JustPaste.it

Seksskandale na misjach pokojowych

Aktorka Rachel Weisz i Kathy Bolkovac, której historia stała się inspiracją dla scenariusza filmu "The Whistelblower",

Aktorka Rachel Weisz i Kathy Bolkovac, której historia stała się inspiracją dla scenariusza filmu "The Whistelblower",

 

586478fe31e752cb583492df0b0107f7.jpgigdy Nigdy nie stawili czoła faktom – mówiła Kathy Bolkovac. – Nigdy nic nie zmienili.

Handel ludźmi, gwałty, seks z nieletnimi – te zarzuty od lat padają wobec uczestników misji pokojowych ONZ. Tak było przed 10 laty w Bośni, jest tak i dziś, m.in. na Haiti i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Dlaczego ONZ nie jest w stanie zagwarantować, by jej pracownicy nie krzywdzili ludzi, których powinni chronić?

Ona sama wygrała w sądzie sprawę o niesłuszne zwolnienie z pracy z pochodzącą ze stanu Wirginia firmą DynCorp International, która realizowała zlecenie amerykańskiego Departamentu Stanu, angażując policjantów do sił pokojowych w Bośni. Ale, jak podkreśla Bolkovac, nigdy już nie została zatrudniona i wysłana na kolejną misję pokojową.  A firma DynCorp wydała ostatnio oświadczenie, że historia opowiedziana w filmie "The Whistleblower" jest całkowicie fikcyjna, a nowi właściciele z powodzeniem wprowadzają w życie zasadę "zero tolerancji".

Urzędnicy ONZ wskazują na statystyki publikowane na stronie internetowej poświęconej misjom pokojowym i mówią o pełnej transparencji. Dane te (których pochodzenie nie jest zresztą do końca jasne) wskazują, że w liczba udowodnionych spraw o przestępstwa seksualne spada: w 2007 roku było ich 108, rok później 85, w 2009 roku – 63, w ubiegłym – 33, a w tym roku jak dotąd zanotowano ich pięć.

Nie zmienia to faktu, że ponad 200 takich spraw pozostaje nadal nierozwiązanych, a doroczny raport ONZ stwierdza, że wykorzystywanie seksualne nieletnich i zmuszanie do aktów seksualnych stanowiło ponad połowę oskarżeń wysuwanych wobec pracowników misji pokojowych. Wygląda na to, że od 2008 roku jednak niewiele się zmieniło. Znane są przypadki, kiedy żołnierze płacili dzieciom po dolarze – albo rozdawali im cukierki – aby zeznawały, że w konkretnych przypadkach nie chodziło gwałt, tylko o prostytucję.

Prośby o udzielenie informacji na temat tych przestępstw i ich konsekwencji – karnych czy choćby dyscyplinarnych – od państw, które wysyłają żołnierzy na misje pokojowe, są zwykle ignorowane. ONZ otrzymuje odpowiedzi na mniej więcej 25 procent wniosków (w 2007 r. postawiono łącznie 333 takie wnioski, otrzymano zaledwie 88 odpowiedzi).

Urzędnicy utrzymują, że sytuacja się poprawia, i twierdzą, że publiczne upokarzanie państw uczestniczących w misjach pokojowych skutkowałoby trudnościami w znalezieniu żołnierzy na kolejne. – Wskazywanie winnych jest zupełnie nieproduktywne, bo wymaga kompletnej zmiany mentalności – mówi szefowa działu logistyki misji pokojowych Susanna Malcorra.

Aktywiści i niektórzy dyplomaci zarzucają ONZ chowanie głowy w piasek. Dodają także, że wewnętrzna dyscyplina w tej instytucji spadła, szczególnie pod rządami sekretarza generalnego Ban Ki-moona. Ban toczył długotrwały spór o warunki zatrudniania pracowników z szefową działu nadzoru wewnętrznego ONZ (OIOS), Ingą-Britt Ahlenius. Ahlenius odeszła ze stanowiska w 2010 roku, pozostawiając mnóstwo nieobsadzonych etatów w swoim departamencie. Wysocy rangą urzędnicy przyznają, że OIOS mógł zrobić więcej w celu wyjaśnienia spraw przestępstw seksualnych.

 Nie można liczyć na to, że państwa członkowskie same w odpowiedni sposób poprowadzą takie dochodzenia – mówi książę Zeid Raad Zeid al-Hussein, ambasador Jordanii przy ONZ i autor obciążającej analizy przypadków przestępstw seksualnych dokonanych w czasie misji pokojowych w 2005 roku. Al-Hussein był w tej dziedzinie specjalnym doradcą poprzedniego Sekretarza Generalnego. Ban Ki-moon po objęciu swojego stanowiska w ogóle nie obsadził tej funkcji…

ONZ płaci żołnierzom na misjach pokojowych żołd w wysokości 1024 dolarów miesięcznie, co sprawia, że dla obywateli wielu biedniejszych krajów wyjazd na taką misję jest bardzo dochodowy. W czerwcu państwa członkowskie przegłosowały, że od przyszłego roku dojdzie do tego premia w wysokości 100 dolarów. Wiele osób uważa, że należało uzależnić te premię od jakości współpracy…

Państwa członkowskie odrzuciły zalecenia podane w tym opracowaniu, zakładające między innymi skoordynowane, możliwie jak najkrócej trwające śledztwa i procesy dyscyplinarne. Żołnierze którzy popełnili przestępstwa w czasie pełnienia misji pokojowych sądzeni są przez własne sądy wojskowe. Jedyną konsekwencja bywa odesłanie do domu, bo jako pracownicy ONZ cieszą się oni immunitetem w krajach, w których pracują.

Dlatego też często zdarza się, że żołnierze popełniający takie przestępstwa wracają po prostu do swoich krajów. W kwietniu bieżącego roku 16 żołnierzy zostało wydalonych z Wybrzeża Kości Słoniowej – stało się to ponad rok po tym, jak brytyjski oddział organizacji Save the Children odkrył, że dawali oni nieletnim lokalnym dziewczętom żywność w zamian za usługi seksualne. W 2007 roku z Haiti w podobny sposób odesłano do domu stu żołnierzy ze Sri Lanki, po licznych oskarżeniach o seks z nieletnimi.

Co dzieje się dalej? Nie wiadomo. – ONZ nie jest nawet stroną w takim postępowaniu – mówi książę Zeid al-Hussein. – Nie ma wglądu w dowody, nie ma żadnych możliwości sprawdzenia, jakie decyzje podejmują sądy wojskowe w konkretnych przypadkach. Niestety, państwa członkowskie nie zdołały wprowadzić w życie tego, co proponowaliśmy.

W raporcie Departamentu Stanu na temat handlu ludźmi z 2010 roku znalazła się ostra krytyka ONZ. Czytamy w nim między innymi: "Nie ma żadnych rzetelnych informacji na temat ilości takich spraw i podejmowanych działaniach dyscyplinarnych".

Notatka która wyciekła z biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka pokazuje, że także w tej instytucji zdania co do pełnej transparencji są podzielone. W długiej dyskusji na temat filmu "The Whistleblower" Kiyotaka Akasaka (Podsekretarz Generalny ONZ ds. Komunikacji i Informacji Publicznej) i Patricia O’Brien (główna prawniczka) dyskutują, jak pomniejszyć znaczenie filmu i dochodzą do wniosku, że zdecydowanie nie należy wyświetlać go w kwaterze głównej ONZ.

Ale szefowa jednostki ONZ do spraw kobiet (UN Women) i była prezydent Chile, Michelle Bachelet, dąży do większej otwartości w tej sprawie. Popiera ją coraz większa liczba pracowników ONZ.

Ban Ki-moon wysłał list do Larysy Kondracki, autorki filmu – twierdził w nim, że obejrzał film wraz ze swoimi doradcami i że było to dla niego "bolesne przeżycie". "Pani film pokazuje sprawy, które budzą poważne pytania co do naszej pracy", napisał.

Dodał także, że w najbliższym czasie film zostanie jednak wyświetlony w kwaterze głównej ONZ.

Autor: Neil MacfarquharŹródła: New York Times

Na ekranie widzimy dwoje wyższych rangą urzędników ONZ w Bośni, którzy dyskutują nad wyrzuceniem z pracy Kathy Bolkovac, amerykańskiej policjantki walczącej o to, aby żołnierze sił pokojowych przestali handlować młodymi kobietami i chodzić do domów publicznych, które zatrudniają je jako prostytutki.

- To dla mnie punkt honoru, aby pracownicy i żołnierze ONZ nie byli zapamiętani jako ci, którzy gwałcą te same kobiety, które mieli ochraniać – mówi Madeleine Rees, energiczna obrończyni praw człowieka, grana przez Vanessę Redgrave.

- Te dziewczyny to wojenne dziwki – warczy w odpowiedzi mężczyzna, szef misji ONZ. - To się zdarza. Nie jestem w stanie nakazać im moralności!

Rees, dyrektorka biura praw człowieka w Sarajewie w latach 1998–2006 mówi, że dyskusja ukazana w filmie "The Whistleblower" – z Vanessą Redgrave w roli Rees i Rachel Weisz jako Bolkovac - jest niemal dosłownym powtórzeniem rozmowy, która naprawdę odbyła w 2001 roku.

Dziesięć lat później seria skandali seksualnych, mających miejsce od Bośni po Kongo i Haiti, w których udział brali członkowie misji pokojowych ONZ, całkowicie zmieniła podejście tej instytucji i sposób weryfikacji oskarżeń o handel ludźmi, gwałty i tym podobne przestępstwa. Ale problem nie zniknął i nadal stanowi skazę na wizerunku ONZ. Najwyżsi rangą urzędnicy tej instytucji nadal spierają się, czy wyciągnąć wnioski z opowiadającego o tym filmu, czy raczej spróbować go zignorować.

W ubiegłym tygodniu setki Haitańczyków przyłączyły się do protestu, mającego być wsparciem dla osiemnastolatki, która twierdzi, że została zgwałcona przez urugwajskich żołnierzy sił pokojowych w bazie ONZ. Cała sprawa wywołała wściekłą reakcję prezydenta Haiti i przeprosiny ze strony władz Urugwaju.

ONZ zaczęła zwracać większą uwagę na przestępstwa seksualne popełniane przez swój liczący ponad 120 tysięcy ludzi personel, prowadzący obecnie 16 misji pokojowych na całym świecie. Jednak zarówno dyplomaci, jak prawnicy i niektórzy urzędnicy ONZ wciąż zadają podstawowe pytanie: dlaczego te działania wciąż tak rzadko prowadzą do konkretnych śledztw, stawiania zarzutów i skazywania winnych. Stale powraca także kwestia tego, w jaki sposób osoby wysyłające żołnierzy i robotników w miejsca dotknięte klęskami czy wojną mogą ich kontrolować i mieć pewność, że nie angażują się oni w działania przestępcze.

Eksperci w dziedzinie przestrzegania praw człowieka, a także niektóre państwa członkowskie ONZ, oskarżają tę instytucję o to, że praktycznie nie wciela w życie zasady "zera tolerancji", ogłoszonej w 2003 r. wobec krajów wysyłających żołnierzy na misje pokojowe. Indywidualne sprawy i działanie dyscyplinujące rzadko oglądają światło dzienne.

 

Autor: Neil Macfarquhar