JustPaste.it

Zatroskani obywatele

przy nich iluminaci, ludzie jaszczury i grupa Bilderberga to mały pryszcz.

przy nich iluminaci, ludzie jaszczury i grupa Bilderberga to mały pryszcz.

 

f0584fbc7c6ae1b7cb95313fc0899b62.jpg

Jesteśmy nimi otoczeni. Są wszędzie, różni, jedni ponurzy, inni uśmiechnięci, szczupli i przy kości, wysocy i niscy, płci obojga. Spotykamy ich na klatce schodowej, w urzędzie, na ulicy i w sklepie, w autobusie i tramwaju. Przy nich iluminaci, ludzie jaszczury i grupa Bilderberga to mały pryszcz.

To zatroskani obywatele donoszący do urzędu skarbowego. Donoszą nie tylko prywatni, mali i zawistni, ale także: banki, dilerzy samochodowi i notariusze, urzędy gmin, powiatów. Donosy do urzędów skarbowych mogą pochodzić od wszystkich, którzy wiedzą o naszych ruchach związanych z naszymi pieniędzmi, majątkiem czy zakupem dóbr i nieruchomości.

To dziś nic nadzwyczajnego i staje się coraz bardziej powszechne. Pamiętać należy, że jeśli fiskus się nami zainteresuje, to z reguły zostaniemy uznani za winnego. Taka jego rola systemowa.

Niewidomi i niedowidzący oraz osoby, które nie mogą się samodzielnie poruszać, mają prawo odliczyć od podatku 2280 zł kosztów związanych z opłaceniem przewodników. Dotyczy to wydatków, jakie ponieśli na przykład na to, że ktoś pomógł im wsiąść do pociągu czy przejść przez ulicę. Zgodnie z prawem do końca ubiegłego roku, aby skorzystać z tej ulgi, wystarczyło, że podatnik przedstawił zaświadczenie o posiadanym stopniu niepełnosprawności. Przepisy zmieniły się od tego roku i teraz taka osoba musi wskazać dokładnie, kto pomógł jej na przykład przejść przez pasy. Choć było to niezgodne z prawem (prawo nie może działać wstecz), to już w ubiegłym roku urzędnicy żądali od niepełnosprawnych takich dowodów.

Fiskus nikomu nigdy nie przepuszcza i nigdy nie jest syty. A metody pracy fiskus ma......następujące:

Pewnego pana X skarbówka doprowadziła do bankructwa, ponieważ nieświadomie kupował on paliwo od oszusta. To był młody mężczyzna, który od niedawna prowadził firmę transportową. Znalazł w prasie ogłoszenie o hurtowej sprzedaży paliwa. Sprzedawca zawsze sam dowoził mu towar cysterną. Przedsiębiorca przez rok kupił paliwo za około 500 tys. zł. Za każdym razem dostawał od sprzedawcy fakturę z logo znanego koncernu paliwowego. Po kontroli urząd skarbowy stwierdził, że sprzedawca nie mógł wystawiać rachunków. Nie tylko nie był przedstawicielem koncernu, ale podane przez niego dane - w tym NIP i REGON - były fikcyjne. Jednym słowem - oszust.

Przedsiębiorcy i pracownicy płacą rosnące podatki po to, aby utrzymać równie rosnący w siłę aparat urzędowy "państwa prawa". Logika podpowiadałaby zatem, że w takiej sytuacji urząd skarbowy ścigał będzie oszusta.

Nic podobnego. Urzędy nie są od tego.

Obowiązek ten spoczywa na przedsiębiorcy. To X ma wskazać prawdziwe dane sprzedawcy paliwa, udowodnić mu oszustwo, po czym doprowadzić do rozprawy sądowej i skazania prawomocnym wyrokiem. Dopiero po tym urząd skarbowy może ściągnąć należny podatek od oszusta. W naszym systemie sądowniczym trwa to kilka, a bywa, że kilkanaście lat. I nie uznali pół miliona złotych za koszt prowadzenia działalności. Będzie musiał zapłacić podatek. To koniec firmy, ludzie na bruk ( tzn. na bezrobocie ). Takich panów X w Polsce rocznie będzie kilkuset. 

Inny przykład.

Dotyczy przedsiębiorstwa obrotu zbożem. Urzędnicy uznali, że przedsiębiorca mógł sprzedać określoną ilość ziarna, ale nie mógł go tyle kupić. Podstawa?

Okazuje się, że wystarczy tzw. "doświadczenia życiowe" urzędnika - jak to tłumaczą pracownicy skarbowi. Doszli oni do wniosku, że skoro przy rozładunku zboża pomagał 15-letni chłopak, to nie byłby on w stanie unieść worków ważących po 25 kilogramów. Choć są świadkowie, którzy twierdzili, że tak właśnie było. Tym gorzej dla świadków. W PRL-u rację miał zawsze milicjant, bez względu na ilość świadków, dziś niewiele się zmieniło.

Urzędnicy skarbówek mają prawo sprawdzić osoby, które kupują na przykład nieruchomości. Nabywcy muszą udowodnić, skąd mieli na to pieniądze. Jeśli nie uda im się tego zrobić, zapłacą ..... 75-procentowy podatek dochodowy od zgromadzonych oszczędności, których z uwagi na upływ czasu nie udało się im wykazać. Absurdalne?, nie u nas normalne.

Jest na to skuteczny sposób.

Jeśli nie możesz udowodnić pochodzenia pieniędzy złóż wizytę w urzędzie skarbowym i złóż oświadczenie, że pieniądze pochodzą z .... prostytucji uprawianej na własny użytek i osobiście. Skutkuje. To jedyna profesja, której nie zamontowali kas fiskalnych. Stają się bezradni jak ruskie czołgi we mgle. 

Starsza pani opiekuje się 30-letnim niepełnosprawnym synem, który od urodzenia nie mówi i nie chodzi. Po prostu nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Kobieta otrzymała od pewnej zagranicznej fundacji wsparcie finansowe na tyle duże, że mogła kupić małe mieszkanie dla siebie i syna. Radość trwała krótko. Po czasie dostała wezwanie ze skarbówki. Mimo, że zajmująca się sprawą urzędniczka miała wszystkie dokumenty dotyczące sytuacji matki, widziała papiery z organizacji pozarządowej oraz zaświadczenia od lekarzy i zarządziła... wezwanie syna na przesłuchanie!

Do urzędu skarbowego donosi wiele instytucji

Notariusze, którzy sporządzają akty dotyczące zakupu nieruchomości. Banki, urzędy miejskie, gminne, dilerzy samochodowi, komornicy, prawnicy...zawistni sąsiedzi, konkurenci z branży. Wszyscy, którzy wiedzą o naszych ruchach związanych z pieniędzmi, majątkiem czy zakupem dóbr. 

W Polsce działa też wywiad skarbowy. Może na przykład wystąpić do sądu o założenie podsłuchu albo do banku o zwolnienie z tajemnicy bankowej. Może też żądać przedstawienia rachunków z kart kredytowych, wyciągów bankowych. Nie każdy anonim powoduje kontrolę skarbową, ale regularne donosy z "różnych" źródeł w końcu muszą przynieść efekt. Najczęściej zaczynają się:

"Uprzejmnie donoszę, że ........". Niektórzy donoszą "uniżenie", bywają "pryncypialne" donosy i znaczna większość kieruje się względami "patriotycznymi" i "troską o ojczyznę". Choć trochę kaski też by się przydało, a jak nie to przynajmniej jest satysfakcja, że się komuś zaszkodziło. Uprzejmi i grzeczni, no i jacy skromni, taki "patriota" najczęściej nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem. 

Mogą ci też obywatelu wysyłać tzw. przesyłkę kontrolowaną.

W środku jest na przykład towar, który podlega ocleniu. Adresat nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie zgłasza więc towaru celnikom i nie płaci podatku. No i mamy go, trafiony, zatopiony.

To jednak metody stosowane wobec podejrzanych o malwersacje podatkowe, ale jeśli masz wroga, który umiejętnie doniósł, możesz mieć też taką niespodziankę. 

Chcesz dorobić parę groszy na boku? Spróbuj.

Przeprowadza się zakupy kontrolne. Inspektor idzie na targowisko i widzi babcię handlującą marchewką. Kupuje pęczek. I nie dostaje paragonu. Mandacik będzie miał uzasadnienie.. A jak otrzyma paragon, to wraca do urzędu i sprawdza, czy znajdujące się na nim dane są poprawne.

Kontrola pozytywna - to adnotacja w sprawozdaniu, gdy złapali kogoś na popełnieniu wykroczenia, przestępstwa lub też zwykłego błędu albo kontrola negatywna - jeśli niczego nie wykryli.

Według oceny Banku Światowego polski system podatkowy zajmuje 151. miejsce na 183 możliwych.

To system wrogi gospodarce - jak ocenia Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

Przedstawiciele państwowej administracji twierdzą, że urzędy są przyjazne. Bo urzędnik szczerzy zęby i już nimi nie kłapie. To nie o to chodzi.

Zmorą jest ciągła zmiana prawa i jego interpretacji. Urzędnicy prowadząc postępowania kontrolne skarbowe wykorzystują nagminnie przy tym przepis, zgodnie z którym mogą badać księgi firmy, a to nie jest objęte limitem czasu. Prawo chroniące podatnika można bez trudu obejść. Podobno zwykła kontrola powinna trwać maksymalnie 48 dni roboczych. Ograniczenie kontroli, wprowadzone niedawno to żarty.

Urzędnicy mogą sprawdzać firmę nawet przez pół roku, albo i dłużej. Jak to się robi? Prosto.

Kontrolują i w końcu sporządzają protokół ze swojej pracy, a następnie na jego podstawie znów wszczynają kontrolę i... kończą ją po kilku dniach. W ten sposób teoretycznie nikt nie może im zarzucić, że kontrolowali firmę zbyt długo. Mogą w danym roku dokonać jeszcze wielu innych kontroli w tej firmie, gdyż z przysługujących im 48 dni "zużyli" raptem na przykład pięć. Tylko w jaki sposób sprawdzili w ciągu kilku dni dokumentację przedsiębiorstwa liczącą tysiące stron? Kto by się tym przejmował.

Po latach transformacji można już ukarać urzędnika za jego błędy, ale trzeba najpierw mu to udowodnić, ustalić, kto dokładnie popełnił błąd, gdzie i przejść przez wieloletni spór administracyjno-sądowy. W drugą stronę to nie działa, podatnik dostaje w łeb i niejednokrotnie musi udowadniać, że nie jest wielbłądem, przestępcą, jaszczurką, żyrafą, a swoje "doświadczenie życiowe" i zdrowy rozsądek może sobie wsadzić w... 


Spisał dla was,  uniżenie i uprzejmie doniósł  zatroskany o Was obywatel HS.