JustPaste.it

Polska lokomotywa stosunków białorusko-europejskich

Ostatnio wiele mediów elektronicznych coraz bardziej zwraca uwagę na problemy stosunków polsko-białoruskich. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną z takich analiz.

Ostatnio wiele mediów elektronicznych coraz bardziej zwraca uwagę na problemy stosunków polsko-białoruskich. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną z takich analiz.

 

Polska lokomotywa stosunków białorusko-europejskich

Denis Gajszun

Bieżący rok dla Starego Świata został skrajnie cieżkim. Problemy finansowe krajów europejskich przeplatają się z kontrowersjami politycznymi w Unii Europejskiej. Co do polityki wewnętrznej, możemy czasem obserwować jej bezskuteczność. Warto tu przypomnieć Szczyt UE-Rosja w Niżnim Nowgorodzie, który odbył się 9-10 czerwca. Podczas szczytu europejscy politycy nie potrafili obronić swojego stanowiska w pytaniu dostaw przez Rosję surowców energetycznych. Co więcej, nie da się Brukseli dostać miejsce przedstawiciela w ONZ z prawem głosu na posiedzeniach Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Ale chyba największym fiaskiem Unii jest realizacja programu „Partnerstwo Wschodnie” (PW). Sankcje wobec Białorusi oraz presja na białoruskie kierownictwo praktycznie unieważniły działania na rzecz przyciągania państw Europy Wschodniej do unijnej strefy wpływów. I nic dziwnego, lecz właśnie Białoruś, mając granicy z kilkoma krajami członkowskimi, jest prawie kluczowej postacią tego programu.

Polscy politycy grają pierwsze skrzypce w sprawie rozwoju negatywnych tendencji dla stosunków Unii a Białorusi. Co ciekawe, właśnie urzędnicy naszego sąsieda najbardziej żądali mocnych środków. Jednak oni pierwszymi zrozumieli, że dalsze izolowanie kierownictwa państwa białoruskiego nic dobrego nie da. Mimo istniejących sprzeczności między Warszawą a Mińskiem (sporów wokół Związku polaków na Białorusi oraz Karty polaka), polscy politycy uświadamiają sobie, że dla poprawy stosunków z Białorusią alternatywy nie ma.

Za potwierdzenie służy nam fakt, że szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski w ostatnim czasie zmienia ton głosu w sprawie Białorusi. Wystarczy tu przypomnieć przykład niedawnego szczytu PW w Warszawie, w końcu którego dyplomata przyznał potrzebę przedstawienia państwa białoruskiego na najwyższym szczeblu.

Takie oświadczenia ze strony urzędników państwa, które przewodniczy teraz Unii Europejskiej, są tylko potwierdzeniem zainteresowania rozwojem stosunków z Białorusią oraz niechęcią Europejczyków izolować kraj znajdujący się w samym centrum Starego Świata.

Istnieje jednak w tym kierunku jeszcze jeden aspekt. Dzisiaj polityczny establishment Zjednoczonej Europy świetnie sobie uświadamia, że odpychanie państwa białoruskiego sprzyjaja go zbieżności z Rosją. Na Zachodzie rozwój stosunków na linii Mińsk – Moskwa jest obserwowany już dawno i wszelkie dążenia ze strony oficjalnego Mińska do integracji we wschodnim kierunku są bardzo niepokojące dla unijnych polityków. Dlatego stanowisko UE w odniesieniu do Białorusi jest teraz skrajnie niejasne.

Z jednej strony, dzisiaj unijni politycy starają się pomóc tak zwanemu „społeczeństwu obywatelskiemu” na Białorusi. Nawet kilkadziesiąt różnych programów mają na celu pomóc białoruskim rywalom obecnego rządu. Z drugiej strony, w Unii uświadamiają sobie, że właśnie ci rywale nie cieszą się popularnością wsród narodu białoruskiego, lecz nie warto ich traktować na serio. Dlatego drzwi dla oficjalnego Mińska nigdy się nie zamykały. Oprócz tego, unijni urzędnicy od czasu do czasu robią jednoznaczne wskazówki, że byłoby to miło widzieć Białoruś wsród wspólnej europejskiej rodziny, ale trzeba tylko prowadzić nieznaczne zmiany w kraju.

2010 rok w ogóle był w pewnym sensie unikalny. Podczas gdy stosunki między członkami Związku Rosji i Białorusi powoli gasły, zachodni emisariusze zaczęli szczerze często odwiedzać Białoruś. Z każdą nową wizytą, starali się (oni) przekonać władze białoruskie do ściślejszej współpracy i zmiany wektora polityki zagranicznej. Jednak hojne obietnice prezydenta Litwy Dalii Grybauskaite, a także ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Polski Guido Westerwelle i Radosława Sikorskiego nie przyćmiły dla Białorusi jaśniejsze perspektywy o współpracy z Rosją (które mogliśmy oglądać po „pojednania” na Kremlu w grudniu). Jest to związane przede wszystkim i z sektorem energetycznym i z bilansem handlowym. Stosunki między Moskwą a Mińskiem są teraz w praktycznej sferze. Tutaj są więcej spraw niż obietnic. Z kolei, aby przyciągnąć Białoruś na swoją stronę Polska, jako przewodnicząca w UE, powinna przede wszystkim przejść do rozwiązania konkretnych kwestii z białoruskim kierownictwem, niż ćwiczyć się w retoryce, której obecnie mamy dość.

Obojętna obserwacja za tym, jak Białoruś się robi coraz bardziej zależna od Rosji, jest fatalna zarówno dla oficjalnego Mińska, jak i dla Warszawy. Ale jeśli Mińsk idzie faktycznie drogą najmniejszego oporu, to Warszawa, mająca wiele możliwości, ich po prostu nie realizuje, co nawet gorzej.

Trzeba zaznaczyć oddzielnie, że Polska ma obecnie wyjątkową okazję do rozwiązania spraw „europeizacji” Białorusi poprzez aktywizację współpracy wojskowej. Jakby dziwne to nie brzmiało (mimo wszystko państwa należą do różnych bloków wojskowo-politycznych), ale właśnie ten obszar relacji nie został jeszcze zepsuty. Przeciwnie, sądząc po rozwoju kontaktów (o czym zawsze mówią białoruska i polska strony), współpraca między Białorusią a Polską w tym kierunku może znacznie się rozszerzyć.

Ten fakt potwierdzają optymistyczne wypowiedzi na temat ewentualnego utworzenia wspólnego systemu bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej, wykonane we wrześniu 2009 roku, oraz podpisanie w czerwcu 2010 roku szefami polskiego i białoruskiego sztabów generalnych oficjalnego protokołu w sprawie ożywienia dwustronnej współpracy wojskowej. Dokument między innymi przewiduje wymianę doświadczeń w reformowaniu sił zbrojnych, planowaniu i prowadzeniu ćwiczeń wojskowych.

Jednocześnie konkretnych rezultatów w dziedzinie obrony między Białorusią a Polską dotychczas nie zaobserwowano. Prawdopodobnie proces aktywizacji dwustronnej współpracy wojskowej hamuje się przez trudności dialogu politycznego, zarówno w Mińsku jak i w Warszawie, dlatego wszystko pozostaje tylko na poziomie deklaracji.

W tej sytuacji korzystnymi mogłyby być kolejne kontakty po linii resortów obrony Białorusi i Polski, przede wszystkim ministrów obrony i szefów sztabów generalnych. Takie spotkania pozwoliłyby na nie tylko corozpoczęcie realizacji wcześniejszych porozumień w sferze wojskowej między obu krajami, lecz również posłużyłyby za sygnał do zwiększonej współpracy w innych obszarach. Przy tym przejście do normalizacji stosunków byłoby niezauważalne dla europejskiej społeczności, co pozwoliłoby „zachować twarz” niektórym zachodnim politykom.

Należy jednak jeszcze raz powtórzyć, że są to tylko perspektywy. Dla ich realizacji na razie nie zostaną podjęte żadne działania. Rzeczywistość jest jednak taką, że Białoruś dziś jest pod bardzo silną presją ze strony Rosji. Odczuwalne to we wszystkich dziedzinach, przede wszystkim – w sferze gospodarczej. Pod groźbą rewizji porozumień naftowych i gazowych oficjalny Mińsk został zmuszony do dalszej integracji z Rosją, nawet tam, gdzie nie ma oczywistej korzyści dla kraju. Między innymi, zgodnie z białoruskią statystyką, Mińsk zapłacił już za Unię celną z Rosją 3 mld USD.

Z drugiej strony, problemy dziś ma i Zjednoczona Europa. Finansowo-gospodarcze problemy się przekształcają w kryzys braku wzajemnego zrozumienia i zaufania w organizacji. Chociaż Polska i przewodniczy w UE, jednak nie będzie mógła wpłynąć na bieg wydarzeń. Jednak ona może
wykazać się w innym kierunku – spróbować wciągnąć Białoruś w procesy integracji europejskiej. W tym przypadku „europeizacja” wschodnich ziem dla oficjalnej Warszawy jest główną misją historyczną i musi być „sprawą honoru”.