JustPaste.it

Dziś jest za wcześnie na jutro

Wszelkie podobieństwo rozmówcy do mnie może nie być przypadkowe.

Wszelkie podobieństwo rozmówcy do mnie może nie być przypadkowe.

 

 

- Coś Pana zaskoczyło ostatnio?

- Słyszałem niedawno o takim badaniu, w którym pytano ludzi o to czy oddaliby wszystkie zdjęcia i filmy upamiętniające ich życie, za milion euro. I wie Pan, że bodaj 69%, aż tylu, odpowiedziało, że nie.

- A jaka byłaby pańska odpowiedź?

- Pewnie spytałbym czy to będzie przelew na konto. Naprawdę mówię Panu, że ludzie są głupi i w dodatku myślą, że to wzniosłe. Sentyment do zakurzonych szpargałów, zalegających na dnie szuflady – są rzeczy lepsze. Owszem, za milion euro można mieć mnóstwo zdjęć i filmów z pięknych miejsc i ludzi, ale nie o to tylko mi chodzi. To tylko przedmioty. Czy nie ważniejsze są wspomnienia?

- Dziś wszystko filmujemy i fotografujemy.

- Właśnie. Nikomu nie przychodzi do głowy żeby zamiast patrzeć na to okiem telefonu, bo tam są dziś kamery, po prostu przeżyć coś i to… zapamiętać. Dziś nie oglądamy rzeczywistości, my ją filmujemy i chowamy w regale. Kolekcjonujemy, magazynujemy ją, choć i tak nie mamy czasu tego potem oglądać. Milan Kundera w swojej książce „Nieśmiertelność” ciekawie o tym pisał, zwrócił też uwagę, że pewnego dnia, na całym świecie, powstała niepisana umowa, że od dziś nie pytamy czy chcesz zostać sfotografowany, tylko robimy zdjęcie i już.

- Wziąłby Pan więc ten milion euro, ale jednak jakieś sentymenty są. Pieniądze szczęścia nie dają?

- Mogę byś skorelowane ze szczęściem; im więcej ktoś ich ma, tym jednocześnie częściej zdarza się mu być bardziej szczęśliwym, ale to nie jest zdeterminowane jak wynik działania 2+2. W Bhutanie, kraju jednym z najbiedniejszych, mamy dziś wskaźnik szczęśliwości jedne z najwyższych na świecie.

- Czy jeśli spytam o sens życia to nie będzie o jeden raz za dużo?

- Jakby to Panu powiedzieć… Zdarzyło się tak, że syn mojego znajomego pracował sobie w tzw. telemarketingu. Wiedział, że trudno namówić człowieka przez telefon do kupienia czegoś, to wpadł na genialny pomysł, że będzie ludzi na początek zagadywał o sens życia.

- I jakie były efekty?

- Ano takie, że ludzie nie chcieli z nim gadać, bo myśleli, że jakaś sekta. Próbował tak przez jeden dzień i go zwolnili z pracy. Ale ludzie dziś potrzebują o tym rozmawiać. Ogólnie to potrzebują rozmawiać z człowiekiem z krwi i kości, a coraz częściej słyszą przez słuchawkę automaty. Technika nas zaczyna izolować od innych ludzi.

A życie nie ma sensu. Kropka.

- Możemy jednak nadawać życiu sens. Czy bycie dobrym nie ma sensu? Etyka…

- Moralność wyewoluowała. To co dobre, często było opłacalne, więc z perspektywy przetrwania miało sens. Tylko czy ma go samo trwanie, kto wie.

- Jakiej etyki jest Pan zwolennikiem?

- Takie Pan pytania zadaje… Wiem, że niektóre imperatywy są niemądre. Gdyby chrześcijańskie „Jeśli ktoś Cię uderzy w jeden policzek, nadstaw mu drugi” przyjąć jako ogólną zasadę. Żartuję o tym ze studentami na wykładach. Jeśliby przyjąć tę zasadę za powszechną, to nie da się jej stosować. Gdyby wszyscy ją stosowali, to kto by wtedy bił? Bo zakładam, że nie rzuca się do bicia ten, kto przyjmuje takie zasady. Jeśli wszyscy ją stosują, to nikt nie ma możliwości jej stosować. Jeśli nikt nie bije, to reguła traci sens. Poza tym dzieli ona ludzi na tych, co biją i na tych co są bici, to jakieś takie nieeleganckie. Jezus nie był nieomylny.

I to całe wybaczanie – co w nim jest dobrego? Gdy ktoś chce zrobić Ci krzywdę, to chce żebyś… cierpiał. Poza tym czyż zmartwychwstanie nie jest najlepszą możliwą kpiną z zabójcy?

- W gruncie rzeczy… Czyli wybaczanie jest złe?

- Nie bądźmy trywialni. Wybacza się małemu dziecku gdy nam wbiegnie pod nogi w supermarkecie, wybaczamy bo to dziecko, bo jest małe, niemądre. „Nie dotknęło mnie to”. Wybaczanie to brak uznania dla postępku naszego wroga.

- A co z umiłowaniem bliźniego swego jak siebie samego? Przecież to jest piękne.

- Pięknie brzmi, ale pół żartem, pół serio: są ludzie którzy nienawidzą samych siebie. Są tacy, ponoć coraz więcej, co popełniają samobójstwo.

- Albert Camus powiedział, że to jedyny naprawdę istotny problem filozoficzny.

- Nie sądzę, filozofia ma wiele problemów.

- W swojej książce „Dziś jest za wcześnie na jutro” pisał Pan o problemach niedopasowania tempa ewolucji naturalnej do technologicznej.

- Tak, my często tego nie rozumiemy. Naszej natury. Biologicznie jesteśmy identycznie z ludźmi sprzed 200 tys. lat, tymczasem czasy, na skutek tzw. postępu, zmieniają się coraz szybciej.

- Traktaty filozoficzne nie są jednak łatwą lekturą.

- To nie żaden traktat, ja tam nie tworzyłem żadnych wielkich syntez. Rozważałem problemy, stawiałem pytania. Starałem się pisać w żartobliwy sposób. Humor uczy dystansu, żeby być zabawnym trzeba umieć spojrzeć na coś z dystansu, staram się nad tym pracować.

- Co się Panu podoba w przyszłości? Postęp niesie wiele dobrego.

- Wiele rzeczy mi się podoba. Sęk w tym, że przyszłość zbliża się coraz szybciej, nie wiem czy zawsze będziemy nadążać za tym.

- Ma Pan jakieś wizje odnośnie filozofii? Coś, co chciałby Pan, aby się zrealizowało w przyszłości. Proszę o najbardziej śmiałą spekulację.

- Nie wiem, ale może kiedyś filozofia stanie się nauką. Może niezupełnie, bo na pytania typu sens życia czy dlaczego istnieję albo wiele innych z „dlaczego”, nauka nie odpowiada. Jeśli filozofia stałaby się nauką, to siłą rzeczy nie mogłaby odpowiadać na nie. Rozumie Pan, można dobrze opisać parę uprawiającą seks w pozycji misjonarskiej, ale ten opis co nam odpowie gdy spytamy dlaczego to robią, czy się kochają etc.

- No ale do rzeczy. Pański pomysł.

- Można sobie dziś tylko biadolić o etyce, co dobre a co złe, ale gdyby w bardzo odległej przyszłości, w superkomputerach można było modelować rozwój społeczności w oparciu o zaprogramowane imperatywy moralne, to byłoby ciekawe. Eksperymenty etyczne, taka moja wizja. Nie mówię tu o jakichś prostych modelach, mam na myśli dosłownie stwarzanie wirtualnych światów. Póki co nie można przecież eksperymentować w ten sposób, bo jak – na społecznościach ludzkich np. udowodnić, że zabijanie ludzi jest złe, niesłuszne, nieopłacalne. Można by kiedyś tworzyć zasady i symulować ich stosowanie.

- To prawdziwe science-fiction. Robilibyśmy coś tak dziwnego?

- Kręcimy filmy, w których ludzie się zabijają, lubimy gry komputerowe. Jesteśmy ludźmi, jesteśmy ciekawi, jeśli się będzie dało coś zrealizować, to często to robimy. Życie jest ciekawe.

- Coś w tym jest. Napisał Pan ostatnio artykuł „Rzeczywistość w plamce ślepej”, o co tu chodzi?

- Chodziło mi o, to że ten cały postęp prowadzi do odrealniania świata. Niech Pan zwróci uwagę, że mamy dziś seks bez rozmnażania, rozmnażanie bez seksu, wolne związki, muzykę bez instrumentów, opalanie bez Słońca, śmietanę bez tłuszczu, kawę bez kofeiny, piwo bez alkoholu, słodzenie bez cukru, banki bez pieniędzy, syntetyczną marihuanę, ser z soi, wędliny z soi. To wszystko robi się jakieś śmieszne. Rzeczy tracą swoją esencję. Tło wysuwa się na pierwszy plan, jak w tym eksperymencie z plamką ślepą, gdzie widzimy jak czubek naszego palca chowa się za tło. I wie Pan co, to wszystko, ta nasza rozmowa, wcale nie musi być naprawdę. Może ktoś to pisze.

- Żartowniś z Pana.

- Czy nie fajnie byłoby żyć w postaci jakiejś historyjki i o tym nie wiedzieć?

- To ciekawe.

- Dobra powiem Panu prawdę. Tę naszą rozmowę ja napisałem. Znaczy rozmawia Pan ze mną, ale ja piszę pańskie kwestie. No i swoje też. Nie jestem filozofem. Chciałem wejść w to, co piszę. Krótko mówiąc, Pan jest wymyślony. I ta rozmowa też.

- Wszystko jest fałszywe…? Jeśli skończy Pan pisać, to przestanę istnieć?

- Haha! Wymyśliłem, że Pan to powie! Zaraz skończę pisać ten wywiad i zajmę się czymś innym.

- Niech Pan tego nie robi.

- Ha! Chce Pan istnieć. Tak wymyśliłem, że szybko Pan się da przekonać do tego wariactwa. Kłamałem. Nic podobnego. To wszystko się dzieje naprawdę.

- Dzięki Bogu.

- Dzięki mnie.

- Dziękuję Panu za rozmowę.