JustPaste.it

Władza rządzi, lud nie błądzi

Opowiadanie satyryczne na temat niedostatków polityki informacyjnej

Opowiadanie satyryczne na temat niedostatków polityki informacyjnej

 

Władza rządzi, lud nie błądzi

   Do gabinetu prezesa weszli jego najbliżsi współpracownicy. Ich miny nie były tęgie. "Prezesie - zagaił jeden - ludzie nic nie wiedzą o naszych osiągnięciach. Polityka informacyjna szwankuje, a właściwie to nie ma jej wcale. A przecież koledzy nie popełniają samych błędów, mamy i sukcesy. Ot choćby wczoraj sierżant Brzóska nakrył Felka Zająca oddającego mocz w miejscu publicznym". Prezes zafrasował się. Z pomysłu był rad, ale nie bardzo wiedział jak go zrealizować. "Wiecie koledzy, że kasa jest prawie pusta. Kolega Milczek jest rzecznikiem Rady, to niech powie, ile taka polityka informacyjna może kosztować". Rzecznik zamiast odpowiedzieć rozłożył jedynie ręce w geście niewiedzy a może tylko bezradności. Jego mina układała się w pytanie: Czego ode mnie chcecie? Sytuację uratował kolega Wirtualny, który zaproponował wydanie gazety. Przekonywał - "Ja mogę się tym zająć, mam doświadczenie, podołam. Wiecie przecież, że za komuny roznosiłem biuletyn "Wiosna Nasza". Wszyscy jednak zgodzili się, że na gazetę nie ma pieniędzy. "A może - wtrącił kolega Malina, który pracował z młodzieżą niedostosowaną - może informacje o naszych sukcesach zostawilibyśmy na murach? Proponuję graffiti. Sposób jest w miarę tani a jednocześnie mamy niepowtarzalną okazję dotrzeć do młodzieży. Koszty będą niewielkie, a efekty - nomen omen - murowane. Kupię potrzebne akcesoria, wyjdę w nocy i kilka haseł uda mi się namalować. Uprzedźcie tylko sierżanta Brzóskę, żeby mnie nie przymknął za wandalizm." "Są jakieś pomysły na graffiti?" - zapytał Prezes, któremu pomysł najwyraźniej się spodobał. "Ja mam, ja mam - krzyczał kolega Wacek, który natchniony bazgrał coś na serwetce. Po chwili ujrzeliśmy efekty jego natchnienia:
Słuchajcie ludzie
My w ciągłym tródzie
Choć idzie jak po grudzie
Pchamy wspólnie nasz wózek

Zdumienie odmalowało się na twarzach obecnych w gabinecie Prezesa. Większość zareagowała entuzjastycznie. "To jest to - krzyczeli - tak właśnie trzeba". Jedynie paru malkontentów krzywiło się z niesmakiem, grymasząc, że z tym ostatnim rymem jest coś nie tak, a poza tym w wyrazie trud jest chyba "u" zwykłe. Na to z kolei zareagowali entuzjaści: skoro się wam nie podoba przedstawcie własną propozycję". Mecenas Fidyk zauważył, że hasło na murze musi być krótkie a jednocześnie celne i napisał na kartce: 

Władza rządzi, lud nie błądzi

Pozostali spojrzeli na mecenasa z szacunkiem. Nikt bowiem nie przypuszczał, że mecenas jest takim znawcą kultury graffiti. I gości Prezesa ogarnął nastrój, jakby złapali Pana Boga za piętę. Wszelako do momentu jak wystąpił kościelny Czarnota. "Ja protestuje przeciwko ignorowaniu w hasłach na murze treści religijnych. Nie można pominąć tak ważnej sfery życia społecznego, jaką jest kościół". Wyjął kolejną serwetkę z kolekcji Prezesa i zanotował:

Idźmy, tulmy się jak dziatki
Do prezesa jak do matki


Jedni uznali, że jest to mimo wszystko profanacja pieśni religijnej, inni zauważyli, że porównanie prezesa do ,matki jest wysoce nieprzystojne (zważywszy na bujne życie erotyczne Prezesa). Jeszcze inni, których najwidoczniej gryzła zawiść, pytali, dlaczego to właśnie do Prezesa ludzie mają się tulić, a nie na przykład do kogoś innego? Na nic zdały się przekonywania, że to tylko taka przenośnia. Już nikt tego nie słuchał. Wybuchła awantura! Uspokoiło się wówczas gdy ktoś przypomniał, że w mieście nie ma już ani kawałka nie zapisanego muru.

autor - Jan Stasica