JustPaste.it

Gdzie Bóg, a gdzie...

W obronie Kościoła.

W obronie Kościoła.

 

(...) - Pamiętam jak w latach 70. prymas, pytany o skonfiskowane kościelne majątki, mówił: „Bardzo dobrze, że nam je zabrali. Majątki nie są nam potrzebne. Dzięki temu możemy się skupić na pracy duszpasterskiej” – tak Krzysztof Gołębiowski, dziennikarza katolicki, wspomina słowa prymasa na spotkaniu ze studentami w kościele św. Anny w Warszawie. (...)

Powyższy fragment pochodzi z biografii kardynała Stefana Wyszyńskiego, napisanej przez Ewę K. Czaczkowską.

Mieliśmy wśród nas ludzi, o których nawet bez oficjalnego uznania przez Kościół Katolicki możemy mówić, że są świętymi. Myślę o wspomnianym Prymasie Tysiąclecia i Janie Pawle II. Nie chcę w tym miejscu wchodzić w dyskusję o świętości (napisałem możemy, a nie musimy), ale to właśnie oni próbowali nadawać kierunek, w którym ma podążać Kościół, przynajmniej w Polsce. Czytając ich spuściznę, jest mi bardzo smutno, że kiedy umierali, media przypominały o ich dokonaniach, nastrój był podniosły, mówiono o konieczności kontynuowania ich dzieła..., ale kilka tygodni potem, wracaliśmy do codzienności. To samo dzieje się w rocznice ich śmierci, tyle że event trwa teraz znacznie krócej.

Według mnie życie według nauki Jezusa Chrystusa jest najtrudniejszą rzeczą, jakiej może dokonać człowiek – mikrochirurgia to przy tym mały pikuś. Przykro mi, kiedy docierają do mnie sygnały, że Kościół walczy o pieniądze. W Biblii czytam: „(...) Oddajcie więc, co jest cesarza, cesarzowi, a co jest Boskie – Bogu. (...)” (Mk 12,17) – albo jestem taki tępy i nie rozumiem tego cytatu, albo ktoś myśli kategoriami: „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Kościół to wierni, nie hierarchowie. Niestety to właśnie oni występują w mediach i to oni kształtują wizerunek Kościoła. Proszę tych, którzy czytają ten tekst, żeby nie utożsamiali wiary w Jezusa Chrystusa z instytucją – wiara jest żywa, instytucja jest zawsze sztuczna. Kapłani zostali powołani, aby być szafarzami sakramentów świętych, biskupi po to, aby przewodzić wspólnocie, wskazywać kierunek, w którym trzeba podążać, aby zostać zbawionym – to jedyny cel ludzi, dla których najważniejszy jest Bóg. To wszystko. Dlaczego, np. w Indiach religia jest czymś naturalnym (chociaż teraz tradycyjne bóstwa powoli zastępuje nowy bóg – pieniądz), a sadhu (wędrowni asceci, żyjący ściśle według zasad religii) są otaczani szacunkiem? Dlaczego właśnie tam, na cześć małżeństw, które już mają dzieci, a teraz publicznie deklarują, że będą żyły w celibacie, wyprawia się wspaniałe przyjęcia, a w Europie tacy ludzie byliby co najmniej wyśmiani albo uznani za zboczeńców? Śmiem twierdzić, że dlatego, ponieważ religia nie została tam nigdy zinstytucjonalizowana – jest cały czas czymś naturalnym, jest po prostu częścią życia.

Kapłanami zostają ludzie. Mówi się, że prowadzeni światłem Ducha Świętego. Chcę wierzyć, że tak jest – to jest moja wiara. Ale jest też i rozum, który poprzez dostępne mu zmysły odbiera informacje, stojące w sprzeczności z wiarą. Jak nie poddać się emocjom i nie generalizować na podstawie jednostkowych przypadków? Jak oddzielić wypowiedzi hierarchów Kościoła, od tego co myślą wierni i nie mówić, że Kościół jest chciwy? Przypominam, że Kościół to nie tylko hierarchowie.

W dzisiejszym świecie, kiedy prawdziwe jest tylko to, co namacalne, niezwykle trudno jest zrozumieć wiarę. Proszę mi jednak wierzyć, że są na świecie ludzie, którzy swoje życie utożsamiają właśnie z wiarą. Ci, którzy starają się podążać za nauką Jezusa Chrystusa wiedzą, że taki stan nazywa się stanem Łaski Uświęcającej. Nie znam szczegółowej instrukcji uzyskania stanu Łaski, ale wiem, że bez modlitwy jest to trudne.

Po co o tym piszę? Bo mam wrażenie, że nie wszyscy duchowni rozumieją swoją wiarę i że nie wszyscy doświadczyli przepięknego stanu Łaski Uświęcającej. Stanu tego nie da się opisać, tak jak nie da się udowodnić, że Bóg istnieje – takie dowody daje nam Pan Bóg indywidualnie – wiemy i już – przekonywać kogokolwiek nie ma sensu, ale ci, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, mają obowiązek nie tylko o tym opowiadać, ale żyć według wskazówek danych przez Boga. Jednym słowem: mają dawać świadectwo swoim życiem.

Dla tych, którzy patrzą się na to co napisałem z przymrużeniem oka, polecam książki włoskiego dziennikarza Tiziano Terzaniego (szczególnie trzy ostatnie), w których opowiada on do czego prowadzi materializm i ignorowanie życia duchowego. Wspomnę tylko, że Terzani prawdopodobnie do końca życia nie wierzył w Boga.