JustPaste.it

Interes Polski, a śledztwo smoleńskie

Tekstów, dlaczego nie powinniśmy dążyć do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest w necie bez liku. Opierają się one głównie na apokaliptycznej wizji wojny i w zasadzie wyczerpuje to listę argumentów przeciwników eskalacji problemu rosyjskiego śledztwa na arenie międzynarodowej. Pozostałe kwestie to inwektywy rzucane pod adresem Panów Macierewicza, Kaczyńskiego i naukowców wspierających parlamentarną komisję, których za argumenty w dyskusji uznać nie można. Krótko mówiąc, przeciwnicy uważają, że próby wyjaśnienia przyczyn śmierci 96 naszych rodaków, mogą doprowadzić jedynie do zagrożenia Polski. Jest to o tyle zabawne, że ludzie Ci są przeważnie przeciwnikami teorii zamachu, a nie wyobrażam sobie żadnej  innej przyczyny zagrożenia Polski ze strony Rosji, niż odkrycie ich ewentualnych knowań mających na celu zabicie naszego prezydenta i niepodległościowej elity. Czyli uważają, że zamach był, czy go nie było?

Nawet jakby to był zamach, czy to doprowadziłoby do wojny? Wątpię, ale o tym kiedy indziej. Wojna jest argumentem idiotycznym, a wyczytałem jeszcze jeden, który swoim idiotyzmem kasuje nawet ten. A mianowicie, że przeprowadzenie śledztwa i wykazanie odpowiedzialności Rosjan za tragedię 10/04 może doprowadzić do… rozpadu NATO! Odebrało mi mowę.

Po co więc mamy się domagać wyjaśnienia przyczyn katastrofy? Tutaj w odpowiedzi pojawia się bardzo wiele emocji, odwołań do polskiego mesjanizmu i innych romantycznych uniesień. Oczywistym jest również wartość prawdy samej w sobie. Ignorowanie podłości, byleby tylko żyć ciut lepiej jest niehonorowe i hańbiące (popularne ostatnio słowo). Jednak słowa takie jak honor, prawda, godność czy hańba dla wielu niekoniecznie muszą mieć ścisły związek z pojmowanym w czysto pragmatyczny sposób interesem narodowym. Obydwie strony sporu w tej kwestii traktują swoje racje jako truizm nie wymagający żadnego argumentowania. Szkoda, bo w rzeczywistości wyjaśnianie tej sprawy ma dla Polski również olbrzymie znaczenie czysto pragmatyczne.

W pierwszej kolejności funkcją państwa powinna być ochrona swoich obywateli. W tym przypadku państwo Polskie zawiodło w zupełności. Biurokraci odpowiedzialni za zapewnienie należytej ochrony poświęcili się całkowicie swoim małym wojenkom, co doprowadziło do gigantycznych zaniedbań w kwestiach organizacyjnych. Pogłębia to kryzys zaufania społeczeństwa do państwa. I teraz, aby zacząć je odbudowywać, konieczne jest przeprowadzenie śledztwa, a w drugiej kolejności wskazanie i ukaranie winnych. Tylko w takim wypadku społeczeństwo może odzyskać część zaufania do naszej władzy. W innym przypadku pojawiają się wątpliwości. Skoro nasza elita jest tak skłócona, że w wirze walki politycznej traci nawet instynkt samozachowawczy i nie jest w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa, to  czy jest w stanie zapewnić to bezpieczeństwo obywatelom? Brak zaufania do państwa skutkuje na mojej postawie wobec niego. Skoro władza, rząd nie spełniają swoich podstawowych funkcji, to dlaczego ja mam wypełniać swoje? Co prowadzi do korupcji, degeneracji, zaniku patriotyzmu. Brak śledztwa w przypadku katastrofy smoleńskiej jest oczywiście jednym z wielu elementów pogłębiających ten trend, ale już przeprowadzenie tego śledztwa świadczyłoby o tym, że akurat w tym przypadku państwo zadziałało należycie.

Kolejna kwestia to nasz wizerunek na arenie międzynarodowej, który został mocno nadszarpnięty. Na pierwszy rzut oka można się dopatrywać przyczyn naszej kapitulacji w chęci pojednania z Rosją. Moim zdaniem przyczyna nie leżała jednak za naszą wschodnią granicą, tylko za zachodnią. W przypadku próby podniesienia kwestii śledztwa na forum międzynarodowym postawilibyśmy kraje UE i NATO w kłopotliwej sytuacji. Niemcy, robiące interesy z rosyjskimi oligarchami i Amerykanie, zabiegający o przychylność (a co najmniej neutralność) Rosjan dla swoich planów w Azji i na Bliskich Wschodzie, zostaliby postawieni wobec kłopotliwego ultimatum. Z jednej strony związani z nami, póki co silnymi, sojuszami, byliby zobligowani do wspierania nas w naszych żądaniach, z drugiej strony jednak kładliby na szali poprawność swoich stosunków z Rosją. Byłby to bardzo ciekawy sprawdzian dla wartości, jaką przedstawiają obecnie UE i NATO. Stąd decyzja Tuska o rezygnacji z jakichkolwiek prób przeprowadzeni śledztwa była w pierwszej kolejności podyktowana troską o Niemcy i USA, bo na pewno nie o Polskę. Drugą kwestią jest strach przed carem Rosji i najzwyklejsze tchórzostwo. Co na tym straciliśmy? Przede wszystkim pozycję wśród krajów środkowej Europy, czyli tych państw, które mogą czuć się zagrożone imperialną polityką Kremla. Reputacja Polski jako wiarygodnego partnera przy obronie interesów wspólnych dla krajów naszego regionu została na długie lata utracona. Było to widoczne przy zgłaszaniu weta wobec duńskich propozycji redukcji emisji gazów cieplarnianych. Nie znaleźliśmy żadnego sojusznika dla naszych działań. Na tę utratę zaufania Polski rząd pracował na wiele sposobów, ale nasza postawa wobec śledztwa smoleńskiego zdecydowanie katalizuje ten proces.

Może chociaż ugraliśmy coś wobec mocarstw UE i NATO? Po okazaniu takiej wzorowej służalczości bez wątpienia udało nam się utracić ich jakikolwiek szacunek. Utraciliśmy też ich zaufanie, co zostało sprowokowane w dwójnasób. Po pierwsze, w wyniku naszych marnych politycznych gierek doprowadziliśmy do utraty materiałów związanych z tajemnicami NATO (laptopy, telefony satelitarne itp.), po drugie, dając się rozgrywać Rosji dajemy bardzo wyraźny sygnał, że nie jesteśmy politycznie dojrzali i nie umiemy prowadzić podmiotowej polityki międzynarodowej. Przez co nie możemy być traktowani jako partner przez kraje zachodnie. Zwolennikom Tuska i Komorowskiego może się wydawać, że klepanie ich po plecach przy okazji robienia sobie zbiorowych fotek to dowód na wysoki międzynarodowy status Polski. Niestety, nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. W imię budowy polskiej wiarygodności w strukturach UE i przede wszystkim NATO ginęli nasi żołnierze w Iraku i Afganistanie, a po katastrofie smoleńskiej, dzięki kapitulanctwu naszego rządu, cofnęliśmy się w tej materii do sytuacji z lat dziewięćdziesiątych, gdy byliśmy postrzegani jedynie jako kraj postkolonialny. I teraz, po dwudziestu latach od upadku komuny, pokazaliśmy zachodowi, że nic się zmieniło. Tutaj jedynie śledztwo może nam pomóc odzyskać przynajmniej część wiarygodności, na którą tak ciężko pracowaliśmy.  

Jest więc domaganie się śledztwa polską racją stanu czy nie? Argumentów za odpowiedzią twierdzącą na to pytanie jest sporo. Siedzenie cicho jest w interesie Niemiec, USA i samej Rosji oczywiście. Czy to powinno być dla naszego rządu głównym wyznacznikiem? Bo jak na razie, niestety, jest.