JustPaste.it

Andżelika. Wielka wojna.

:-)

 

Z dedykacją dla mojej Gameczki, The Meaning i Roberta Molnara, którzy domagali się powrotu Andżeliki :))))
 

a8d02bf2898238de36c7dd45b36244ce.jpg

Bzzzzzz.....
- Emiliar, miałeś wytłuc komary! - powiedziała Andźelika.
Byli już w łóżku.
- Przecież wytłukłem – odpowiedział, wybudzony ze snu.
- No przecież słyszę jak lata mi nad uchem. Nie zasnę. Wstań, proszę.
Emiliar zwlekł się z łóżka, zapalił światło i zaczął rozglądać się po ścianach i suficie, przechadzając się po pokoju.
- Nie ma - stwierdził po chwili.
- Jest. Musi być. Słyszałam to przeklęte bzyczenie.
- Nie widzę go.
- Nie wpuszczę cię do łóżka, dopóki go nie znajdziesz. Nie zasnę z komarem w pokoju.
- Wiem, że nie zaśniesz. Powtarzasz to co chwilę - powiedział, lekko poirytowany tym, że to właśnie on musiał opuścić łóżko i polować na komara - ale ja go nie widzę. Może wyleciał na korytarz, albo...lecąc w ciemności walnął głową o ścianę i padł trupem.
Emiliar zgasił światło i położył się z powrotem do łóżka.
Bzzzzzzz....
- Słyszałeś? - zapytała cichutko.
- Co?
- No bzyczenie.
- Nie, nie słyszałem. Dasz mi już spać?
- Głuchy jesteś i do tego totalnie nie można na tobie polegać! - powiedziała Andżelika.
- To tylko komar. Mały, chudy komar.
- Komar, którego dorwę i wyrwę mu ten wstrętny chudy dziubek! - wykrzyczała, wstając z hukiem z łóżka.
Zapalając po drodze wszystkie światła, poszła do kuchni i ze stołu wzięła najgrubszą gazetę, jaką znalazła. Zwinęła ją w rurkę i wróciła do sypialni. Obeszła cichutko wszystkie kąty, poruszyła każdą napotkaną rzecz, szukając komara.
- Jesteś, draniu! - wycedziła przez zęby, dostrzegając go na jednym elfie z kolekcji.
Zamachnęła się. Jednak w porę oprzytomniała, by uzmysłowić sobie, że nie może uderzyć tak ciężką gazetą w sam środek elfiej społeczności. Delikatnym ruchem jedynie go zgoniła. Komar usiadł o jednego elfa dalej. Gdy sytuacja powtórzyła się kilkanaście razy, Andżelika straciła cierpliwość. Trzymając gazetę dwoma rękoma, zamachnęła się zza głowy i z całej siły uderzyła w małe, równiutko ustawione, kolorowe figurki.
- Co ty robisz?! - Emiliar aż podskoczył na łóżku.
Andżelika nawet nie zwróciła na niego uwagi. Podążała wzrokiem za sprytnym owadem, któremu jednak udało się uniknąć śmierci.
- Andżelika, opanuj się, to tylko...
- Cicho siedź! Dorwę go za chwilę.
Pobiegła do kuchni po krzesło. Komar umiejscowił się na szafie, za kwadratowym wazonem ze sztucznymi kwiatami.
Andzelika przystawiła krzesło, weszła na nie i przyglądała się mu, medytując nad tym, jak może go zabić. Pchnęła z całej siły wazonem w ścianę. Roztłukł się w drobny mak, a komar przefrunął na stojące obok szafy lustro.
Nie chcąc tracić takiej okazji, skoczyła szybko z krzesła, na tyle chaotycznie, że runęła na podłogę jak kloc.
- To już jest wojna, kolego. A ze mną wojen się nie zaczyna - powiedziała, podnosząc się i wskazując palcem na intruza.
Ponieważ gazetę zostawiła na szafie, złapała to, co akurat miała pod ręką - laptop Emiliara.
- Nieeee... - zdążył jedynie bezsilnym głosem powiedzieć Emiliar, gdy laptop uderzył w wielkie lustro.
Andżelika zamarła. Zrobiło się cicho. Uśmiechnęła się z triumfem. Zbyt szybko.
Bzzzzzz....
Zaczęła łapać co popadło i rzucać w to małe, latające stworzonko. Leciały książki, wazoniki, świeczki i kubki po wieczornej herbacie, którą wypili w łóżku.
Emiliar nie miał jednak odwagi wstać i powstrzymać swojej rozwścieczonej żony. Schował się pod kołdrę.
Komar nie wiedząc już, gdzie ma uciekać, przedostał się cudem na korytarz, a stamtąd wprost do salonu. Andżelika biegła za nim wyklinając pod nosem, jak nigdy wcześniej jej się nie zdarzyło.
- Tu cię dorwę! - wykrzyczała.
Pobiegła do łazienki po lakier do włosów, a z kuchennej szuflady wzięła zapalniczkę.
- Spalę cię, mały potworze! - darła się, biegając po salonie i próbując spalić komara. Zasłonki zajęły się ogniem. Gdy skończył się lakier do włosów, rzuciła w niego pustym pojemnikiem.
Emiliar w tym czasie biegał z dzbankiem z wodą i gasił ogień. Co chwilę wpadali na siebie.
- Nie kręć mi się tu! Tu jest wojna! - krzyczała z obłędem w oczach.
Emiliar złapał ją za ramiona i porząsnął bardzo mocno.
- Opanuj się! Podpaliłaś mieszkanie – wołał przerażony.
Andżelika jedynie wodziła wzrokiem po ścianach i suficie.
Dostrzegła go. Usiadł na telewizorze.
- Mam go - wyszeptała.
Wyrwała się z uścisku Emiliara. Rozejrzała po pokoju i po cichutku podeszła do telewizora, po drodze chwytając za kulę do kręgli.
- Mam cię! - wykrzyczała, rzucając ową kulą w telewizor.
Znów nastała błoga cisza. Andżelika nasłuchiwała. To nie był jednak koniec.
Bzzzzzzzz.....
Jej twarz zrobiła się czerwona. Złapała za szczotkę na kiju i zaczęła tłuc na oślep po meblach. Niestety, trafiła też w Emiliara, który padł na podłogę, zamroczony jednym z uderzeń.
Zdemolowała cały salon. Pozrywała karnisze i porozbijała szyby. Komar wciąż żył.
Usiadła na ziemi i zaczęła płakać.
- Ja nie zasnę, ja nie zasnę, ja nie zasnę... - cedziła przez łzy, siedząc skulona na dywanie obok zamroczonego Emiliara.
Bzzzzzz...
Poczuła, że komar usiadł jej na czole. Lewą ręką z całej siły przywaliła sobie w czoło.
Poczuła ulgę.
Wróg nie żył.
Nie wierząc jeszcze w swoje zwycięstwo, poszła do łazienki, by dokładnie obejrzeć małe zwłoki rozgniecione na czole.
Teraz dopiero usmiiecheła się triumfalnie. Wzięła to, co z niego zostało w palce i powiedziała :
- Mówiłam, że ze mną się nie zaczyna wojen, komarku.
Wrzuciła go do toalety i spuściła wodę. Obmyła twarz wodą i wróciła do salonu.
Już świtało.
Szybko zakleiła wybite szyby dużymi torbami na śmieci, a nieprzytomnego męża zaciągnęła za nogi do łóżka.
Położyła się. Była tak zmęczona, że dosłownie po sekundzie zaczęła odpływać. Sen się zbliżał. Zasypiała szczęśliwa.
Szczęśliwa i zwycięska.
Już prawie...
Bzzzzzzz...!