JustPaste.it

Wolność kulturowa - Religia i Pieniądze, Część 1

Zestaw najważniejszych niekoniecznie prawdziwych przekonań na temat religii i pieniędzy. Wgrano je też Tobie?

Zestaw najważniejszych niekoniecznie prawdziwych przekonań na temat religii i pieniędzy. Wgrano je też Tobie?

 

Wolno_kulturowa_-_Religia_i_Pienidze_Cz_1_small.jpg

Photo by David Blackwell

Tutaj: Wolność Kulturowa napisałem co rozumiem przez Wolność Kulturową. Tematy przenikają się niesamowicie, więc wyznaczam umowne granice i postaram się omówić stopniowo jak najwięcej rzeczy. Tym razem skupię się po prostu na dwóch aspektach, które dla bezpieczeństwa uściślę:

  1. Religia – wszystko, co wymaga uzasadnienia czymś, na co nie ma dowodów ;)
  2. Pieniądze – każda forma wymiany dóbr

 

Zwyczajowo, zacznę od najprostszych kwestii, więc nie zdziw się jeśli będziesz na początku myślał „wiem… to też wiem…”. Potem będzie o wiele zabawniej. Forma może być lekko ofensywna - tym łatwiej odkryjesz, które przekonania są Twoje. Łatwo poznać po podenerwowaniu zamiast śmiechu.

Religia

-Jesteś albo teistą, albo ateistą – znane też jako „każdy w coś wierzy”, czyli musisz wybrać, czy wierzysz i jesteś pewny, że wybrane bóstwo istnieje, czy też nie wierzysz i musisz wybrać, że wybrane bóstwo nie istnieje.

Pomysł wynika najpewniej z potrzeby domknięcia poznawczego – spora część ludzi potrzebuje sobie poukładać świat. Coś jest takie albo takie. Albo jesteś kibicem, a przez to kibolem, albo nie chodzisz na mecze. Albo wierzysz w mojego boga, albo jesteś niewierny.

Oczywiście w przeszłości miało to swoje zalety – przede wszystkim spajało grupę. Ludzie postrzegający czarno-biało lepiej sobie radzą, jeśli chodzi o wszelkie formy wojny a gorzej jeśli chodzi o budowanie. Skrajni katolicy, muzułmanie, czy racjonaliści w klimacie „nie mamy narzędzi badawczych do analiz czegoś-tego na pewno nie ma”.

Propozycja: zacznij wyszukiwać jak najwięcej różnic w obrębie Twojej grupy „my” oraz jak najwięcej cech wspólnych pomiędzy różnymi grupami. Zwłaszcza na osi „my”-„nie-my”.

-Istnieje coś takiego, jak monoteizm – jeśli stworzysz sobie swoją własną religię, to może uda Ci się jakiś czas utrzymać monoteizm. Wszystko inne to wariacje na temat politeizmu (i buddyści).

Co prawda zawsze zostaje jakiś „czysty” nurt, ale skala rozłamu jest widoczna. Przyjaciele Allaha, Święci… co ich tak naprawdę odróżnia od wyspecjalizowanych bóstw borów i lasów?

Tutaj przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy, najpewniej, jest problem ludzi z przyjęciem do wiadomości definicji tego w co wierzą. Statystyczny operator pługa albo podawacz kawy raczej nie poradzi sobie z konceptem stwarzającego świat na nowo, wszechobecnego czy będącego w każdym boga.

Propozycja: twórz przez kilka dni szczegółowy dziennik i postaraj się określić „kto” jest powiązany z każdym Twoim doświadczeniem.

-Istnieje jakiś dualizm, który trzeba wyjaśnić – ciało i umysł/dusza/myśli.

Zabawne, jak rzadko ktoś w ogóle bierze to pod uwagę. Wnętrze-świat zewnętrzny. Zastanów się przez chwilę: jakie wnętrze? Niby gdzie? A teraz w drugą stronę: jaki świat zewnętrzny? I tak percypujesz przez Twój umysł, nie masz pojęcie o świecie zewnętrznym.

Ciężko mi podać jakąś rozsądną przyczynę, bo nie wiem nawet do końca w którym momencie historii szukać początku. Descartes nie wydaje się być pierwszy. W tej chwili trzeba po prostu przyjąć, że całość jest tak intuicyjna, że ciężko pomyśleć, nie mówiąc o zakomunikowaniu, cokolwiek innego.

Propozycja: Postaraj się omówić wszystko co istnieje i czego doświadczasz używając tylko wytłumaczeń opartych na materii przez kilka dni, szczególnie fajnie będzie z emocjami, uczuciami i całą resztą percepcji, przyda Ci się google. A następne parę dni używaj tylko opisu umysłowego/duchowego, tym razem skup się na interakcji z otoczeniem i prawami fizyki. A na koniec przyjmij, że i tak nie masz pojęcia ;)

-Musisz wszystko wiedzieć – musisz być w stanie odpowiedzieć na pytanie(czyli mieć pogląd, kto by się przejmował wiedzą) o powstanie świata, życia, istoty bytu, wiedzy, moralności i piękna.

Wyluzuj. Jeśli chodzi o powstanie życia idzie nam już całkiem nieźle. W kwestii początku świata mamy dobrze opanowaną sytuacje po pierwszych ułamkach sekund. Za to jeśli chodzi o to, co było tuż przed początkiem to ludzie dzielą się na tych, którzy nie wiedzą i tych którzy „wiedzą”. Na szybko możesz też zastanowić się nad sensem pytania „co było przed czasem i poza przestrzenią?”.

W pozostałych wymienionych tematach sytuacja jest trochę inna. O ile nad pytaniami „skąd się wzięła moralność/piękno” prace posuwają się do przodu, to w sprawie Twoich osobistych standardów wiele to nie mówi.

Pomyśl: dlaczego wszyscy są przekonani, że muszą umieć odpowiedzieć „czy aborcja jest dopuszczalna i w jakich warunkach?” podczas, gdy nikt nie ma potrzeby radzić sobie z różniczkowaniem, przenoszeniem fal akustycznych czy kwestią szerokości marginesu bezpieczeństwa dla naprężeń betonu (oczywiście to ostatnie do czasu katastrofy, wtedy nagle wszyscy mają swój pogląd)? Na co dzień spotykasz się z efektami każdej z tych informacji.

Nie wiesz dlaczego przyjmując określony układ fal dźwiękowych uznajesz, że dźwięk pochodzi z tyłu Twojej głowy i tak samo nie wiesz, dlaczego coś wydaje Ci się właściwe albo ładne. Etyka, estetyka… to też dziedziny wiedzy w których ludzie rozwijają się latami. Przyjmij, że się na nich po prostu nie znasz.

A jeśli już koniecznie chcesz mieć jakieś poglądy, to zacznij od profesjonalnej edukacji. Gdybyś miał zbudować silnik zacząłbyś od nauki podstaw fizyki. Czemu podchodzić inaczej do tworzenia norm prawnych.

Propozycja: ćwicz mówienie „nie mam pojęcia”. W większości wypadków nie masz. Dlaczego wszyscy roszczą sobie prawo do omawianie powstania świata, jeśli szczegółowy mechanizm działania podzespołów telefonu komórkowe rozumiem o wiele mniej niż 1% jego użytkowników i nikomu to nie przeszkadza?

Pieniądze

Ważna informacja do całego działu: kompletnie nie jest istotne co wiesz, liczy się tylko to, co robisz. Jeśli więc pomyślisz "nie, ja nie mam takiego przekonania" to zastanów się, czy ktoś bez wglądu do Twojej głowy a widzący tylko co robisz też by tak powiedział.

-Pieniądze są po to, żeby je wydać. Natychmiast – czyli po to podnosisz miesięczne przychody, żeby w tej samej chwili w tym samym stopniu podnieść miesięczne wydatki.

Coś, co zauważyłem już dawno temu i pojawia się w każdym chyba wieku – nieważne czy kieszonkowe czy podwyżka. Istnieją ludzie z przekonaniem „o, mam pieniądze, fajnie będzie jak je wydam”. I żyją w głębokim szoku, że przez większość czasu ich nie mają.

Świat oczywiście jest zachwycony. Nawet lepiej, jeśli masz debet do limitu i wtedy dopiero odczuwasz zero. Ty natomiast nie jesteś w stanie przestać zarabiać, bo byś umarł z głodu. Piękny układ :)

Zabawa, według tego co obserwuję, zaczęła się w tym kraju na dobre chyba kilkanaście lat temu, ale cuda pojawią się dopiero za kilka kolejnych, bo banki zaczęły promować karty kredytowe. Jaki efekt wywołało to w USA chyba nie trzeba wyjaśniać, a moje trzecie oko widzi, że najdalej do 2020 media zaczną opowiadać o tysiącach „oszukanych przez banki”(czyli idiotów nie czytających umów).

Propozycja: przeczytaj z 5 książek o inteligencji finansowej i zastosuj z nich to, co nie jest totalnym absurdem(nie, nie możesz pracować po 4h tygodniowo od samego początku działalności). A póki co przez 2 tygodnie przestań wydawać na przyjemności i zobacz ile zostało w kieszeni. Nie musisz jeść na mieście, nie musisz mieć nowych ciuchów, nie musisz kupować alkoholu, fajek i narkotyków, nie musisz iść na imprezę. A potem złap jakiegoś doradcę finansowego żeby wyjaśnił Ci, co zrobić z różnicą.

-Praca=pieniądze

Gdyby ciężka praca prowadziła do bogactwa, to najbogatsi byliby niewolnicy.

Nie pamiętam autora.

Zasada więcej pracy=więcej pieniędzy w gruncie rzeczy sprawdza się tylko jeśli jesteś sprzedawcą. Wtedy masz prowizję i zasady pracy, więc rzeczywiście im więcej pracujesz tym więcej zarabiasz.

Jeśli pracujesz na etacie to w większości sytuacji Twój dochód zależy od Twojej pozycji w hierarchii. Jeśli uważasz, że po prostu więcej pracy jest rozwiązaniem to zapraszam tutaj: Czy świat jest taki, jaki sobie wmawiasz?. Swoją drogą, gdyby wydawało Ci się, że praca dla kogoś może prowadzić do rozsądnych pieniędzy, zwłaszcza kiedy już przestaniesz pracować to znów odsyłam do doradców finansowych – wyjaśnią Ci dlaczego jest inaczej.

Jeśli jesteś freelancer’em albo prowadzisz działalność to Twój dochód zależy od Twojego bilansu przychodów i wydatków. Nieważne ile stron internetowych zrobisz, ważne kto ile osób je kupi i za ile – bez względu na to, ile Twojej pracy to wymagało i czy w ogóle Ty je zrobiłeś. Starbucks robił świetną kawę w jednym miejscu i był biedny, a potem zaczął sprzedawać słabą kawę w tysiącach punktów i nawet jeśli jego akcje spadają to dalej są kilkaset razy wyższe niż początkowo. Czy szef pracuje proporcjonalnie więcej?

Propozycja: zacznij szukać oczywistych oszczędności i sposobów zarabiania więcej. Może zamiast umowy o pracę warto założyć działalność gospodarczą w Monako? Może możesz użyć swoich kwalifikacji w całkiem innej pracy w całkiem innej branży?

-Płacić najlepiej pieniędzmi – czyli barter skończył się z dniem, gdy Fenicjanie wzięli się za gotówkę.

Sprawa jest prosta: obrót pieniędzmi wystawia Cię na płacenie podatków i nie buduje relacji. Dodatkowo ludzie o wiele wyżej cenią przedmioty niż pieniądze o ich równowartości.

Oczywiście barter ma swoje wady. Jeśli zajmujesz się np. księgowością albo serwisem samochodów to praktycznie z każdym możesz się dogadać. Gorzej jeśli jesteś kierowcą (nieswojego)autobusu. No i musisz o tym pogadać z zainteresowanym.

Propozycja: wypisz listę usług, z których regularnie korzystasz. Uszereguj je od najdroższych. Dla pierwszych 10ciu wymyśl, co możesz zaproponować właścicielowi firmy (a może obsłudze klienta…?) w zamian za jego usługi. Pamiętaj, że omijasz podatki w dwóch miejscach, więc więcej wymian się opłaca.

-Będziesz miał emeryturę, bo to naturalna kolej rzeczy po pracy związanej z Twoim wykształceniem.

Ok, po kolei. Coraz więcej osób zaczyna deklarować świadomość, że tak nie będzie. Jednak system szkoła->studia->praca->emerytura wgrany jest tak mocno, że ludzie wiedząc, że on nie zadziała i tak nie mają pomysłu co innego mogliby robić.

Nie będziesz miał emerytury. W tej chwili i tak nie da się z niej żyć, a system emerytalny jest zbudowany tak, że musi się zawalić. Dodatkowo jest oparty na tym, że kolejne pokolenie pracuje w kraju, co jest fikcją.

Drugi mit popularny jest szczególnie na studiach. To, czy będziesz miał pracę związaną z wykształceniem łatwo oszacować. Ile chciałbyś zarabiać? Ile osób kończy te studia co Ty? Ile pracodawcy w tej chwili płacą ludziom z waszym wykształceniem? Ilu jest potrzebnych? I dlatego spawacz albo kierowca tira jest w lepszej sytuacji podwójny magister dziennikarstwa i religioznawstwa z Wyższej Szkoły Czegoś Tam w Nigdzie oddział zamiejscowy Totalna Wieś.

Propozycja: nieważne na którym etapie jesteś, usiądź i wykonaj nie-tak-prostą-niestety matmę. Ilu ludzi potrzeba, ilu jest, ilu się pojawi? Ile pieniędzy brakuje w budżecie, o ile wzrasta deficyt, jakie są limity w miejscach, gdzie kraj jest zadłużony, za ile to wszystko się rozsypie, czy zdążysz umrzeć pobierając emeryturę?

Czy jesteś wybitny w tym co robisz? Jeśli tak, to niemal na pewno znajdziesz zajęcie choćbyś był kulturoznawcą. Jeśli nie jesteś wybitny, to odnoszą się do Ciebie wszystkie pesymistyczne wyniki obliczeń – pamiętaj, że Ci wybitni zajmą pozycje zakrzywiające średnią do góry.

 

Najprawdopodobniej „wyzerowanie” tylko tych instalacji zajmie Ci z miesiąc, nie mówiąc o instalowaniu sobie nowych, które Ci akurat odpowiadają, więc do roboty ;)

P.S.

Zanim odpowiesz sobie na pytanie kliknij "głosuj" jeśli uważasz, że artykuł jest dobry, bo o takie wszystkim tu chodzi :)

I jeśli interesuje Cię NLP, to grupa: Grupa NLP na Eioba.pl!

 

Źródło: http://jakubkrolikowski.pl/wolnosc-kulturowa-religia-pieniadze-czesc-1/