W domu byłem po północy. Zmęczony. Szczęśliwy. Bo to był dobrze przeżyty dzień.
Nasłuchawszy się, płynącego z telewizorni, bełkotu o tym jak jest źle bardzo, a jak świetnie będzie po dziewiątym października w Polszcze (bylebyśmy tylko wygrali te wybory), spakowałem plecak i wyjechałem na północ.
Życie jest zbyt krótkie i zbyt francowate by jeszcze bardziej je sobie zatruwać. By tracić czas na bzdury i pierdoty. I by pozwalać sobie na marnowanie czasu kiedy dzieją się sprawy naprawdę ważne. A dzieją się! Wystarczy tylko ruszyć d... .
Najpierw było jezioro Tummel
To właśnie tam umieszczono Hogward:-) Zresztą spójrzcie proszę na fotkę poniżej i zastanówcie się czy już gdzieś tego nie widzieliście? Ale żadne zdjęcie nie odda rzeczywistości. Musielibyście poczuć wiatr, zapach opadających z drzew liści. Musielibyście też usłyszeć stukot pracy dzięcioła... Spróbujcie. Warto:-)
Później okolice Aviemore, najsłynniejszego w Szkocji ośrodka narciarskiego. A tu jesienny las. Pawdziwy las brzozowy. Pełen wiewiórek, ptactwa i zwierzny płowej. Niestety nie udało mi się “ustrzelić” obiektywem jelenia...
Widocznie nie byłem dość grzeczny...
(Loch Tummel)
Sród mieniącego się brązami, orążami i żółciami poszycia wiją się tu kilometrami ścieżki, dukty i ścieżynki. Wszystko pachnie, szumi, mami...
A, tak przy okazji, czekały na mnie czerwone kozaki. Tak. Miałem w bagażniku wiaderko...
Nad Loch Ness dotarłem o zachodzie słońca. Było, jak zawsze, groźne i dzikie. Tylko Nessi, nie wiem dlaczego, po raz kolejny nie wyszła mi na spotkanie.
Nad Loch Ness dotarłem o zachodzie słońca. Było, jak zawsze, groźne i dzikie. Tylko Nessi, nie wiem dlaczego, po raz kolejny nie wyszła mi na spotkanie.
Ale wiem, wiem napewno, że jest gdzieś tam w głębinach. Lecz pokazuje się jedynie wybrańcom. A ja byłem trzeźwy:-) Zdecydowanie za bardzo...
(Loch Ness)
A kiedy dzień już się nachylił i słońce kładło się spać, gdzieś za horyzontem, ujrzałem ruiny zamku, którego galeickiej nazwy nikt normalny nie może wymówić... Urguhart się pisze. Ale jak się usiłuje to-to prawidłowo, po galeicku, wymówić to boli krtań...
A kiedy dzień już się nachylił i słońce kładło się spać, gdzieś za horyzontem, ujrzałem ruiny zamku, którego galeickiej nazwy nikt normalny nie może wymówić... Urguhart się pisze. Ale jak się usiłuje to-to prawidłowo, po galeicku, wymówić to boli krtań...
Warto poczytać sobie o historii tego zamku. Oj się działo...
(zamek Urguhard)
W domu byłem po północy. Zmęczony. Szczęśliwy. Bo to był dobrze przeżyty dzień. Kolejny kapitał, który nie podlega podziałowi:-)
A dziś zapadło brzemienne postanowienie. W najbliższą sobotę pokuśtykam na Ben Nevis’a. To jest Munro, na którym każdego roku ginie więcej ludzi niż na Mount Ewereście. W rzeczy samej francowata góra...
W razie co, wiecie gdzie mnie szukać:-)
W domu byłem po północy. Zmęczony. Szczęśliwy. Bo to był dobrze przeżyty dzień. Kolejny kapitał, który nie podlega podziałowi:-)
A dziś zapadło brzemienne postanowienie. W najbliższą sobotę pokuśtykam na Ben Nevis’a. To jest Munro, na którym każdego roku ginie więcej ludzi niż na Mount Ewereście. W rzeczy samej francowata góra...
W razie co, wiecie gdzie mnie szukać:-)