JustPaste.it

Ile anten ma premier? Czyli niezwykłość karier w III RP.

Niezwykle niezwykła jest niezwykłość tej kariery. Tak. Jak się chce, to można. Każdy może. No prawie...(GM)

Niezwykle niezwykła jest niezwykłość tej kariery. Tak. Jak się chce, to można. Każdy może. No prawie...(GM)

 

,,Od pucybuta do milionera".

Od zwyczajnego kierowcy, zwyczajnego Bolka - do generała, do wielkiej polityki.

Czyli, że możliwe są, także u nas - w Polsce, wielkie i niezwykłe kariery. Choćby nawet w polityce, albo w ,,służbach". Co wcale nie znaczy, że bez milionów. Bo najprostsza droga do milionera wiedzie, przynajmniej nad Wisłą, przez politykę właśnie. Albo przez służby.

Lecz nawet w świetle powyższego, przedziwnym wydaje się fakt, że o człowieku, który chroni najważniejsze osoby w państwie nie wiemy nic. To znaczy - formalnie odpowiada za stan bezpieczeństwa najważniejszych osób. Albo inaczej - nie odpowiada. Ani formalnie ani w żaden inny sposób. Conajmniej od 10 kwietnia 2010 roku.

Usiłując dowiedzieć się, czegokolwiek, o ,,generale" Marianie Janickim, szefie Biura Ochrony Rządu natrafimy na iście PRL-owskie noty biograficzne : urodził się, ukończył, objął...

Ale nic ponadto. Wertując roczniki absolwentów AGH nie znalazłem Mariana Janickiego jako przyszłego górnika ani też metalurga. Nie ma po nim śladu na listach elektryków i energetyków. Nie ma śladu emocjonalnej więzi z byłą uczelnią, w pewien sposób elitarną, więc sptkania i fora absolwentów AGH - nobilitują. Niestety, tam również ani śladu absolwenta ,,generała" Janickiego.

Jedyny Górniczo-Hutniczy ślad, na jaki można trafić, to Janicki - kierowca rektora Romana Neya i słynnego Hieronima Kubiaka - sekretarza KC PZPR. Najciekawsze, że profesor Ney pełnił obowiązki rektora AGH w latach 1979-1981, a więc w czasie, kiedy ,,młody" Janicki próbował, mniej lub bardziej udolnie, dostać się na, wtedy już, wymagającą uczelnię.

Jeżeli prawdą jest to, co mówią starzy, i prawdziwi, oficerowie BOR-u, że Janicki dostał się do tej służby dzięki protekcji swojego ojca - kierowcy, to tym bardziej prawdopodobne jest, że na AGH dostał się dzięki mocnemu ,,wsparciu" z przedniego fotela. Wsparciu nie byle jakiemu, bo osobistego kierowcy rektora Neya i sekretarza Politbiura KC.

W takim akurat przebiegu ,,naukowej" kariery Mariana Janickiego, możemy się upewnić słuchając jego wywiadów, których udziela na prawo i lewo. Takich, jak choćby ten w Radiu Zet, w którym otwarcie przyznaje, że nie miał zielonego pojęcia kto leci feralnym samolotem Tu154M 101 do Smoleńska 10 kwietnia pamiętnego roku. Albo w TVN24 - u Moniki Olejnik, złapany na prymitywnym kłamstwie, jakoby gromada oficerów BOR-u wyczekiwała Prezydenta na płycie lotniska Smoleńsk Północny.

Ale nie radiowe, ani tym bardziej telewizyjne, wywiady świadczą o kwalifikacjach ,,generała" brygady BOR. Ani o predyspozycjach zawodowych absolwenta Akademii Górniczo - Hutniczej.
Jeżeli zestawić, w jednym szeregu, elitę polskiego biznesu, polskiego górnictwa i polskiej energetyki, wśród których aż roi się od absolwentów AGH właśnie, z kierowcą MSW - Janickim, wnioski nasuwają się same.

Absolwent Janicki nie posiadł kwalifikacji, nie tylko do kierowania kopalnią, hutą czy elektownią, ale nawet na, bardzo odpowiedzialne, sztygara, energetyka ani nawet elektryka. Wolał zostać kierowcą elektryka, elektryka, dodajmy, po zasadniczej szkole zawodowej - przyzakładowej. Tak się bowiem zaczyna ciemna lub tylko zaciemniona, kariera Mariana Janickiego.

Od, chyba uroczystego, przekazania kluczy przez Mieczysława Wachowskiego, najsłynniejszego polskiego kierowcy, nie licząc kilku rajdowców i naszego jedynaka w F1. Został - Marian Janicki - nastepcą, na fotelu kierowcy, mitycznego ,,Mnietka" i zaczął wozić przyszłego prezydenta - znanego wówczas pod jednym tylko imieniem - Lecha Wałęsę. Podważył tym samym wiloletni trud krakowskich profesorów. Ale nie tylko.

Możemy również założyć, że jego dalsza kariera, mogła przebiegać według schematu typowej kariery typowego kierowcy ważnej persony, zwanej na świecie VIP-em. Podobnie przebiegały kariery kierowców Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego czy też Hanny Gronkiewicz-Waltz. Osobisty kierowca - ochroniarz to jest kopalnia wiedzy.

Wszelkiej wiedzy.

Następnym szczeblem kariery, w drodze do generalskich wężyków, była funkcja kierownika garażu. Ktokolwiek, kiedykolwiek w życiu, dostąpił okazji, chwilowej choćby, wizyty w państwowej bazie, takim za przeproszeniem POM-ie albo innym PKS-ie, dla oficerów dobrym przykładem będzie wojskowy MPS, ten wie, że forsa w takich miejscach nie leży na ulicy. Tylko sama pcha się do kieszeni.

A dodać należy, że nie było to w czasach ,,benzyna po pięć złotych".Te czasy - jak nas straszył Donald Tusk - dopiero miały nadejść. Kręcił więc swoje korbowody i swoje lody - kierownik garażu Janicki. Tak dobrze kręcił się wokół generała Mozgawy, że wkręcił się na stanowisko jego zastępcy do spraw logistyki. Generała Mozgawy - dodajmy - od Sobotki, dziwnym trafem też hutnika, tyle, że po zasadniczej szkole.

Syn tegoż Sobotki był osobistym ochroniarzem prezydenta Kwaśniewskiego. Nic w tym niezwykłego, poza tym, że był niższy od ochranianej, przezeń, głowy państwa. Słabej głowy - jak wszyscy pamiętamy.

To było złamanie kanonu.Kanonu zasad ochrony. Ale co tam kanony, kiedy przyszło do rozliczeń ze starachowicką mafią i poleciała głowa ,,starego" Sobotki.Ostatnią kartą, takim asem, został Sobotka BOR-owiec. Nie obyło się bez pewnych komplikacji - jednego z oficerów BOR-u, powiązanych ze ,,starym" Sobotką znaleziono z dziurą w głowie.

Pośród takich to zdarzeń i takich ,,twardzieli" rozwijała się kariera Mariana Janickiego. Pośród ,,twardzieli" z eseldowskiego naboru i takiej protekcji. Dwa tygodnie wystarczyły, by zostać polskim ,,Dżejmsem Bondem" - to znaczy ,,oficerem" BOR-u.

Kiedy inni, a najlepiej mocodawcy, zajmują się ,,czymś innym", wtedy, jak mówi niezmordowany profesor Kulesza ,,można robić swoje". No więc ,,oficer" Janicki - robił.

Swoje i nie swoje.

Gwoli prawdy - już wtedy ,,generał brygady" Janicki. Dlatego w cudzysłowie, że generałem zrobił go wielki miłośnik kubańskiej rewolucji, a właściwie kubańskich cygar. Cygar, dobrej whisky i jeszcze lepszych, bo angielskich, Jaguarów - Ryszard Kalisz. Na podobnej zasadzie jak dzieci nadają sobie przeróżne ,,stopnie wojskowe" podczas podwórkowych wojen.

Można by, w ten sam sposób awansować zasłużonego inkasenta lub pocztyliona. Niech się tylko żaden pracownik zakładu energetycznego oraz poczty nie obrazi - za takie porównanie.
Tak zupełnie poważnie, jest taki awans, kierowcy tyle, że po AGH - policzkiem dla prawdziwych żołnierzy i prawdziwych komandosów. Wszystkich tych, którzy krwią i ranami okupili swoje belki i gwiazdki - na pagonach.

Więc kiedy garażowo - remontowy interes kierownika transportu, a nawet generała transportu i remontów, kręcił się z szybkością silnika nowego BMW, nastąpiła wtopa. Jak w każdej państwowej bazie remontowo - budowlanej.

W związku z tym, kariera dobrze zapowiadającego się kierownika - generała, nagle wyhamowała. Za sprawą nowego bardzo zasadniczego szefa - pułkownika Jakubowskiego, który wchodząc do gabinetu odwołanego właśnie Mozgawy, powiedział : ,,pan premier ma skromniejszy gabinet".

Nie ważne jednak co powiedział, ważne co zrobił. Złożył mianowicie zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z art.231 par.1 i art.266 par.2.

Kontrola NIK potwierdziła nadużycia przy zakupach - owych BMW właśnie - na sumę ponad 15 mln złotych. Również remont siedziby BOR wykonany przez tajemniczą firmę z Krakowa - dopełniał obrazu kołchoźnianego gospodarstwa krakowskiego generała - kierownika.

Przeczekał jednak w spokoju, godnym radzieckiego szachisty, dwa trudne lata, by w powrócić jesienią 2007 roku. Wtedy to właśnie, jak opisuje to enigmatycznie zafarbowany generał brygady, na swojej oficjalnej już stronie : 26 listopada 2007 roku Prezes Rady Ministrów Donald Tusk powołał gen. brygady Mariana Janickiego na stanowisko Szefa Biura Ochrony Rządu.
b681a94048861728bd3f1a12a3fd40ec.jpg

Nie zawiódł, z punktu widzenia nowych mocodawców, pokładanych w nim nadziei. I nie ochronił głowy państwa przed ewidentnym zagrożeniem. Nie ochronił nikogo. Nie kiwnął palcem w bucie.

W języku zawodowych ochroniarzy nazywa się to ,,wystawieniem klienta".

Bo nie robi żadnej tajemnicy ,,generał brygady" hutniczo - górniczej, z faktu, że nie miał zielonego pojęcia kto leci feralnym poradzieckim tupolewem, na feralne poradzieckie lotnisko. Nie miał żadnej łączności z oficerami delegowanymi do ochrony głowy państwa, nie sprawdził lotniska ani nie przydzielił tam żadnej ochrony. Nie protestował, kiedy Rosjanie zabronili BOR-owcom posiadania broni w Katyniu i Smoleńsku. Nie był nawet obecny przy pożegnaniu pary prezydenckiej i wszystkich dowódców wszystkich rodzajów wojsk.

Nie przeszkodziło to jednak, spostrzegawczemu inaczej ,,generałowi hutniczo - górniczemu" rozpowiadać na lewo i prawo o ,,kłótni na lotnisku" tuż przed odlotem...
53fbc033af68b1b01879c3ec33fdbf55.jpg
caf8d4a0167fc894b7da36c5e8f7d489.jpg

Nie traci dobrego samopoczucia farbowany ,,generał" brygady remontowej, nawet przyłapany na bezczelnym kłamstwie, przez równie bezczelną Monikę Olejnik. Zapewnia publicznie na oczach całej Polski, że na płycie lotniska Smoleńsk Pólnocny czekali na prezydenta oficerowie BOR-u. Podczas, gdy na prawdę dojechali z Katynia już po katastrofie i do tego - bez broni.
e440f3344c77aaa71427f24eb2cf1b8b.jpg
80c6f57a51376422be861810f8df7438.jpg
7eb789df7c71f35f51ebeaf0859e3470.jpg

O ile cały jego - ,,generała brygady remontowo - budowlanej" - dorobek, można rozgrzeszyć będąc oszalałym z nienawiści ,,antykaczystą", o tyle nie mogę zrozumieć motywów ani przesłanek dla pozostawienia tej klasy ,,ochroniarza", polskiego ,,Dżejmsa Bonda" na czele takiej instytucji. Biura Ochrony Rządu, które, oprócz tego, że liczy 2 tysiące ludzi i ma do dyspozycji kolumnę 100 pojazdów, to chroni nie tylko pana na zdjęciach, ale również mnóstwo innych miejsc i osób.

Również za granicą.

Bo sytuacje na fotografiach to materiał do nauki adeptów ochrony - jak nie należy ochraniać ważnej osoby, tzw. VIP-a. Te fotografie są twardym dowodem, że nawet prezydent żadnej ochrony realnej nie ma. Że ta mocno wyeksponowana ochrona, to sztafarz i bajer.

To wiocha.

Wiocha i amatorszczyzna.

W takiej samej konwencji jak pytanie pana, jeszcze wtedy, marszałka Komorowskiego zadane kierowcy z BOR-u :

A ten nasz samochód to ile ma anten?

-Trzy panie marszałku.

-To chwała Bogu! Bo premier ma dwie.

 

Źródło: Gall Anonim chyba...

Licencja: Domena publiczna