“Bardzo proszę mocium panie, Mocium panie me wezwanie - Mocium panie wziąć w sposobie, Wyleczenia nas w chorobie."
fot. archiwum autora
Czyżby niektórym naszym politykom zależało na tym, aby za wszelką cenę "dowlec" sprawę smoleńską do następnych wyborów ?
" Naród zapalny i niepraktyczny, szlachetny, żywy, i lekkomyślny, naród który czuje wstręt do wytężonej i długotrwałej pracy i zawsze miał pociąg do wszelkich silnych i subtelnych rozkoszy, tak zmysłowych, jak duchowych, ale który przede wszystkiem kochał niepodległość do szaleństwa, wolność do liberum veto(...). Polacy są żywego temperamentu, jak południowcy, ale na próżno szukałbyś u nich tego politycznego machiawelizmu, jakim celują mądrzy Włosi, którzy pozwolili w swoim czasie Francji wyciągać dla siebie kasztany z ognia. Jest to naród, który w Legionach Napoleona setki razy krew przelewał za cudze interesa, bo trzymano przed nim sztandar z białym orłem. Tego rodzaju młodociany, a nawet dziecinny entuzjazm nie jest z pewnością dodatnia cecha w wielkiej walce o byt, która się obecnie toczy pomiędzy ludami w obecnych czasach wielkiego przemysłu i militaryzmu. “
Georg Brandes (wł. Morris Cohen) duński pisarz, krytyk i historyk literatury. Autor ksiązki "Polska". przebywał w zaborach rosyjskim i austriackim w latach 1885, 1886, 1894 i 1898.
"Pozostaje to tajemnicą i tragedią historii że naród [Polacy] gotów do wielkiego heroicznego wysiłku, uzdolniony, waleczny, ujmujący powtarza zastarzałe błędy w każdym prawie przejawie swoich rządów. Wspaniały w buncie i nieszczęściu, haniebny i bezwstydny w triumfie. Najdzielniejszy pośród dzielnych, prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych."
Winston Churchill
Fakt, że w smoleńskiej katastrofie straciliśmy dwukrotnie więcej generałów niż w Katyńskim lesie z rąk NKWD-zistów w 1940 roku jest ostatnim przykładem samodestrukcyjnej megalomanii niektórych naszych polityków. Nasi nadęci “mężowie stanu” III RP z dyplomami uzyskanymi na PRL-owskich uczelniach, na które dostali sie dzięki punktom za swoje robotniczo-chłopskie pochodzenie - w ramach leczenia się ze słowiańskich/wschodnioeuropejskich (a może zachodnioazjatyckich) kompleksów i z postkomunistycznego kaca – publicznie onanizują się przed portretami kolejnych amerykańskich prezydentów. Wcale im nie przeszkadza to, że przeciętny Amerykanin nie potrafi wskazać Polski na mapie świata.
Dzierżac w drugiej ręce lekko zardzewiałą szabelkę dzielnie i zamaszyście nią wymachują w stronę sąsiadów. Przypomina to trochę szczekanie na niedźwiedzia przez małego ratlerka... na smyczy. Koniunkturalnie zafundowaliśmy sobie innych małych pudelków albo pekińczyków (też na smyczy) jako nowych egzotycznych sojuszników. Gruzja - gdzie przecież nie tak dawno na zasadzie staropolskiego “zastaw się ale postaw się ” nasz ś.p. prezydent o włos (“po raz pierwszy”) nie stracił życia - jest tego klasycznym przykładem. Mówię o kraju, w którym do dzisiaj prawie w każdym miasteczku i wiosze dumnie stoją pomniki największego Gruzina wszech-czasów Josifa Dżugaszwili...ale oczywiście o tym nasz dzielny “Mały Rycerz” śp. Prezydent Kaczyński-Wawelczyk i nasze “wolne” media nawet nie śmiały i nadal nie śmieją wspomnieć. Plakat z gęba Stalina w Moskwie to nic innego jak antypolska prowokacja.
Wracając do okoliczności katastrofy. Jestem ciekaw czy np. Lech Kaczyński po otrzymaniu zalecenia lądowania na innym lotnisku od amerykańskich lub brytyjskich służb naziemnych w pełni by się do nich zastosował...Można spekulować ale podejrzewam, że tak.
Ja tymczasem czekam na kolejne absurdalne zarzuty/argumenty PiS-wskiej tuby ”mecanasa” Rogalskiego, który rozpłynął się w smoleńskiej mgle i zapewne do dzisiaj leczy się z uzależnienia od helu.
Po kompromitacji smoleńskiej, po farsie z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu przestałem się już dziwić dlaczego na przestrzeni ostatnich paruset lat tak łatwo było zaborcom upokorzyć, ujarzmić i rozszarpać na strzępy ten nasz - przecież nie tak mały - Kraj. I to aż czterokrotnie...Nie jestem pewien czy za ten stan rzeczy byli odpowiedzialni li tylko nasi oportunistyczni i bezwzględni sąsiedzi bądź nasi zazwyczaj fatalnie dobierani i wiarołomni “sojusznicy”...
Czyżbyśmy byli narodem wybierającym przywódców bez instynktu samozachowawczego, państwem, w którym wszystkie priorytety są postawione do góry nogami... W tej obecnej, sztucznie zresztą wywoływanej atmosferze ogólnonarodowej paranoi mimo woli nasuwają mi się słowa "Żelaznego Kanclerza" - Otto Bismarcka o Polakach: "Wystraczy dać Polakom władzę a sami sie wyniszczą ".
Aż przykro było patrzeć na naszych panikujących polityków i dostojników wojskowych, infantylnie odsuwających winę jak najdalej od siebie aby ratować swoje kariery... i twarz , którą i tak już dawno utracili. Innymi słowy PR naszych wojskowych i rządowych dygnitarzy zamienił się w dziecinadę i to na oczach nas wszystkich... nie mówiąc już o światowej opinii publicznej...
Dajmy sobie spokój z tym żenującym odwracaniem kota ogonem w “smoleńskiej sprawie” i po męsku uderzmy się w pierś. Czas wyzwolić się z naszej pieniackiej sarmackiej albo raczej chłopsko-pańszczyźnianej mentalności i zachować się po dżentelmeńsku pokazując tym samym klasę/fason naszym sąsiadom i światu. Po zeznaniach świadków okoliczności wylotu do Smoleńska prezydenckiego Tupolewa i innych niechętnie odtajnianych przeciekach ze źródeł wojskowych dowiadujemy się, że śp. kpt. Protasiuk (najniższy stopniem oficer na pokładzie Tupolewa) wykazał więcej rozsądku i wyobraźni niż cała genaralsko-admiralska świta Pana Prezydenta – bądź co bądź odpowiedzialna za bezpieczeństwo i obronność Naszego Kraju.
Polscy funkcjonariusze państwowi zamiast zabrać się do porządkowania własnej stajni Augiasza emocjonalnie reagowali na marginalne szczegóły/przemilczenia w sprawozdaniu MAK-u. W klimacie ubiegłorocznych wyborów za radą swoich PR-owców nasi politycy - jak zwykle pochopnie - uciekli się do topornej reguły, wg. której “najlepszą obroną jest atak” i to z opłakanym skutkiem. Było to jak musztarda po i tak nie smacznym obiedzie, który zresztą sami sobie zgotowaliśmy.
Jak wielu Rodaków mam dość tego ogólnonarodowego histerycznego rozczulania sie nad sobą. Czas na trzeźwe myślenie. Wizerunek Polski w światowych mediach został poważnie nadszarpnięty. Pora na bardziej wyważony język, na bardziej roztropną nawigację dyplomatyczną . To musi nastąpić zanim międzynarodowa opinia publiczna straci do nas cierpliwość i ostatecznie wystawi Nasz Kraj a zwłaszcza jego elity polityczne na medialne pośmiewisko. Nie jest to tylko sprawą tak opacznie rozumianego przez naszych polityków honoru. Jeżeli nie wyciągniemy z tej - i wielu poprzednich - tragedii należytych wniosków i nie wprowadzimy oprócz zmian personalnych ŻELAZNE regulaminy dotyczące bezpiecznego przewozu/podróżowania osób piastujących najwyższe funkcje w państwie następne nieszczęście jest tylko kwestia czasu.
Obawiam się, że po bardzo powierzchownych i symbolicznych zmianach, które władze Polski dotychczas zrobiły w tej sprawie wnioski te (ponownie) utoną w mdłym rocznicowym religijno-martyrologicznym pustosłowiu i... szyderczym śmiechu Lecha K. z Wawelskiej krypty.
Na domiar złego Episkopat ogłosi śp. Lecha Kaczyńskiego-Wawelczyka świętym - opiekunem ofiar lotniczych zamachów bombowych.
*
Właściwie ten artykuł napisałem "do szuflady" tuż przed pierwszą rocznicą tragedii smoleńskiej. Zasługuje on na małe postscriptum ze wzgledu na swoje ciekawe przygody z cenzurą. Wielokrotnie ale bez powodzenia probówałem go opublikować w dziale listów do redakcji "Wyborczej" i na forum tejże gazety, gdzie był regularnie zdejmowany przez wiernych i zawsze czujnych pretorian Pana Michnika.
Natomiast moje debiutanckie wejście z tym tekstem na portal "Frondy" zakończyło się jego natychmiastowym usunięciem i zawieszeniem mojego konta z bardzo krótkim (klasycznym) uzasadnieniem moderatora (nie żartuję): "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom." Do dziś próbuję je rozgryźć a w międzyczasie pozdrawiam wszystkich użytkowników i...moderatorów "Frondy" okrzykiem: ¡Viva la Evolución ! :-).
A to, czy powyższy tekst stracił cokolwiek na swojej aktualności pozostawiam ocenie czytelników.