JustPaste.it

Magia liczb

To nie liczby mają wpływ na wszystkie ważne wydarzenia w dziejach ludzkości.To rzeczywistość daje się opisać za pomocą liczb, bo wszystko co istnieje, ma strukturę fraktalną.

To nie liczby mają wpływ na wszystkie ważne wydarzenia w dziejach ludzkości.To rzeczywistość daje się opisać za pomocą liczb, bo wszystko co istnieje, ma strukturę fraktalną.

 

W 2011 roku aż cztery razy będziemy mieć do czynienia ze specyficzną datą. 1.1.11 oraz 11.1.11 już minęły, przed nami jeszcze 1.11.11 i 11.11.11. I godzina 11:11 tego ostatniego dnia. Dla większości z nas podobne zestawienia cyfr po prostu wyglądają ciekawie. Dla innych mają one o wiele większe znaczenie.

W Internecie krąży ostatnio łańcuszek, w którego treści możemy przeczytać, że 2011 rok, pod względem liczb, jest naprawdę wyjątkowy, i to w dobrym znaczeniu tego słowa. Po pierwsze, niezależnie od tego, kiedy się urodziliśmy, jeśli zsumujemy dwie ostatnie cyfry naszego roku urodzenia i wiek, w jaki wejdziemy w tym roku zawsze otrzymamy wynik 111. Po drugie, w październiku doświadczymy liczbowego zdarzenia, które ma miejsce tylko raz na 823 lata - czeka nas 5 sobót, 5 niedziel i 5 poniedziałków. Internetowy łańcuszek głosi, że zjawisko takie nazywane jest w chińskim feng shui "pieniężnym workiem" i oznacza, że dziesiąty miesiąc 2011 roku będzie czasem, kiedy nasze portfele wypełnią się po brzegi. Tyle z aktualnych liczbowych zdarzeń. Co jeszcze ciekawego dzieje się w świecie liczb?

Syndrom 11:11

d98a8c174ba37ec287e78147cd046d94.jpg

Na całym świecie zawiązują się grupy, których członkowie doświadczają niepokojącego fenomenu: patrzą na zegarek o godzinie 11:11. Takie zestawienie liczb uchodzi już za kultowe i bardzo symboliczne – numerologia,  poza klasycznymi dziewięcioma wibracjami wyróżnia także te "mistrzowskie" - 22, 33, 44 i właśnie 11. Osoby, których zsumowana data urodzenia daje dwie jedynki uchodzą za ludzi wybitnych. Mogą być przywódcami, artystami, inspiratorami ważnych działań. W dużej mierze właśnie na tej charakterystyce opierają się teorie związane z "syndromem 11:11".

Najprostszym, zupełnie przyziemnym wytłumaczeniem fenomenu jest działanie naszej podświadomości. Pierwsza racjonalna teoria wskazuje na naszą wybiórczą pamięć, która chętniej odnotowuje zdarzenia niecodzienne niż zwykłe. W praktyce oznacza to, że nawet, jeśli codziennie zerkamy na zegarek np. o 7:21, prawdopodobieństwo, że ten fakt zauważymy jest znikome, podczas gdy nawet dwukrotne powtórzenie się sytuacji, sytuacji, w której tarcza zegara wskazuje 11:11 lub inną "bliźniaczą" godzinę wywoła u nas reakcję.

Kolejna teoria oderwana od zjawisk paranormalnych głosi, że nasz organizm jest w stanie działać na zasadzie zegara biologicznego. W związku z tym zdarza się, że jemy śniadanie o tej samej porze oraz sprawdzamy czas o konkretnej godzinie.

Oczywiście, jak to się często zdarza w przypadku liczb, istnieje szeroki krąg osób, które w spostrzeganiu bliźniaczych numerów odnajdują głębsze znaczenie. I tak sama 11:11 uważana jest na przykład za szczęśliwy omen - podobnie do spadającej gwiazdy. Wielu ludzi, bez żadnych racjonalnych powodów, widząc taką właśnie godzinę na tarczy zegarka wymyśla sobie życzenie, które za sprawą potęgi liczb ma się spełnić.

Na tym jednak wyobrażenia o tajemniczej sile godziny 11:11 wcale się nie kończą. Popularna teoria głosi, że niektórzy ludzie, zwłaszcza numerologiczne "Jedenastki" to w rzeczywistości aniołowie, którzy zstąpili na Ziemię w konkretnym celu. Ich misja polega na wnoszeniu jak największej ilości światła w życie śmiertelników. Widok tarczy zegara z czterema jedynkami ma być dla nich "budzikiem" przypominającym o zadaniu do wykonania. Innym wariantem tej teorii jest z kolei wiara w to, że 11:11 to przekaz od aniołów, które w ten sposób próbują przypomnieć ludziom, że powinni krzewić dobro.

Kolejna teoria z czterema jedynkami w tle związana jest z kolei z potencjalną apokalipsą w roku 2012. Większość badaczy słynnego kalendarza Majów uważa, że skończy się on 21 grudnia 2012 roku. Niektórzy dodają tutaj również godzinę zagłady ludzkości - oczywiście jest to 11:11. Na dodatek, po zsumowaniu poszczególnych cyfr (2+1+1+2+2+0+1+2) otrzymujemy, rzecz jasna, mistrzowską 11-tkę.

O liczbie tej chętnie pisał Uri Geller, izraelski showman deklarujący paranormalne zdolności. Twierdził on, że ma ona ogromne znaczenie w kontekście ataku na World Trade Center. Geller znalazł wiele jedenastek, które można wiązać z tymi wydarzeniami. Jedna z nich pojawia się nawet w dacie ataków (1+1+0+9), pozostałe to już luźniejsze skojarzenia (Nowy Jork był jedenastym stanem włączonym do USA, 11 września jest 254 dniem roku, a więc 1+1+2+5+4 itp.).

Przypadki selektywne

Technika zastosowana przez Gellera używana jest bardzo często w kontekście interesujących wydarzeń lub biografii znanych osób i dla większości ludzi jest po prostu przykładem selektywnego dobierania przykładów potwierdzających teorię. Spora grupa osób jednak przykłada do podobnych przypadków większą wagę.

Magia liczb działała podobno w życiu Karola Wojtyły, czyli papieża Jana Pawła II. Jego pontyfikat był mocno związany z osobą Maryi, która to z kolei łączona jest z liczbą 13 (głównie za sprawą objawień w Fatimie, mających miejsce kilka razy, właśnie tego dnia). Niedługo po śmierci papieża pojawiła się więc hipoteza o "fatum" trzynastki towarzyszącym mu przez całe życie. Data jego zgonu to 2 kwietnia 2005 (2+4+2+5=13), godzina 21:37 (13). Zsumowanie obu tych trzynastek daje liczbę 26 - dokładnie tyle lat trwał jego pontyfikat, w przeliczeniu na dni - 9301 (13). W chwili śmierci miał 85 lat (13) i został pochowany 8 kwietnia o godzinie 10:00 (8+4+1=13). W chwili, kiedy został wybrany na papieża miał 58 lat (13), a zamach na jego życie miał miejsce, oczywiście 13 dnia maja. Gdyby tego było mało, warto jeszcze zsumować ilość liter w słowach Jan Paweł Drugi. Choć chyba i tak wiemy, ile ich będzie.

Nie trzynastka, a dziewiątka prześladowała z kolei tragicznie zmarłego lidera grupy The Beatles, Johna Lennona. Większość tropicieli tego zjawiska wyliczankę rozpoczyna od dnia, w którym muzyk przyszedł na świat. Był to 9 października, o godzinie 6:30 (6+3=9). Z kolei 9 listopada, w 1966 roku poznał swoją wielką miłość - Yoko Ono. 9 października przyszedł na świat ich syn. 29 czerwca, w wypadku samochodowym zginęła matka Lennona. Dziewiątki odnaleźć można było w większości miejsc, w których mieszkał muzyk, jak również w tekstach piosenek czy wydarzeniach związanych z jego życiem, tak zawodowym, jak i prywatnym. Co więcej, kiedyś wybrał się do tarocisty, który zapowiedział mu, że data jego śmierci zawierać będzie dziewiątkę. 8 grudnia 1980 roku John Lennon został postrzelony i zmarł w szpitalu, o 11:07 (1+1+7=9). W jego rodzinnym Liverpoolu był wczesny ranek.

Liczba 20 prześladowała z kolei prezydentów Ameryki Północnej, a to za sprawą wodza plemienia Shawnee, Tecumseha. Indianin ten, w 1811 roku, rzucił klątwę na ówczesnego gubernatora Indiany, a później prezydenta USA, Williama Henry'ego Harrisona. Przekleństwo przetrwało także po ich śmierci i dało się mocno we znaki kolejnym mieszkańcom Białego Domu. Od 1811 roku Tecumseh przypomina o sobie co dwadzieścia lat, kładąc cień na życiu prezydentów kraju, których elekcja ma miejsce w latach kończących się liczbą zero. Wybrany w 1840 roku Harrison zmarł po miesiącu piastowania urzędu.

Ten sam los podzielił Abraham Lincoln, który prezydentem został po raz pierwszy w 1860 - w 1865 zginął bowiem z rąk zamachowca. Na listę osób, które doświadczyły klątwy Tecumseha wpisać można także Jamesa Garfielda (elekcja w 1880 roku, zmarł rok później, w wyniku komplikacji po postrzale), Williama McKinley'a (reelekcja w 1890 roku, zastrzelony rok później), Warrena G. Hardinga (1920, śmiertelny wylew trzy lata później), a także Johna F. Kennedy'ego (1960, zastrzelony w 1963). Wybrany w 1980 roku Ronald Reagan przeżył zamach w rok po elekcji, co, zdaniem niektórych, złamało klątwę. Taką teorię potwierdza fakt, że George W. Bush (prezydent od 2000 roku) zakończył kadencję cały i zdrowy.

Liczba 27 zdaje się mieć szczególne znaczenie dla muzyków, zwłaszcza tych związanych z mocniejszymi dźwiękami gitar. Ciąży na nich bowiem dziwne fatum - umierają właśnie w tym wieku. Zwykle jako przypadek, który zapoczątkował "czarną serię" wskazuje się historię Roberta Johnsona. Po jego śmierci grono martwych 27-latków zaczęło się powiększać. Dołączyła do niego Janis Joplin, Jim Morrison z grupy The Doors, Jimi Hendrix, lider Nirvany - Kurt Cobain. Po śmierci Johnsona mówiło się, że jego niezwykły talent był efektem paktu z diabłem, który odebrał swoją zapłatę w dwudziestym siódmym roku jego życia. Może tak samo było z pozostałymi członkami "klubu 27"?

Pechowe czwórki i godziny demonów

Nawet w kulturze masowej znaleźć można liczby, którym przypisuje się szczególne znaczenie. Na pierwszy plan wysuwa się tu oczywiście trzynastka - z założenia pechowa. Większość z nas wolałaby nie mieszkać w domu pod tym numerem czy mieć go w rejestracji samochodu, a w piątek trzynastego najchętniej zamknęlibyśmy się w jakimś bezpiecznym miejscu. Strach przed tą właśnie liczbą jest tak silny, że w niektórych hotelach lub biurowcach nie ma pokoju lub piętra z pechowym numerem.

Do liczby 13 obojętny stosunek mają Chińczycy. Przerażenie wywołują z nich z kolej czwórki i przejawia się to podobnie jak w przypadku trzynastki w krajach zachodnich.

Za szczęśliwą liczbę w naszej kulturze uchodzi przede wszystkim siódemka.

Bodaj od zawsze w ludzkiej świadomości godzina 24:00 uchodzi za porę, w której duchy wychodzą z zaświatów. O północy raczej niechętnie zapuszczamy się w okolice cmentarzy, zrujnowanych domostw lub nieoświetlonych, otwartych przestrzeni za miastem.

Znacznie świeższą godziną, która budzi w nas strach jest z kolei 3:00, prawdopodobnie za sprawą filmu "Egzorcyzmy Emily Rose". W amerykańskiej produkcji nadejście tej pory oznaczało, że pojawi się demon. Po premierze filmu w internecie zaroiło się od wypowiedzi ludzi z całego świata, którzy twierdzą, że nienaturalnie często budzą się właśnie o trzeciej w nocy, co wzbudza w nich wielki niepokój. Podobno dochodzi nawet do sytuacji, gdy zegarki z niewyjaśnionych przyczyn zatrzymują się na "diabelskiej" godzinie.

W artykule przytoczone zostały tylko najpopularniejsze ciekawostki związane z liczbami, których jest znacznie więcej. To czyste przypadki czy może kryje się za nimi głębsza historia?

 

Źródło: Agnieszka Mazur-Puchała