Trochę mnie nie było. To znaczy na eiobie. Bo tak w ogóle to cały czas byłem. Jak najbardziej. Tyle, że wędrowałem w nieco innych rewirach i myśl ma sięgała zenitu. Albo też powały, w którą walnąłem nielicho... Ałć! No cóż jaka myśl, taka i powała...
W każdym razie, po uderzeniu, spadłem byłem na ziemię. I powolutku, nieśpiesznie zacząłem włazić w sieć. A i, przymuszony wewnętrzną siłą przymusu niewolniczego, włączyłem telewizornię. O-żesz ty w mordę jeża! Chwilę mnie nie ma a tu rewolucja. Ba! Rewolucji bez liku. I w Polszcze i na świecie. Aż mi oleum w głowie zakipiało. No, po prawdzie te jego resztki, które w stanie niezmąconym, po uderzeniu w powałę zbyt niską, zostały. Bo reszta mię przez uszy wyciekła...
A w sieci i w telewizorniach:
- Wojna prokuratur z genenerałem od Bredzisława, Parulskim w roli głównej.
- “Ustawa refundacyjna”, wspaniałe dzieło idiotki Kopaczowej. ( Jak taki kiep skończył medycynę? )
- Donek, któren był pojął (chyba?) jak go przekręcił “Merkozy”, broni Orbana. Czyli świat się wali...
- Sojusz Palikota z PiS-em w conajmniej dwóch sprawach.
- Baśka, królowa neta, w generalskim mundurze robi za screena na donkowej stronie.
- I dyżurny “ekspert” Te-Vał-Enu od katastrof, któren w “Wybiórczej” stwierdza, że tupolew wpadł w beczkę autorotacyjną jeszcze zanim zderzył się z brzozą! Sic!
Mógłbym tak jeszcze długo. Bardzo długo. Ale po co? Wszak już oszalałem jednocześnie wariując i doznałem uwiądu totalnego, który się pełnym zwisem objawia.
W proteście więc manifest postmodernistyczny, wierszem pisany, popełniłem, któren tak się wyraża:
Wyłączam telewizornię. Nie wchodzę w sieć. To bardzo niezdrowe jest dla nerwów. Kończę za to “Szamana” Noah’a Gordon’a, wprzódy przeczytawszy “Medicusa”. To takie nadrabianie zaległości. A w kolejce czekają już “Lekarze”...
Kupiłem w necie. Na moje nazwisko. Czy jak dam do przeczytania koleżance-małżonce to mnie wsadzą? Bo jeśli razem to ja się zgadzam! No, byłoby fajowo...
W każdym razie, po uderzeniu, spadłem byłem na ziemię. I powolutku, nieśpiesznie zacząłem włazić w sieć. A i, przymuszony wewnętrzną siłą przymusu niewolniczego, włączyłem telewizornię. O-żesz ty w mordę jeża! Chwilę mnie nie ma a tu rewolucja. Ba! Rewolucji bez liku. I w Polszcze i na świecie. Aż mi oleum w głowie zakipiało. No, po prawdzie te jego resztki, które w stanie niezmąconym, po uderzeniu w powałę zbyt niską, zostały. Bo reszta mię przez uszy wyciekła...
A w sieci i w telewizorniach:
- Wojna prokuratur z genenerałem od Bredzisława, Parulskim w roli głównej.
- “Ustawa refundacyjna”, wspaniałe dzieło idiotki Kopaczowej. ( Jak taki kiep skończył medycynę? )
- Donek, któren był pojął (chyba?) jak go przekręcił “Merkozy”, broni Orbana. Czyli świat się wali...
- Sojusz Palikota z PiS-em w conajmniej dwóch sprawach.
- Baśka, królowa neta, w generalskim mundurze robi za screena na donkowej stronie.
- I dyżurny “ekspert” Te-Vał-Enu od katastrof, któren w “Wybiórczej” stwierdza, że tupolew wpadł w beczkę autorotacyjną jeszcze zanim zderzył się z brzozą! Sic!
Mógłbym tak jeszcze długo. Bardzo długo. Ale po co? Wszak już oszalałem jednocześnie wariując i doznałem uwiądu totalnego, który się pełnym zwisem objawia.
W proteście więc manifest postmodernistyczny, wierszem pisany, popełniłem, któren tak się wyraża:
Wszystko już było i nic już nie będzie
Spieprzono wszystko, co spieprzyć się dało
Wqurwiony naród niech na grzędzie siędzie
Nic się nie dzieje i nic się nie stało
Wyłączam telewizornię. Nie wchodzę w sieć. To bardzo niezdrowe jest dla nerwów. Kończę za to “Szamana” Noah’a Gordon’a, wprzódy przeczytawszy “Medicusa”. To takie nadrabianie zaległości. A w kolejce czekają już “Lekarze”...
Kupiłem w necie. Na moje nazwisko. Czy jak dam do przeczytania koleżance-małżonce to mnie wsadzą? Bo jeśli razem to ja się zgadzam! No, byłoby fajowo...