JustPaste.it

Pielgrzymka, dzień VIII

Etap z Małyszyna do Suchedniowa.

Etap z Małyszyna do Suchedniowa.

 

Budzę się w środku nocy. Obok uderzył piorun. Jestem pod wrażeniem, że bracia, którzy śpią razem ze mną mają gdzieś, że w tym garażu jest ekstremalnie głośno. Wszystkiemu winna jest blaszana budowa. Kamil strasznie głośno chrapie, graty w garażu bardzo mocno śmierdzą. No po prostu 5-gwiazdkowy hotel. Ale lepsze to niż nic. Nie wiem jakim cudem, ale znów udaje mi się zasnąć.

Rano deszcz ustaje, jest mokro i zimno. Wszyscy wstali bardziej zmęczeni niż wczoraj wieczorem. Jemy krótkie śniadanie. Wychodzę na dwór. Słońce i bezchmurnie! Po tym krótkim naładowaniu się optymizmem złożyłem moje rzeczy i zaniosłem na pakę do naszego kierowcy. Oczywiście tradycyjnie pomagam nieść torby siostrom. Wczoraj nie zdążyłem złożyć namiotu, robię to teraz. Ze zdziwieniem stwierdzam, że mój namiot przetrwał próbę. W środku suchutko, wszystko stoi tak, jak powinno stać. Składam go i również zdaję na pakę.

Dzisiaj ja pierwszy gram, biorę gitarę ze sobą. Oczywiście w pokrowcu, tym razem nie dam się zaskoczyć ulewą. Msza Święta jest na boisku koło szkoły w Małyszynie. Rozkładam się z moimi ziomalami gdzieś z tyłu. To będzie ciężka Eucharystia. Tu są miliony komarów!

Optymizm szybko mija, na horyzoncie pojawiają się bardzo ciemne, groźno wyglądające chmury. Nieuchronnie zmierzają one w naszym kierunku. Pierwszy raz na pielgrzymce nie byłem mocno skupiony na Mszy. 

Wychodzimy, ja gram. Nad nami te chmury o których mówiłem. Na szczęście sprawdza się powiedzenie, że "z dużej chmury mały deszcz". Chwilę pokropiło i przestało :) Tak czy siak dzisiaj jest raczej chłodno. Po zagraniu kilku piosenek rozpoczynają się godzinki. Wczoraj obiecałem dziewczynom, że ja zaśpiewam. Więc dorywam się do mikrofonu razem z siostrą Kamilą. 

"Przybądź nam miłościwa Pani ku pomocy, a wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy..."

Udało się, bez pomyłek zaśpiewaliśmy całe. Podobno było bardzo ładnie... nie wierzę w to, więc komentuje to prostym "ajtam". Szybko dochodzimy do pierwszego postoju. Mirzec (czy jakoś tak). Siadam z siostrą Moniką z 10b. Gram coś nawet na gitarze. Fajna dziewczyna :) potem przysiadam się do Pauliny, Justyny, Kingi itd. również z 10b. Szybko jakoś mija czas. Już ósmy dzień, za półmetkiem jesteśmy.

Idziemy dalej, wychodzi Słońce, potem znów coś kropi. Pogoda w kratkę... Gra Niewiar, mają miejsce rozmyślania. Zaczynam powoli odczuwać, że jednak mam nogi. Trochę bolą już, ale żadnych bąbli oczywiście :)

Kolejny postój jest w lesie za Mircem. Jem bułeczki i siedzę z siostrami z mojej grupy. Znowu pełno komarów. Idziemy dalej, ja gram. Dziewczyny coś krzyczą na mnie. Nie umiem zagrać jednej z piosenek. Oj tam oj tam. Znów wychodzi słonko. Przyszedł do nas jakiś ksiądz z konferencją. Temat o Eucharystii. Jest to najdoskonalsza ofiara jaką możemy mieć tutaj na Ziemii. Chrystus ofiarowuję w niej sam siebie. Czy to nie cudowne?

Wchodzimy do Wąchocka. Zaraz posypały się kawały o tym mieście :) "W wąchocku już nikt nie ogląda telewizji, burmistrz założył żaluzje...." Idąc przez to miasto zauważyłem pewną dziwną osobę. Była nią dziewczyna, która stała przy drodze i krzyczała na całe gardło "ave satan aaaa!!". Śmieliśmy się z niej... nie z tego co robiła...

Postój obiadowy przy kościele w Wąchocku. Biegnę po zupę, niestety załapałem się tylko na powąchanie jej... Głoduję, na szczęście jakaś siostra poratowała mnie bułką. Robi się ciepło, próbuję spać.

Na kolejnym etapie gra Niewiar. Idziemy jakąś polną drogą, pełno krzaków i chaszczy. Nie wiem kto tą trasę wymyśla. Tańczymy i śpiewamy. To nam dodaje sił!

Postój w Parszowie, siadam z bratem Radkiem SP. Rozmawiamy sobie o zakonie jego. Pełna nazwa to: Zakon Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych... HA! Zapamiętałem :)

Na ostatnim etapie gram ja na zmianę z Niewiarem. Przyszła Magda Bazianka! Idzie z nami do końca etapu :) Stajemy przed torami, ponieważ przejazd jest zamknięty. Będzie pociąg zaraz. Tańczymy więc "Chrześcijanin tańczy" :D

Wchodzimy do Suchedniowa, macha nam sporo ludzi. Znów zaczyna kropić Jestem trochę zmęczony, szybko dochodzimy na szczęście. Śpimy w szkole jakiegoś żeńskiego zakonu. Rozkładam się w sali na samym końcu razem z innymi braciszkami.  Idziemy szukać mycia. Przyjmuje nas jakaś pani, po umyciu zaprosiła nas na zupę. Mówi, że fajne z nas chłopaki i żebyśmy za rok przyszli do niej na kwaterkę. Po pożegnaniu i podziękowaniu wracamy do naszej szkoły.

Nudząc się idę na pole namiotowe do namiotu Pauliny i Gabrysi (10b). Rozmawiamy o wszystkim. Zaczęło mocno padać znowu. 

Wracam na miejsce mojego noclegu i nagle jakaś dziewczyna z zaskoczenia krzyczy "cześć Maciek!". Zastanawiam się skąd ją znam. A to się okazała siostra Kasia z 13. Trochę mi głupio...

Apel jest w tej szkole, strzelamy sobie aniołki z wszystkimi. Idziemy spać. Oczywiście seria "brzydkich" kawałów ;)

Ciężki dzień ale dotrwałem. Deo gratias!