JustPaste.it

Przespałem koniec świata...

A Wy nie popełnijcie tego błędu

A Wy nie popełnijcie tego błędu

 

21 Grudnia 2012

Godzina 16:49

446039175920e1c2959a3778db454579.jpg

 

Wrocław -  dokładniej tani hotel na przedmieściach

 

Uaaaaaaaaaaa - mocne ziewnięcie poprzedzone ruchem rąk dążącym do wyprostowania zawsze jest dobre o poranku.

 Która to już?? - zapytałem szare i obdrapane ściany

 16:49

 Kur** - krzyknąłem jeszcze zaspany, zrywając się jednocześnie na równe nogi -

 przespałem początek końca świata??

 Szybko włączyłem mojego chyba jedynego już przyjaciela - pana laptopa.

 Onet, Wp, Interia, Gazeta.pl , no i Facebook.

 Jak to się wolno wczytuje - zniecierpliwiony rzekłem do siebie.

 Teraz mogę to powiedzieć z czystym sumieniem - szybki, mobilny internet to bujda. Bujda, którą wałkują od 5 lat.

 Nareszcie!!! - odparłem do jedynej osoby która mnie słucha, po czym zabrałem się do przeglądania zawartości.

Rozpad koalicji na włosku, będzie veto w sprawie in-witro, rozbił się autokar z turystami, złapano terrorystę, piraci porwali kolejny statek, Małysz mówi że jeszcze sezon i kończy karierę, kryzys w Realu, hit w Anglii, gwiazda BB zagra dla premiera, kolejna afera o plagiat, Miley nie wyjdzie za mąż przed 30.

 Nic!!!- rozmowy z samym sobą nigdy nie należały do prostych - nic nie piszą!!!

 Dobra, wpisuje w google koniec świata. Tonący brzytwy się chwyta. Idioci lekceważąc tak ważne zmiany, skazują się na śmierć. Chociaż i tak już nikogo nie da się uratować.

 Jest !!!!! - zadowolony odpowiedziałem sobie. Popatrzmy

 3 marca 2017 roku. To jest prawdziwa data końca świata. Nostradamus tak powiedział, Inkowie którzy lepiej wiedzieli od Majów, Fenicjański mnich i archeolog spod Brudzenia.

 Na 20 stron aż 16 wskazuje datę 3 marca.

 Czy to aż tak szybko idzie?? - zapytałem. Czy może jestem kretynem i daty mi się pomyliły.

 Wahanie nad tą z pozoru prostą odpowiedzią nie trwało długo.

 Idiota ze mnie - spokojny głos unosił się jak piękny morski zapach z pewnego odświeżacza do pokoi.

 Na chwilkę zamknąłem oczy. Choćbym myślał o wrzosach w jaśminie, wizja 3 ostatnich lat ciągle siedziała mi w głowie.

    Zaczęło się od kredytów na co tylko mogę zarówno w bankach jak i providentopodobnych firmach. Zastawianie wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość i zapożyczanie się dało mi dość ciekawy efekt - 74 tysiące zł. Straciłem wszystkie bliskie i dalsze mi osoby. Przez rok za 3/4 tej kwoty zwiedziłem chyba cały świat. byłem w Madrycie , Nowym Jorku w sylwestra, San Paulo w trakcie karnawału, zwiedziłem wielki mur w Chinach, wygasłe wulkany na Sumatrze. Goniłem dzikie zwierzęta na Sawannie, by potem z osadnikami podziwiać zachody słońca. Gdy pieniążki zaczęły się kurczyć dorabiałem jako drobny albo i średnia złodziejaszek. Wszak i tak wszystko pieprznie w 2012 to po co się martwić sprawami doczesnymi a zwłaszcza mamoną czy moralnością.

 Żyłem jak król, pan życia.

 Jak się okazało nie tylko Ja.

 Według oficjalnych danych takich ludzi w samej Polsce było troszkę ponad 13 tysięcy. Nieoficjalnie mówi się o 2 albo i 5 krotności tej liczby.

 Tak czy inaczej zaczęli nas ścigać jak morderców szczególnie groźnych dla społeczeństwa. Windyfikatorzy nie przypominali miłych opanowanych panów, a i ich metody nie należały do humanitarnych. Ścigali nas jak lisy na polowaniu. Czasem odnosili zwycięstwa w bitwach, czasem przełykali gorycz porażki.

 Czasem spałem na betonie pod mostem, innym razem patrzyłem jak mokną na deszczu czekając na mnie pod namiotem przynętą. Moją przynętą :)

 Tak czy inaczej chciałem w sposób szalony zakończyć mój żywot na tej planecie. Dzięki obrońcom porządnych obywateli, skończyłem upity w obskurnym hoteliku na obrzeżach miasta.

 Dość pisać.

 Byłem zawiedziony, nawet bardzo.

    Szczerze mówiąc wierzyłem że będę miał rację. Że to ja będę miał rację i spędzę ostatnie tygodnie życia na przyjemnościach a nie uganianiu się za kilkoma "pseudo-wizjonerami". Śmiałem się im w twarz kiedy tylko mogłem. W snach widziałem ich zdziwienie na minuty przed nieuchronną śmiercią.

 Szczerze mówiąc nie chcę otwierać oczu.

 Co teraz?? - zapytałem pana laptopa.

 Milczał jak zawsze.

 Zostało mi tylko 1,35 zł , przecięty na pół dowód, i ubranie które mam na sobie. No i mój przyjaciel - pan laptop.

 Dobra trzeba stąd zmykać - pewny siebie rzuciłem do ściany wstając jednocześnie. Wcześniej czy później przyjdą te psy i tutaj.

 Ciemność ulicy sprzyjała mi, niczym noc sprzyja wampirom. Pewnym krokiem ruszyłem sam nie wiem gdzie i sam nie wiem po co. Nie miałem odwagi nawet pomyśleć żeby nękać kogoś z moich dawnych przyjaciół, rodziny.

 Byle do przodu mój przyjacielu - rzekłem z ironicznym uśmiechem jednocześnie poklepując pokrowiec od laptopa.

 Nie uszedłem daleko, a oberwałem kilka lekkich razów. Szybkim już krokiem wszedłem w pierwszą lepszą bramę kamienicy.

 Grad !!!!!!!!!!!! - zawołałem głośno.

 A jednak się zaczęło - skakałem śpiewając jakieś głupie piosenki jak małe dziecko

 A jednak miałem rację, głupi ludzie. Teraz dzwońcie sobie gdzie chcecie.

 Przeczekałem końca i ruszyłem dalej. Mimo, iż nic specjalnego się już nie działo cieszyłem się.

 Ruszyłem niczym król przechadzający się po dziedzińcu zamku.

 Jakaś starsza para ludzi siedziała na ławce. Widać, że nie bali się mrozu. Widać, że cieszyli się życiem. A raczej tym co im z niego zostało. Tak mogę to opisać, choć widziałem tylko kontury siedzących ludzi. Ale to były wspaniałe kontury. Najwspanialsze jakie widziałem.

 - Dobrego końca - rzuciłem z najszczerszym uśmiechem jaki potrafiłem wskrzesić.

 - Dobry wieczór - zdało się słyszeć w odpowiedzi.

 Nawet nie wiem czy dobrze mnie widzieli więc podszedłem troszkę bliżej.

 A wie pani że ten grad to już denerwujący się robi??!! 3 raz w tygodniu już pada. - rzekła ta z prawej

 Nie ma co się dziwić - odparła ze spokojem druga - w końcu grudzień mamy.

 To była łza radości czy żalu?? Nikt nie zna odpowiedzi. Pewne jest że ruszyłem bez słowa dalej.

 Dalej, ale nie wiadomo gdzie.

 I oby tym razem Inkowie się nie mylili co do 3 marca, bo dwa razy końca świata - to ja nie przeżyję.