JustPaste.it

Bellerofont

Bellerofont

Na Olimp, na Olimp Pegazie!

Rwij boskimi kopytami przestworza błękitu!

Nieś mnie tam, gdzie bogowie w przepychu Olimpu

Urągają człowiekowi, śmiejąc się z jego słabości!

Niech odgłos twych kopyt

Zadzwoni o szafirowe płyty dziedzińca niebiańskiego pałacu

Między chmurami skrytego,

By śmiertelne oko człowieka nie mogło dostrzec zeusowych tajemnic.

Ja, Bellerofont, wydrę te tajemnice tym wszystkim,

Co nieśmiertelnością się pysznią.

I świat pogrążają w odmętach niepokoju,

A człowieka zmuszają do pełzania w pyle ziemi.

Zepchnąć ich w błoto i sine mgły,

By doświadczyli małości, brudu i niedostatku.

Odebrać im skarby niezmierzone i moce potężne.

Ty Pegazie, pomożesz mi w tym!

Bij skrzydłami potężnie kosmiczne przestworza

I przyj ku światłu bijącemu z kryształowych ścian

I diamentowych wieżyc, wśród zórz tysiącbarwnych.

***

Byłeś już wszędzie ze mną wierny druhu.

Szybowałeś nad złotym piaskiem pustyni

I w czarne czeluście przepastnych jaskiń

Zaglądało twe boskie oko.

Mknąłeś tam, gdzie orły nie dolatują

I gdzie nikt ze śmiertelnych nie dotarł.

Jeszcze tylko tam, gdzie bogowie ucztują,

Nie było słychać szumu twych skrzydeł.

***

Srebrny pocisk, jak świetlista kometa

Po ciemnym mknie niebie idąc z gwiazdami w zawody.

Wznosi się ponad czarnych chmur zwały

I mknie szaleńczo, ku Olimpu świetlistych promieni.

Ostre, zębate turnie urągają zuchwalstwu.

Stercząc groźnie, zagradzają drogę.

Pałac Nieśmiertelnych tonie w łunie świateł

I rozkoszna muzyka dolatuje aż tutaj.

Zdaje się śmiałkowi że...

 

Nagle skrzydła srebrzyste zamierają w bezruchu.

Zamigotały gwiazdy strwożone i blade

I patrzą...

Oto kopyta rumaka wznoszą się,

Jakby chciały roztrącić gromady galaktyk.

Pył świetlisty Mlecznej Drogi zamiera w swym pędzie

Zdumiony i niemy.

Drżenie przebiega boski grzbiet Pegaza

I omdlałe ręce puszczają złote wędzidło,

Skrzydła strącają śmiałka.

***

Pyszny Bellerofoncie! Mniemałeś, że bogów zwyciężysz?

Wysoko się wspiąłeś i też upadek twój wielki.

Długo będziesz w pyle się tarzał,

Nim wzniesiesz się na powrót tak,

Że najmniejszemu z ludzi staniesz się równy.

 

A ty, boski Pegazie?

Dla ciebie diamentowy blask Olimpijskich Stajni

I drużba z rumakami Heliosa.

Dla ciebie szmaragdowe łąki raju.

Dla ciebie firmament bogów szczęśliwych,

A nie, ziemska służba niewolnika.

Już nigdy nie skaleczy twego boku żelazna ostroga pychy

I atłasu twej skóry krwią nie zabarwi.

Króluj nam po wieczność pośród gwiazd,

Na nieprzebytym nieboskłonie.