Zwierzęta żyją wśród ludzi i to jest fakt niezaprzeczalny. Niektóre gatunki szukająkontaktów z ludźmi, inne wręcz przeciwnie.
Nie zmienia to faktu, że to człowiek
powinien mądrze regulować wzajemne kontakty i dbać o zwierzęta.
Niezaprzeczalnym faktem jest również to, że w Polsce, jak wiele spraw i sprawa
zwierząt stoi na głowie. Brak jest przepisów jasno regulujących rozrodczość zwierząt
i ich posiadanie przez ludzi. A jak już jakieś przepisy są, to mało kto ich przestrzega,
a służby powołane do pilnowania ich przestrzegania nie egzekwują ich.
I dlatego codzienność tak wygląda. Do tego dochodzi zwykła ludzka niewiedza lub głupota.
Co trzeba zrobić, aby sytuację uregulować? Otóż nie aż tak dużo.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to co robią zwierzęta podyktowane jest ich instynktem,
a nie rozumem; tak więc pretensje o zachowanie zwierząt możemy mieć tylko do siebie!
Jest wiele pomysłów, zdań i opinii na temat „co by tu zrobić…”. Niech poniższe propozycje
będą głosem rozsądku, co nie znaczy, że są jedyne dobre i nie do uzupełnienia.
1.Zacznijmy od rozmnażania zwierząt. Każde zwierzę, które miałoby być „u ludzi” powinno
być obligatoryjnie wykastrowane lub wysterylizowane( w zależności od płci zwierzaka).
Zapobiegłoby to niekontrolowanemu rozmnażaniu, a więc zbytniej ilości zwierząt. Drugi
plus z tego zabiegu to brak ucieczek samców(psów i kotów) i samic(suk i kotek) w okresie
rui. Trzeci plus to znaczne ograniczenie chorób narządów płciowych u zwierząt (nie jest to rzadkość).
Rozmnażaniem zwierząt zajmowałyby się zarejestrowane hodowle – nieważne czy psów i
kotów rasowych, czy nie rasowych. Hodowle miałyby limity rozmnażania. Jak zapobiec
nielegalnym rozmnażaniom – o tym w pkt.2. Część przychodów ze sprzedaży maluchów
byłaby przeznaczona na utrzymanie schronisk.
2.Posiadanie zwierzaka. Ten przywilej wiązałoby się z obligatoryjnym chipowaniem, po
okazaniu aktu urodzenia od hodowcy. Zachipowane zwierzę byłoby umieszczane w
ogólnokrajowym rejestrze. Właśnie te czynności zapobiegłyby nielegalnemu rozmnażaniu,
bo przy obowiązkowym chipowaniu i rejestracji ogólnopolskiej od razu by pokazało się, że
np. suka urodziła 20 szczeniąt, co jest bzdurą.
3.Możliwość zabraniania posiadania jakiejś grupy zwierząt np. w bloku. Jeżeli wspólnota,
lub spółdzielnia podjęły uchwałę dotyczącą braku zgody na trzymanie np. psów w bloku
wspólnotowym czy spółdzielczym, to byłoby to wiążące dla wszystkich lokatorów.
4.Ujednolicenie umiejscowienia schronisk w strukturze miejsko – gminnej i jasne okreś-
lenie zasięgu terytorialnego, z którego zwierzęta trafiałyby do danego schroniska.
Oddanie zwierzaka do schroniska wiązałoby się z płaceniem „alimentów”, czyli miesięczną
stawkę żywieniową np. przez rok.
5.Ustanowienie wysokich kar finansowych za brak chipa, rejestracji, nielegalną hodowlę
lub rozmnażanie, za znęcanie się nad zwierzęciem, za pozostawianie nieczystości po psie,
za puszczanie psa bez opieki, za spacery bez smyczy i kagańca w przypadku ras groźnych.
Wysokie kary finansowe i nawiązka w postaci przymusowej, społecznej pracy na rzecz
zwierząt za porzucenie zwierzęcia. W przypadku odnalezienia zwierzęcia – zwrot kosztów
złapania i transportu zwierzaka do schroniska.
6.Pokrywanie części kosztów prowadzenia schronisk przez gabinety weterynaryjne.
7. Bezwzględny zakaz trzymania w mieszkaniach zwierząt egzotycznych( np. węży,
pająków, gadów, itd.)
7.Po śmierci zwierzaka obligatoryjne wypis z rejestru. Podejrzanie szybki zgon zwierzęcia
podlegałby ocenie weterynarza.
To co się dzieje obecnie jest wolną amerykanką. Każda miasto, każda gmina inaczej
rozwiązuje problem schronisk, schroniska nie chcą przyjmować znalezionych, czy
porzuconych zwierząt od osób nie zameldowanych na terenie miasta/ gminy która
opłaca działalność schroniska i dochodzi do takich paradoksów, że trzeba szukać
np. drobnego pijaczka z dowodem, który „za flaszkę” zgodzi się przyprowadzić zwierzę
do schroniska.
To nie zwierzęta są winne temu, że jest ich nadmiar, że rozmnażają się gdzie popadnie.
Wystarczy przyjść na wystawę psów czy kotów. Kwitnie tam jawnie pół legalny handel
zwierzętami, trzymanymi w tragicznych warunkach. Nikt temu nie przeciwdziała.
Przy rygorystycznym trzymaniu się wymienionych przepisów odpadłoby wiele dzisiej-
szych problemów, w tym nadmiar zwierząt, porzucania zwierząt, traktowania zwierząt
jak zabawki, które się wyrzuca, gdy się znudzą, itd., itd.
Projekt ustawy regulującej stan zwierząt i zachowania się ludzi wobec nich powinni
stworzyć ludzie kompetentni i znający realia. W Polsce działają różne Stowarzyszenia
na rzecz ochrony zwierząt, ale nie potrafią się ze sobą porozumieć, a celu stworzenia
projektu ustawy i jej przeforsowania w parlamencie. Kto na tym cierpi? Oczywiście
zwierzęta. Najbardziej znaną organizacją o zasięgu ogólnokrajowym jest TOZ i to
działacze tego Stowarzyszenia powinni w końcu przejąć inicjatywę w poruszonej kwestii.
Powinno stworzyć się projekt, zebrać potrzebną ilość podpisów, przekazać ją pod obrady
Sejmu a jednocześnie lobbować w sprawie jej uchwalenia.
Wolontariusze i owszem pomagają zwierzętom, ale po pierwsze nie są w stanie pomóc
wszystkim zwierzakom, a po drugie takie pomaganie jest próbą zapobiegania skutkom,
a nie przyczynom takiego stanu rzeczy.
W innych krajach można było sobie poradzić z tym problemem – w Polsce, jak zawsze
są trudności obiektywne i brak chęci ze strony parlamentarzystów, którzy głównie zajmują
się sobą. I do tego nie potrzeba pieniędzy. Trzeba tylko zdrowego myślenia.
Gdy dalej nic się nie zmieni w opisanej sytuacji, to nadal będziemy mieć mnóstwo drama-
tów zwierzęcych, a my będziemy chodzić po odchodach zwierzęcych i będziemy leczyć rany
po pogryzieniu przez psy bez właścicieli, kagańców i smyczy.
Wprowadzenie ostrych przepisów i ich przestrzeganie doprowadziłoby do tego, że ludzie
przestaliby traktować zwierzęta jak zabawki, które wyrzuca się, gdy się znudzą.