Kazdy gra jakąs rolę i ma wiele masek na twarzy...
|
Każdy gra jakąś rolę , ma wiele twarzy, których zapomnieć nie sposób.. |
|
|
|
Skrywał wewnętrzne niepokoje przed ludźmi. Grał przed nimi rolę pozytywnego bohatera, usatysfakcjonowanego z życia. Dusza towarzystwa-wołano na jego widok, a dziewczyny sikały z radości w majtki. I tak upływały lata. Tylko intuicja matczyna widziała, ze syn jak klown w cyrku rozwesela innych ze smutną twarzą, po której spływają namalowane łzy. I nie raz chciała powiedzieć: jesteś dla siebie, jak księżyc, świecisz ,a nie grzejesz. Lecz patrząc na uśmiechnięte wokół niego twarze, powstrzymywała ten zamiar do końca swoich dni. Wiedziała, ze pod maską wesołka kryje się wielki niepokój, który jak zmora dręczy jego duszę. Zewnętrzną beztroską nijako rekompensował wewnętrzne rozterki, by jakoś uciec od siebie samego, zdławić wewnętrzną gorycz, strach bez nazwy, żeby zgubić dręczącą pieśń w duszy „i zawsze czegoś ci będzie brak,brak. Lecz kto zauroczony radością zamierzał sięgać w jego wewnętrzny świat jak jego matka?Wiwatowali tylko i eksploatowali DARMOWEGO KLOWNA. Rozweselał wszak szarzyznę ich życia. A on już z trudem ukrywał niepokoje przed ich wzrokiem, nie chciał jednak ich utracić, bał się, by w samotności zmora nie zadławiła. Chociaż tak naprawdę, to od lat był samotny wśród ludzi. Zaufanie i miłość do nich zabrała polityka i krata więzienna. I od tego czasu został z podwójną twarzą i nie raz się pytał lustra:”człowieku, czy ty nosisz płaszcz na dwóch ramionach'? A z lustra wyzierała tylko jego smutna twarz z bliznami na czole, nawet smutniejsza od klowna z cyrkowej areny. Nim bardziej go dusza jęczała,tym głośniej się śmiał i mówił coraz szybciej, jakby chciał tym odpędzić dręczący niepokój .Tylko jego niespokojne palce, kiedy śmiał się i żartował, zdradzać mogły jego stan duchowy ,lecz w towarzystwie panie, patrząc na jego dłonie, myślały o wstępnej grze i znów czuły wilgoć w majtaskach. Na pytanie, może w czymś pomoc? Odpowiadał z uśmiechem na twarzy – wszystko pod kontrolą. Nie pozwalał zajrzeć do swej pustelniczej duszy. ,w samotności jak wilk w noc księżycową wyła,a przeszłość niby wampir dręczyła , nie pozwalała nawet zapić się na śmierć. Stoi nad grobem matki i piję haust wódki z butelki, płacze i prosi : pomóż mi mamo, pomóż , a potem jeszcze kilka haustów aż do dna. Skulony przy grobie, bełkocze : mamo zabierz mnie, mamo, a śpiączka alkoholowa jak anioł śmierci zamyka oczy. A kiedy rano obudził go śpiew ptaków, schował pustą butelkę do kieszeni. Pocałował granitową płytę i na skacowanych nogach szedł cmentarną alejką i myślał tylko o wódce.To byłem ja!