JustPaste.it

Pierwszy Kanalarz i Piwniczny Komandos

Wesołych Świąt! Wesołych Świąt! - zawołał pan Andrzej, ochrzczony przeze mnie Pierwszym Kanalarzem – Ta jasne, k***a, komu wesołych, temu wesołych.

Wesołych Świąt! Wesołych Świąt! - zawołał pan Andrzej, ochrzczony przeze mnie Pierwszym Kanalarzem – Ta jasne, k***a, komu wesołych, temu wesołych.

 

Grudzień. Czas nieuchronnie nadciągających świąt, ścisku w sklepach wielkopowierzchniowych i życzeń :

 - Wesołych Świąt! Wesołych Świąt! - zawołał pan Andrzej, ochrzczony przeze mnie Pierwszym Kanalarzem – Ta jasne, k***a, komu wesołych, temu wesołych. Ech...

 

Zaciągając się papierosem pokiwałem głową. Los nie potraktował pana Andrzeja łagodnie. Rodzina, żona, dwoje dzieci, praca podczas której zwiedził kawał świata. Nie brzmi tak źle prawda? Dla niektórych może to się wydawać wręcz wspaniałe, ale nie można być bardziej w błędzie! Pan Andrzej bowiem uwikłany został w najgorszy sposób – właśnie mając rodzinę i pracę! I to doprowadziło go do zguby jeszcze zanim przerzucił się na denaturat sączony przez chlebek.

 

Wtedy pił tylko wódkę.

 

Scenariusz stary jak świat, ryty już zapewne na glinianych tabliczkach jeszcze zanim Mojżesz otrzymał od Jahwe Dziesięć Przykazań. Dlaczego, ach, dlaczego nie znalazł się w nich zakaz picia wódki? Bóg wszechwiedzący mógł przecież wyjść wzrokiem w przyszłość i zobaczyć ileż to nieszczęść ona przysporzy! I chwycić za boskie swe dłuto i skrobnąć jedenaste przykazanie na dodatkowej tablicy, ale cóż – Mojżesz dwie ręce miał tylko, trzech by nie uniósł. Albo zbił, jak na filmie Mel'a Brooks'a.


Wódka zniszczyła życie Andrzeja, a żona, zabierając siebie i dzieci z dala od niego i wlepiając mu niemałe alimenty, zrobiła to ponownie. Wszystko co miał, oddał dla nektaru, o którego pochodzenie do dziś spierają się nasi i Rosjanie* i dla wybranki swego serca oraz efektów tej miłości. I jak sam dodał - nie jest źle. Dzieci pokończyły studia, dostały po nim kawalerkę, którą wynajmują na spółkę, żona z nowym mężczyzną ułożyła sobie życie. Andrzej wypełnił to, co uważał za swoje „męskie” obowiązki. Nie licząc wódki i rozpadu rodziny, rzecz jasna.


Pierwszy Kanalarz pracował za komuny jako marynarz. Pływał po świecie ładując i wyładowując towary w portach mniejszych i większych. Szczury lądowe zazdrościły mu możliwości zwiedzania naszej pięknej planety, a w tamtych czasach, jak wszyscy wiemy, chęć wystawienia nogi poza granice PRL'u mogła stanowić pewien problem. Pierwszy Kanalarz połączył nawet Europę z Azją polskim akcentem! Będąc w Stambule, przywitani przez miejscowych winem i śpiewem poszedł razem z kolegą za potrzebą na most łączący oba kontynenty. Stanęli pośrodku niego i wyciągnąwszy fujarki, zaczęli lać na krzyż grubymi strumieniami. I tak oto, jeden oddawał mocz z Europy na Azję, a drugi z Azji na Europę. Polak potrafi!

 

Kłopoty dla pana Andrzeja zaczęły się w późnych latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, swój dalszy bieg mając w czasach trzeciej „er-pe”. Tak jak napisałem wyżej, żona odeszła, dzieci zabrała, sąd chlapnął alimenty, Pierwszy Kanalarz nadal męczył wódkę, a wódka jego. Portfel wysechł, gardło nie. Przyszedł czas chlebka i denaturatu. I mieszkania w kanale.

Lokum pana Andrzeja znajduje się nie tak daleko od mojego miejsca zamieszkania i widuję go od czasu do czasu dzieląc się papierosem i oferując kanapkę tudzież hot-doga z pobliskiej stacji benzynowej. Dzieli je on z innymi Kanalarzami, w różnym wieku i historiach ale o tym samym zgubnym zamiłowaniu do wódki.

 

Jednym z nich jest Piwniczny Komandos, którego poznałem niedawno.

 

Nie znam jego imienia, bowiem nie wymieniliśmy się uprzejmościami. Siedział pewnego wieczora w centrum na ławce, zaczepiając ludzi, którzy omijali go szerokim łukiem. Pochyliłem się nad nim i zapytałem czego potrzebuje. Zdziwiła mnie jego odpowiedź – spodziewałem się prośby o papierosa bądź o złotówkę czy dwie. Tymczasem Piwniczny Komandos chciał się po prostu przespać w ciepłym miejscu. Nie znając warunków panujących w kanale Pierwszego Kanalarza, zapytałem czy tamto lokum by mu pasowało. Odparł, iż właśnie tam najczęściej sypia ale został wygnany przez pana Andrzeja i jego pobratymców za próbę kradzieży resztki wódki, do czego przyznał się dopiero po pewnym czasie. Zachodząc w głowę gdzież mógłbym Piwnicznego Komandosa przenocować, zgodnie z nadanym mu później przydomkiem wybrałem piwnicę. Wróciłem do domu i wyciągnąłem z szuflady śrubokręt płaski, zarzuciłem na ramię stary, gruby koc, po czym zaprowadziłem owego wygnańca do piwnic ciągnących się pod sąsiednim blokiem. Używając wątpliwych talentów ślusarskich otworzyłem drzwi prowadzące do stosunkowo ciepłych podziemi, ogrzewanych przez biegnące nimi rury z gazem. Rozłożyłem koc na ziemi, na którym usiadł Piwniczny Komandos i racząc się moim papierosem opowiedział mi o swej przeszłości jako... no właśnie, komandos. Niestety, sam byłem pod wpływem paru głębszych, więc nie jestem w stanie przytoczyć owej opowieści, jednakże z całą pewnością mogę stwierdzić, iż nosiła ona znaki jeszcze większego nieprawdopodobieństwa niż historia pana Andrzeja. Piwniczny Komandos upewnił się, iż nie zgubił butelki denaturatu, zawinął się w koc i poszedł spać.

 

I w tym miejscu należałoby powiedzieć koniec, bowiem nie mam wam nic więcej do opowiedzenia na temat powyższych dżentelmenów. Ktoś może spodziewać się morału ale jaki on może być? Nie pij wódki? Myśl przyszłościowo? Pochylaj się nad biednymi?

Mnóstwo osób pije wódkę nie będąc alkoholikami. Wiele osób myśli przyszłościowo, ale nawet najlepsze plany potrafią spalić na panewce. I wbrew pozorom od groma jest ludzi, którzy pochylają się na bliźnimi ale nie zawsze prowadzi to do poprawy ich sytuacji.

 

Tu nie ma morału, to jest życie, a ja... Wesołych Świąt wam życzę, za ewentualne błędy przepraszam i swój pierwszy artykuł na Eiobie zgłaszam.


* dobra wiadomość - podobno wygrywamy!