JustPaste.it

Małżenska rozmowa :)

Kobieta leży na kanapie i ogląda serial. Jest wyraźnie pochłonięta przesuwającymi sie obrazami. Facet pochyla się nad deską do prasowania. Prasuje. Delikatnie gładzi fikuśne bluzki, krótkie spódniczki, majtki i pończochy swojej pani.

Wbrew pozorom para tworzą udany związek. Nikt nie wchodzi sobie w drogę, każdy robi to, co lubi lub to, co musi.

Role są podzielone sprawiedliwie. Związek ten oparty jest na zaufaniu, ale głównie partnerstwo jest tym, co go scala, co pozwala mu trwać.

Facet prasuje, bo musi. Kobieta ogląda, bo lubi. Wyraźnie widać, że dama jest tu stwórcą, a raczej stwórczynią. Bowiem w typowy dla swego gatunku sposób tworzy w tym związku swoistą definicję słowa sprawiedliwość:

Podzielmy na dwa. Nie ważne jak, byle każdy mial zajęcie.

Kobieta trzyma szale...ale nie tylko te z serii apaszki, ale też te, które są atrybutem wagi. A wagę dzierży, niczym kaduceusz, ślepa jak kicha Temida. I już wiadomo skąd sprawiedliwość. Bywa ślepa tak samo jak miłość.

Partnerzy milczą, gdyż szanują swoje cisze i życiowe przestrzenie. Jednak, jak wiadomo nie od dziś, cisze za długo trwać nie mogą, dlatego bywają przerywane i to średnio, co dwadziescia minut, a więc co reklamę. Jako pierwsza milczenie przerywa kobieta.

- Kochanie, pozmywasz naczynia jak skończysz prasować? - pyta i robi przy tym dziwną minę. Nadyma pliczki, a usta układa tak, że upodabnia się do wigilijnego karpia.

- A ty nie możesz? - ripostuje pytająco facet. Przecież nic nie robisz - kontynuuje.

- Ależ kochanie, oglądam serial. A poza tym głowa mnie boli. Proszę...- prosi niemal błagalnie, a przy tym kotoszrekuje oczy.

- Nie rób takich oczu - szepcze z odległości zdenerwowany facet.

- Nie krzycz na mnie!

Sfrystrowana kobieta wykrzycza fałszywe słowa, po czym ukrywa twarz w dłoniach i zaczyna spazmatycznie płakać.

Facet nie ma pojęcia, co się dzieje. Przecież ani nie krzyknął, ani nie uderzył. Więc, o co chodzi - zaczyna się zastanawiać.

- Żabko, przecież nie krzyknąłem - po chwili podejmuje łagodnym tonem.

Ale na nic się zdają zapewnienia. Kobieta nie reaguje na słowa. Dlatego facet odkłada

żelazko, podchodzi do żony i przytula ją mocno.

Kobieta odkrywa twarz - oczy ma suche, więc łzy pewnie spływały do wewnątrz, do serca (takie bardziej bolą) - odpycha męża i wrzeszczy, zanosząc się od szlochów.

- Chcesz mnie udusić baranie?

Facet milczy, nie wie co powiedzieć. Kobieta natomiast kontynuuje:

- Krzyknąłeś. Zawsze na mnie krzyczysz. A poza tym nigdy nie chcesz wykonywać tego, o co Cię proszę...Powiedz mi, dlaczego taki jesteś?

- Co?? - pyta zdziwiony facet.

- Byłeś inny przed ślubem - mówi kobieta. Zmieniłeś się przez te pięć dni, a może nawet od wczoraj zrobiłeś się jakiś dziwny. Stałeś się oschły i zimny. Już Ci na mnie nie zależy. Boże! Co małżeństwo robi z ludźmi...- rozpaczała.

- Co? - ponownie pyta facet. Nie wierzył własnym uszom.

- Kiedyś chętniej mi pomagałeś.

- Co?? - po raz wtóry rzuca pytaniem w przestrzeń.

Kobieta jakby nie słucha, zresztą one nigdy nie słuchają. Omija słowa mężczyzny i mówi swoje.

- Na przykład wczoraj, sam odkurzyłeś, nawet nie musiałam Cię prosić. Co więcej pranie nastawiłeś i powiesiłeś. Tylko wieczorem już byłeś jakiś nieswój. Zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Całą noc się martwiłam przed telewizorem. A dziś to już w ogóle jesteś jakiś obcy.

- Ależ kochanie, przecież wiesz, że Cię kocham i mi na Tobie zależy - zapewnia facet, nieco zdezorientowany całym tym zajściem. Jestem cały czas taki sam - zaczyna uspokajać zdenerwowaną żonę.

- Jesteś tak samo zły jak Ridż...Przestałeś kochać, tylko przyznać się nie chcesz i kłamiesz w moje martwe oczy.

- Nie kłamię...Przecież nie powiedziałbym "tak" gdybym nie kochał - nadaremnie bronił się facet. A poza tym, kim w ogóle jest ten Ridż, do diabła?

- Nie ważne i proszę Cię, nie zaklinaj na diabły. Wiesz jak to na mnie działa. Poza tym ważniejsze jest to, że skłamałeś i nie tylko przede mną, ale i przed Bogiem. Po co mówiłeś "tak"? Żeby teraz cały czas mówić " nie".

- Kochanie, ja nie powiedziałem, że nie...

- Własnie, że powiedziałeś.

- Powiedziałem tylko....

- Powiedziałeś, że nie pozmywasz. Nie wyrzekaj się własnych słów...

- Zapytałem tylko czy sama nie mogłabyś tego zrobić, a to jest co innego.

- Właśnie. To jest jeszcze gorsze, niż odmówienie....

- Jak to? - pyta ogłupiały facet.

Powoli zaczyna błądzić po ścieżkach myślenia żony. Gubi się w jej argumentowaniu. Nie nadąża za potokiem jej słów, oskarżeń, żalów...

- Jak mam pozmywać naczynia? - po chwili kobieta zaczyna kolejną serię krzyków . Tipsy mam - usprawiedliwia się. Chcesz, żeby mi się połamały? - pyta, po czym kąśliwie oznajmia: Jesteś taki złośliwy.

- Ależ nie.... O- czy- wi- ście, że nie ko -cha- nie - facet z przestrachu zaczyna się jąkać.

- Dlaczego mnie tak każesz? Co Ci zrobiłam? Czy ja nawet seriali nie mogę w spokoju pooglądać?

- Ależ możesz kochanie...

- Dobrze wiesz, że niewiele ich glądam..

- Tak, tak...masz rację.

- " H jak Hanka", " Srebrnoruscy", " Na wiejskiej", " Prosto w gardziel", " Mafia",

" Sukces na modę", " Sędzia Śmiałkowska", " Wielkie Wu 11", " Detyktyw gąbka"...- zaczęła wymieniać. Czy to tak wiele?...

- Nie, nieeee - uspokaja mężczyzna.

- Kaśka ogląda o wiele więcej i jakoś Rychu nie czyni jej wyrzutów z tego powodu i nie traktuje jak służacej. Ogląda o wiele więcej, na przykład: " Pleba...

Kobieta zaczyna wymieniać kolejne dobra kultury, ale facet w porę ją powstrzymuje.

- Wierzę Ci kochanie. Masz absolutną rację. Pozmywam te naczynia...

Facet kończy prasować. Składa ubrania jak należy, a więc w wymiarową kosteczkę i roznosi je do szafek. Następnie idzie do kuchni, wdziewa twarzowy fartuszek i zabiera się za zmywanie naczyń.

Kobieta w tym czasie niczym zwłoki leży bezruchu na kanapie i gdyby nie to, że od czasu do czasu porusza gałkami ocznymi, człowiek mógłby się omylić i uznać ją za nieżywą.

Po jakiś dwudziestu minutach do pokoju powraca mężczyzna. Widać, że jest zmęczony. Jednak kilkanaście godzin na budowie, potem jeszcze domowe obowiązki potrafią wykończyć nawet robokopa. Mężczyzna wchodzi, staje jak ten zbity pies i oznajmia:

- Jadę po piwo.

Po czym pełen troski o żonę pyta:

- Kochanie, chcesz coś ze sklepu?

Kobieta nie odpowiada. Ale widać, że jest oburzona, wzburzona.

Tylko czym i dlaczego?

Nagle jak na komendę zwleka się z kanapy. Podchodzi do męża i uderza go w twarz z otwartej ręki. Najzwyczajniej w świecie pociąga mu z liścia.

Facet oniemiał. A kobieta zaczyna krzyczeć:

- Jesteś taki, jak Twój ojciec. Alkoholik i nierób...