JustPaste.it

Wkurzeni i "Zjednoczeni dla Globalnej Zmiany".

Chrześcijan kler zagoniłby na prośbę polityków do różańca. Światli Europejczycy biorą swoje sprawy w swoje ręce. Tak działa Bóg gdy skorumpowani politycy rządzą a nie służą ludziom.

Chrześcijan kler zagoniłby na prośbę polityków do różańca. Światli Europejczycy biorą swoje sprawy w swoje ręce. Tak działa Bóg gdy skorumpowani politycy rządzą a nie służą ludziom.

 

 

Ruch "oburzonych", zwany też ruchem 15 maja (od daty rozpoczęcia protestów) uważa się sam za obywatelski i apolityczny. Skupia głównie ludzi młodych, ale przyłączają się do niego również emeryci, bezrobotni i ci, którzy obawiają się o własną pracę.

Od 15 maja do połowy czerwca tysiące "oburzonych" okupowało główne place w największych hiszpańskich miastach - gdzie narodził się ruch - w tym madrycki Puerta del Sol. Uczestnicy demonstracji utworzyli na placach miasteczka namiotowe.

W czerwcu zniknęło miasteczko z Puerta del Sol, ale ruch "oburzonych" rozszerzył się również na Portugalię, gdzie zapoczątkowali go studiujący tam Hiszpanie. Pod koniec maja idee "oburzonych" dotarły do Paryża. Na placu Bastylii zebrało się około tysiąca osób, w większości młodych, aby zademonstrować swoje poparcie dla madryckiego protestu. Niektórzy z nich rozbili pod paryską operą namioty. "Paryżu, obudź się!". "Teraz czas na prawdziwą demokrację!", "Oburzajcie się!" - głosiły transparenty w stolicy Francji.

W gwałtowne starcia z policją przerodziła się w Rzymie sobotnia manifestacja "oburzonych", do której przeniknęli chuligani, zakłócając jej przebieg. Według telewizji RAI jest około 70 rannych wśród policjantów i demonstrantów. Chuligani podpalili samochody, atakowali kijami i prętami witryny banków oraz sklepów. Zamieszki potępił premier Silvio Berlusconi. Protesty przeciwko bankierom, finansistom i politykom, oskarżanym o zrujnowanie światowej gospodarki w sobotę odbywają się w sumie w 950 miastach na całym świecie.

Plac przed bazyliką św. Jana na Lateranie, gdzie miał odbyć się pokojowy wiec na zakończenie demonstracji, stał się miejscem gwałtownych zamieszek. Chuligani zaatakowali policję i jej pojazdy z trzech stron. Podpalone zostały samochody policji i karabinierów; pałkami i kamieniami zniszczono kilka innych wozów. Funkcjonariusze uciekali z płonących pojazdów. Ranny został fotoreporter, zaatakowano ekipę włoskiej telewizji. Gwałtowność ataku agresywnych uczestników zajść wręcz uniemożliwiła policji interwencję w kilku punktach Rzymu.Na trasie pochodu między Piazza della Repubblica a Lateranem do szeregów pokojowo nastawionych demonstrantów przeniknęli chuligani i skrajni anarchiści, którzy na via Cavour oraz innych ulicach w centrum Wiecznego Miasta siali zniszczenie. Podpalali samochody, atakowali kijami i prętami witryny banków oraz sklepów. Rzucali butelkami i ładunkami wybuchowymi domowej roboty w kierunku policji. Podpalili biura ministerstwa obrony, gdzie na dwóch piętrach wybuchł pożar. Wtedy do akcji przystąpiły oddziały policyjne, by powstrzymać starcia, które według telewizji RAI przypominały niedawne gwałtowne wydarzenia w Grecji. Sami manifestanci próbowali wcześniej powstrzymać chuliganów i wandali. Doszło między nimi do starć, jeden z demonstrantów został ranny w twarz, inny stracił dwa palce w wybuchu petardy rzuconej przez chuliganów.Duże protesty odbyły się w Hiszpanii. Przez centrum Barcelony - według policji - przeszło nawet 60 tys. ludzi. W Madrycie, gdzie pięć miesięcy temu narodził się ruch "oburzonych", manifestanci ruszyli w kierunku centralnego Placu Cibeles. Wieczorem mają rozpocząć marsz na Puerta del Sol, okupowany wiosną przez "Ruch 15 maja", zwany tak od daty pierwszych protestów. Na placu tym będzie miał miejsce tzw. flash mob, czyli zbiorowe, spontaniczne wydarzenie, którym ma być "niemy krzyk". Uczestnicy protestów zakleją sobie usta nalepkami z wizerunkiem euro lub dolara. Następnie odbędzie się tam "zgromadzenie ogólne", podczas którego uczestnicy przeanalizują przyszłość swojego ruchu. Według organizatorów, zebranie potrwa do niedzieli rano. Udział w hiszpańskich demonstracjach potwierdziło ponad 60 miast. Sobotnie protesty zorganizowano pod hasłem: "Zjednoczeni dla Globalnej Zmiany".Także przed anglikańską katedrą św. Pawła w Londynie zebrał się w sobotę kilkusetosobowy tłum, by zaprotestować przeciwko bankierom i praktykom międzynarodowych korporacji. Do uczestników protestu "oburzonych" przemówił założyciel portalu WikiLeaks Julian Assange. - Ludzie wysyłani są do Guantanamo w imię rządów prawa, a pieniądze prane na Kajmanach i w Londynie po to, by rządom prawa stało się zadość - powiedział ironicznie, nawiązując do zarzutów wobec uczestników protestu, że łamią prawo. Policja nakazała Assange'owi zdjęcie maski, w której przyszedł na wiec.Organizatorzy mieli w planach zajęcie City - niektórzy przyszli ze śpiworami i namiotami - ale policyjny kordon uniemożliwiał im dotarcie tam. Wokół siedziby londyńskiej giełdy ustawiono znaki ostrzegające przed organizowaniem protestów. Nad domami krążył policyjny helikopter. Policja zapowiedziała, że jej reakcja będzie elastyczna w zależności od rozwoju wydarzeń.Co najmniej 5 tys. "oburzonych" zgromadziło się w sobotę we Frankfurcie nad Menem przed siedzibą Europejskiego Banku Centralnego (EBC). O godz. 12 w centrum miasta około tysiąca osób zainicjowało protest, około godz. 15 demonstrujący dotarli pod siedzibę EBC.

"Spekulujecie naszym życiem" i "Sprzeniewierzacie naszą przyszłość" - głosiły niesione transparenty. - Moim zdaniem kapitalizm to bomba z opóźnionym zapłonem, nie tylko dla ludzi, ale też dla naszej planety. Nasz dobrobyt jest finansowany ze szkodą dla innych państw, a EBC reprezentuje ten niesprawiedliwy i zabójczy system - powiedział jeden z protestujących, 27-letni Tobias.

Nawet 10 tys. ludzi mogło przyłączyć się do protestu w Berlinie - podał na swojej stronie internetowej hiszpański dziennik "El Pais". Około godz. 15 uczestnicy demonstracji dotarli do Bramy Brandenburskiej w centrum miasta, by wyruszyć pod siedzibę kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Jeden z mieszkańców Berlina powiedział "El Pais", że "atmosfera w mieście jest niesamowita". Według niego, ulicą Unter den Linden, jedną z głównych arterii prowadzących do Bramy Brandenburskiej, maszerowało nawet 10 tys. ludzi. - Protestuje więcej osób, niż oczekiwaliśmy - oświadczył przedstawiciel policji. Dodał, że nie jest w stanie określić dokładnej liczby demonstrujących w centrum niemieckiej stolicy.Do drobnych incydentów doszło w stolicy Portugalii, Lizbonie. W sobotę nad ranem nieznani sprawcy oblali czerwoną farbą pomniki usytuowane przed wejściem do parlamentu. Ogółem w demonstracjach zorganizowanych w dziewięciu miastach kraju udział wzięło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Opowiadali się za wstrzymaniem programu oszczędnościowego rządu i ukaraniem osób, które "doprowadziły państwo na skraj bankructwa".

Kilkuset "oburzonych" zebrało się w sobotę po południu także pod paryskim ratuszem, aby zaprotestować przeciwko politykom, bankierom i finansistom oraz niepewności jutra wywołanej przez kryzys finansowy. "Paryżu, Paryżu powstań!" - skandowali uczestnicy demonstracji. Przy akompaniamencie bębnów i trąbek protestujący wyruszyli spod paryskich dworców i punktów spotkań w kierunku ratusza. W demonstracjach udział wzięli przedstawiciele partii politycznych. Ci, którzy nieśli flagi lewicowych ugrupowań lub stowarzyszeń, zostali poproszeni o schowanie ich, ponieważ ruch "oburzonych" chce pozostać apolityczny - pisze AFP. W Paryżu protesty zbiegły się ze spotkaniem G20, na którym ministrowie finansów i szefowie banków centralnych debatowali na temat sposobów powstrzymania kryzysu.Sobotnie protesty zostały zainaugurowane w Australii i Nowej Zelandii. W Auckland ponad 3 tys. ludzi zorganizowało wiec na jednym z głównych placów i w rytmie bębnów skandowało antykorporacyjne hasła. W Sydney wśród ok. 2 tys. demonstrujących przed siedzibą australijskiego banku centralnego byli przedstawiciele społeczności Aborygenów, ugrupowań komunistycznych i związków zawodowych. - Mamy dość chciwości korporacji. Wielkie banki, potężna korporacyjna siła kontroluje nas i odbiera nam nasze prawa - deklarowali.W Azji marsze zorganizowano w Seulu, Tajpej, Tokio czy Manili, gdzie protesty splotły się z antyamerykańską demonstracją. Przed ambasadą USA zgromadzeni z jednej strony wyrażali poparcie dla ruchu kontestacji w USA, a z drugiej wznosili hasła przeciwko "amerykańskiemu imperializmowi", prowadzonym przez USA wojnom i przemocy. W stolicy Japonii debatę publiczną zdominował kryzys nuklearny po marcowym trzęsieniu ziemi i tsunami, które doprowadziło do awarii elektrowni atomowej w Fukushimie. Kilkuset demonstrantów przemaszerowało pod siedzibę operatora elektrowni firmy TEPCO, wznosząc antynuklearne hasła

Tysiące "oburzonych" wyległo też na ulice największych miast w Ameryce Południowej protestując przeciw finansowej niegospodarności. Maszerowali śpiewając, tańcząc i machając transparentami z hasłami przeciwko finansowej nierówności, braku sprawiedliwości społecznej i bezrobocia. W Argentynie setki protestujących spotkało się pod Pałacem Kongresowym w Buenos Aires. Panuje tam świąteczna atmosfera.

- Oburza mnie nierówność, arogancja i ubóstwo. Ale nie tylko ubóstwo ekonomiczne, lecz także ubóstwo duchowe - powiedziała jedna z demonstrantek w stolicy Chile. Już od kilku miesięcy w Santiago de Chile odbywają się studenckie protesty na rzecz lepszej i tańszej edukacji.

Swoje niezadowolenie ze światowego kryzysu wyrazili także Meksykanie. Demonstranci pod Pomnikiem Rewolucji w Mexico City domagali się też skuteczniejszej walki z kartelami narkotykowymi.

W sobotę w ponad 950 miastach w ponad 80 krajach, w tym w Polsce, odbywały się protesty zorganizowane przez ruch "oburzonych". Narodził się on przed pięcioma miesiącami w Hiszpanii, a ostatnio rozszerzył na inne kraje. Hasło manifestacji to "Zjednoczeni dla globalnej zmiany".