JustPaste.it

Pięciolatek na Księżycu

Pięciolatek zadaje wszystkim mnóstwo naiwnych pytań, co jest okazją do literackiej prezentacji pewnej odważnej wizji przyszłości, nie tylko księżycowej i w większości już badanej

Pięciolatek zadaje wszystkim mnóstwo naiwnych pytań, co jest okazją do literackiej prezentacji pewnej odważnej wizji przyszłości, nie tylko księżycowej i w większości już badanej

 

- Babciu. A ten tata to nie spadnie stamtąd? - pytam z niepokojem pokazując palcem na tarczę Księżyca w pełni.

- Nie ma mowy. Księżyc go trzyma przy sobie tak jak nas trzyma Ziemia - odpowiada babcia uspokajająco.

- A kiedy my polecimy do naszego taty? - pytam już chyba po raz setny.

- Już niedługo Mareczku. I to będzie znacznie krótsza podróż niż ta pierwsza sprzed dwóch wieków.

- A jak to wtedy było?moon-landscape-8.jpg

- Pierwsi ludzie wylatywali w kosmos w rakietach, które leciały w górę wyrzucając z siebie słup ognia. Byli wciskani w fotele z ogromną siłą, bo rakieta musiała szybko nabierać prędkości by oderwać się od Ziemi.

- I jak już oderwali się od Ziemi to przyklejali się do Księżyca?

- Po oderwaniu się od Ziemi rakieta porzucała niepotrzebne części, a wszyscy mogli fruwać w kabinie, bo Ziemia ich już nie trzymała. Dopiero wtedy kierowali się w drogę na Księżyc, która trwała cztery doby.

- To musieli wycelować w ten Księżyc?

- Najpierw zaczynali krążyć wokół Księżyca, czyli wchodzili na orbitę. Przesiadali się do tak zwanego lądownika, który łagodnie lądował na słupie ognia z ogona rakiety.

- A po co oni tam w ogóle latali?

- Najpierw chcieli zdobyć Księżyc dla chwały. Dopiero potem odkryli, że praca na Księżycu może być pożyteczna.

- Tak jak pracuje nasz tata?

- Tak. Twój tata pracuje w fabryce, która dostarcza nam ciekawe urządzenia.

Kiedy w tydzień później przez okna pojazdu ujrzałem uciekającą w dół Ziemię krzyknąłem z przestrachem:

- Mamo! Ziemia nam ucieka.

-Ależ nie syneczku. To my jedziemy w górę. Pamiętasz jak chodziliśmy do domu towarowego Galeria Horten i jeździliśmy przeszkloną windą?

- Pamiętam. To my teraz jesteśmy w windzie? Ale przecież nie wchodziliśmy do windy?

- Weszliśmy do statku kosmicznego, który stał podczepiony do windy i teraz ona go wyciąga. To znacznie większa winda niż w domu towarowym, bo sięga w Kosmos.

W tym momencie podeszła do nas taka ładna pani i uśmiechnęła się do mnie:

- Może czegoś potrzeba, albo są jakieś pytania?

- Jak już się wywindujemy to co dalej będzie?

- Gdy znajdziemy się w kosmosie to łatwo to odczujecie, bo wasze ciała przestaną ciążyć i będziecie mogli swobodnie fruwać w powietrzu.

- Tak jak mi opowiadała babcia o pierwszych kosmonautach - przypomniałem sobie domową lekcję.

- Tak samo. Również w chwilę po znalezieniu się na tak zwanej orbicie Ziemi ruszymy na Księżyc.

- To polecimy cztery dni i noce?

- Nie, teraz to będzie znacznie krócej. Tyle ile kiedyś ludzie latali z Europy do Ameryki, czyli jakieś osiem godzin.

- A nie będzie nas bolało, że będziemy musieli tak szybko lecieć?

- Nie.

Pani sobie poszła, a za to odezwał się pasażer siedzący obok:

- Pierwszy raz na Księżyc?

- Tak. Synek ma przeżycia - odezwała się mama.

- To już mój dziesiąty lot - chwalił się nieznajomy.

- Co pan powie. A to przecież wcale nie jest tanie. Jak pan daje radę?

- Jakoś muszę, bo rodzina nie chce zamieszkać na Księżycu, a mam też na Ziemi rodziców. Ale zarabiam takie pieniądze, że mnie na to stać. Na Ziemi nie zarobiłbym nawet połowy tego.

- Ale podobno życie na Księżycu jest bardzo drogie?

- To tylko jeśli ktoś oczekuje luksusów i zamiast jeść produkowaną tam żywność korzysta z importowanego z Ziemi mięsa, ryb i innych rarytasów. Tak samo nie można być zbyt rozrzutnym jeśli idzie o mieszkanie. Zarówno trzeba zadowolić się zwykłym mieszkaniem, a nie fundować sobie domku, jak też być oszczędnym w wyposażaniu.

- A czy to życie nie jest zbyt trudne?

- Na pewno znacznie łatwiejsze i bezpieczniejsze niż dwieście lat temu praca na platformach wydobywających ropę naftową. Tam była ogromna ciasnota, dużo pracy i stała groźba wybuchu.

- A czy na Księżycu jest bezpiecznie? Słyszałam, że często zdarzają się roje meteorytów.

- Dawniej nie było przed nimi skutecznej ochrony przy spacerach w skafandrze po powierzchni. Teraz mamy podwójny system. Na orbicie rozmieszczone są działa laserowe, które skutecznie niszczą w całkowicie automatyczny sposób wszelkie meteoryty. Ponadto nad sztuczną atmosferą rozpięty jest przezroczysty płaszcz ochronny, który z jednej strony chroni atmosferę przed rozproszeniem w kosmosie, a z drugiej skutecznie pochłania mniejsze meteoryty. A poza tym jeszcze chroni przed promieniowaniem kosmicznym. Oczywiście ta płachta nie pokrywa jeszcze całego Księżyca, a zaledwie miasta, w których mieszkają ludzie, ale dalekosiężne plany są by obejmowała coraz więcej.

- A czy, żeby dostać sie na Księżyc będziemy sie przesiadać do lądownika? - wtrąciłem się do rozmowy korzystając z lekcji wyniesionej od babci.

- Nie to stare dzieje. Teraz podobnie jak na Ziemi mamy windę kosmiczną i gdy tylko wejdziemy na orbitę nasz statek kosmiczny zostanie  do niej podczepiony by łagodnie opuścić się na Księżycu.

Lądowanie na Księżycu było dla mnie pełne emocji zwłaszcza, że już za chwilę miałem się przytulić do taty. Rok rozłąki dla mnie pomimo telefonów i ekranu telewizora, na którym był prawie każdego wieczora to było dla mnie dużo.

Tata jak się z nami przywitał to zabrał nasze bagaże na wózek i podjechaliśmy na przystanek. Po chwili podjechał wagonik, gdzie we trójkę zmieściliśmy się z bagażami.

- A czemu tu nie ma kierowcy? - od razu rzuciłem pytanie.

- Zaraz synku - tata stuknął w swego smartfona, drzwi się zamknęły i taksówka ruszyła.

- Widzisz to jest taka zautomatyzowana taksówka, która potrafi przewozić pasażerów, a jak trzeba to też towary zupełnie bez udziału ludzi - zaczął mi wyjaśniać.

Jechaliśmy pomiędzy budynkami, a nad nami pojawiali się, co pewien czas, jakby stąpający w powietrzu ludzie.

- Tato. Dlaczego ci ludzie nie spadają, tylko chodzą w powietrzu.

- Oni chodzą po przezroczystych chodnikach, które rozpinają się nad trasą naszego przejazdu. W ten sposób ruch pieszych i ruch pojazdów są rozdzielone co zapewnia bezpieczeństwo. Nasza taksówka nie ma kierowcy, bo zastępuje ją komputer, który w odróżnieniu od ludzi jest bezbłędny, bez emocji i nigdy nie łamie przepisów drogowych. To też podnosi nasze bezpieczeństwo.

- A dlaczego na Ziemi tak  nie było?

- W wielu miejscach na Ziemi wprowadza się takie rozwiązania, ale to jest trudne w istniejącej zabudowie. Na Księżycu nie ma w ogóle pojazdów prowadzonych przez ludzi i od razu wszystko jest tak budowane, więc jest dużo łatwiej.

W pewnej chwili taksówka wjechała pod budynek i stanęła, a po chwili poczułem, że rusza w górę. Kiedy się zatrzymała drzwi z boku się rozsunęły i mogliśmy wysiąść wprost do naszego mieszkania.

Mama zaraz zaczęła przyglądać się wyposażeniu i zauważyła trochę braków, na które tata albo nie zwrócił uwagi, albo nie chciał sam decydować. Siedli więc i pozamawiali towary przez internet. Myślałem, że tak jak na Ziemi następnego dnia przyjedzie kurier pod drzwi, a tu już po godzinie odezwał się gong w przedpokoju i tata nas zawołał, żeby pokazać jak sklepy bez udziału ludzi dostarczają towary wprost do naszego mieszkania. To wszystko wykorzystuje te same taksówki i windy, którymi jechaliśmy, tylko, że obsługa transportu jest w pełni zautomatyzowana i dlatego taka szybka i tania.

Wasz Marek z Księżyca.