, jak Grunwald, Wiedeń czy Wrzesień 1939.

   Warto też przy okazji zadać proste pytanie – czy sprawując władzę królewską można pozostać przyzwoitym człowiekiem? Na pewno nie jest to łatwe, rzemiosło skutecznego rządzenia oprócz wielu cnót wymaga bowiem także, a może nawet przede wszystkim skuteczności, skuteczność zaś bardzo rzadko idzie w parze z dobrocią. Bezwzględność w dążeniu do celu, budząca strach brutalność - oto cechy, którymi władcy często imponują nam bardziej niż wiernością raz przyrzeczonemu słowu, czy dbaniem o wartości rodzinne i poszanowaniem praw.